Kategorie
Uncategorized

Golda Chaia Rosenberg

Golda Chaia Herszbaum urodziła sie w Polsce 18 maja 1901 roku w Bałutach (dziś dzielnica Łodzi). Była córką Chaima Herszbauma i Charmy Pulvermacher. Jej mąż, Zailik Rosenberg, również pochodził z Polski. Urodził się w Grójcu 12 stycznia 1898 roku i był krawcem. Mieli trzy córki, z których pierwsza przyszła na świat w Łodzi 15 kwietnia 1918 roku. Nie wiadomo, gdzie odbył się ślub Goldy i Zailika, ale zważywszy na to, że ich pierwsza córka urodziła się w Łodzi, można stwierdzić, że cały czas byli związani z tym miastem.

Na początku XX wieku Łódź liczyła około 314 000 mieszkańców i była miastem o największym udziale ludności żydowskiej w całej Europie. Dynamicznie się rozwijała, stając się dużym ośrodkiem przemysłowym. Bałuty włączono do Łodzi podczas I wojny światowej, w 1915 roku. Wcześniej były około stutysięcznym miastem, którego mieszkańcy zajmowali się w większości rzemiosłem albo przemysłem tekstylnym. Życie nie było tam łatwe, panowały złe warunki higieny, domy były przeludnione. Dzielnica szybko zyskała złą sławę biednej i opanowanej przez przestępczość.

I wojna światowa była dla łodzian traumatycznym doświadczeniem. We wszystkich zaborach ponad 3 miliony mężczyzn zostały powołane do trzech różnych armii – niemieckiej, rosyjskiej i austro-węgierskiej. W momencie wybuchy wojny ziemie polskie od ponad wieku (1795) były podzielone między Cesarstwo Rosyjskie, Niemcy i Austro-Węgry. Wojska tych trzech państwo toczyły krwawe bitwy, a Polacy byli przez zaborców zmuszani do walki, nawet jeśli oznaczało to zabijanie innych Polaków. Armia austro-węgierska straciła 220 000 żołnierzy, rosyjska – 200 000, a niemiecka – 110 000. Ponad 90% terytorium I Rzeczpospolitej stało się wielkim polem bitwy, co spowodowało olbrzymie straty. Jedna z największych bitew rozegrała się pod Łodzią. W 1918 roku Polska oficjalnie odzyskała niepodległość. Golda miała wtedy 17 lat.

Po I wojnie światowej i jej okrucieństwach, Paryż w latach 20 opanowała nieokiełznana potrzeba wolności. Przez blisko dziesięć lat stolica Francji przeżywała okres poruszenia znany jako szalone lata 20. Wprowadziły one paryżan w kulturowy i społeczny szał: miasto przechodziło przemianę pod wpływem architektury Art Deco, ulice zostały opanowane przez samochody, sprzęty gospodarstwa domowego zrewolucjonizowały życie codzienne … Te zmiany miały ważny wpływ na emancypację kobiet, przejawiających już pewne upodobanie do niezależności, której mimowolnie zaznały, gdy mężczyźni wyjechali na front. Pod wpływem Coco Chanel wyrażały ten stan umysłu także poprzez modę: fryzury garçonne (na chłopczycę), krótsze spódnice i wygodniejsze ubrania, kontrastujące z noszonymi jeszcze w Belle Epoque gorsetami.

Z powodu wysokiej liczby ofiar śmiertelnych w wojnie, przyrost naturalny był niski. Żeby zaradzić temu problemowi, władze posłużyły się polityką imigracyjną. Do Francji przyjeżdżali Włosi, Portugalczycy, a także mieszkańcy Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polacy. Byli wśród nich Rosenbergowie. Na północy niektóre miasta zamieszkiwali prawie sami Polacy. Ponadto, wraz z uspokojeniem się stosunków międzynarodowych w Europie, francuski przemysł zdobywał europejskie rynki; poprawiały się warunki życia. Można sądzić, że ta sytuacja i nadzieja na lepsze życie skłoniły rodzinę Rosenbergów do wyjazdu do Paryża w 1919 roku. Druga córka, Rosa, urodziła się już w Paryżu 22 września 1920 roku. Z aktu urodzenia wynika, że rodzina mieszkała pod adresem 39 Rue La Roquette oraz że ojciec Rosy był krawcem. Rosenbergowie nie zostali w Paryżu na wiele lat; przenieśli się do Metzu. W styczniu 1924 roku sporządzono drugi akt ślubu Goldy i Zeilika Rosenbergów, co pozwoliło im się ubiegać o naturalizację.

W latach 30. Rosenbergowie ponownie postanowili się przeprowadzić, tym razem do Lyonu na 29 Rue St Eusebe. Można sądzić, że ta decyzja była podyktowana względami politycznymi. Zbliżała się II wojna światowa; Golda miała około czterdziestki.

Podczas II wojny światowej losy Lyonu toczyły się rozmaicie. Miasto, znalazłszy się w strefie wolnej na mocy rozejmu w Compiègne z 22 czerwca 1940 roku, zyskało największą rangę w Wolnej Francji. Spełniło kluczową rolę w przenoszeniu organów administracyjnych i prasy z Paryża. W mieście będącym ważnym ośrodkiem intelektualnym od lata 1940 roku rozpowszechniano liczne ulotki i tajne gazety. W tym samym czasie zaczęto organizować cywilny i wojskowy ruch oporu.

11 listopada 1942 roku sytuacja drastycznie się zmieniła. Niemieckie wojska najechały strefę południową i rozpoczęły okupację miasta. Nazistowskie służby represyjne i pomocnicza policja Vichy tropiły członków Ruchu Oporu i dokonały wielu aresztowań. Represje dotknęły również Żydów, a od sierpnia 1942 organizowano wiele łapanek.

14 września 1944 roku podczas przemówienia w ratuszu generał de Gaulle złożył hołd ofiarności miasta i ogłosił Lyon „stolicą Ruchu Oporu”.

Léon Lerner, zięć Goldy, był członkiem Ruchu Oporu zainspirowanego przez generała de Gaulle’a. Sprzeciwiał się on rozejmowi z Rzeszą i kolaboracji prowadzonej z Vichy przez Philippe’a Pétaina. 22 czerwca 1944 roku Léon miał wyznaczone spotkanie z jednym z członków swojej organizacji, ten jednak został aresztowany w miejscu wymiany i torturowany w celu uzyskania informacji, takich jak adres Lernerów. Tego samego dnia policja aresztowała czworo członków rodziny, w tym Goldę Thaię Rosenberg z mężem i matką, a następnie przekazała ich gestapo. Leon Lerner zdołał uciec, ale zginął podczas innej akcji.

Ida, trzecia córka Rosenbergów, została aresztowana po raz drugi. Podała, że świadkami zatrzymania byli pan Sanchez, którego prawdziwym nazwiskiem było Francine Merlin, zamieszkały pod adresem 26 Rue du Nord w Villeurbanne, oraz pan Henri Platzman, zamieszkały pod adresem 92 Rue de Montreuil w Paryżu. Świadkami deportacji mieli być pani Elly Majerowiz, zamieszkała pod adresem 7 Rue Fournet w Lyonie, oraz pani Regine Jacubowiz, zamieszkała pod adresem 53 Rue des Quatre-Églises w Nancy.

Według dokumentów źródłowych, po pobycie w lyońskim więzieniu Fort Montluc, 31 lipca 1944 roku Golda Thaia Rosenberg była deportowana do Drancy. Fort Montluc wybudowano na początku lat 30. XIX wieku wraz z zespołem murów mających bronić miasta przed atakiem. Podczas II wojny światowej więziono tam ponad 10 000 osób, w tym ważne postacie francuskiego Ruchu Oporu, takie jak Jean Moulin czy Marc Bloch. Większość więźniów stanowili komuniści i rewolucjoniści osadzeni na początku 1943 roku. Więzienie znajdowało się bezpośrednio pod kontrolą Klausa Barbiego. Wszyscy więźniowie żyli w nieludzkich warunkach. Zapewne w obozie przejściowym Drancy Golda i jej rodzina zastali podobną sytuację. Źródła podają, że do obozu Auschwitz-Birkenau dotarli 3 sierpnia 1944 roku.

KL Auschwitz-Birkenau był największym nazistowskim obozem koncentracyjnym i eksterminacji. Lekarze z SS dzielili przyjeżdżających Żydów na tych, którzy nadawali się do pracy (mężczyzn i kobiety) i tych, którzy trafiali od razu do komór gazowych (kobiety z dziećmi, dzieci, starsi, niepełnosprawni). Golda mogła zostać oddzielona od rodziny (męża, córki i matki).

24 września 1954 roku, podczas zeznań związanych z wnioskiem o przyznanie zmarłej matce statusu deportowanej politycznej, Ida powiedziała, że Golda wraz ze swoim mężem i matką zostali wieczorem zabrani do komory gazowej i zamordowani, a ich ciała spalono w krematorium. Nie wrócili z obozu Auschwitz-Birkenau. Ida zdołała przetrwać jego piekło i wróciła do Francji w wieku 21 lat. Zmarła 26 września 1999 roku w Caluire-et-Cuire w regionie Owernia-Rodan-Alpy.

Kategorie
Uncategorized

David Blachère (Blakher)

David Blachère (Blakher) urodził się 15 grudnia 1889 roku w Klecku w Cesarstwie Rosyjskim (obecnie w obwodzie mińskim na Białorusi). Zmarł 23 marca 1945 roku w KL Mauthausen na terytorium Austrii.Był synem Leibe Blachère’a (Blakerta), zmarłego w 1910 roku w Warszawie, i Golde Ainskiej, zmarłej w 1910 w Klecku. Jego żoną była Judith/Yudis Nochimowski, urodzona 30 marca 1889 roku w Lubczu w obwodzie nowogródzkim (dziś Białoruś). Rodzicami Judith byli Zwi Hirsch Nochimowski i Liebe Rochel Nochimowski. Judith zmarła 9 marca 1973 roku i została pochowana na Cmentarzu Les Champeaux w Montmorency, największej polskiej nekropolii we Francji.David Blachère i Judith mieli dwójkę dzieci: Léon’a Maurice’a, urodzonego 9 kwietnia 1912 roku w Paryżu i zmarłego 21 marca 2009 roku, oraz Sonię Denise Blachère-Abrams, urodzoną w październiku 1922 roku w Paryżu i mieszkającą w USA.

Pierwsza wzmianka o kleckich Żydach pochodzi z 1529 roku. W miasteczku była żydowska dzielnica, gdzie znajdowały się między innymi synagoga i mykwa. Według spisu powszechnego z 1897 roku, 3 415 z 4 684 mieszkańców stanowili Żydzi. Żyli z handlu produktami rolnymi, wyrobu oleju, młynarstwa i przetwórstwa wełny. W miasteczku była szkoła powszechna, w której językiem nauczania był hebrajski.

Przed I wojną światową gmina Kleck (ros. Kletsk) znajdowała się w rejonie słuckim w guberni mińskiej. W XIX i na początku XX wieku Żydzi stanowili większość mieszkańców Klecka. Przy synagogach, a także w prywatnych domach nauczycieli (mełamedów) działały żydowskie szkoły. Od 1878 roku wprowadzono popołudniową zmianę dla chłopców wyznania mojżeszowego w Rosyjskiej Szkole Ludowej (narodnoje uchiliszcze). W 1906 r. w Kłecku powstała jednoklasowa prywatna szkoła żydowska dla chłopców, nieformalnie nazywana Szkołą Kronicza od nazwiska jej właściciela.

Po rozbiorach Polski Kleck znalazł się w zaborze rosyjskim. Po zakończeniu I wojny światowej i odzyskaniu przez Polskę niepodległości Kleck wrócił w granice kraju na mocy pokoju ryskiego z 1921 roku. Po II wojnie światowej miasto znalazło się w Socjalistycznej Republice Białoruskiej, a po 1991 roku – w Białorusi.

Wiadomo, że członkowie rodziny Blachère’ów w Klecku sprzedawali między innymi produkty spożywcze, mieli także fabrykę odzieży. Nie wiemy dokładnie, czym zajmował się David Blachère przed wyjazdem do Francji ani co skłoniło go do emigracji. Prawdopodobnie do Francji przyjechał z żoną, Judith Nochimowski. Z dostępnych informacji wynika, że wyjechał z Klecka przez wybuchem II wojny światowej.

Z francuskich źródeł wiemy na pewno, że w 1912 roku urodził mu się pierwszy syn, Leon Maurice Blachère.

W październiku 1925 roku David Blachère uzyskał francuskie obywatelstwo.

Do 1939 roku David Blachère mieszkał w 10 dzielnicy Paryża, pod numerem 140 przy Boulevard Magenta. Prowadził sklep stolarski. W czasie wojny przebywał z rodziną w Antibes na Lazurowym Wybrzeżu. Ich ostatni znany adres to Villa la Deulle-Avenue Pins Parasol w Juan les Pins (Antibes).

W wyniku donosu sąsiada do gestapo David został aresztowany. Oskarżono go o bycie przywódcą podziemia. Od 1941 roku przebywał w obozie Drancy; rodzina bezskutecznie próbowała się z nim skontaktować.

David Blachère był aresztowany wiosną 1944 roku, internowany w Drancy, a 31 lipca 1944 wywieziony do Auschwitz w transporcie 77. Stamtąd przeniesiono go do obozu w Mathausen na terenie Austrii. Przybył tam w marszu śmierci 25 stycznia 1945 roku. Byłem więźniem numer 123593. Zmarł 23 marca 1945 roku na flegmonę (ogólne ostre zapalenie śródtkankowe). Jego nazwisko, podobnie jak wielu ofiar Zagłady, widnieje na Ścianie Nazwisk Muzeum Pamięci Shoah w Paryżu.

Kategorie
Uncategorized

Szajna Kajler

Regina (Rywka) Szajna Kajler z domu Sokół urodziła się 25 listopada 1919 roku w Ciechanowie, miasteczku w północnowschodniej Polsce nad Łydynią, około 85 kilometrów na północ od Warszawy.Przyszła na świat w burzliwych czasach wojny polsko-bolszewickiej. W sierpniu 1920 roku, podczas bitwy nad Wkrą, Ciechanów był miejscem obrony sowieckiej (mieściła się tam kwatera główna Armii Czerwonej). Szajna miała wtedy mniej niż 10 miesięcy.Rejestr urodzeń, zgonów i ślubów z 1919 roku nie zachował się (Archiwum Państwowe w Warszawie Oddział w Mławie). Prawdopodobnie zaginął, możliwe także, że w tych niespokojnych czasach nikt go nie prowadził.Szajna wyemigrowała do Francji jeszcze jako dziecko, a w 1932 roku otrzymała francuskie obywatelstwo. Miała wtedy 13 lat. W 1941 roku urodziła syna, Theophile’a.22 czerwca 1944 roku, w wieku 25 lat, Szajna została aresztowana ze względu na żydowskie pochodzenie, a następnie deportowana do obozu przejściowego w Drancy.31 lipca 1944 roku znalazła się wśród deportowanych do obozu Auschwitz-Birkenau. Przebywała tam aż do wyzwolenia 6 czerwca 1945 roku.Po wojnie wróciła do Paryża. 24 marca 1949 roku wzięła ślub i zmieniła nazwisko na Kajler. W tym samym roku urodziła córkę, Evelyne.12 kwietnia 1955 roku Szajna została uznana za uchodźczynię polityczną.

Kategorie
Uncategorized

Chaja Chajman

Biografia

Jesteśmy uczennicami klas trzecich I Liceum Ogólnokształcącego im. Leona Kruczkowskiego w Tychach: Hania, Joasia, Marysia, Miłka i Nina. Projektem „Conwoi 77” zainteresowała nas nauczycielka historii – pani Natalia. Problematyka Holokaustu nie jest nam obca, ponieważ jesteśmy wolontariuszkami Państwowego Muzeum Auschwitz – Birkenau w Oświęcimiu. Do projektu przystąpiłyśmy w listopadzie 2022 r. Naszym zadaniem było zgromadzenie informacji na temat pani Chaji Chajman z domu Hagerczak, pochodzącej z Kłobucka (obecnie województwo śląskie). Gromadząc informacje na temat pani Chaji Chajman nawiązałyśmy kontakt z Żydowskim Instytutem Historycznym, Archiwum Państwowym w Częstochowie i Państwowym Muzeum Auschwitz – Birkenau w Oświęcimiu. Czerpałyśmy informacje z zasobów United States Holocaust Memorial Museum, Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN w Warszawie, Narodowego Archiwum Cyfrowego. Szczególne podziękowania kierujemy do Pani Anny Przybyszewskiej – Drozd z Żydowskiego Instytutu Historycznego oraz Pani Laurence Klejman z Paryża.

Narodziny i rodowód Chaji Chajman

Akt małżeństwa nr 88/1912 na nazwiska Chemia Majerczik i Dwojra Salomonowicz z zespołu archiwalnego nr 8/58 Akta stanu cywilnego
Okręgu Bóżniczego w Częstochowie z lat 1826-1938 [1946-1997].

Chaja Chajman urodziła się 15 lipca 1914 r. w Kłobucku. Była córką Chemii Majerczaka i Dwojry z domu Salomonowicz. W zbiorach Archiwum Państwowego (AP) w Częstochowie zachował się akt małżeństwa rodziców Chaji (nr 88/1912). W dostępnych dokumentach jej rodowe nazwisko brzmi: Hagerczak, Majerczak, Majerczik, Magerczal. Będziemy posługiwać się formą Majerczak. W Archiwum Państwowym w Częstochowie nie odnaleziono aktu urodzenia Chaji. Nie wiemy też, jaki był jej kłobucki adres. Z aktu małżeństwa Chaji wynika, że jej ojciec był kupcem. W Księdze Pamięci Kłobucka znajduje się wzmianka o Dvorach, żonie Nechemii Majerczika (być może chodzi o matkę Chaji), która jako pierwsza żona w Kłobucku odsłoniła włosy. W tej samej Księdze czytamy, że Meir Mayerczak (być może dziadek Chaji) był członkiem delegacji kłobuckich Żydów wysłanej do gubernatora piotrkowskiego w sprawie przygotowywanego przez chrześcijańskich mieszkańców miasta pogromu w 1896 r.

Kłobuck w dwudziestoleciu międzywojennym

W dwudziestoleciu międzywojennym Kłobuck leżał w województwie kieleckim. W 1919 r. odzyskał prawa miejskie utracone w 1870 r. Wg spisu z 1921 r. Kłobuck zamieszkiwało 5222 mieszkańców, z czego 1647 stanowili Żydzi (31,54%). Do 1939 r. liczba ludności uległa podwojeniu, ale odsetek żydowskich mieszkańców obniżył się do 27,6%. Mogło to być spowodowane emigracją młodych Żydów do Palestyny, czy krajów Europy Zachodniej (wielki kryzys ekonomiczny, nasilenie się nastrojów antysemickich w latach trzydziestych). W Kłobucku działała gmina żydowska założona w 1821 r. Powstała synagoga i cmentarz (zniszczone w czasie II wojny światowej). Funkcjonowały dwa domy modlitwy oraz mykwa. Żydzi kłobuccy dbali o wykształcenie swoich dzieci – gmina żydowska utrzymywała szkołę, a konserwatywna partia Aguda prowadziła szkołę dla dziewcząt z ortodoksyjnych rodzin Bejt-Jaakow. Działały żydowskie partie polityczne i stowarzyszenia. Żydzi odgrywali istotną rolę w życiu gospodarczym miasta. Trudnili się krawiectwem, modniarstwem, szewstwem, fryzjerstwem oraz handlem.

Rabin Kłobucka wita wojewodę kieleckiego Władysława Dziadosza 1935r.
Burmistrz Kłobucka Kuryłło wręcza chleb i symboliczne klucze do miasta wojewodzie kieleckiemu
Kłobuck przed Zagładą. Na zdjęciu po lewej otwarcie stacji kolejowej w 1935 roku. Na zdjęciu po prawej, z lewej strony kadru, synagoga w Kłobucku w 1940 roku.

Francuski epizod w życiu Chaji

Nie wiemy, kiedy i dlaczego Chaja wyemigrowała do Francji. Zakładamy, że stało się to w latach trzydziestych. Z aktu małżeństwa wynika, że nie posiadała zawodu. W późniejszym dokumencie czytamy, że była krawcową. Być może zawodu nauczył ją mąż, który był krawcem. Nie wiemy, czy swojego męża Szaję Chajmana, urodzonego 30 lipca 1909 r. w Grodzisku Mazowieckim, poznała w Polsce, czy też dopiero we Francji. W momencie zawierania związku małżeńskiego w dniu 11 maja 1940 r. mieli ten sam adres zamieszkania: Paris, 3 rue du Pressoir.

Akt urodzenia Szaji Hejmana w Grodzisku Mazowieckim w 1909 r.
Akt małżeństwa rodziców Szaji: Luzera i Malki z domu Wolfand zawartego w Mszczonowie w 1900 r.
Akt małżeństwa Chaji Majerczak i Szaji Chajmana zawartego w Paryżu 11 maja 1940 r.

RUE DU PRESSOIR

Paryż – Drancy

Lista aresztowanych i deportowanych do obozu w Drancy (druga pozycja Chaja Chajman) z Prefektury Policji w Paryżu; otrzymane od pani Laurence Klejman
Żydzi w obozie przejściowym Drancy, 1942 – 1944 (Państwowe Muzeum Auschwitz – Birkenau w Oświęcimiu)

6 lipca 1944 r. Chaja Chajman została aresztowana z polecenia Komisariatu Generalnego ds. Żydowskich (Commissariat général aux questions juives), który został utworzony w marcu 1941 r. Rok wcześniej władze okupacyjne i rząd Vichy wydały ustawy o statusie Żydów oraz w sprawie cudzoziemców rasy żydowskiej, które pozwalały na internowanie ich w obozach. 7 lipca 1944 r. Chaja – wraz z innymi zatrzymanymi – została wysłana do obozu internowania w Drancy (Camp d´internement de Drancy), utworzonego w 1941 r.



Drancy –  KL Auschwitz – Birkenau

31 lipca 1944 r. Chaja została deportowana z Drancy do KL Auschwitz – Birkenau, w konwoju nr 77. Informacja na ten temat znajduje się na stronie United States Holocaust Museum (Holocaust Survivors and Victims Database). W „Kalendarzu wydarzeń w KL Auschwitz” D. Czech czytamy: Z siedemdziesiątego siódmego transportu RSHA z Francji z obozu Drancy liczącego 1300 osób skierowano po selekcji do obozu jako więźniów 291 Żydów, oznaczając ich numerami B-3673-B-3963 oraz 183 Żydówki, oznaczając je numerami A-16652-A-16834. Pozostałe 826 osób zabito w komorach gazowych. Nie zachowały się żadne informacje na temat pobytu Chaji w KL Auschwitz. W piśmie Zespołu Biura ds. Byłych Więźniów czytamy: (…) podczas likwidacji i ewakuacji KL Auschwitz, na polecenie władz obozowych SS, zostały zniszczone wszystkie ważniejsze akta osobowe więźniów i deportowanych. Zachowana w stanie szczątkowym dokumentacja nie pozwala na udzielenie pełnych i dokładnych informacji o wszystkich osobach przebywających w obozie.

Powrót do Paryża

Chaja Chajman przeżyła Holokaust. Poprzez Longuyon (miejscowość i gmina w regionie Grand Est) powróciła do Paryża 20 maja 1945 r. Zamieszkała pod tym samym adresem: 3 rue du Pressoir, Paris w 20. dzielnicy Belleville. Pani Laurence Klejman napisała, że wtedy mieszkali tam i pracowali biedni Żydzi, a teraz jest tam mieszanka wysokich budynków i ogrodów. W 1950 r. wraz z mężem (nie wiemy, co działo się z nim po aresztowaniu Chaji) wyjechała do Stanów Zjednoczonych. Zamieszkali w Nowym Jorku na Bronxie (1149 Stratford Ave.). Nie znalazłyśmy informacji, kiedy zmarła.

Dokument otrzymany od pani Laurence Klejmann z informacją na temat losu Chaji Chajman.
Stratford Ave, Bronx NYC
https://www.apartments.com/1154-stratford-ave-bronx-ny/2kgggd8/























Kategorie
Uncategorized

Riwka Hofenung

Biografia

Nie zachowało się wiele zdjęć Riwki. Powyżej fotografia z Muzeum Pamięci Shoah w Paryżu.
Mikrofilmy.

Przed przystąpieniem do poszukiwań archiwalnych należało dowiedzieć się, czy rodzina Hofenung miała potomków. Badanie przeszłości i sporządzanie biografii jest zadaniem o niebagatelnym znaczniu, potomkowie musieli zatem poznać zamiar uczniów, by zapoznać się z archiwalnymi dokumentami dotyczącymi osobistych i bolesnych aspektów ich życia.
Dokumenty, którymi dysponowaliśmy, nie zawierały wzmianki o potomkach dzieci Riwki: Sarah, Rosy i Georges’a. W relacji dla USC Shoah Foundation Sarah Hofenung zadeklarowała, że nie ma dzieci. Inne dokumenty pozwalają stwierdzić, że Rosa wyszła za mąż za Srula Norynberga i mieszkała z nim w Vanves, ale nie ma informacji o dzieciach.
W Bibliotece Historycznej Poczty u Telekomunikacji przy ulicy Pelleport znajduje się dużo starych książek telefonicznych zachowanych na mikrofilmach. Srul Norynberg mieszkał pod tym samym adresem jeszcze w latach 80.

Ulica Pelleport przed wojną.
Didier Norynberg w szkole w Vanves. Mieliśmy szczęście,
mogąc przeprowadzić z nim wywiad wiele lat po
wykonaniu tego zdjęcia! 

Nawiązaliśmy kontakt z Archiwum w Vanves.

„Po sprawdzeniu dokumentów, które zachowały się w naszych archiwach, informuję, że podczas spisów w 1962 i 1968 roku pod adresem 53, boulevard du Lycée w Vanves zamieszkiwali: Srul Norynberg, handlarz starzyzną, jego żona Rosa, z domu Hofenung oraz ich syn Didier Norynberg, ur. w 1954 roku, który na stronie internetowej copainsdavant (pozwalającej odnaleźć dawnych uczniów) wspomniał o szkole gimnazjalnej Saint- Exupéry w Vanves (1965-1969) i liceum Michelet w Vanves (1969-1972).”

Nauczycielka historii i geografii zaczęła szukać Didiera Norynberga – książka telefoniczna, Facebook… potem nawiązała kontakt z kimś, kto wydawał się pochodzić z rodziny i kto przekazał jej numer telefonu Didiera Norynberga.

Fragmenty transkrypcji wywiadu przeprowadzonego przez uczniów z Didierem Norynbergiem 4 i 11 marca 2021roku.

Łącznik z przeszłością

  • Czy wciąż jest panu równie trudno mówić o tym, co stało się z pana rodziną?
    • Didier Norynberg: To niełatwe, ale teraz, cóż… myślę, że od kilku lat, z wiekiem, przychodzi mi to łatwiej. Kilka lat temu odmówiłbym rozmowy na ten temat, ale teraz czuję się bardziej swobodnie. Poza tym przekazuję tę historię moim dzieciom, które same, dorastając, zaczęły zadawać pytania; wtedy właśnie zainteresowały się, interesują się swoimi korzeniami, rodziną, tym, co ją spotkało.
  • A fakt, że uczniowie naszej klasy opracowują biografie czterech członków rodziny – co to dla pana znaczy?
    • Didier Norynberg: Sądzę, że jestem łącznikiem z historią, a historia nas oczywiście naznacza; poza tym jest bardzo niewielu żyjących deportowanych, ja jestem synem deportowanego, to mnie przypada rola łącznika, koniec końców fakt, że ktoś interesuje się wydarzeniami tworzącymi Historię – francuską, a może i światową – można powiedzieć, że mnie to cieszy, popieram takie działania. Nie pamiętamy już o tych ludziach, praktycznie wszyscy zniknęli, teraz mają ponad 90 lat i jest ich już niewielu. To my, ich córki i synowie, musimy przekazać wiadomość, i tak dalej. Ostatecznie, jeśli tej historii nie przekażemy, to zostanie ona zapomniana, trzeba sobie przypominać tę dramatyczną historię, która rozegrała się we Francji i w innych krajach. To było ludobójstwo, trzeba wyjaśniać jego przyczyny, zadać sobie pytanie, co chcieli zrobić esesmani – zniszczyć całą grupę ludności wyznającą pewną religię. Cieszę się, że was to interesuje.

Syn i wnuk deportowanych

  • Kiedy dowiedział się Pan, że jest potomkiem deportowanych, i jaka była Pana pierwsza reakcja?
    • Didier Norynberg: Dowiedziałem się… musiałem mieć jakieś 12 lat, naprawdę, wcześniej byłem… Moi rodzice byli wobec mnie ostrożni, zresztą i tak o tym nie rozmawiali. A nawet gdy byłem w waszym wieku, nie mówili mi o tym wiele… Działałem z kuzynami w różnych ruchach, byliśmy w nie zaangażowani. Sami odkrywaliśmy, co się stało… W Paryżu były ruchy wyłącznie dla takich jak ja. Dziewcząt i chłopców, których rodzice cierpieli z powodu deportacji, wojny, straty, tego typu problemów. To było centrum zbierania dokumentacji, a jednocześnie kolonie letnie, mnóstwo rzeczy. 
  • Kiedy dowiedział się Pan o deportacji rodziców, mógł Pan o tym z nimi swobodnie rozmawiać?
    • Didier Norynberg: Tak, jak najbardziej, ale zaczynałem małymi krokami, bo dla takich osób to było po prostu bardzo bolesne. Mówiąc o tym, przypominali sobie swój pobyt w obozie, a tymczasem oni próbowali odbudować swoje życie, zapomnieć. O takich rzeczach się nie zapomina, ale cóż… Poza tym mimo wszystko zawsze chce się oszczędzić swoje dzieci, nawet w tak delikatnych sprawach, przy takich przeżyciach, chyba mamy skłonność, by oszczędzać dzieci.

Deportacja

  • Czy Pana mama rozmawiała o tym z Panem?
    • Didier Norynberg: Tak, kiedy zorientowała się, że… To ja po raz pierwszy poruszyłem ten temat, nie ona. Zobaczyła, że się tym interesuję, widziałem filmy takie jak „Noc i mgła”, czytałem książki Lanzmanna, Elie Wiesela, i tak, powoli, wszystko mi opowiedziała. Wyjaśniła, jak to się stało, powiedziała o obławie, wytłumaczyła, co to było, opowiedziała, że nosili żółtą gwiazdę, że ich zadenuncjowano, że po stronie francuskiej była kolaboracja, to też ważne, by o tym mówić – był Ruch Oporu, ale była i część kolaborująca. Opowiedziała o pobycie w Drancy, o załadowaniu na zwierzęce ciężarówki w drodze do obozów. Opowiedziała, co się działo w obozach, kilka wspomnień ze swoją siostrą, przyjaciółmi, koleżankami z obozu, jak to było, naziści, Wehrmacht, opowiadała, że Wehrmacht to jednak było… to byli Niemcy, ale żołnierze, zrekrutowani młodzi ludzie, a naziści od początku byli partią polityczną. 
  • Czy próbował się Pan dowiedzieć, co stało się z Pana rodziną?
    • Didier Norynberg : Oczywiście, próbowałem, ale to trudne… Rodzice mówili o tym bardzo mało, reszta rodziny również… To było dla nich bardzo bolesne, ja tego nie przeżyłem, oni tak, więc po dwóch minutach zaczynali płakać… więc i ja starałem się ich oszczędzić. Ale tak czy inaczej, gdy zaczyna się szukać dokumentów, od razu trafia się na strony. Mam sporo dokumentów, zresztą mam ich nawet więcej, widzi się też zdjęcia… Na jednym z filmów na przykład naprawdę widać, jak to było. Jak było w mojej rodzinie, trochę wiedziałem, mama opowiadała mi, że nic nie miała… okropne. Nie miała co jeść, ludzie byli traktowani jak zwierzęta. Wyjechali po obławach, w zwierzęcych wagonach… jak zwierzęta, tak jak przewozi się bydło. Kobiety, dzieci, starcy – w obozach robiono selekcje… trzeba było pozostać przy życiu, tak mówiła mi mama, trzeba było koniecznie pozostać przy życiu. Deportowani okazywali sobie wzajemnie dużo solidarności, żeby pozostać przy życiu. Tylko na to mogli liczyć.
  • A Rosa?
    • Didier Norynberg : Myślę, że życie mojej matki zatrzymało się w momencie deportacji, mojej ciotki również. Obie wróciły, Sarah i Rosa. Mam wrażenie, że na tym ich życie się zatrzymało. Mam przebłyski z młodości, poczciwy kaletnik, sąsiedzi… Chyba życie układało się dobrze. Moi dziadkowie byli religijni, poza tym pochodzili z Polski, więc niezbyt dobrze znali francuski. Był taki dialekt Żydów z Europy Środkowej, nazywał się jidysz. Zresztą nieco przypomina on niemiecki, jeśli ktoś z was uczy się niemieckiego. Mówili w swoim języku, a moi rodzice rzecz jasna ich rozumieli. Znali go biegle, a ja powoli uczyłem się od mamy.
  • Żywi Pan urazę do Niemców?
    • Didier Norynberg: Nie, absolutnie nie. Nie mógłbym, po pierwsze dlatego, że ja tego nie przeżyłem. Do nazistów owszem, ale nie do Niemców, to jest po prostu naród; nie mniej urazy mógłbym mieć wobec Francuzów, którzy kolaborowali i którzy dla mnie zrównują się z nazistami. Kiedy powstał rząd w Vichy, z Lavalem, Pétainem, powiedziałbym, że to równe nazizmowi, bo ci ludzie, mimo wszystko Francuzi, zawzięcie uczestniczyli w deportowaniu różnych osób, dzieci, które nigdy nie wróciły. Więc nie, nie mam tego za złe Niemcom.
  • Jaki wpływ miało to wszystko na Rosę po wojnie?
    • Didier Norynberg: Zwracała się po pomoc. Moja matka zawsze była w towarzystwie, śmiała się, tak ją zawsze widziałem, ukrywała to wszystko. W samotności była chora, miała bardzo kruche zdrowie. Jako najmłodsza musiała najbardziej ucierpieć w obozie ze względu na brak wszystkiego. Przez rok nie miesiączkowała, opowiadała tego typu rzeczy. Potem wywołało to u niej choroby, pod koniec życia z powodu cukrzycy amputowano jej obie nogi. Jej kres był bardzo… odeszła bardzo młodo, miała 68 lat… Na początku nic takiego się nie działo, to byli po prostu deportowani ludzie, trzeba jednak powiedzieć, że z deportacji niektórzy nie wrócili, inni stracili połowę rodziny i wracali w warunkach, o których już mówiłem, chorzy, jak trupy, a w dodatku stracili domy. Trzeba powiedzieć, że pod nieobecność zostali ograbieni, zabrano im domy, meble, tożsamość, nic im nie zostało. Trzeba było odbudować sobie życie, przeprowadzić się, na nowo zacząć normalnie funkcjonować, nie było to łatwe; przyznanie karty niepełnosprawnego już coś dawało, drobne korzyści, i uznanie, które w przypadku mojej mamy było w pełni słuszne.

Życie w Paryżu po wojnie

  • Didier Norynberg : Wiem, że dziadek był z zawodu kaletnikiem. Wiem, że najpierw pracował jako wyrobnik, a potem miał chyba mały sklepik. Żyli skromnie, mieszkali przy ulicy Félix -Terrier w 20. dzielnicy. Mama opowiadała, że na podwórku był Django Reinhardt, który grał na gitarze ze swoją trupą. To były czasy swingu, więc młodzi mimo wszystko tańczyli między sobą. Przed deportacją coś mieli z życia, mieli swoje momenty szczęścia. Potem, cóż, byli bardzo powściągliwi, nie mieli dużo czasu.

Antysemityzm dziś:

  • Co sądzi Pan o antysemityzmie w naszych czasach, a także w czasach, o których rozmawiamy?
    • Didier Norynberg: Dla mnie antysemityzm jest, tak jak rasizm, strachem przed innymi, a nie odkrywaniem innych; co więcej, powiedziałbym też, że ludziom potrzebny jest kozioł ofiarny, to zawsze jest czyjaś wina… moja rodzina przyjechała w trakcie kryzysu w 19929 roku. Proszę spojrzeć, oto pobytu ze wzmianką: uchodźca, a zatem proszę bardzo, jesteśmy dokładnie jak uchodźcy z Libanu, Afrtki, z Mali, ze wszystkich państw. Byliśmy uchodźcami, uciekaliśmy, wciąż ktoś ucieka z jakiegoś kraju – dlaczego? Ponieważ ludzie zawsze szukają kozła ofiarnego, takie jest życie, to przykry aspekt ludzkiej natury, którego nie lubię. Staram się eliminować toksyczne zachowania, kiedy je widzę, walczę z nimi. Z uprzedzeniami.

Kilka miesięcy później, pod koniec roku, Didier Norynberg powiedział nam:

„Ani zapomnienia, ani przebaczenia… W Polsce pod zaborem rosyjskim urodzili się moi dziadkowie Leizer i Riwka Hofenung, którzy, uciekając przed pogromami, wyemigrowali do Francji, kraju praw człowieka. Mieli pięcioro dzieci, Léona, Symchę, Sarah, Georges’a i Rosę, moją mamę. Zamieszkali prze bulwarze Ménilmontant, a następnie przy ulicy Félix Terrier. Żyli szczęśliwie w dzielnicy licznie zamieszkanej przez imigrantów. Francja stała się bogatsza o ich kulturę, żydowską i słowiańską.

W latach 1936-38 żyli pod rządami lewicowej koalicji Front populaire. To byli prości ludzie. Mój dziadek miał głos tenora, jak Ivan Rebroff. Georges grał na pianinie. To szczęście nie trwało jednak długo. Wojna wybuchła w 1939 roku i trwała pięć lat. Niestety, zadenuncjowani, a potem aresztowani przez milicję francuską, zostali skierowani do Drancy, a stamtąd w zwierzęcych wagonach przewiezieni do Birkenau, by dopełnić ostatecznego rozwiązania. Moja babcia Riwka została zamordowana przez SS. Tylko moja nastoletnia mama i ciotka Sarah wróciły w opłakanych warunkach. Georges zginął młodo w Dachau po marszu śmierci. Léon przeżył siedem lat internowania w obozie wojskowym. Mój dziadek i Symcha uniknęli obław i przeżyli.

Jestem łącznikiem pamięci, synem deportowanego, który kiedyś miał rodzinę. Będę walczył z antysemityzmem, rasizmem i obskurantyzmem, dopóki żyję.

Do mojej rodziny.

23 czerwca 2021”

Historia rodziny: z Polski do Francji

Odpis aktu ślubu Riwki i Leizera Hofenunga.
Fragment dokumentacji dotyczącej naturalizacji rodziny Hofenung.

Riwka urodziła się 15 kwietnia 1892 roku w Warszawie. Wyszła za mąż za Leizera Hofenunga jeszcze w kraju urodzenia; ślub prawdopodobnie był sakralny i odbył się w synagodze, ale ponownie zawarli małżeństwo cywilne 22 grudnia 1925 roku w merostwie 20 dzielnicy Paryża, przy placu Gambetta.

Mieli szóstkę dzieci: Léon urodził się 15 września 1915 roku, Symcha (Simon) 15 kwietnia 1918 roku, Sarah Hofenung 24 maja 1921 roku, Georges 23 marca 1925 roku, Rosa 15 stycznia 1928 roku i Jean 9 października 1932 roku, a zmarł 4 marca 1933 roku (w tym samym, w którym Hitler doszedł do władzy). Dwaj pierwsi synowie urodzili się w Polsce, a kolejna czwórka dzieci we Francji.
Rodzicami Riwki byli Corka Rolnad i Chai Sura Hanil. Leizer przeniósł się do Francji w grudniu 1919 roku, być może z żoną. W 1929 roku złożył wniosek o obywatelstwo francuskie dla całej rodziny, rozpatrzony pozytywnie jeszcze w tym roku. W dokumencie wzmiankowany jest jego zawód – rzemieślnik kaletnik – służba w rosyjskiej armii podczas pierwszej wojny światowej i zatrudnienie w dziale technicznym w Nord-Pas-de-Calais.

Plac Gambetta, merostwo 20. dzielnicy Paryża, w którym Riwka
i Leizer wzięli ślub. 

Drzewa genealogiczne sporządzone przez uczniów:

Najmłodszy syn Jean, którego można odnaleźć w serwisie filae, nie figurował w dokumentach.
Podczas wizyty w Muzeum Pamięci Shoah w Drancy w czerwcu 1921 roku usłyszeliśmy głos Sarah. Jej świadectwo było surowe, uderzające, poruszające. Sarah Hofenung pozostawiła świadectwo dla Visual Shoah Foundation z 1996 roku, miesiąc po śmierci jej siostry Rosy.

Akt urodzenia i zgonu Jeana Hoffenunga.

Sarah opowiada w nim o życiu we Francji przed wojną. Kreśli portret zżytej rodziny, pełnej miłości. W domu panowała bieda, podobnie jak u wszystkich przyjaciół. Rodzice wyemigrowali z Warszawy, nienawidzili Polski, gdzie często zdarzały się antysemickie akty przemocy i gdzie bali się ludzi wokół.

Jej ojciec Leizer przyjechał do Francji po pierwszej wojnie światowej i pracował dla służb rozminowujących w pobliżu Lille. Jej rodzice nie ustawali w pochwałach dla ludzi z północy Francji, którzy przyjęli ich z radością. Nie byli antysemitami.

Ojciec przeniósł rodzinę do Paryża, zapewne ze względu na pracę. Był robotnikiem w branży kaletniczej. Rodzina najpierw mieszkała przy Ménilmontant, w mieszkaniu nie było wody, prądu ani gazu. Ci ludzie, zawsze bardzo biedni, byli szczęśliwi. Potem, dzięki merostwu, mieli mieszkanie w 20. dzielnicy, dużo bardziej komfortowe – był tam prąd, choć nie było łazienki.

Rodzice byli bardzo religijni i stosowali reguły koszerności. Ojciec i brat Georges wierzyli w wizje lepszego jutra, jakie roztaczał komunizm; wyznawali „komunizm biblijny”.

Aresztowanie i deportacja

Pierwsza strona dokumentacji do wniosku o przyznanie statusu deportowanego politycznego.

Data aresztowania Riwki podawana jest różnie w kilku źródłach, ale wygląda na to, że doszło do niego 24 lipca 1944 roku. Riwka została zatrzymana przez francuską Gestapo w domu, pod adresem 2 rue Félix Terrier, w 20. dzielnicy Paryża. Wraz z nią aresztowano część dzieci; aresztowanie miało podłoże rasowe – byli Żydami i Polakami.

Dokumenty z obozu w Drancy potwierdzają, że Riwka była tam internowana 25 lipca, a następnie deportowana w kierunku obozu Auschwitz 31 lipca 1944 roku.

30 marca 2021 roku uczniowie spotkali się z Danielem Urbejtelem. Był on deportowany w tym samym transporcie co Riwka i przybliżył kontekst epoki i deportacji.

Ślub Rosy Hofenung. Na pierwszym planie obok
męża Srul Norymberg w 1952 roku. Sarah stoi za
Rosą, a Lejzer siedzi po prawej.

„Mam bardzo niewiele wspomnień z czasu, który spędziłem w Drancy, i jest tak z kilku powodów. Po pierwsze, niestety nie byliśmy tam długo, a po drugie, to co stało się później tak dalece wykracza poza wyobraźnię, że jeszcze dziś nie wiem, czy znajdę słowa, żeby opisać niewyrażalne. W każdym razie 31 lipca 1944 roku, na miesiąc przed wyzwoleniem Paryża, gdy Amerykanie już lądowali w Normandii, i po tym, jak wylądowali w Afryce. I tak 31 lipca 1944 roku zorganizowano transport, który okazał się ostatnim wielkim transportem na Wschód. Tamtego dnia te same paryskie autobusy ale tak liczne, by otoczyć cały obóz w Drancy, przewiozły nas na dworzec Bobigny, należący do sieci komunikacji otaczającej Paryż, służący raczej do transportu towarów. Bobigny znajdowało się blisko Drancy, docieraliśmy na dworzec, gdzie stał pociąg, odkryłem jednak z przerażeniem, że składał się z wagonów towarowych. Wówczas nie wiedziałem, że byliśmy towarem, i nie wiedząc, dokąd zawiezie nas ten pociąg, perspektywę podróży w wagonie towarowym wziąłem za zły omen. Myślę, choć nie wiem na pewno, że ludzie z jednego autobusu zapełniali jeden wagon. Wsiadłem do przypadającego mi wagonu i obszedłem go, żeby się rozejrzeć, szybko poszło, wagon był pusty, na ziemi była słoma, w głębi dwa zbiorniki, jeden z wodą, a drugi przeznaczony na to, co można sobie łatwo wyobrazić. Miałem 13 lat i nie byłem najmłodszy, były tam dzieci, które jeszcze nie chodziły do szkoły, były niemowlęta płaczące z wrażenia, jakie wywierało na nich otoczenie, małe dzieci zostały oddzielone od opiekunek, w głębi były osoby starsze, które także płakały nad swoim losem, być może też się modliły (…). Drzwi, ledwo się zamknęły, zostały zapieczętowane od zewnątrz; otwarta część, która w takich wagonach umożliwia cyrkulację powietrza, była częściowo zakryta deską przybitą w poprzek w oczywistym celu – by zapobiec próbom ucieczki, jednak przede wszystkim utrudniała ona cyrkulację powietrza, a niestety w pierwszych dniach sierpnia 1944 roku było bardzo ciepło. A gdy wszystkie wagony zostały zapieczętowane, pociąg zatrząsł się i ruszył, a nas rzecz jasna żaden nosowy głos z SNCF nie poinformował o celu podróży. Pociąg ruszył. Krążył, byliśmy zamknięci wewnątrz wagonu przez trzy dni i trzy noce, dużo więcej czasu, niż potrzeba, by przebyć te 1200 kilometrów dzielące nas od ostatecznego celu. Na Europę spadły masowe bombardowania. (…) Po trzech dniach pociąg stanął na dobre i po raz pierwszy otworzyły się drzwi, wtedy zrozumieliśmy, że oto dotarliśmy do końca podróży, a końcem tym był niestety obóz Auschwitz, o którym nigdy wcześniej nie słyszałem. Auschwitz był to obóz zagłady i zarazem obóz koncentracyjny. Ale w istocie był to obóz zagłady, albo natychmiastowej, albo poprzez pracę – tego jednak dowiadywałem się stopniowo. Po otwarciu drzwi rozbrzmiały wykrzyczane po niemiecku rozkazy, które jeszcze trzeba było zrozumieć. Mój brat, który uczył się niemieckiego jako pierwszego języka obcego, był moim tłumaczem. Głośniki nakazywały nam wysiadać schnell schnell, nie wszyscy wysiadali, dzieci, które nie umiały chodzić, zostawały na słomie i płakały, ci, którzy nie byli pewni swojej równowagi, zostawali, to byłbym dziś ja, bo dziś poruszam się, podpierając laską. Lecz ci wszyscy, którzy byli zdolni stać na nogach, wysiedli z trudnością, bo o ile kilka dni wcześniej nie było łatwo wsiąść do wagonu, do którego schodki nie były obniżone jak to jest współcześnie, to można sobie wyobrazić, jak trudno było z niego wysiąść, gdy trzeba było zrobić to szybko. Gdy przez trzy dni zupełnie nie ma się przestrzeni, by rozprostować mięśnie, i gdy trzeba się śpieszyć, jeśli człowiek nie trafi w stopień, upada, a zaledwie upada, gdy psy przybiegają go gryźć po łydkach. Esesmani wytresowali te psy, owczarki niemieckie, na pomocników; wtedy odbyła się pierwsza selekcja.”

Riwka nie pojawiła się na ślubie swojej córki Rosy po wojnie.

Według dokumentów składających się na wniosek o przyznanie statusu deportowanego, Riwka Hofenung zmarła w 1952 roku, jednak w rzeczywistości nigdy nie powróciła z obozu.

Zmarła kilka dni po deportacji, 5 sierpnia 1944 roku, z pewnością w straszliwych okolicznościach komory gazowej w Birkenau.

Nie istnieją oficjalne informacje o Riwce po deportacji. 14 marca 1957 roku uznano ją za zaginioną. Dopiero w 1993 państwo francuskie oficjalnym dekretem stwierdziło śmierć Riwki w Auschwitz-Birkenau.

Wzmianka w Journal officiel de la République française (francuskim dzienniku ustaw i dokumentów administracyjnych) z 1933 roku:

„Hofenung, z domu Roland (Riwka) urodzona 15 kwietnia 1892 roku w Warszawie (Polska), zmarła 5 sierpnia 1944 roku w Auschwitz (Polska), a nie 31 lipca 1944 roku w Drancy (departament Seine)”.

Wystawa dokumentów i przedmiotów pochodzących ze zbiorów rodzinnych uczniów

Rekonstrukcja pokoju w mieszkaniu z początku XX wieku
Dokumenty udostępnione przez rodziców uczniów. Więźniowie stalagu (niemieckiego obozu jenieckiego) i fascykuły z mobilizacji.
Wystawa dokumentów udostępnionych przez rodziców
uczniów i przez pracowników szkoły.

Riwka nie wróciła.

Niniejszy projekt pozwolił nam lepiej zrozumieć, przez co przeszli Żydzi w tamtych czasach. Był także okazją do przywrócenia naszej pamięci twarzy, wydarzeń, historii ofiar, by nigdy się to nie powtórzyło.

Kategorie
Uncategorized

Mathis Szwarc

Biografia

Biografia autorstwa Joanny Nowickiej, uczennicy I Liceum Ogólnokształcącego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu

Zetknięcie się z przeszłością drugiego człowieka to niezwykłe doświadczenie, ponieważ pozwala nam lepiej zrozumieć, w jaki sposób losy pojedynczej osoby zależą od zewnętrznych czynników, takich jak epoka historyczna, środowisko społeczne, rodzina, naród, trudności, na jakie natrafia itd.

O ile Mathis miał własną historię, od początków w środowisku rodzinnym, poprzez emigrację, aresztowanie i deportację bez powrotu – o tyle jego biografia jest prawdziwym poświadczeniem Holokaustu.

Mathis Szwarc był uwikłany w historię trzech krajów, Polski, Francji i Niemiec podczas drugiej wojny światowej.

Polskie paszportty Samuela Szmula Szwarca, ojca Mathisa, i jego żony, na potrzeby wyjazdu do Niemiec, 1923 rok.
Copyright © Fond Liba Szwarc/DR

Tylko ciekawość i otwartość pozwalają odtworzyć losy Mathisa w kontekście trzech wspomnianych krajów i realiów każdego z nich, tylko ciekawość pozwala zrozumieć, czym kierują się współczesne społeczności i co zapewnia równowagę geopolityczną w Europie i na świecie. Równowagę, bez której Holokaust może się powtórzyć. Oczywiście praca nad biografią cudzoziemca musi opierać się na tłumaczeniach wszelkich dostępnych źródeł, na kojarzeniu opisanych w nich wydarzeń oraz na pomocy członków rodziny bohatera tekstu, tak by opowiedziana historia była spójna i logiczna. Mnie samej nie udałoby się tego dokonać, gdyby nie pomoc pana Oliviera Schwarza, wnuka Mathisa Szwarca, który dostarczył mi precyzyjnych i niebędących w powszechnym obiegu informacji. Należy też wspomnieć o świadectwie ojca Oliviera, Éloiego Szwarca, najmłodszego z czterech synów, który podczas niepublikowanego wywiadu przeprowadzonego przez panią Angles podał wszystkie dostępne informacje na temat życia swoich rodziców, Mathisa i Liby, w Livry-Gargan.

Co więcej, dokumenty, którymi dysponowałam, wydawały mi się bardzo cenne i pełne emocji, w szczególności te, które dotyczyły rodzinnych korzeni.

Moja praca, choć oparta na fotografiach, aktach z archiwów, ale także wywiadach z naocznymi świadkami, wydaje mi się subiektywna. A przecież ma solidne podstawy: daty, miejsca, pielęgnowane lub zerwane relacje. Udział w projekcie Transport 77 jest dla mnie wielkim zaszczytem, ponieważ pozwolił mi na osobiste doświadczenie historii i na rozwinięcie kompetencji językowych.

Na początku chciałam mieć pewność, że biografia rozpoczyna się od najstarszych danych na temat rodziców Mathisa Szwarca. Samuel (Szmul-Zajwel) Szwartz (taka pisownia nazwiska widnieje na akcie urodzenia) był jego ojcem. Urodził się w Szydłowcu 2 października 1857 roku i ożenił się z Cheivą (Szejwą) z domu Szwartz, urodzoną w Szydłowcu 26 czerwca 1861 roku. Była ona jego siostrzenicą; na takie małżeństwa zezwalała Halacha – zespół zaleceń, obyczajów i tradycji, który określa się jako „prawo żydowskie”, wykładnia Tory wskazująca, jak stosować ją do sytuacji życiowych, która stanowi podstawę żydowskich praktyk religijnych. Rodzina Szwarc mieszkała w Szydłowcu co najmniej od lat 50. XVIII wieku.

Historia rodziny Szwarc

Herb miasta Szydłowiec
 
Akt urodzenia Mathisa Szwarca, sygnatura 2573, 1901 rok.
Copyright © Olivier Schwarz

Nazwisko Szwarc występuje w Polsce już w XV wieku – polski herb rodu Szwarców pojawia się w dokumentach z 1442 roku. Wówczas król Polski i Węgier Władysław III Warneńczyk nadał godność szlachecką Jerzemu Szwarcowi, radcy miejskiemu, mieszczaninowi z Krakowa.

„16 (29) grudnia 1901 roku o godzinie 13 w mieście Łódź Żyd Szmul (Shmul) – Zajnwel Szwarc, lat 44, z zawodu tkacz, zamieszkały w dzielnicy Bałuty w Łodzi, przybył w towarzystwie świadków: Gabriela Sidala, miejscowego rabina, Moszka Kamińskiego, lat 34, i Abrama Herbera, lat 51, pracowników szpitala, i pokazał nam dziecko płci męskiej, deklarując, że wydała je na świat w Łodzi 9 (22) grudnia tegoż samego roku o godzinie 8 rano jego prawowita małżonka Szejwa (Sheva) z domu Szwarc, lat 40. Po obrzezaniu chłopcu nadano imię Matys (Mathis). Następnie odczytaliśmy niniejszy akt, by podpisały go obecne osoby; Ojciec dziecka zadeklarował, że nie umie pisać [w domyśle: rosyjskim lub łacińskim alfabetem]. Podpisy Świadków.”

Rodzina na pchlim targu, rok 1938.
Copyright © Fond Liba Szwarc/DR 
Czterej bracia w roku 1935.
Copyright © Fond Liba Szwarc/DR 

Samuel był handlarzem starzyzną w Szydłowcu, gdzie mieszkał z żoną i rodziną. Po ślubie, który odbył się w Szydłowcu 5 czerwca 1878 roku Samuel i Cheiva wyjechali do Łodzi około roku 1880. Samuel został tam tkaczem i nabył sklep tkacki w okresie, kiedy mieszkał w Łodzi, od 1880 roku do marca 1920 roku, gdy na jakiś czas przeniósł się do Szydłowca, aż ostatecznie opuścił Polskę w roku 1925. Wyjechał do Elberfeld w Niemczech, gdzie mieszkały jego dzieci i wnuki. Samuel i Cheiva byli rodzicami Mathisa i wnukami Eloia. Mieli czwórkę dzieci, wszystkie przyszły na świat w łódzkiej dzielnicy Bałuty.

Rok 1940.
Copyright © Fond Liba Szwarc/DR 
 mathis_szwarc_arbre_genealogique
Copyright © Olivier Schwarz

Szaja (Schaja) Szwarc

Dora z domu Schwarz, Moszek Chaim
Woydislawski i ich syn Harald. Zdjęcie
wykonano w Belgii w 1938 roku.
Copyright © Fond Liba Szwarc/DR 

Szaja Schwartz, urodził się w Łodzi 29 października 1885 roku. 22 grudnia 1882 roku w Zwoleniu poślubił Rywkę (Reginę) z domu Diament. Mieli trójkę dzieci: Dorę, Dawida i Rudolfa. Przed wybuchem pierwszej wojny światowej wyjechał do Eberfeld w Niemczech, gdzie pracował jako handlarz starzyzną. Sprzedawał „starocie, szmaty” i był „pośrednikiem handlowym pomiędzy przedsiębiorcami”. W 1922 roku Szaja zmarł nagle, a jego żona Rywka pozostała w Niemczech, kierując firmą męża aż do lat 30. Potem wyjechała do Belgii do Woluwe-Saint-Pierre i zamieszkała u córki Dory i jej męża Moszka-Chaima Wojdysławskiego wraz z ich synem Haraldem. Moszek-Chaim został zamordowany przez belgijskich funkcjonariuszy SS 21 czerwca 1943 roku w domu, gdy sprzeciwiał się aresztowaniu Dory i Haralda. Ci trafili do Mechelin, do koszar Dossin i zostali wywiezieni w transporcie 21 31 lipca 1943 roku do Auschwitz-Birkenau. Po przybyciu do obozu zostali zamordowani w komorach gazowych. Rywka do końca wojny ukrywała się w Belgii. Po zakończeniu wojnym w 1946 roku udało się jej odnaleźć dwóch pozostałych synów – Davida i Rudy’ego, którzy jeszcze przed wojną wyjechali do Stanów Zjednoczonych. Zmarła w 1958 roku w Nowym Jorku, straciwszy córkę Dorę, zięcia Moszka-Chaima Wojdysławskiego i wnuka Haralda.

Schaya Szwarc, starszy brat Mathisa (zmarły w 1922 roku) z żoną
Rywką i dwójką dzieci, Davidem i Dorą. Zdjęcie wykonano w Eberfeld
w 1911 roku – nie ma na nim trzeciego dziecka, Rydy’ego, który
przyszedł na świat dziesięć lat później.
Copyright © Fond Liba Szwarc/DR 

David Israël Schwarz

David Israël Schwarz urodził się w Łodzi w roku 1889 i prawdopodobnie jeszcze przed pierwszą wojną światową wyjechał do Elberfeld, by odnaleźć starszego brata Szaję. David Israel ożenił się z Itą z domu Lewin, starszą siostrą Liby Lewin, żony Mathisa. Ita urodziła się w Dąbiu w roku 1889 i doczekała się z mężem trójki dzieci: Oscara (Michela), Chaji (Hélène) i Adèle. Podobnie jak jego bracia i ojciec, David Israel był handlarzem starzyzną.

Zdjęcie wykonane w 1927 roku w
Elberfeld. Trójka bratanków Mathisa,
Adèle, Oscar i Chaja-Hélène.
Copyright © Fond Liba Szwarc/DR 

Mathis Szwarc

Mathis Szwarc urodzony w Łodzi 22 grudnia 1901 roku. 23 lipca 1891 roku w Dąbiu wziął ślub z Libą z domu Lewin. Liba była młodszą siostrą Ity, która wcześniej wyszła za brata Mathisa, Davida Israela. Mathis i Liba mieli czwórkę dzieci: Abrahama (Alberta) urodzonego w 1927 roku, Oscara (Rogera) urodzonego w 1928 roku, Salomona (Simona) urodzonego w 1929 roku i Éloi urodzonego w 1930 roku (zob. drzewo genealogiczne wykonane przez Oliviera Schwarza). Cała czwórka urodziła się w Livry-Gargan w regionie paryskim.

Mathis w wieku 18 lat.
Copyright © Fond Liba Szwarc/DR

Adèle (Udli) Szwarc

Zdjęcie wykonane w 1936 roku w Elberfeld
przedstawia Adèle i Martina ze starszym
synem Davidem.
Copyright © Fond Liba Szwarc/DR 

Adèle (Udli) Szwarc, urodzona w Łodzi 16 listopada 1906 roku. 25 grudnia 1929 roku w Elberfeld poślubiła swojego kuzyna Martina-Motela Schwarza, urodzonego 16 marca 1900 roku. Mieszkali w Niemczech, w Elberfeld. Mieli trójkę dzieci: Davida, Fridę i Harolda. Wobec rosnącego zagrożenia, jakie niosła dla Żydów w Niemczech ideologia nazistowska, w styczniu 1940 roku Adèle zdołała wydostać się z dziećmi z kraju i dotrzeć do włoskiego portu Genua, skąd wyprawiła ich statkiem do USA. Po przyjeździe dzieci zostały zaadoptowane przez żydowskie rodziny w Detroit. Adèle wróciła do Niemiec, gdzie odnalazła męża. Jako Żydzi nie zdołali uzyskać dokumentów potrzebnych do opuszczenia Niemiec. Zostali deportowani do getta w Mińsku i zginęli na Wschodzie zimą 1941 roku, zamordowani przez hitlerowskie Grupy Operacyjne.

Po pierwszej wojnie światowej Mathis dołączył do dwóch starszych braci w Niemczech, żeby pomóc im jako pośrednik handlowy. W marcu 1920 roku Samuel z żoną Cheivą opuścił dom i własny sklep przy ulicy Kilińskiego (niegdyś Widzewskiej) 43 w Łodzi, by przenieść się do Sosnowca. Następnie, około roku 1922-1923, Samuel i Cheiva dołączyli do swoich trzech synów i córki w Elberfeld. Ich interesy szły znakomicie, należeli do „szacownych żydów imigrantów ze Wschodu” (z Polski), a Szaja został nawet przewodniczącym lokalnej społeczności Żydów przybyłych z Polski do Niemiec. Szaja zmarł w Elberfeld w 1922 roku. Jego nagrobek znajduje się na ocalałym cmentarzu żydowskim. Widnieje na nim jego nazwisko, Schaya Schwarz, i daty: 1885-1922.

Życie w Livry-Gargan przed drugą wojną światową (lata 1923-1939)

Zawodowa wizytówka Mathisa.
Copyright © Fond Liba Szwarc/DR
1942 rok, Mathis i Liba przed domem przy 17 Chemin des
Postes (dziś 147) w Livry-Gargan, obok swojego kabrioletu
Citroëna B12, który napawał ich dumą.
Copyright © Fond Liba Szwarc/DR 

Mathis jako harcerz został wysłany do Francji w 1923 roku. Zamieszkał w Livry-Gargan, gdzie znajdowała się gmina żydowska, połączona tramwajem z Belleville. Był w gronie założycieli i członków stowarzyszenia wzajemnej pomocy, utworzonego w latach 1923-1925, „Fraternelle de Livry-Gargan” (Bractwo Livry-Gargan), a później „Fraternité de Livry-Gargan” (Braterstwo Livry-Gargan); jeszcze obecnie, w 2021 roku, Szwarcowie pozostają jego aktywnymi członkami. Oscar Szwarc był jego przewodniczącym przez około dziesięć lat, a jego następczynią jest Sandrine Szwarc, wnuczka Mathisa i córka Éloiego, który z kolei od ponad dwudziestu lat pełni funkcję chorążego. To towarzystwo pomocy wzajemnej doprowadziło do zbudowania w Livry-Gargan synagogi. Na początku, aż do wybuchu wojny, zarządzało przyjęciami do La Fraternelle, szkoły talmudycznej, żydowskiego kabaretu i miejscowego żydowskiego cmentarza.

Podobne jak jego młodszy brat Mathis, Israel-David Szwarc był
handlarzem żelastwem. Na zdjęciu na swoim wózku w
Livry-Gargan w poszukiwaniu złomu i starych ubrań, lata 30.
Copyright © Fond Liba Szwarc/DR 

Ta tradycja została wznowiona po Holokauście – wszyscy członkowie, którzy zaginęli, są grzebani na należących do stowarzyszenia żydowskich parcelach na cmentarzach Livry-Gargan. Malarze szkoły paryskiej, tacy jak Soutine, Kikoïne, a nawet Modigliani, przyjeżdżali korzystać z życia w tętniącej życiem w latach 20. gminie żydowskiej. Mathis kupił działkę pod adresem 147 Chemin des Postes, zbudował tam dom i duży magazyn. Był handlarzem starzyzną i żelastwem oraz hurtownikiem szkła i metali. David Israel i Adèle na początku lat 20. byli jeszcze w Niemczech, a tymczasem interesy Mathisa w Livry-Gargan szybko zaczęły iść znakomicie. Zyskał reputację człowieka interesu, ale pozostał jak wcześniej hojny uczynny i gotowy do pomocy bliźnim.

David Israel przyjechał do Livry-Gargan w połowie lat 20. Dalej pracował w handlu hurtowym wyrobów żelaznych. Bracia byli sąsiadami, niemalże razem pracowali i żyli. Lata 1923-1939 były szczęśliwe – tak określa je Éloi. Kabaret jidysz „La Salle Rappa” przy bulwarze Chanzy, którym zajmuje się Mathis, odnosi wielki sukces. Znani artyści i komicy Jidyszkajt, jak Dzigan i Schumacher, często przyjeżdżali tam na występy, a poza tym organizowano spektakle muzyczne. Małżeństwo aktorów Epstein, mieszkające w Livry-Gargan, zabawiało się, prosząc widzów, by na koniec spektaklu rzucali na scenę monety.

Mathis ożenił się z Libą w 1936 roku, sprowadziwszy ją z Dąbia. Zanim spotkali się na żywo, przez długie lata pisali do siebie listy w jidysz. Ita, żona Davida Israela, obiecała swojej młodszej siostrze Libi, że wyjdzie za swojego szwagra Mathisa.

Mathis i Liba Szwarc zamieszkali pod adresem 147 Chemin des Postes, w domu, który Mathis zbudował przed przyjazdem przyszłej żony.

Samuel i Cheiva, „Patriarchowie” i rodzice Schavy, Davida Israela, Mathisa i Adèle przyjechali do Livry-Gargan około 1933 roku, kiedy Hitler doszedł do władzy, pozostawiając w Niemczech córkę Adèle z rodziną i synową Rywkę.

Zdjęcie Samuela i Cheivy, wykonane w 1938 roku w domu
Mathisa i Liby w Livry-Gargan, gdzie cała czwórka mieszkała
razem.
Copyright © Fond Liba Szwarc/DR 

W sierpniu 1938 roku Éloi pojechał na dwa tygodnie do Niemiec, by odwiedzić tamtejszą gałąź rodziny. Był zafascynowany metrem „podwieszonym za dach”, Wuppertaler Schwebebahn, koleją, która wciąż istnieje w Wuppertal (niegdyś Elberfeld). Éloi wspomina, że podczas jego podróży do Niemiec jego kuzyn Davis, sportowiec o gabarytach boksera, starszy syn Szai i Rywki, przebywał wówczas w więzieniu. Według tego, co pamięta Éloi, „miał problemy w pracy z powodu żydowskiego pochodzenia, a nie lubił słuchać antysemickich uwag pod adresem własnym lub innych Żydów”.

Mathis podpisywał niektóre oficjalne dokumenty imieniem Max. Skąd się ono wzięło? Tego Éloi nie wie.

Firma handlująca starzyzną i żelastwem znajdowała się obok domu. Magazyn mieścił się w głębi ogrodu, a dostawa i sprzedaż najróżniejszych towarów były na porządku dziennym. Rodzina mieszkała wraz z dziadkami. Co rano Mathis wyprowadzał wóz, zaprzęgał konia i objeżdżał ulice miasteczka, żeby odebrać, znaleźć albo kupić gałgany, królicze skóry. Éloi wspomina, że skóry trzeba było suszyć na słońcu, zanim nadawały się do sprzedaży lub produkcji ubrań (być może stąd wzięło się powołanie Éloiego i jego brata Salomona, którzy obaj zostali kuśnierzami, czyniąc zadość zawodowej tradycji europejskich Żydów). Popołudniami rodzina przyjmowała w domu ludzi, którzy przychodzili sprzedać różne materiały.

Z rodzicami Mathis rozmawiał w jidysz, ale znał także inne języki: polski, rosyjski, niemiecki, jenisz (język Jeniszów, ludu nomadów, zapożyczający gramatykę z niemieckiego i posiadający skomplikowany system leksykalny, złożony z elementów pochodzenia niemieckiego, hebrajskiego i jidysz w wersji zachodniej, niepoddanego wpływom słowiańskim czy romskim), a także oczywiście francuski, którym władał biegle. Liba także mówiła po francusku, ale miała akcent i czasem używała mieszanki z jidysz. Éloi wspomina, że Mathis był łagodnym, czułym ojcem. W południe albo o godzinie 16, po powrocie dzieci ze szkoły, bawił się z synami na podwórku. Éloi miał „wszystko, czego było trzeba”. Jego ojciec czuwał, by niczego mu nie brakowało, i pragnął, by żona, dzieci i rodzina były szczęśliwe.

Mathis lubił śpiewać, zwłaszcza piosenki i kołysanki w jidysz. Uwielbiał muzykę klasyczną i skrzypcową, chciał jej nauczyć dzieci. Zatrudnił nauczyciela gry na skrzypcach. Abraham (Albert) jakoś sobie radził, pozostali bracia nie wykazali najmniejszych uzdolnień muzycznych. Mathis miał mówiącą papużkę Coco; gdy Liba wołała męża po imieniu, Coco bez końca powtarzał „Mathis! Mathis!”. Rodzina miała też psa Bobby’ego, który spędzał dni na zabawie z czwórką chłopców.

Dziadek Samuel i babcia Cheiva rozmawiali w jidysz ze wszystkimi przyjaciółmi w Livry-Gargan, a także z dziećmi w domu. Chociaż w Polsce Samuel był związany z ruchem chasydów, rodzina nie była ortodoksyjna. Obchodziła szabat i święta. Jadła potrawy koszerne, o ile dało się w nie zaopatrzyć (pod okupacją); w części ogrodu posiadała kurnik, a obok niego boks, miejsce odpoczynku konia poza czasem pracy. W Polsce Samuel i Cheiva byli bardziej religijni. W Niemczech żaden ze Schwarzów nie należał do synagogi niemieckich żydów, lecz do polskich; w ten sposób zachowali rytuał odprawiania żydowskich modlitw po polsku. Świadczy o tym fakt, że Schaya, najstarszy syn Samuela, dokonał wpłaty na budowę synagogi dla społeczności żydowskiej w obrządku polskim, której był przewodniczącym w Elberfeld. W każdym razie, z wyłaczniem Samuela i Cheivy, w domu Mathisa mówiło się po francusku. Mathis umiał czytać po francusku, Liba po francusku i w jidysz.

Schwarcowie mieszkali w otoczeniu Włochów, Ormian. Mieli w domu duży dziedziniec i w naturalny sposób ściągali do nich sąsiedzi. Co niedzielę dziedziniec albo podwórze przed domem zamieniały się w miejsce spotkań, rozrywek i gry w piłkę. Napięcia między przedstawicielami różnych kultur nie istniały, każdy wnosił i dzielił się swoją.

Livry-Gargan było celem wakacyjnych wyjazdów paryżan. To była wieś: pola, kanał Ourcq, po którym pływały statki, las Bondy, siedem wysepek w okolicy Montfermieil. Schwarzowie organizowali pikniki na polach przed domem. Niedaleko znajdowało się miejsce pielgrzymek i kultu katolików z cudownymi źródłami, kościół Notre-Dame-des-Anges zaraz za ich domem w Clichy-sous-Bois, i oczywiście synagoga w Livry-Gargan przy ulicy Gailleni, gdzie Mathis z rodziną udawali się w dni szabatu i świąt.

W sierpniu organizowano jarmark na pobliskiej łące, która dla mieszkańców miasteczka i okolic stała się miejscem letnich wydarzeń.

Schwarcowie, podobnie jak ich sąsiedzi, rzadko bywali w Paryżu – miejscowa żydowska społeczność tak się rozrosła, że nie było takiej potrzeby.

Synowie Mathisa zmienili imiona na francuskie. Najstarszy, Abraham, stał się Albertem, często wychodził i bywał na balach. Nie chciał nazywać się Abraham, stąd zmiana. Oscar stał się Rogerem, a Salomon Simonem. Czterej bracia zawsze byli znakomicie ubrani: garnitury, marynarki, koszule, krawaty, muchy… Mathis nosił się podobnie, wszyscy przywiązywali wagę do stroju. Był eleganckim mężczyzną o nienagannej prezencji. Zdaniem dziadków rodzina Mathisa, która zaznała ciężkiego życia w Polsce, uważała, że we Francji jest lepiej. Po pierwszej wojnie światowej przez Polskę przetoczyły się pogromy, co pchnęło wielu Żydów do emigracji, na przykład do Niemiec. Éloi często słyszał, jak dorośli wspominali życie w Łodzi, porównując je z Elberfeld i Livry-Gargan.

We Francji co niedziela u Schwarzów – w domu Mathisa albo Davida, który mieszkał ulicę dalej – było wielkie spotkanie. Podawano koszerne potrawy przyrządzone przez Libę albo Itę: mieloną wątróbkę, klopsiki rybne albo macę, słynny sernik Käsekuchen, struclę z jabłkami. Śpiewano piosenki w jidysz, prezentowano wytworzone w ciągu tygodnia ubrania, Yiddische Mamas wymieniały się przepisami, dzieci grały w kulki albo bawiły się żołnierzykami na dziedzińcu. Wszyscy sąsiedzi mieli trójkę albo piątkę dzieci. Były to całe gromady ludzi, niezależnie od statusu społecznego drzwi Schwarzów były zawsze szeroko otwarte. Mathis korzystał z tego, by pertraktować i omawiać interesy z ojcami innych rodzin, którzy w większości byli, podobnie jak on, handlarzami starzyzną i żelastwem.

Aresztowanie

Mathis został aresztowany w następujących okolicznościach. 23 marca 1944 roku około godziny 15-15:30 francuska policja poszukiwała członkini i/lub członka Ruchu Oporu, którzy mieli zabić niemieckiego oficera zaledwie kilkaset metrów stamtąd, w Clichy-sous-Bois. Policja poszukiwała tych osób w Livry-Gargan, próbując się dowiedzieć, gdzie mogą przebywać opozycjoniści i przepytując wiele osób. Właściciel kawiarni, nad którą znajdowały się pokoje hotelowe, powiedział, że ich nie zna. Nie zadenuncjował Mathisa bezpośrednio, nie mamy dowodów na takie wydarzenie, oddalił od siebie podejrzenia, mówiąc policjantom, by poszli do „Schwarca, handlarza starzyzną”. Mathis był znany w całym miasteczku ze względu na działalność w stowarzyszeniu „Fraternelle de Livry-Gargan” i na swoją osobowość. W tamtej chwili razem ze szwagrem Léonem Zaltzem, mężem Fridy, siostry Liby i Ity, Mathis wychodził w domu, by wsiąść do samochodu. Léon Zaltz i Frieda ukrywali się w hotelu oraz kilku kolejnych mieszkaniach w Livry-Gargan, wspomagani przez Mathisa. Hotel z kawiarnią na dole, położony niedaleko domu Mathisa, należał do pewnego Włocha. Francuska policja i ludzie kolaborujących gangsterów Bonny’ego i Lafonta z francuskiej Gestapo skierowali się samochodami więc do domu Mathisa, gdy ten właśnie ruszył, by ze szwagrem zrobić zwykłe o tej porze zakupy.

Mathis miał na marynarce żółtą gwiazdę. Zawrócił, gdy w lusterku zobaczył, jak przed jego domem zatrzymuje się policja. Wysiadł z samochodu i skierował się w stronę policjantów i funkcjonariuszy. Zapytali: „Schwarc, handlarz starzyzną?”, Mathis odpowiedział: „Tak, to ja”. Pojmali go, a on zawołał: „Zostawcie mnie! Jestem Francuzem!”. Jeden z policjantów odpowiedział: „Nosisz żółtą gwiazdę, jesteś Żydem!”. Wyrwał gwiazdę z marynarki i natychmiast go aresztował. W tej chwili czwórka dzieci Mathisa była w szkole w Raincy. Éloi miał 14 lat i już uzyskał dyplom ukończenia szkoły podstawowej.

Jego bracia kontynuowali edukację na dalszych etapach. Liba była w domu z siostrą Fridą, żoną Léona Zaltza, i młodą żydówką, która akurat się u nich znalazła. Policjanci weszli do domu. Trzy kobiety uciekły przez ukryte drzwi i mimo kul wystrzelonych tuż obok twarzy ze świstem, który Liba zapamiętała na zawsze, zdołały schronić się u Ity. Mathis został aresztowany i zakuty w kajdanki, podobnie jak Léon Zaltz i jeden z sąsiadów, który właśnie przechodził. Nie trafili do siedziby Gestapo przy ulicy Lauriston, ale do Fresnes, zostali bowiem uznani za członków Ruchu Oporu. „Wujek Zaltz”, który ostatecznie został deportowany do Ravensbrück w transporcie 79, był naocznym świadkiem tego, co wydarzyło się w marcu i kwietniu w więzieniu Fresnes.

Éloi z dwoma braćmi, którzy byli w szkole w Raincy, zostali szybko odebrani przez kuzynkę Hélène, córkę Ity i Davida Israela, która niedawno wzięła ślub i która zabiera ich do kryjówki w domu przy alei Bayard, który właśnie kupiła z mężem.

Potem sąsiad z alei Pommiers, nie-Żyd, pan Magne, ślusarz i kombatant, którego syn René był kolegą dzieci Schwarzów, zakwaterował czwórkę dzieci i ich matkę w na parterze swojego pawilonu. Spali w jednym pomieszczeniu razem z inną rodziną. Aresztowanie Mathisa odbiło się echem w miasteczku; niestety, nie był to rzadki przypadek – około stu członków lokalnej społeczności zostało zamordowanych. Na starym cmentarzu znajduje się stela z imionami żydowskich ofiar. Rodzina Schwarzów kilka lat temu zdecydowała wręczyć tytuł „Sprawiedliwego wśród Narodów Świata” tym, którzy z narażeniem życia ochraniali Żydów. To najwyższe odznaczenie cywilne, o którym stanowią państwo Izrael i Komitet Yad Vashem we Francji, zostało przyznane potomkom pana Magne. Oni jednak nigdy go nie chcieli, mówiąc, że wykonali tylko swój obywatelski obowiązek. Prawdziwie sprawiedliwi!

Wiosna 1944 roku w Livry-Gargan. Życie żydowskiej rodziny w ukryciu, bez ojca

Przedsiębiorstwa braci Schwarz trafiły w ręce Aryjczyków, wyznaczono zarządcę. W ogrodzie, przez który szło się do magazynów, zawisła kartka: „była firma żydowska”. Pomimo kontaktów, jakie udało się nawiązać dzięki sąsiadom, rodzina Mathisa nie dotarła do żadnych wieści ani z Fresnes, ani, później, z Drancy. Wiosną 1944 roku fabryki Renault i Billancourt zostały zbombardowane. Pociski działowe padły pięćset metrów od domu Schwarców. Dom został trafiony odłamkami kamieni po wybuchach pocisków.

Dzieci nie mogły wrócić do szkoły. Bracia wychodzili do ogrody pana Magne, ale nie wolno im było wyjść na ulicę. Pan Magne dawał radę zaopatrzyć ich w potrzebne artykuły i nakarmić dzięki kartkom na żywność. Albert, który dostał się do szkoły w Pantin, ostatecznie nie został przyjęty, bo był żydem.

Czekanie na wiadomość

Wuj Zaltz wrócił z obozu w Ravensbrück, dokąd deportowano go transportem 79. Przed zatrzymaniem był przystojny i dość krzepki. Po powrocie ważył 35 kilogramów. Nie miał wiadomości o Mathisie. Wiedział tylko to, co reszta rodziny – został wywieziony do Auschwitz. Na liście ocalałych z obozów śmierci w Hotelu Lutetia nie figurowało imię i nzawisko Mathisa. Rodzina i sąsiedzi szukają go w spisie. „Szukaliśmy, szukaliśmy”, wspomina Éloi, „to była nasza jedyna nadzieja”. Liba także miała nadzieję: skoro jej szwagier wrócił, czemu nie miałby wrócić Mathis?

Copyright © Fond Liba Szwarc/DR 

Z relacji naocznego świadka wiadomo, że kiedy Mathis przybył z Fresnes do Drancy 17 lipca 1944 roku z numerem 25120, był bez sił i w złym stanie. W Fresnes był torturowany w podziemiach. Mówił o swoich dzieciach i żonie, wołał po niemiecku „Mam dzieci, nie możecie tego zrobić”. Był w opłakanym stanie, gdy 31 lipca 1944 roku wsiadał do transportu 77, ostatniego wielkiego transportu do Auschwitz. 3 sierpnia, tuż po przybyciu do obozu, został zamordowany. Pod koniec kwietnia 1945 roku pierwsi deportowani przybywają do Hotelu Lutetia w Paryżu, który jest punktem tranzytowym i miejscem spotkań. Niektórzy, jak Léon Zaltz, mieli szczęście i wrócili. Codziennie wywieszano listę ocalałych z koszmaru.

Nazwiska Mathisa Schwarca na listach nie było. Oczekiwanie stawało się dla Liby i jej czterech synów nieznośne. Wuj Zaltz w odpowiedzi na pytania opowiadał dzieciom i Libie, jak próbują przetrwać deportowani, by przekazać relacje z życia w obozach śmierci. Ciotka Frida zmarła na raka wkrótce po wojnie.

Samuel i Cheiva zmarli w 1938 i 1939 roku, tuż przed Holokaustem, i „na szczęście” nie poznali tragedii rodziny Schwarzów po zamordowaniu Mathisa, ich córki Adèle i jej zięcia, ich wnuczki Dory, jej męża Moszka-Chaima i synka Haralda.

Żeby przetrwać, wciąż czekając na powrót męża, Liba kupowała towary, skóry, nie deklarowała jednak swojej działalności. Gdy mieszkali u pana Magne, Liba nocami chodziła do domu, żeby przynieść ubrania. Po wojnie Abraham (Albert) terminował u jubilera i dawał część pensji matce. Drugi syn, Oscar (Roger) nauczył się ślusarstwa i przejął sklep z antykami w Livry-Gargan, który zatrzymał aż do emerytury. Salomon (Simon), trzeci syn, otrzymał uprawnienia, potem praktykował u handlarza skór przy ulicy Miromesnil w Paryżu, wreszcie został kuśnierzem. Abraham został jubilerem i zegarmistrzem w Pavillons-sous-Bois. Oscar (Roger) został handlarzem starzyzną i żelastwem pod adresem 147, chemin des Postes w Livry-Gargan. Éloi natomiast po pobycie w szkole ORT przygotowującej do zawodu elektryka dołączył do Salomona u kuśnierza przy ulicy Miromesnil w Paryżu i stał się kuśnierzem i krawcem dla luksusowych paryskich sklepów. Miał atelier przy ulicy Hauteville w Paryżu, w dzielnicy kuśnierzy. W 1976 roku powrócił do Livry-Gargan, rodzinnego gniazda, w którym urodziło się dziewięcioro z dziesięciorga jego wnucząt.

Liba uprawiała ogród warzywny, hodowała w ogrodzie kurczaki i kaczki na sprzedaż, z miejscowym szojchetą ćwiczyła ubój rytualny (szechitę). Éloi wspomina Libę, jej częste ataki nerwowe po aresztowaniu Mathisa i przez kilka lat po wojnie. Mathis został aresztowany 31 lipca 1944 roku w transporcie 77 i zamordowany bezpośrednio po przybyciu do obozu 3 sierpnia 1944 roku. Liba i jej czwórka dzieci otrzymali zaświadczenie o zgonie z datą 19 grudnia 1944 roku, trzy dni przed jego czterdziestymi trzecimi urodzinami.

Pomimo koszmaru życie toczyło się dalej. W 2021 roku lista potomków Mathiasa i Liby wyglądała następująco:

  • 4 synów (zdjęcie z roku 1948 w Livry-Gargan), z których dwóch starszych, Albert i Oscar, zmarło
  • 10 wnucząt
  • 14 prawnucząt
  • 3 praprawnuczki et 1 praprawnuk. Życie toczy się dalej…

Ciąg dalszy

Zdjęcie steli deportowanych na starym cmentarzu w Livry-Gargan. Znajduje się na niej imię i nazwisko Mathisa, a u stóp – tablica upamiętniajaca. Fotografia z 2019 roku: Éloi, najmłodszy syn Mathisa, chorąży La Fraternelle – Fraternité de Livry-Gargan i jego żona Claudine Szwarc.
Copyright © Olivier Schwarz
Zdjęcie steli deportowanych na starym cmentarzu w Livry-Gargan. Znajduje się na niej imię i nazwisko Mathisa, a u stóp – tablica upamiętniajaca. Fotografia z 2019 roku: Éloi, najmłodszy syn Mathisa, chorąży La Fraternelle – Fraternité de Livry-Gargan i jego żona Claudine Szwarc.
Copyright © Olivier Schwarz

Niniejszy wywiad miał na celu sporządzenie biografii Mathiasa Szwarca w ramach projektu Stowarzyszenia Georges’a Mayera „Convoi 77”, którego celem jest lepsze poznanie i rozpowszechnienie wiedzy na temat 1306 kobiet, mężczyzn i dzieci, którzy 31 lipca 1944 roku zostali wywiezieni w wagonach zwierzęcych z Drancy do Auschwitz; kontynuacja pracy ocalałych i aktywne uczestnictwo w przekazywaniu pamięci o Holokauście; włączyć do tych działań ludzi dobrej woli, którzy uważają, że walka z dyskryminacją i rasizmem polega między innymi na poznawaniu procesów, które doprowadziły do Holokaustu. W następstwie tego wywiadu Olivier Schwarz, przebywający w swoim domu, był szczególnie poruszony przez opowieść i świadectwo swojego ojca Éloiego, który dotychczas zachowywał je dla siebie. Jego dzieci, dla których od dzieciństwa przekazywanie Pamięci odgrywa ogromną rolę, biorą udział we wszelkich formach upamiętnienia, a wobec braku dziadka, zmarłego w Auschwitz, zapragnęły dowiedzieć się więcej o swojej rodzinie.

I tak, pewnego dnia w lutym 2018 roku, wszystko się zaczęło… Olivier odnalazł dwa dokumenty niemieckiej administracji, licencję kupiecką i „formularz rejestrowy” z 1923 roku, wystawiony na Mathisa Schwarza, jego dziadka… Podpisy i pieczęci pochodziły z Eberfeld (dziś Wuppertal) w Niemczech. Olivier wysłał więc te dokumenty do miejskiego archiwum, by czegoś się o nich dowiedzieć, dzięki czemu odkrył, że część jego rodziny przebywała w tym mieście po ucieczce z Łodzi przed pogromami, poprzedzającymi pierwszą wojnę światową i następującymi po niej. Elberfeld, jedno z centrów niemieckiej Jidyszkajt, przyciągało wielu polskich żydów, którzy przyczynili się do gospodarczego rozwoju miasta. Dziadek Mathis miał sklep z surowcami przy ulicy Ludwigstraße 3, hurtownię gałganów (w jidysz Shmattes), butelek i żelastwa. Jego starszy brat Schaya Schwartz i ich ojciec Samuel (Szmul-Zanvel) Schwartz (jego pradziadek) także mieli hurtownie w różnych miejscach miasta, mieszkali w dzielnicy Briller i Luisenviertel…

Wtedy, pewnego dnia w 2018 roku, Olivier otrzymał od administracji „Alte Synagogue” w Ebersfeld zdjęcia kamienia nagrobnego swojego wuja Schayi Schwarza, który zmarł tam w 1922 roku. Nie wiedział, gdzie zmarł, ani gdzie spoczywa wuj. Pochowano go na żydowskim cmentarzu w Elberfeld. Po kilku tygodniach od przystąpienia do poszukiwań, dowiedzieliśmy się, że Schwarzowie pochodzili ze sztetla Szydłowiec od połowy XVIII wieku, a potem z Łodzi od 1880.

Kategorie
Uncategorized

Lea Warech

Biografia

Léa Warech, 1938 rok. [Archiwum Departamentu Maine i Loara 120W65]

1919 – 2009 |

Miejsce urodzenia: ZAKLIKOW |

Miejsce aresztowania: PARIS |

Miejsce zamieszkania: DENAIN, PARIS, VIHIERS, ZAKLIKOW

We wrześniu 2020 roku 29 uczniów klasy trzeciej Liceum Aristide Briand w Saint-Nazaire (departament Loara Atlantycka) przystąpiło do projektu Konwój 77, w ramach którego ich zadaniem było sporządzenie biografii deportowanej Léi Warech. Wykonanie pracy zaproponowano właśnie uczniom klasy o profilu humanistyczno-społecznym (nauki ekonomiczne i społeczne, historia i geografia, geopolityka, nauki polityczne, humanistyczne, literatura i filozofia w zakresie rozszerzonym).

Przeprowadzony w ramach zajęć z etyki i edukacji obywatelskiej, w bezpośrednim odniesieniu do programu historii dla klasy trzeciej, projekt rozbudził w uczniach postawę obywatelską i chęć krzewienia pamięci.

Od samego początku możliwość uczestniczenia w projekcie była dla nas wielką przyjemnością, byliśmy zdeterminowani, by przekazać pamięć o osobie, która zaryzykowała wszystko, by bronić swoich wartości, i jej życiu, jednym z wielu i jedynym w swoim rodzaju. Zatrzymana jako członkini Ruchu Oporu, została deportowana jako żydówka.

Uważamy za istotne przywrócenie Léi Warech do życia poprzez opowiedzenie o niej w sposób dokładny i jasny, tak by pamięć o niej przetrwała.

Przyjazd do Francji

Zaklików, czwartek 2 października 1919 roku. Léa (Laja) Warech przyszła na świat w miasteczku we wschodniej Polsce, 80 km na południe od Lublina. Jej rodzice, Joseph (28 lat) i Brandla (20 lat), polscy żydzi, wzięli ślub wyznaniowy i cywilny 13 grudnia 1907 roku, również w Zaklikowie. Trzeba dodać, że było to miasteczko było zamieszkane głównie przez żydów- był to tzw. sztetl (miejscowość żydowska).

Plan Zaklikowa z 1916 roku [źródło: zbiory Sylwestra Piechoty].
Rynek w Zaklikowie [źródło: zbiory I. Dwornikiewicza].

Joseph Warech, ojciec Léi, urodził się 15 lipca 1879 roku w Tarnogrodzie. Był synem Israela Daniela Warecha, urodzonego w Zaklikowie w 1846 roku, i Marjem Marii Winer, urodzonej w Kraśniku i zmarłej 23 sierpnia 1928 roku. Była to polska rodzina drobnomieszczańska. Ojciec Léi, człowiek spokojny i o łagodnym temperamencie, był patriarchą, to on podejmował decyzje i miał ostatnie słowo.

Matka Léi, Brandla Warech, z domu Morenfeld, urodzona 13 października 1887 roku w Zaklikowie, także pochodziła z polskiej rodziny. Jej rodzicami byli Icek Morenfeld, urodzony w 1837 roku w Modliborzycach i zmarły w 1900 roku, oraz Marjem Maria Erlichzonow, urodzona w Kraśniku w 1848 roku i zmarła w roku 1885. W odróżnieniu od męża, Brandla miała silną osobowość i była bardziej stanowcza..

Pięcioro dzieci, od lewej do prawej: Léa, Sura, Jacques, Malka i Elka Warech. Data nieznana. [źródło: Zbiory prywatne rodziny Warech].

Rodzice Léi nigdy nie czuli się Rosjanami ani Polakami, lecz Żydami. Z powodu religii byli wyobcowani zarówno wśród Rosjan, jak i Polaków. Zdarzało się, że padali ofiarami przemocy. W początkach XX wieku judaizm był powodem prześladowań zarówno ze strony polskiej, jak rosyjskiej.

Ojciec Léi, Joseph, od 1910 do 1914 mieszkał w Łodzi. W 1904 roku uczestniczył w wojnie rosyjsko-japońskiej, a podczas pierwszej wojny światowej został powołany do rosyjskiej armii, z której dostał się do niewoli niemieckiej. Uwolniony w 1918 roku, wrócił do żony Brandli i pierwszej trójki dzieci. Po powrocie dalej pracował w zawodzie tkacza.

Simon Varech z żoną Julią, lata 40. [źródło: zbiory Musée de la Coupole].

Z żoną Brandlą miał piątkę dzieci. Najpierw, 24 lipca 1910 roku, przyszła na świat Sura (Drejzel), potem, 30 lipca 1912 roku, Jacques (Ichok), następnie Malka 20 stycznia 1914 roku – cała trójka w Łodzi; Léa (Laja) urodziła się 2 października 1919 roku w Zaklikowie, w tym samym mieście co najmłodsza Elka (Olga) 25 lutego 1922 roku.
Ojciec Léi wyjechał z Polski w 1922 roku, w wieku 43 lat. Skłoniły go do tego przemoc o podóżu antysemickim, ale także zamiar dołączenia dzięki wizom do swoich trzech sióstr w Stanach Zjednoczonych. Chciał lepszego życia dla siebie i swojej rodziny. Czekał na nich dom na Brooklynie. W Hawrze zszedł na ląd, żeby zatrzymać się u brata Simona, krawca męskiego na północy Francji.

Ostatecznie, pod wpływem brata, Joseph postanowił podjąć pracę w fabryce w Denain. Pracował na dwie zmiany w dwóch różnych firmach przez szesnaście godzin dziennie jako robotnik: w Société Anonyme des Forges et Aciéries de Denain-Anzin był kotlarzem, a w Fives Cail zajmował się gwintowaniem. Część pieniędzy pozwalała mu się utrzymać, a pozostałe wysyłał rodzinie w Zaklikowie.

Plan Denain z 1939 roku [źródło: Doroczny spis w Ravet-Anceau, Archiwum Departamentu Nord].

W 1925 roku Brandla, pomimo obaw, że nie będzie mogła dopełniać praktyk religijnych w nieznanym miejscu, które wydawało się jej małe, za radą rabina opuściła Polskę z piątką dzieci, by dołączyć do Josepha w Denain. Na miejscu zastała żydowską społeczność, która nie żyła w ukryciu, jednak musiała się użytkować synagogę w Valenciennes (odległą o 14 km).

Spis ludności z 1931 roku [źródło: Archiwum Miejskie w Denain].

We Francji matka Léi otworzyła sklep odzieżowy, a jednocześnie handlowała na jarmarkach. Z pomocą przyszedł jej fakt, że w mieście było bardzo wielu polskich imigrantów, którzy stawali się wiernymi klientami; jej znajomość polskiego była więc prawdziwym atutem. Społeczność polska powstała po pierwszej wojnie światowej w odpowiedzi na brak siły roboczej spowodowany stratami wojennymi. Polacy byli bardzo liczni w kopalniach i fabrykach na północy Francji. Brandla szybciej niż mąż opanowała język francuski. Joseph nauczył się mówić, czytać i pisać w tym języku dopiero w roku 1936.

Zaświadczenie dyrekcji szkoły potwierdzające uczestnictwo Elki Warech w zajęciach [źródło: Archiwum Państwowe 19770884/169 dossier n°33619X34].

„Ja niżej podpisana Dyrektorka szkoły Diderot przy avenue Jean Jaurès w Denain, zaświadczam, że młoda uczennica Elka Warech, urodzona 25 lutego 1922 roku, regularnie uczęszcza na zajęcia. Denain, 1 marca 1934 roku. [podpis nieczytelny]”.

Ogólnie we Francji rodzina czuła się dobrze, uznając się za Żydów – obywateli francuskich. Chodzili do synagogi w Valenciennes, spotykali się na wspólne obchody świąt religijnych i rodzinnych. Przede wszystkim Brandla podtrzymywała w rodzinie praktyki religijne, przestrzegając zasad uboju rytualnego (na przykład upuszczając krew kurczakom przeznaczonym na posiłek) i pielęgnując znajomość języka (w domu rozmawiało się w jidysz, pisali też w tym języku do sióstr Josepha w Stanach).

Cała rodzina próbowała uzyskać obywatelstwo francuskie poprzez naturalizację. Ich wnioski zostały jednak rozpatrzone negatywnie, z wyjątkiem prośby Isaaca, który odbył służbę wojskową.

Na odpowiedzi odmownej na wniosek Josepha napisano, że wykonuje on zawód jarmarcznego kupca „wątpliwej użyteczności”. Z tego powodu prośba została oddalona.

Dwie najmłodsze córki, Léa i Elka, chodziły do przedszkola i szkoły podstawowej w Denain.

Zaświadczenie dyrekcji szkoły potwierdzające uczestnictwo Léi Warech w zajęciach [źródło: Archiwum Państwowe 19770884/169 dossier n°33619X34].

„Pani [nazwisko nieczytelne] Dyrektorka szkoły Chaptal zaświadcza, że Laja Warech ukończyła naukę w naszej placówce. B. [nazwisko nieczytelne] Denain, 28 lutego 1934 roku”.
Świadectwo ukończenia szkoły podstawowej Léi Warech [źródło: Archiwum Państwowe 19770884/169 dossier n°33619X34].


|


Léa odebrała zatem dobrą edukację i otrzymała świadectwo ukończenia szkoły podstawowej, a następnie uprawnienia handlowe w Praktycznej Szkole Handllu i Przemysłu w Denain. Była dobrą uczennicą, energiczną
i wysportowaną. Po zdobyciu dyplomów z zakresu księgowości i krawiectwa pracowała u swojego szwagra Charlesa Gotainera jako sprzedawczyni butów. Później zdała też egzamin na prawo jazdy.

[Źródło: francegeo.free.fr].

W maju 1940 roku, po wkroczeniu wojsk niemieckich, nastąpił exodus – rodzina wyjechała samochodem w kierunku departamentu Maine i Loara. Léa opisywała: „Pamiętam, że jeden jedyny raz widziałam, jak ojciec płacze. To było, gdy wybuchła druga wojna światowa. Na naszą rodzinę miało wówczas spaść nieszczęście” [źródło: zbiory USC Shoah Foundation, Los Angeles].
Z tej okolicy pochodziła żona wuja Simona. Warechowie liczyli, że znajdą tam schronienie. Zatrzymali się w miejscowości Vihiers i zamieszkali w czterech domach. Przygarnęli i chronili ich mieszkańcy Vihiers. Dzieci chodziły do szkoły. Dorośli, w tym Léa, próbowali dostać się do Denain i sprawdzić, czy da się z powrotem zamieszkać w domu. Podjęli dwie próby: za pierwszym razem nie mieli Ausweisy (legitymacji) i musieli zawrócić do Vihiers. Za drugim razem dotarli do Denain, ale widząc, że ich domy zostały zajęte, byli zmuszeni wrócić do Vihiers.

Od lewej: Malka, Brandla, Elka et Léa Warech w Vihiers (pomiędzy 1940 i 1942 rokiem) [źródło: DAVCC 21 P 549271]

W miasteczku nie było Niemców. Rodzina figuruje w spisie ludności miejscowości Saumur w tym samym departamencie. Mieszkańcy Vihiers przyjęli ich, a niektórzy, jak pan Monéger, nawet chronili. W domu tego właściciela sklepu z artykułami metalowymi przy ulicy de l’école zamieszkała Malka z dwiema córeczkami, Danielle i Monique.

W czerwcu 1942 roku Warechowie nosili żółtą gwiazdę.

W połowie lipca 1942 roku z obozu koncentracyjnego w Pithiviers przyszła kartka od Abela Simenova, który uprzedzał rodzinę o swoim aresztowaniu. Warechowie sądzili, że tylko mężczyźni są zatrzymywani. Charles Gotainer przygotowywał się do wyjazdu do Laval w departamencie Mayenne, gdzie miał dołączyć do przyjaciela, masona, pana Dussarta. Gdy czekał na autokar, Niemcy wraz z Francuzami przyszli po rodzinę.

Lista zagranicznych żydów objętych nakazem noszenia gwiazdy [źródło: Archiwum Departamentu Maine i Loara 12W41].

Niemcy przyszli do wszystkich czterech domów, w których mieszkali członkowie rodziny, i dokonali aresztowań. Léa, która przebywała u siostry, zobaczyła nadchodzących funkcjonariuszy i wyskoczyła przez okno, żeby uprzedzić pozostałych za pośrednictwem sąsiadki.

Wieczorem 15 lipca 1942 roku aresztowano ośmioro członków rodziny. Zabrano ich do Angers, do Wielkiego Seminarium (dziś Centre Saint-Jean), miejsca gromadzenia żydów z Wandei, Loary Dolnej (dziś Loary Atlantyckiej) i Maine i Loary po obławie w lipcu 1942 roku. Stamtąd ruszył transport 8, jedyny, który wyjechał z tej okolicy do Auschwitz; znajdowało się w nim ośmioro członków rodziny. W Vihiers została tylko matka Léi i czwórka jej wnucząt.

Aresztowanie poruszyło mieszkanców gminy. Ksiądz Delépine publicznie potępił zatrzymania na niedzielnej mszy.

Léa, która uciekła tuż przed aresztowaniem, ukryła się u pani Cassin. Nie mogła jednak zostać u niej długo, nie narażając jej na niebezpieczeństwo. Bała się denuncjacji przez listonosza lub sąsiadów. Postanowiła więc z pomocą pana Monégera wyjechać do Paryża pod nazwiskiem Suzanne Roche. Jej matka odprowadziła ją na dworzec – widziały się wtedy po raz ostatni. Niewiele mówiły, wolały na siebie patrzeć i wyryć w pamięci swoje rysy.

Starszy księgowy w Maison Blanc, pan Victor Coret, z którym pracował pan Monéger, zatrudnił ją jako pracowniczkę biurową pod adresem 96 avenue de la République w 10. dzielnicy Paryża. Wiedział, że Léa jest żydówką. Léa zamieszkała u pani Arthuis, która podnajmowała jej i pani Denise Klotz mieszkanie pod adresem 64 avenue de la République. Pani Arthuis nie znała sytuacji Léi, traktowała ją jako jedną z wielu najemców. Przyjmując fałszywe nazwisko, Léa nie nosiła żółtej gwiazdy.

Działalność

Działalność Léi w Ruchu Oporu zaczęła się od pragnienia pomocy swojej społeczności. Léa organizowała fałszywe dokumenty, za pomocą których umożliwiała młodym ludziom i rodzinom ucieczkę przed poszukującym ich okupantem.

Pomogła wielu żydowskim rodzinom, dając im za darmo różnego rodzaju dokumenty – fałszywe dowody tożsamości lub kartki na żywność – co potwierdza w swoim świadectwie doktor Burstein. Deportowana wdowa, pani Zeikinski, 22 listopada 1958 roku powiedziała, że w listopadzie 1943 roku Léa dała jej i jej rodzinie dowody osobiste.

Ale skąd Léa miała te dokumenty? Mówiła, że utrzymała kontakt z osobami z merostwa w Vihiers, które dostarczały fałszywych dowodów osobistych. Zajmowała się także wyszukiwaniem mieszkań, w których mogli potajemnie mieszkać żydzi.

Świadectwo pani Cécile Arthuis [źródło: DAVCC 21 P 617493].

Wynajdywała również sposoby na przekroczenie linii granicznej między strefą okupowaną przez wojska niemieckie i nieokupowaną, tak by umożliwić ucieczkę osobom, które tego chciały. Potwierdza to świadectwo pani Arthuis.

Co więcej, ostrzegała żydów przed obławami.

Czasami Léa wnioskowała dla niektórych o azyl – tak było na przykład z rodziną Blondel. Potem opowiadała, że zabezpieczyła ich w Vihiers i zapewniła im wszystko, czego potrzebowali. Według doktora Bursteina czasami nawet sama potajemnie przyjmowała do siebie Żydów. Było tak w przypadku matki z dziećmi, na którą Léa natknęła się w pobliżu domu, gdy zastali własne mieszkanie opieczętowane. Przyjęła ich do siebie na trzy miesiące. Odzyskiwała z mieszkań futra i inne przedmioty, odzież i żywność, i przekazywała je Żydom w potrzebie.

Niejednokrotnie unikała aresztowań, wykazując się niewzruszoną pewnością siebie, która kładła kres wszelkim podejrzeniom.

Od lewej: Danielle, Sarah, Monique, na górze: Henri [źródło: Musée de la Coupole].

Mówiła, że nigdy się nie bała. Była młoda i zrobiła to, co należało, żeby pomóc swoim. Całą wojnę przeżyła, używając fałszywych dokumentów.

Pozostawała w kontakcie z panną La Rose, która pracowała w szpitalu 15-20 w dwunastej dzielnicy Paryża i pomagała Léi. Czy ta należała do jakichś struktur konspiracyjnych? Żaden dokument nie pozwala tego stwierdzić. Co więcej, Léa ocaliła także swojego siostrzeńca i siostrzenice. Te dzieci znaczyły dla niej wiele, były na styku jej życia rodzinnego i działalności przeciwko okupantom.
W październiku 1942 roku matka Léi, jej siostrzeniec Henri i trzy siostrzenice Monique, Danielle i Sarah zostali aresztowani i przeniesieni do Wielkiego Seminarium w Angers, a następnie do Drancy. Léa dostała od matki list z prośbą o uratowanie dzieci, i zrobiła wszystko, co było jej mocy, by tego dokonać.

W Drancy Henri zaraził się błonicą (chorobą zakaźną) i został przeniesiony do szpitala Claude Bernard. Wszystkie dzieci, które miały z nim kontakt, zostały ewakuowane z Drancy. Monique i Danielle zostały wysłane do żydowskiego ośrodka Lamarck w Paryżu, a następnie do ośrodka Guy Pantin, obu należących do Generalnego Związku Izraelitów Polskich[1]. Sarah natomiast trafiła do ośrodka w Montgeron. Léi udało się spotkać z całą czwórką, ponieważ podała się za „aryjską przyjaciółkę” ich rodziny. Dzieci mówiły do niej „proszę pani” i oszustwo nigdy nie wyszło na jaw.

Podczas odwiedzin doradziła swojemu jedenastoletniemu siostrzeńcowi ucieczkę przy pierwszej nadarzającej się okazji; chłopiec zbiegł, a Léa się nim zaopiekowała. Trudniej było uratować siostrzenice. Uciekła się do użycia przymusu, grożąc śmiercią Léi Meslay – guwernantce, pod którą się podszyła, wykorzystując jej prawo do odwiedzin, by zobaczyć się z Monique i Danielle. Poprosiła o zgodę na zabranie dziewcząt na spacer i wykorzystała okazję, by uciec z nimi z centrum. Żeby uratować Sarę, dokonała transakcji z małżeństwem Blondel, którzy pilnowali centrum. W zamian Léa ukryła ich dzieci, Marcelle i Germaine, w Denain. Znalazła dla pary schronienie w Vihiers, gdzie ich córki dołączyły do nich po kilku miesiącach. Każde dziecko z rodziny, które uratowała Léa, zostało następnie przemycone do Denain, gdzie cała czwórka pozostawała w ukryciu do końca wojny. Henri zatrzymał się u swojej mamki, pani Elise.

Aresztowanie i deportacja

Według rejestru podprefektury Paryża Léa Warech została aresztowana we wtorek 11 lipca 1944 roku w Paryżu w swoim miejscu pracy pod adresem 96 Avenue de la République w 11. dzielnicy.
Udało nam się dotrzeć do świadectw pani Cécile Arthuis, od której Léa wynajmowała pokój, doktora Mejera Bursteina, który wielokrotnie potwierdzał akty oporu, oraz Rebekki Zeikinski, Żydówki i koleżanki Léi. Pozwoliły nam one ustalić przebieg aresztowania.

Makieta Avenue de la République w 11. dzielnicy Paryża [autorki: Clémentine Bouilland i Elise David].

We wtorek 11 lipca 1944 roku, w dniu aresztowania Léi, w jej mieszkaniu pojawiło się dwóch przedstawicieli władz francuskich i niemieckich. Szukając Denise Klotz, natrafili na fałszywe dokumenty (dowody osobiste, paszporty i kartki na chleb), które należały do Léi.

Nie zastawszy jej w mieszkaniu, mężczyźni udali się do biura pana Coreta, gdzie pracowała. Na miejscu jeden z funkcjonariuszy dokonał przesłuchania Léi. Potem znaleziono jej dwa dowody osobiste i skoroszyt z adresami. Zapytali, do czego jej były dokumenty. Odpowiedziała, że służyły do tego, żeby nie wyjechać do Niemiec. Pod pretekstem pójścia do toalety próbowała uciec, jednak funkcjonariusze jej przeszkodzili i natychmiast dokonali aresztowania. Léa chciała uciec, ponieważ okrycie jednej z pracownic biura, wiszące na wieszaku, miało przyczepioną gwiazdę. Nie chciała, by podczas jej aresztowania współpracownica została odkryta, dlatego przeprowadziła dywersję, próbując uciec.

Makieta Avenue de la République w 11. dzielnicy Paryża [autorki: Clémentine Bouilland i Elise David].
Teczka deportowanej politycznej Léi Warech [źródło: DAVCC 21 P 617493].
Teczka deportowanej politycznej Léi Warech, opis aresztowania [źródło: DAVCC 21 P 617493].

Po tych wydarzeniach funkcjonariusze zabrali Léę do mieszkania Cécile Arthuis. Léa, Denise i Cécile zostały aresztowane jednocześnie, 11 lipca 1944 roku. Zabrano je do siedziby niemieckiej Policji Bezpieczeństwa pod adresem 11 rue des Saussaies i zamknięto w celach. Léi zabrano biżuterię i pieniądze.

Według rejestru Prefektury Policji w Paryżu trzy zatrzymane przyprowadzono o godzinie 23:50. Tego wieczoru zatrzymano wielu Żydów. Léa była przesłuchiwana i bita; gdy powiedziano jej, że prowadzi działalność opozycyjną, sama oświadczyła, że jest Żydówką. Denise Klotz i Léa zostały zatrzymane podczas obławy zorganizowanej przez niemiecką Policję Bezpieczeństwa. Cécile została uwolniona po kilku godzinach, a dwie pozostałe zabrano do aresztu w Hôtel de Ville, gdzie spędziły noc.
Nazajutrz, około godziny 15, przewieziono je razem z innymi Żydami do obozu w Drancy, prawdopodobnie autobusem. Léa została przydzielona do kategorii B – do natychmiastowej deportacji – i przyznano jej numer 25084.

Teczka deportowanej politycznej Léi Warech [źródło: DAVCC 21 P 617493].

Léa znalazła się w obozie nie wiedząc w którym miejscu Francji się znajudje, bez rodziny, zupełnie zagubiona pośrodku niczego. Był 21 lipca 1944 roku. Została tam około dziesięciu dni, w piekącym upale, w fatalnych warunkach higienicznych, bez wody ani toalety; w pomieszczeniach sypialnych szalały pluskwy, sienniki były odrażające. Francuscy i cudzoziemscy żydzi przebywali osobno. Organizacja życia w obozie należała do żydowskich zarządców. Léa mieszkała z dziećmi i zajmowała się nimi tak, jak przed wojną, gdy prowadziła zajęcia w ośrodku. Była oburzona relacjami, jakie łączyły niektórych dorosłych z młodymi dziewczętami, i mówiła im o tym.

Minęło kilka dni i pewnego ranka żołnierze kazali więźniom iść do autobusu, który miał wywieźć ich z Drancy w inne miejsce.

„Wyciągała po nas ręce wolność albo śmierć” [źródło: Świadectwo dla USC Shoah Foundation, Los Angeles].

Léa została deportowana do obozu Auschwitz-Birkenau 31 lipca 1944 roku w transporcie 77.

Na dworcu w Bobigny wszyscy byli zdezorientowani, ale nie było czasu na marudzenie, żołnierze nakazali szybko wsiąść do wagonów bydlęcych, nie pozostawiając czasu na protesty. Żołnierze najszybciej jak było możliwe zapełnili wagony mężczyznami, kobietami i dziećmi. Na jeden wagon przypadało 60 osób. Dookoła siebie Léa widziała spanikowane dzieci, matki przerażone tym, co się działo, ale sama czuła tylko pustkę. Pociąg ruszył. Nikt nie wiedział, dokąd ani na jak długo jadą. Wiedzieli tylko, że są stłoczeni jedni na drugich, mając na wszystkich tylko jedno wiadro wody i jedno wiadro na naturalne potrzeby. Zamiast okna był mały kwadratowy otwór, którego nie dało się otworzyć, ale który jednak dawał trochę światła. Léa zadawała sobie pytanie, jak mają przetrwać w tych okropnych warunkach, i było to pytanie zasadne, bo im więcej czasu mijało, tym więcej dzieci płakało z wycieńczenia. Wśród dorosłych byli chorzy i umierający. Podczas podróży beczka wypełniała się odchodami, aż wiadro się przelało i wywróciło od hamowania. Od tej chwili nie mogli już siedzieć, ale w takich warunkach nie da się odbyć długiej podróży. Co dziesięć minut zmieniali pozycję z siedzącej na stojącą i tak w kółko.

Wagon na Bahnrampe (rampie kolejowej) w Auschwitz-Birkenau [źródło: zbiory prywatne].

W nocy z 2 na 3 sierpnia pociąg się zatrzymał, wreszcie dojechali. Transport wjechał przez Bramę Śmierci prosto do Birkenau.

Jeszcze zanim wyszli z wagonów, ich uszu dobiegło szczekanie psów zmieszane ze wściekłymi krzykami niemieckich żołnierzy. Gdy drzwi się otworzyły, było na nich skierowane światło reflektorów, a wołania stały się coraz liczniejsze. Léa mówiła potem, że od razu zrozumiała, co się działo. Po wyjściu poczuli w gardle zapach palonego ciała. Po lewej stała ciężarówka, a pośrodku stał niemiecki oficer z pałką. Był do doktor Josef Mengele, który przeprowadzał selekcję. Rozdzielono mężczyzn oraz kobiety i dzieci na dwie strony. Nikt nie protestował ze strachu przed konsekwencjami. Léa miała na ramieniu czerwoną opaskę, oznaczającą członka personelu medycznego. Otrzymała ją w Drancy od pana Fildermana, obozowego dentysty. Dając jej ją, powiedział, że opaska uratuje jej życie, ponieważ w Pitchipoi będzie selekcja (Pitchipoi to słowo z języka jidysz określające „wymyślony światek”, używane w Drancy na określenie miejsca, w które deportowano ludzi z obozu).

Rampa i pozostałości baraków w Birkenau [źródło: zbiory prywatne].

„Miałam szczęście, że dostałam czerwoną opaskę, którą nosiłam na ramieniu (..) skierowano mnie do kobiet, które miały iść do obozu” [źródło: Świadectwo dla l’USC Shoah Foundation, Los Angeles]. Z jej wagonu ocalały tylko dwie osoby – Léa i lekarz z Lyonu.

Wszyscy deportowani, którzy w selekcji nie trafili do grupy idącej do obozu, zostali wysłani do komory gazowej.

Auschwitz Birkenau to szczególny obóz, ogromny i składający się z wielu części. Mężczyźni trafili do jednej z nich, a kobiety do innej. Wszyscy zostali poddani kwarantannie, żeby sprawdzić, czy nie przynieśli żadnych chorób.

Brama Śmierci prowadząca do Birkenau [źródło: zbiory prywatne].
Zentralsauna, Auschwitz Birkenau [źródło: zbiory prywatne].
Wnętrze baraku i prycze w Birkenau [źródło: zbiory prywatne].

Léa i pozostałe kobiety weszły do wielkiego pomieszczenia zwanego Sauną; nie wiedziały, co je tam czeka, wykonywały rozkazy. Miała je spotkać zapewne najtrudniejsza próba w życiu, musiały rozebrać się przed nieznajomymi osobami, ze wstydem biegnącym po całym ciele. Léa była skromna, podobnie jak pozostałe kobiety nie była przyzwyczajona do takich sytuacji, ponieważ w ich czasach nagość była tabu. Ale w tamtej chwili nikt się nie sprzeciwiał. Trzeba było słuchać rozkazów. Léa i pozostałe kobiety, nagie i przerażone, stały przed mężczyznami, którzy wchodzili i wychodzili z pomieszczenia. Było to dla nich jedno z najbardziej dehumanizujących wydarzeń, jakie przeżyły. Potem musiały wziąć prysznic, żeby uniknąć ewentualnych chorób i pozbyć się brudu, ale nie miały ręczników, nie miały nic, czekały mokre, aż ktoś powie im, co mają robić.

Wtedy nadeszli fryzjerzy i ogolili im części intymne. Kolejny akt dehumanizacji dla każdej z nich. Następnie zaprowadzono je do sterty ubrań (z której Léa wzięła łach pozostały po długiej sukience), ponieważ ich własne ubrania zostały im zabrane na znak porzucenia i samotności, by nic nie łączyło ich już z poprzednim życiem. Tego właśnie chcieli funkcjonariusze – żeby czuły się samotne i kruche.

Léa i inne kobiety zostały następnie zabrane do baraków obozu dla Romów „Zigeunerlager”, znajdującego się w pobliżu rampy, na którą wjeżdżały transporty, oraz blisko krematoriów. Stale czuła więc zapach palonego ciała i przy każdym przybyciu nowego transportu widziała, jak deportowanych kieruje się do komory gazowej.

Barak, do którego trafiła Léa, był zajęty przez trzypiętrowe prycze. W każdej sypiało po kilka kobiet, na słomie i pod bezkształtnym, dziurawym kawałkiem materiału. Szybko nauczyły się, że jeśli któraś z kobiet w łóżku odwracała się przez sen, pozostałe musiały iść w jej ślady ze względu na to, jak ciasno leżały, prawie jedna na drugiej.

Nazajutrz inni deportowani wytatuowali im numery w kolejności alfabetycznej. Każda z nich stała się odtąd tylko numerem. Léa miała wówczas dużo szczęścia, bo trafiła na młodą tatuażystkę z Węgier, która zrobiła jej mały tatuaż, którego nie było za bardzo widać. Powiedziała jej i innym kobietom z transportu, że znajdowały się wśród ostatnich przybywających do obozu i że miały szansę przeżyć. Numer powinien więc być jak najmniej widoczny. Wytatuowała go Léi na ramieniu; od tego czasu była ona numerem A16 829.

Zdjęcie pochodzące ze świadectwa Léi Warech-Gorfinkel [źródło: USC Shoah Foundation, Los Angeles].

Léa, która znała jidysz, bardzo szybko zorientowała się w funkcjonowaniu obozu dzięki więźniom, których spotykała. Komory gazowe, krematoria, nic przed nią nie ukrywano, a ona uwierzyła. Już wcześniej wiedziała i nie było to dla niej zaskoczeniem.

Każdy dzień w Birkenau był podobny do poprzedniego. Najpierw był apel – codziennie po dwa razy, co najmniej po trzy godziny, czasem całe dnie. Kobiety na kwarantannie nie nadawały się do pracy, ich jedynym celem było przetrwać pomimo maltretowania, jakiemu je poddawano. Dni były do siebie podobne. Codziennie po apelu całymi godzinami siedziały na ziemi. Nagle rozbrzmiewał gwizdek, oznaczający, że muszą się podnieść i pobiec po duże cegły. Potem musiały je nieść przez kilka kilometrów i nie wolno im było się zatrzymać. Po jakimś czasie kazano im odłożyć cegły, po czym prawie natychmiast miały je podnieść i zabrać z powrotem w miejsce, skąd je wzięły. Celem tej pracy było sprawdzenie, kto był w stanie przeżyć, a kto nie.

Jednak tym, co większość z nich uważała za najgorsze z obozowych doświadczeń, była selekcja. Gdy w baraku rozbrzmiewał gwizdek, kobiety musiały się rozebrać i nago przejść przed tym, kto decydował, czy mają prawo żyć. Żadnej wyselekcjonowanej kobiety nie widziano już nigdy więcej, bez powodu znikały. Dlatego selekcja była dla wszystkich koszmarem – żaden logiczny powód nie stał za tym, kto zasługiwał na życie, a kto nie. Selekcje miały na celu nie tylko pozbycie się tych, które wydawały się mniej zdatne i wysłanie ich do komory gazowej, ale także pogrążenie kobiet w stanie ciągłego strachu.

Przeżycie w Birkenau było dla Léi i innych kobiet bardzo trudne. Nie miały co jeść i były w różnym stanie, zależnie od osoby. Każda na swój sposób próbowała wytrzymać i przeżyć, kradnąc żywność, myśląc o dawnym życiu albo po prostu w miarę możliwości zachowując nadzieję. Régine Jacubert, ocalała z transportu 77, powiedziała nam w wywiadzie: „Żeby przetrwać, trzeba było być w dwójkę. Jeden silny i jeden słaby. Dwoje słabych nie żyło razem. Silny potrzebował słabego, by przeżyć, bo potrzebował motywacji, celu, a słaby potrzebował silnego, żeby przeżyć, żeby miał go kto chronić” [źródło: świadectwo Régine Jacubert/ entretien.ina.fr].

Kobiety nauczyły się więc żyć najlepiej jak potrafiły, pomagając sobie wzajemnie i walcząc o przetrwanie.

We wrześniu 1944 roku Léa i inne młode kobiety pościły, żeby uczcić Jom Kipur. Była to drwina z systemu, który chciał sprawić, by zniknęły, i akt oporu. Kapo ukarali je, pozbawiając jedzenia na dwa dni.

Léa mówiła później, że w Auschwitz straciła wiarę. „Jeśli Auschwitz istniało, szukamy Boga”. Te słowa pochodzą z jej świadectwa dla USC Shoah Foundation w Los Angeles.

Kwarantanna trwała prawie trzy miesiące, aż do 28 października 1944 roku. Trzy miesiące cierpień i tortur psychicznych i fizycznych wszystkich kobiet. Trzy miesiące, podczas których nie zobaczyły wejścia ani wyjścia z obozu, jak w niekończącym się labiryncie.

28 października 1944 roku poddano je selekcji, by dowiedzieć się, kto nadaje się do pracy. Léa i inne kobiety uznane za zdatne do pracy wyjechały do innego obozu, Gross Rosen, około stu kilometrów od Pragi.

Podróż była jeszcze trudniejsza, więźniowie już nie po 60, ale po 100 osób w wagonie bydlęcym jechali do nowego obozu tak jak przyjechali do Birkenau. Wiele osób zmarło w drodze. Po dotarciu Léa i inne kobiety zostały przewiezione ciężarówką do miejsca nazywanego Weißkirchen, kilka kilometrów od Chrastavy (niem. Kratzau).

Tam został umieszczone w budynku baraku naprzeciwko kuchni. Podobnie jak w Birkenau, spały na trzypiętrowych pryczach.

Co rano dostawały tak zwaną kawę, choć nie była to prawdziwa kawa, i kawałek chleba; wieczorem po powrocie dostawały wodnistą zupę i jednego lub dwa gotowane ziemniaki. Tyle dostawały po dwunastogodzinnym dniu albo nocy pracy.

Codziennie zanim wyszły do pracy kazano im ustawić się na apel w rzędach po pięć. Léa wraz z innymi musiała pokonać cztery-pięć kilometrów do Kratzau, gdzie każda wykonywała przydzieloną pracę. Były to różne zajęcia; Léa trafiła do fabryki amunicji.

Warunki życia w obozie były inne od tych, które znały z Birkenau. Pracowały ciężko, miały mało jedzenia, występowały wśród nich choroby i miały ogromne wszy. Higiena była marna albo żadna, a warunki życia nie do zniesienia. Nie było już jednak selekcji. Ludzie umierali z głodu, z zimna, od chorób, od pracy, ale już nie z powodu selekcji, co dla wielu stanowiło ogromną ulgę, uwalniając ich od strachu i niepokoju, że bez żadnego powodu zostaną wybrani do eksterminacji.

W tym obozie każdy chronił się tak, jak mógł, podobnie jak w Birkenau – starając się być optymistycznym, pomagając jedni drugim, kradnąc, bo by przeżyć, trzeba działać, a nie pozwolić się pokonać.

Léa Warech w 1952 roku [źródło: DAVCC 21 P 617493].
Badanie lekarskie po powrocie do Francji [źródło: DAVCC 21 P 617493].

8 maja 1945 roku Léa, wówczas 26-letnia, została uwolniona z fabryki w sudeckim Kratzau przez rosyjską armię. Warunki, w których ją przetrzymywano, były skrajnie wyczerpujące, wskutek czego Léa musiała zostać tam jeszcze przez miesiąc, nie nadając się do repatriacji. W trakcie badania po powrocie do Francji okazało się, że straciła 15 kilogramów, miała uszkodzone uzębienie i łagodny zanik mięśni. Przypuszcza się jednak, że jej stan był już lepszy niż w chwili uwolnienia obozu.

Będąc w złym stanie fizycznym, Léa wyjechała na miesiąc do centrum rekonwalescencji w Monnetier-Mornex w Górnej Sabałdii, polecanego przez Hôtel Lutetia[2] w Paryżu ośrodka, w którym przyjmowano i kontrolowano stan repatriantów.

Odpis aktu ślubu Léi Warech i Serge’a Gorfinkela [źródło: DAVCC 21 P 617493].

1 czerwca 1945 roku Léa wróciła do Paryża samolotem, a następnie została skierowana na północ w stronę Valenciennes i pojechała pociągiem do Denain. Bała się, że nie zastanie bliskich przy życiu. Ostatecznie odnalazła ich i zatrzymała się u przyjaciółki Germaine Regnier, a później u wuja Simona Varecha, który wówczas mieszkał pod adresem 58 Avenue Jean Jaurès. Odnalazła czwórkę siostrzeńców: Henriego, Sarę, Monique i Danielle, których Simonowi udało się sprowadzić w 1943 roku.

Następnie wróciła do Paryża do pani Kahn, matki towarzysza niewoli jej brata Jacques’a. Tam znów podjęła pracę u poprzedniego przełożonego, pana Coreta, który bardzo jej pomógł podczas wojny.

Odnalazła także Serge’a Gorfinkela, którego poznała przed wojną i z którym wzięła ślub w 16 dzielnicy Paryża 20 sierpnia 1945 roku. Serge Samuel Gorfinkel był inżynierem aeronautyki. Urodził się w Kownie na Litwie. Serge był bliskim przyjacielem rodziny; w Gandawie skończył te same studia, co Abel Simonov, ojciec Danielle i Monique. Serge także był deportowany do Auschwitz transportem 70 z 20 marca 1944 roku. Poprzez małżeństwo Léa otrzymała narodowość francuską.

Denain, 186 Rue de Villars [źródło: zbiory prywatne].
Sklep Chaussures Charles, Denain, 172 Rue de Villars [źródło: zbiory prywatne].

„Wyszłam za deportowanego, bo miałam pod opieką trójkę dzieci (…) Tylko deportowany mógł to zrobić, nikt inny (…) Wzięłam ślub także dla dobra dzieci. Mój mąż był wspaniały – to był deportowany, rozumiał, był wdzięczny” – fragment świadectwa Léi Warech dla l’USC Shoah Foundation w Los Angeles. Mieli więc wiele wspólnego – deportację, religię żydowską czy fakt, że wyrwano ich z Francji.

Młoda para zamieszkała najpierw w Paryżu. Pan Coret wynajął im mieszkanie pod adresem 120 Rue Nollet w 17. dzielnicy.

Wyjechali do Denain na początku 1948 roku i otworzyli sklep odzieżowy przy 186 rue des Villars – Bonneterie Centrale, tuż obok sklepu Jacques’a Chaussures Charles. Wyprowadzili się z dawnego domu przy 58 avenue Jean Jaurès. Serge zrezygnował z pracy, by znowu zająć się sklepem z Léą – on sprzedawał na targach, ona zajmowała się sklepem.

Serge postanowił zarzucić handel na targach z powodów zdrowotnych. W 1966 roku rodzina znów przeprowadziła się do Douai, gdzie zamieszkała przy 40 rue de Bellain. Para postanowiła wtedy wynająć mały sklep (La Maison du Tricot) w Douai przy tej samej ulicy. Zachowali też Bonneterie Centrale.

Życie powoli wróciło na swoje tory. 5 czerwca 1947 roku urodziła się Béatrice, pierwsza córka Léi i Serge’a. 2 stycznia 1955 w Neuilly-sur-Seine roku urodziło się ich drugie dziecko, Marc.

Béatrice została psychologiem. W 1969 roku wzięła ślub z Isy Neumanem, ginekologiem, z którym zamieszkała w Metzu. Marc ukończył studia prawnicze w Lille i został notariuszem. We wrześniu 1977 roku w Douai wziął ślub z Esther Halfon, z którą miał dwójkę dzieci: Steve’a urodzonego w maju 1980 roku i Michaela urodzonego w październiku 1984 roku.

Léa pozostała blisko związana ze swoim siostrzeńcem i siostrzenicami, gdy dorośli. Danielle wyszła za mąż w 1964 i przyjechała do Denain, gdzie zamieszkała z mężem Raymondem Mitnikiem.

W wieku 65 lat Serge zmarł na zawał serca. Béatrice i jej mąż wrócili do Douai, żeby pomagać Léi, która została sama z trzema sklepami odzieżowymi. Béatrice zmarła na raka trzustki w wieku 28 lat, pozostawiając po sobie trójkę małych dzieci: Sachę, Francja i Sabine. Léa wychowywała je razem z Isy.

Aż do grudnia 1990 roku Esther pracowała z Léą w dwóch sklepach w Douai.

Status deportowanego politycznego i deportowanego członka Ruchu Oporu

W 1946 roku Léa zwróciła się do Ministerstwa Więźniów, Deportowanych i Uchodźców (które zmieniło się później w Ministerstwo ds. Byłych Kombatantów i Ofiar Wojny), by uzyskać status deportowanego politycznego. Musiała zgromadzić dokumenty, które potwierdzały jej aresztowanie, deportację i internowanie. Otrzymała status i kartę deportowanego politycznego o numerze 215900145 w 1952 roku.

Ministerstwo ds. Byłych Kombatantów i Ofiar Wojny

Republika Francuska

Oddział śróddepartamentalny w Lille

Decyzja o przyznaniu Léi Warech statusu deportowanego politycznego [źródło: DAVCC 21 P 617493].

4 lipca 1953 r.

DECYZJA

w sprawie przyznania statusu deportowanego politycznego

 portant attribution du titre de déporté politique

Ministerstwo ds. Ministerstwo ds. Byłych Kombatantów i Ofiar Wojny postanawia przyznać status deportowanej politycznej pani Gorfinkel Léi urodzonej 2 października 1919 roku w Zaklikowie (Polska), zamieszkałej w Denain 186 Rue de Villars.

Rozpatrywany okres internowania: 11 lipca 1944-31 lipca 1944

Rozpatrywany okres deportacji: 1 sierpnia 1944-31 maja 1945

Karta nr 215900145.

W imieniu Ministra upoważniony Delegat śróddepartamentalny.

Oprócz statusu deportowanego politycznego w 1952 roku Léa wnioskowała także o status deportowanego członka Ruchu Oporu. Był to dla niej początek długich zmagań.

W 1958 roku ponowiła prośbę o status deportowanego członka Ruchu Oporu. W skład jej teczki wchodziło wówczas dziewięć dokumentów. Powstał jednak duży problem: Léa nie posiadała potwierdzenia przynależności do organizacji działającej przy Ruchu Oporu. Stało się to źródłem przeszkód podczas procedury, ponieważ nigdy Léa nie miała wystarczających albo kolejnych wymaganych dokumentów, by uzyskać status deportowanego członka Ruchu Oporu. Po wojnie wiele osób wnioskowało o ten status, ponieważ pozwalał on na otrzymanie zasiłku. Ministerstwo sprawowało ścisły nadzór nad wnioskami i wymagało dowodów przynależności do Ruchu Oporu.

Później, około września, biuro ds. deportowanych i internowanych zwróciło się do Ministerstwa ds. Byłych Kombatantów i Ofiar Wojny o szersze informacje, opierając się na przesłuchaniu pani Cécile Arthius, doktora Bursteina i pani Zeikinski.

Cécile Arthius, pan Burstein i pani Zeikinski rzeczywiście zeznali, że Léa dokonała aktu oporu, żeby udowodnić jej status. Dowiadujemy się w ten sposób o jej wielu działaniach, takich jak dostarczanie fałszywych dokumentów (dowodów osobistych, certyfikatów zamieszania, kartek na chleb…) osobom, które ich potrzebowały, albo o tym, że przyjmowała w mieszkaniu osoby poszukiwane przez Gestapo.

Świadectwo pani Zeikinski [źródło: DAVCC 21 P 617493].

Wdowa pani Zeikinski

73 rue de la Roquette, Paris 11. dzielnica

Ja, niżej podpisana pani Zeikinski, wdowa po deportowanym, zamieszkała pod adresem 73, rue de la Roquette w 11. dzielnicy Paryża, słowem honoru poświadczam, że:

Pani Léa Gorfinkel z domu Warech pod nazwiskiem Suzanne Roche

w listopadzie 1934 roku całkowicie za darmo dostarczyła mi trzy dowody osobiste dla moich rodziców oraz dla mnie.

Ponadto deklaruję, że pani Gorfinkel oddawała liczne przysługi, wszystkie bez wynagrodzenia, tj. zapewniała mieszkanie ukrywającym się osobom od roku 1942 do swojego aresztowania 17 lipca 1944 roku.

Paryż, 10 marca 1958 r.

Niestety, latem 1962 roku Minister odmówił przyznania jej statusu deportowanego członka Ruchu Oporu, ponieważ jej działalności nie można było zaklasyfikować jako aktu opory przewidzianego w artykule 2 dekretu z 25 marca 1949 roku, a Léa jedynie „przychodziła na pomoc Żydom”.

I tak 7 sierpnia ponownie odmówiono jej przyznania statusu deportowanego działacza opozycji, uzasadniając tę decyzję „brakiem wśród przedstawionych dokumentów dowodów na to, że powodem deportacji był zakwalifikowany akt oporu wrogowi [upoważniający do otrzymania] statusu deportowanego i internowanego działacza opozycji”. Była to wówczas bardzo rozczarowująca wiadomość dla osoby, która działała w imię solidarności (w swoim świadectwie mówiła, że przychodziła „z pomocą swojej społeczności”).

Republika Francuska

7 sierpnia 1962 r.

Szanowna Pani,

zwracam się do Pani, by poinformować, iż Pani wniosek o przyznanie statusu deportowanego działacza Ruchu Oporu nie mógł zostać rozpatrzony pozytywnie.

W załączniku znajduje się zawiadomienie o decyzji podjętej po wydaniu opinii przez Państwową Komisję ds. Deportowanych z Ruchu Oporu.

Proszę przyjąć wyrazy szacunku.

W imieniu Ministra

Dyrektor ds. Statusów i Służb Medycznych

Wobec wymagającej administracji Léa przez resztę życia żałowała tej odmowy. Nie udało się jej udowodnić swojej przynależności do zorganizowanej struktury.

Koniec życia

31 grudnia 1990 roku Léa przeszła na emeryturę, zamykając swój ostatni sklep przy 40 rue de Bellain w Douai, by na pół roku przenieść się do Cannes, a zaraz potem do Paryża na 106 avenue de Suffren, gdzie zmarła 1 września 2009 roku.

Jej syn Marc poprosił dla Léi o Order Narodowy Zasługi, który przyznano jej pośmiertnie. Tym samym po raz pierwszy została uznana jej działalność w Ruchu Oporu podczas wojny.

Léa Warech, przez towarzyszy z deportacji zwana Wielką Suzanne, była silną, odważną kobietą i przykładem dla nas wszystkich. Jej wartościami były odwaga, śmiałość, uczciwość i prawość.

Pragniemy podziękować:

  • Markowi Gorfinkelowi,
  • Danielle Simenow,
  • Arlette Gotainer,
  • całej rodzinie Léi,
  • Elissie André,
  • Olivierowi Guivarc’h,

bez których realizacja tego projektu nie byłaby możliwa.

Byliśmy niezwykle szczęśliwi, mogąc przekazać i na nowo spisać historię życia Léi. Była to prawdziwa praca nad materią historyczną i pamięcią, polegająca przede wszystkim na skomplikowanej analizie archiwów. Ponadto, nawiązując kontakt z członkami rodziny, mogliśmy lepiej zrozumieć pewne elementy.

Léa Warech jest dla nas wszystkich przykładem, wzorem do naśladowania pod względem oddania na rzecz dobra innych. Powinna być dla nas inspiracją w codziennym życiu. Zapytana na końcu swojego świadectwa, czego pragnie dziś, Léa odpowiedziała:

„Żeby Auschwitz już nie istniało, żeby zło już nie istniało”.

Twórcy

Uczniowie klasy TG02 : Enora AOUSTIN, Loane AVRIL, Marion BINARD, Mélissa BIREMONT, Candice BOISSONNOT, Clémentine BOUILLAND, Matthieu BRISSON, Céline CAN, Nathan CHEMIN, Jeanne CHEVALIER, Elise DAVID, Ilhem DERRECHE, Diarra DIOP, Yann GABARD, Chloé GUINARD, Sarah HAZEM, Agathe JANNIC, Lisa KUNZ, Aline LAFONT, Chloé LAOUAOUDJA, Sofène LAVOQUER, Léna LEDUC, Mylène MARTINEZ, Jade MAUGERE-OLLIVIER, Alyssa MEUNIER-HUVILLIER, Chloé MONNIER, Titouan RIO, Lou-Ann RIVRON, Dylan SOYDEMIR

Elissa ANDRE, nauczycielka historii i geografii
Olivier GUIVARC’H, nauczyciel dokumentalista

Źródła

[poniższe referencje bibliograficzne zachowane w języku oryginalnym – przyp. tłum.]

Service Historique de la Défense, Division des Archives des Victimes des Conflits Contemporains [DAVCC], Caen :

DAVCC Caen, dossiers de Léa WARECH [21 P 617493], Elka WARECH [21 P 549271], Joseph WARECH [21 P 549273], Brandla WARECH [21 P 549270], Fajga WARECH [21 P 549272], Malka WARECH [21 P 539092], Sarah WARECH [21 P 601734], Sura WARECH [21 P 457556], Chaïa GOTAINER [21 P 457555], Henri GOTAINER [21 P 617657], Abel SIMENOW [21 P 539091], Danielle SIMENOW (21 P 599128], Dossier Stalag XIa [21 P 3001]

Archives Nationales [AN], Pierrefitte-sur-Seine : 

Archives Nationales [AN], Pierrefitte-sur-Seine : Fichier Drancy-Beaune-Pithiviers :  Henri GOTAINER F9/5744, Abel SIMENOW F9/5770, Danielle SIMENOW F9/5747, Monique SIMENOW F9/5747, Brandla WARECH F9/5736, Léa WARECH F9/5736, Sarah WARECH F9/5748

Archives Nationales [AN], Pierrefitte-sur-Seine : dossiers d’aryanisation du Commissariat Général aux Questions Juives : Abraham GOTAINER AJ38/4838-dossier2419 ; Chaïa GOTAINER AJ38/4870-dossier10666 ; Simon WARECH AJ38/4814-dossier1741 consultés sur microfilm.

Archives International Tracing Service, Bad Arolsen

ITS Bad Arolsen : copies des originaux des listes du convoi 8 du 20 juillet 1942 (Angers-Auschwitz) et convoi 46 du 09 février 1943  [Drancy-Auschwitz]

Archives du Nord [ADN], Lille :  

  • Annuaires Ravet-Anceau de 1931, 1932, 1933, 1934, 1935, 1939, partie Denain
  • Spoliation des commerces ADN 67W45145-2, ADN 67W45148, ADN 67W45146 et ADN 67W45153
  • Dossiers de commerçants étrangers     :
    Abram GOTAINER 1035W20, Chaïa GOTAINER 1035W20, Sura GOTAINER 1035W20,
    Brandla WARECH 1035W52, Joseph WARECH 1035W20
  • Dossiers d’étranger : Chaïa GOTAINER 321W115396, Brandla WARECH 321W115396, Joseph WARECH 321W115396, Sura WARECH 321W115396
  • Enseignement : registres du certificat d’études et brevet élémentaire de l’Inspection Académique du Nord, 1932, 1934, 1939 [ADN 1899W12, ADN 1899W14, ADN 1899W129]
  • Etat civil : actes de mariage  [ADN 3E17452, ADN 3E4475 et ADN 3E17543]
  • Militaire : registre matricule     d’Itchok     WARECH     [ADN 1R4105]
  • Dossiers de demande de naturalisation : Joseph et Brandla WARECH     [ADN 448W139530], Abel SIMENOW [ADN 448W139994], Fajga WARECH [ADN     448W139902]

Archives Départementales du Maine-et-Loire [ADML], Angers :  

  • Dossiers d’étranger de Brandla WARECH, Elka WARECH, Fajga WARECH, Joseph WARECH, Laja (Léa) WARECH [ADML 120W65]
  • Internement Juifs Etrangers [ADML 97W39]
  • Registre     manuscrit du recensement avec signature de septembre/octobre 1940     [ADML 97W39]
  • Registre manuscrit du recensement 1940-1942 [ADML 97W39]
  • Contrôle des Juifs Etrangers [ADML 37W10]
  • Tampon Juif sur cartes d’identité     [ADML     97W39]
  • Liste biens Juifs [ADML 37W10]
  • Affiche Judische Gesellshaft 1940 [ADML 97W39]
  • Contrôle présence 1941 [ADML 97W39]
  • Recensement juin 1941 [ADML 97W39]
  • Contrôle présence Israélites 1942-1944 [ADML 7W1]
  • Insignes Juifs juin 1942 [ADML 12W41 et 97W39]
  • Rafle Juillet 1942 Maine-et-Loire [ADML 97W39]
  • Rafle Octobre 1942 Maine-et-Loire [ADML 97W39]

Archives Municipales de Denain :  

  • Registres recensement de population Denain 1931 et 1936
  • Rapport du pillage du commerce de Chaïa GOTAINER à Denain durant la seconde guerre mondiale, 1967
  • Mémoire des Déportés de la commune sans date [AM Denain 5H66]

Témoignages vidéogrammes :  

Témoignages écrits :  

  • MITNIK Danielle : “J’avais 4 ans en 1942”
  • Dossier documentaire du Musée de la Résistance en Zone Occupée DENAIN dont :
  • VARECH Josiane : “La communauté juive de Denain en 1939” (1995, 3 pages)
  • WARECH Josiane-Rachelle : “Denain à l’honneur d’avoir constamment servi de refuge pour beaucoup de juifs” (sans date, 11 pages)
  • Compte-rendu d’un témoignage oral de Léa WARECH : “Témoignage de Léa WARECH” (sans date, 14 pages)
  • WARECH  Irmgard Jeannette  née BRILL Compte-rendu d’un témoignage oral  à l’école Anne Franck de Gütersloh, Allemagne) traduit de l’allemand en septembre 1955 [1993, 6 pages]

Photographies :  

  • Auschwitz-Birkenau : photographies personnelles
  • Denain et Vihiers : photographies  personnelles
  • Portraits et photos de la famille: Marc GORFINKEL et Musée de La Coupole.




[1] Generalny Związek Izraelitów Francuskich (L’Union générale des Israélites de France) został utworzony na mocy ustawy Rządu w Vichy z 29 listopada 1941 roku z inicjatywy Niemiec, okupujących Francję podczas wojny. Zadaniem instytucji było reprezentowanie Żydów przed władzami, w szczególności w kwestiach pomocy, ubezpieczenia i awansów społecznych. Ośrodkami UGIF kierowali Żydzi z tej organizacji, zajmujący się tak zwanymi „dziećmi zablokowanymi”, wyznaczonymi do deportacji i niemogącymi wyjść na wolność.

[2] Paryski luksusowy Hotel Lutetia, podczas wojny zajęty przez nazistów, w 1940 roku został przeznaczony dla powracających z obozów repatriantów [przyp. tłum.].

Kategorie
Uncategorized

Jakob Brzeziński

Biografia

Jakob Brzezinski z córką Charlotte około 1936 roku.

W poszukiwaniach historycznych prowadzonych przez uczniów pierwszej klasy nr 6 Lycée Louis Vincent w Metz pomagał pan Richard Nidermann, kuzyn Marthy, żony Jakoba. Urodził się po wojnie i nie znał ani Marthy, ani Jakoba, ale zgromadził liczne dokumenty zachowane przez jego brata Josepha. Przekazał nam wiele z nich, na naszą prośbę sporządził krótkie podsumowanie, a także spotkał się z nami na wideokonferencji / był naszym rozmówcą podczas wideokonferencji.

Zapraszamy czytelników do zapoznania się z biografią Charlotte Brzezinski, którą również sporządziliśmy i która stanowi uzupełnienie niniejszej pracy.

Yakob Brzezinski: w listach, które mój ojciec, uwięziony w Niemczech, wysyłał swoim dzieciom przez całą wojnę, nieustannie dopytywał, co działo się z siostrzeńcem jego żony, który był dla niego jak własny. Nigdy mi o nim nie opowiadał, zamiast niego czynicie to wy. Dziękuję.

Richard Niderman

Polak na emigracji we Francji

Jakub Gedalja Brzezinski urodził się w Lutomiersku w 1897 albo, według niektórych źródeł, 7 kwietnia 1898 roku. Nazywano go także Jacques lub Yakow. Był synem Charsza Lajba Brzezinskiego i Ajdy Ickowicz. Miał trzech braci i cztery siostry. Znamy tożsamość członków rodziny dzięki decyzji sądu w Tel Awiwie z 1949 roku dotyczącej ziemi, którą Jakob kupił tam w latach 30. W chwili odsprzedaży ziemi nieliczni pozostali przy życiu członkowie rodziny musieli wnioskować o oficjalne stwierdzenie śmierci Jakoba i innych uprawnionych właścicieli. Decyzja została wydana w języku hebrajskim i przetłumaczył ją dla nas Richard Niderman. Dzięki niej znamy nazwiska braci i sióstr Jakoba oraz ich dzieci; wiemy także, że większość z nich zginęła w Holokauście.

Z akt domicylowych Jakoba wiemy, że przybył do Metzu w 1926 roku. Przeniósł się tam z Longlaville niedaleko Longwy en Meurthe-et-Moselle, nie znamy jednak daty jego imigracji do Francji. Pierwsze wzmianki w aktach domicylowych wskazują, że Alter David, nazywany też Albertem (brat, a być może bliźniak Jakoba) i jego siostra Hella Welner mieszkali w Metzu w 1927 roku. Niewykluczone, że rodzeństwo całą trójką wyjechało z Polski.W chwili ślubu Altera Davida w Metzu w 1929 roku rodzice Brzezinski mieszkali w Łodzi. W 1933 roku, gdy żenił się Jakob, jego ojciec już nie żył, a matka mieszkała z nim w Metzu. Wynika z tego, że przeniosła się tam zapewne po śmierci męża, w 1931 roku, by być blisko dzieci. W tym czasie wyjechało do Francji także dwoje spośród jej dzieci, Ruchla i Maurice. Po śmierci matki w 1935 roku, wkrótce po jej przyjęciu do żydowskiego hospicjum, oboje opuścili Metz.

Ślub z Marthą

W 1933 roku Jakob poślubuł Marthę Steinberg, córkę Samuela Steinberga (Stajnberga) i Reginy Niderman. Martha, zwana także Bellą lub Baszą, urodziła się w Polsce w 1915 roku, a od 1920 mieszkała we francuskiej miejscowości Forbach. Była więc dużo młodsza od Joakoba i prawie całe życie spędziła we Francji.

Akt ślubu Jakuba Brzezinskiego i Marthy Steinberg z 1933 roku.

We wspomnieniach siostrzenicy Jakoba Alice Welner, spisanych przez amerykańskiego pisarza Carola Kassera, znajduje się zdjęcie ślubne przedstawiające obecnych na nim członków rodziny Brzezinskich. Można się domyślać, że zrobiono też zdjęcie rodziny Steinberg-Niderman, a być może także takie, na którym znalazły się obie rodziny.

Fotografia ślubna Jakoba i Marthy Brzezinski, 1933 rok.

Życie w Metz

Fragment spisu w departamecie Moselle z 1936 roku (Archiwum Miejskie w Metzu).

Jakob i Martha mieszkali w budynku pod adresem 19 quai Félix Maréchal, niedaleko sklepu z wyrobami pończoszniczymi i galanterią, który Jakob prowadził przy 22 rue des Jardins. Być może Martha pracowała razem z mężem. Sklep Jakoba mieścił się pomiędzy dwoma innymi: pierwszy należał do jego brata, Altera Davida, który w dorocznym spisie sporządzonym w departamencie Moselle w 1936 roku figurował jako kupiec; drugi prowadził Moszek Feingrütz, handlarz koszul. Wszystko wskazuje, że interes kwitł – Richard Niderman pamięta, jak mówiło się, że Jakob posiadał samochód. Prawdopodobnie był także właścicielem swojego mieszkania w Metzu. Zapewne właśnie dlatego w 1948 roku pozostali przy życiu krewni Marthy podjęli starania o uznanie ich członków rodziny za zmarłych przez sąd w Angoulême. Decyzja podjęta w Tel Awiwie w 1949 roku każe przypuszczać, że Jakob planował emigrację do Izraela.

Życie rodzinne

Pierwszym dzieckiem Jakoba i Marthy była Charlotte, która urodziła się 9 października 1934 roku. Na mocy deklaracji z 1938 roku otrzymała obywatelstwo francuskie. 11 lipca 1939 roku Brzezinskim urodziło się drugie dziecko, Henry. Archiwum Narodowe, do którego się zwróciliśmy, nie posiada informacji o jego naturalizacji. Można przypuszczać, że w niepewnym okresie wojny rodzice nie mieli czasu na powzięcie odpowiednich kroków administracyjnych.

Nie dysponujemy wieloma fotografiami dzieci Brzezinskich, podobnie zresztą jak samego Jakoba i Marthy. W biografii Charlotte znajdują się jej nieliczne zdjęcia. Wskazują one na to, że dzieci Brzezinskich były ich oczkiem w głowie, napawając rodziców i dziadków radością i dumą. Szczególnie poruszająca jest dedykacja wypisana na odwrocie jedynej znanej fotografii Henriego.

Jedyne zachowane zdjęcie Henriego, zrobione miesiąc przed ostatecznym wyjazdem z Metz (kartka pocztowa z dedykacją).
Od lewej do prawej: Jakob, Charlotte i Martha Brzezinski, Regina i Samuel Steinberg.

Na podstawie dokumentów, do jakich dotarliśmy, oraz wspomnień Richarda Nidermana wiemy, że Brzezinscy regulernie odwiedzili Forbach, gdzie w domu przy ulicy Monthyon mieszkali rodzice Marthy. Nazwiska całej czwórki widnieją na tablicy upamiętniającej w synagodze, co każe przypuszczać, że wszyscy mocno angażowali się w życie lokalnej społeczności żydowskiej. Forbach był także miejscem zamieszkania Léona Nidermana, brata Reginy. Miał on dwójkę dzieci, Charlotte i Josepha, i choć byli to kuzyni Marthy, tylko kilka lat dzieliło ich od jej córki. Richard Niderman jest ich bratem. Przekazał nam zasłyszane opowieści o radosnych rodzinnych spotkaniach, podczas których jego brat, stojąc na stole, śpiewał w jidysz, oklaskiwany przez całą rodzinę.

W Metz Jakob mieszkał niedaleko wielu swoich braci i sióstr. Alter David miał dwójkę dzieci, nieco starszych od Charlotte. Hella Welner miała dwie córki, Salomé (ur. w 1927) i Alice (ur. w 1935). Alice, która przeżyła wojnę, wspominała bliską relację, jaka połączyła ją i jej siostrę z Charlotte i Henrim.

Wyjazd do Angoulême

Według akt domicylowych w maju 1940 roku, kiedy Niemcy zaatakowali Francję, Jakob opuścił Metz wraz z rodziną. Wiadomo, że schronili się w Angoulême, gdzie zamieszkali pod adresem 31 bis rue des Bézines, w domku w głębi podwórza.

Zdjęcia budynku pod adresem 31 bis rue des Bézines, pod tym adresem mieszkali Brzezińscy

W Angoulême doszło do spotkania z żoną i dziećmi Léona Nidermana, który był jeńcem wojennym w Niemczech; odnalazła się tam także rodzina Altera Davida i Welnerowie. Z kolei dziadkowie Steinberg najpierw pojechali do Royan, potem do Libourne, a wreszcie do Saint-Sauvant w departamencie Vienne. O ich podróżach świadczą kolejne dokumenty. W ostatniej miejscowości zostali zatrzymani w lipcu 1941 roku, następnie internowani w obozie w Limoges, a wreszcie przeniesieni do Drancy i deportowani we wrześniu 1942 roku.

Od sierpnia 1942 roku u Brzezinskich zamieszkują po śmierci matki dzieci Nidermanów. Wspomnienia spisane przez Josepha pozwalają nieco lepiej poznać Jakoba. Joseph i jego siostra Charlotte byli bardzo wdzięczni za przyjęcie do domu Brzezinskich, w którym wszystko układało się dobrze. Dzięki temu nie musieli zostać w sierocińcu, czego Charlotte bardzo nie chciała. Martha była ich kuzynką, ale z powodu dużej różnicy wieku traktowali ją jak ciotkę, a Jakoba jak wuja. Okazywał im dużo dobroci, prawdopodobnie był bardzo spokojny, ponieważ chorował na serce, a co wieczór układał każde z dzieci do snu.

Obława

Rodzina mieszkała przy ulicy Bézines do nocy z 8 na 9 października 1942 roku, kiedy została aresztowana i, podobnie jak 442 Żydów w departamencie Charente, przeniesiona do Sali filharmonii w Angoulême. Joseph opowiadał, że w czwartek 8 października, w dzień wolny, z zapałem powtarzał materiał na lekcję historii następnego dnia, jednak kładąc się spać, mimo uspokajających słów Jakoba miał złe przeczucia. Około godziny drugiej nad ranem rodzina została gwałtownie zbudzona i dostała dwadzieścia minut na spakowanie się przed przeniesieniem na salę filharmonii. Osoby aresztowane podczas obławy przetrzymywano tam w trudnych warunkach przez prawie tydzień, aż „uwolniono” tych, którzy mieli obywatelstwo francuskie.

Dziedziniec sali filharmonii w Angoulême z tabliczkami upamiętniającymi obławę (autor zdjęcia: Richard Niderman).

W ten sposób Charlotte, od 1938 roku posiadająca obywatelstwo francuskie, została prawdopodobnie wraz z innymi dziećmi powierzona katolickiej instytucji religijnej, a w czerwcu 1943 roku wyjechała do ośrodka opiekuńczego Generalnego Związku Izraelitów Francuskich (UGIF) w regionie paryskim.

Henri też nie został deportowany w październiku 1942 roku. Czy to oznacza, że miał narodowość francuską? Być może gdy władze niemieckie oddzieliły Francuzów od cudzoziemców, rodzice powierzyli go Feingrützom, sąsiadom z Metzu, którzy byli Francuzami. Tak czy inaczej to właśnie z Feingrützami i ich córką Mathilde Henri został aresztowany w Eymoutiers w departamencie Haute-Vienne w kwietniu 1944 roku, następnie internowany w Drancy i deportowany do Auschwitz.

Jakob ze swoją chorobą serca nie nadawał się do deportacji. Wiadomo, że w grudniu 1942 roku przyjęto go do szpitala Hôtel-Dieu w Poitiers.

Martha jako jedyna została przeniesiona do Drancy 15 października, a następnie deportowana w transporcie 40 4 listopada 1942 roku, podobnie jak większość osób zatrzymanych podczas obławy. Joseph Niderman wspomina, że, choć nie zachowały się listy, miał z nią kontakt. W konwoju 40 w tym samym czasie co Martha została deportowana rodzina jej szwagra, Altera Davida.

Jakob w Hôtel-Dieu w Poitiers (grudzień 1942-maj 1944)

Dokument z internowania Jakoba w obozie w Poitiers 12 grudnia 1942 roku (Archiwum Departamentu Vienne).

Po obławie ślad Jakoba urywa się aż do 12 grudnia 1942 roku, kiedy został umieszczony w obozie w Limoges, znajdującym się w Poitiers. Trzy dni później, 15 grudnia, w związku z problemami kardiologicznymi przyjęto go do Hôtel-Dieu w Poitiers, zależnego od obozu. Został tam uznany za nieuleczalnie chorego i prawdopodobnie przebywał w szpitalu do maja 1944 roku. Jego nazwisko wielokrotnie pojawia się w rejestrach.

Fragment listu napisanego przez Jakoba do wuja jego żony, Léona Nidermana, z Hôtel-Dieu w Poitiers (data nieznana).

Joseph Niderman zachował fragment listu, który Jakob napisał po niemiecku do swojego ojca Léona z Hotel-Dieu w Poitiers. Z listu można wyczytać wielką rozpacz i znużenie.

„… nie spać. Mam już dość ustawicznego płaczu. Miejmy nadzieję, że jeszcze się zobaczymy i będziemy razem radować, może w moim mieszkaniu, tak jak napisałeś. Trzeba zawsze pozostawać odważnym…”

Drancy i deportacja

Lista transportu 74 z 20 maja 1944 roku (Arolsen Archives).

Jakob opuścił Hôtel-Dieu w Poitiers 5 maja 1944 roku, by 6 maja trafić do obozu w Drancy. Przydzielono mu miejsce w klatce schodowej 18 w Sali 4. W chwili wejścia do obozu odebrano mu 630 franków za pokwitowaniem z nagłówkiem obozu w Drancy.

Lista z 4 maja 1944 roku, zgodnie z którą Żydzi mieli nazajutrz wyjechać do Drancy (Archiwum Departamentu Vienne). 

Niemieckie Arolsen Archives, do których zwróciliśmy się z prośbą o wszelkie dokumenty dotyczące Jakoba, przekazały nam dwie różne listy transportów. Jakob jest wymieniony w transporcie 74 z 20 maja 1944 roku, dwa tygodnie po przybyciu do Drancy, ale także na liście transportu 77 z 31 lipca 1944 roku. Zapewne powodem tej niezwykłej sytuacji był stan zdrowia Jakoba. Przeniesiony do Drancy na początku maja, prawdopodobnie miał być deportowany 20 maja. Poważne problemy kardiologiczne sprawiły, że nie został wywieziony transportem 74, choć był zapisany na liście. Jednak w lipcu 1944 roku nie uszedł przed morderczym szałem Aloïsa Brunnera, komendanta obozu, który na kilka tygodni przed wyzwoleniem Paryża skompletował ostatni wielki transport z Francji, nie cofając się przed obławami w sierocińcach prowadzonych przez UGIF ani przed deportacją chorych. Tak też Charlotte, córka Jakoba, została zatrzymana w ośrodku w Montreuil 22 lipca 1944 roku i internowana w Drancy.

Lista transportu 74 z 20 maja 1944 roku (Arolsen Archives).

Nie ma jednak żadnych dowodów na to, by doszło do spotkania ojca z córką w trakcie tygodnia, kiedy byli razem w obozie, ani na to, by deportowano ich w tym samym wagonie. Listy tworzono według porządku alfabetycznego, Charlotte i Jakob figurują jednak pośrodku 1300 nazwisk deportowanych, na tej samej stronie.

W polskiej synagodze w Metz znajduje się tablica upamiętniająca pochodzących z miasta członków rodzin, którzy stali się ofiarami Holokaustu. Widnieje na niej nazwisko rodziny Brzezinskich, ale także Feingrütz, które prawdopodobnie przybrał Henri po adopcji. W byłej synagodze w Forbach, zamkniętej od 2013 roku, znajdowała się tablica z nazwiskami Jakoba, Marthy, Charlotte i Henriego, a także Samuela i Reginy.

Tablica w synagodze w Forbach (autor zdjęcia: Richard Niderman).

Podziękowania

Pragniemy serdecznie podziękować Richardowi Nidermanowi, który przybliżył nam postać Charlotte. Dziękujemy również pani Hildegarde Gauthier za przeprowadzenie dla nas licznych badań w archiwach departamentalnych w Vienne i Saint-Sauvant, w których współpracowała z archiwistą, panem Robertem Puaux.

Kategorie
Uncategorized

Frieda i Victor Kohn

Biografia

W grupie uczniów przeprowadziliśmy poszukiwania na temat dwojga deportowanych osób, Friedy i Victora Kohnów. Zostało po nich niewiele śladów, ponieważ po aresztowaniu ich mieszkanie zostało splądrowane: nieliczne przedmioty użytku codziennego, garstka rodzinnych zdjęć, wspomnienia przekazane przez dzieci wnukom. Parę naczyń, dzbanuszek na mleko. Żeby przywrócić im życie, pomyśleliśmy, by oddać głos tym, którzy ich znali, jak gdybyśmy naprawdę mogli ich wszystkich spotkać.

Część 1: Londyn, spotkanie z Adele siostrą Friedy

Powrót do przeszłości: o godzinie 22 na Dworcu Północnym (Gare du Nord) wsiadamy na Night Ferry z Paryża do Londynu, by następnego dnia o godzinie 9:10 dotrzeć na dworzec Victoria Station.
W pociągu rozkładamy na czynniki pierwsze te drobne odkrycia, które dotąd poczyniliśmy. Z niecierpliwością czekamy na koniec podróży, by spotkać się z siostrą Friedy i uzupełnić informacje.
Po dotarciu na miejsce wyruszamy na spotkanie z Adèle. Siadamy w przeszklonej kawiarni na dworcu Victioria Station. Kilka chwil później Adèle opowiada nam, co pamięta z dzieciństwa swojego i Friedy.

„Nasi rodzice nazywali się Judas Hersoh Wagner i Malka Rele Wagner. Frieda urodziła się 28 sierpnia 1894 roku w Mościskach w Galicji. Nasza rodzina była bardzo liczna: 15 braci i sióstr, wyobrażacie to sobie? Najstarsza nosiła żydowskie imię Chaje Gitel. Urodziła się w 1885, rok przede mną… Ja byłam druga, potem w 1888 urodziła się Ruchel, następnie Hene Leie, Biene, a w roku 1892, sześć lat po mnie, Abraham Bencyon – pierwszy chłopiec. Niedługo później przyszła na świat Frieda; oficjalnie rodzice nazwali ją Fradel. W 1896 roku, dziesięć lat po mnie, urodził się Perl Ettel, potem, w 1900, Sura, potem Majla, Glückel, a w 1905 roku Wolf Ber, drugi chłopiec. Dwa lata później przyszedł na świat trzeci, Chaim Jechieskiel. W 1908 roku urodziła się ostatnia córka, Drezla. Och, zapomniałabym o Jacobie! A przecież był tak związany z Friedą… Nie pamiętam już nawet daty jego narodzin…

Rejestr stanu cywilnego z Mościsk.
Mościska na mapie Austro-Węgier.
Mościska na mapie Galicji z 1868 roku.

Kopia rejestru urodzeń w Mościskach, miejscowości leżącej dziś na Ukrainie, a w czasach Friedy – w Austro-Węgrzech. W dwudziestoleciu międzywojennym miasteczko należało do Polski.

Właściwie pewien szczegół może was zaskoczyć – nasze oficjalne imiona różniły się od tych używanych na co dzień, pierwsze to były tradycyjne imiona żydowskie, drugie miały nowocześniejszy charakter. Ja na przykład oficjalnie nazywam się Eidel Ryfke, ale wszyscy mówili na mnie Adèle! Nasza rodzina liczyła więc piętnaścioro dzieci i była niezamożna. Nasz dziadek Abraham Benzione (lub Bencyone, któż to wie?) Wagner był cieślą, a ojciec handlarzem detalicznym, miał niewielki sklepik, w którym miał po trochu wszystkiego; był to jeden ze sklepików na placu targowym.

Małe miasteczko na wzgórzu, z dala od wielkich dróg, strumyk przecinający krajobraz, duży plac i domki z ogrodami.

Niestety, mama umarła w wieku 35 lat, być może podczas porodu, tak naprawdę już nie pamiętam. Co więcej, nie mamy rodzinnych zdjęć sprzed pierwszej wojny światowej. Tak jak wspominałam, byliśmy liczną i niezamożną rodziną – nie mieliśmy pieniędzy, żeby robić sobie zdjęcia.

W każdym razie po śmierci mamy starsze córki musiały zająć się młodszymi dziećmi. I tak Gitel, Ruchel i ja zaopiekowałyśmy się braćmi i siostrami najlepiej, jak umiałyśmy. Gdy podrośli, to oni zaczęli zajmować się najmniejszymi. Choć Frieda była o sześć lat młodsza, bardzo szybko przyszła nam z pomocą. Miała łagodny charakter i dobrze opiekowała się dziećmi.

W 1914 roku nasza rodzina uciekła przed pogromami, które miały miejsce po wejściu wojsk rosyjskich do Galicji. Wraz z nimi dotarł wielki napływ Żydów rosyjskich. Mój ojciec zaczął się obawiać. Myślę, że uznał, że wraz z Rosjanami nastaną antysemickie zachowania, częste po drugiej stronie granicy, postanowił więc uciekać. Gwoli przykładu – w tamtym czasie znacznie wzrosła liczba sklepów prowadzonych przez chrześcijan w małych miejscowościach. Oferowali oni wszelkiego rodzaju produkty żywnościowe w bardzo rozsądnych cenach i wyłączali żydowskich kupców z obiegu. Wszystko to sprawiło, że nasza już i tak skomplikowana sytuacja finansowa jeszcze bardziej się pogorszyła, zmuszając nas do wyjazdu.

Uchodźcy opuszczający Galicję, siedzący na wozie wypełnionym pakunkami. Źródło: Georges Muse dla  Daily Mirror, 1915 rok.

Schroniliśmy się więc w Wiedniu. W wieku 20, może 25 lat Frieda trafiła pod opiekę dobroczyńcy, który zajmował się restauracjami. Wysłano ją wówczas do Anvers do pracy jako kelnerka w jednej z nich. Mnie też wyprawiono za granicę. Wyjechałam do Londynu zaraz po Friedzie i tak jak ona, od razu zaczęłam pracować. W końcu nauczyłyśmy się języków… W Mościskach posługiwaliśmy się jidysz i polskim. Kiedy najechali nas Rosjanie, trzeba było nauczyć się mówić po rosyjsku. Po ucieczce musieliśmy poznać niemiecki, żeby porozumiewać się w Wiedniu. Nie mówiąc o tym, że potem wszyscy rozjechaliśmy się mieszkać w różnych krajach… Och, przez ten nasz los nauczyłyśmy się języków…

Chyba powiedziałam wam wszystko, co wiem o Friedzie. Kiedy o tym myślę, sądzę, że należałoby odnaleźć tego dobroczyńcę, który z pewnością mógłby udzielić wam informacji o życiu Friedy w tamtym okresie.”

Dziękujemy za czas, jaki Adèle poświęciła, by opowiedzieć nam swoje wspomnienia o Friedzie i żegnamy się.
Oriane, Élise, Lola

Część 2: Paryż, spotkanie z Leonem Ringerem

Frieda przed sklepem wędliniarskim La Cachère (Koszerna). Źródło: zbiory rodzinne.
Frieda i Victor

Dzięki zgłoszeniu ślubu Friedy i Victora Kohnów odnaleźliśmy ważną dla nich osobę, Léona Ringera. Zamieszkiwał 10 rue Buffault naprzeciwko miejsca, w którym, przy rue Lamartine, przed ślubem mieszkała Frieda. Oto jego wspomnienia:

„Była taka rodzina, z którą byłem blisko związany, Wagnerowie. Na początku pierwszej wojny światowej dowiedziałem się, że uciekli do Wiednia. Spotkałem ich tam i zaproponowałem jednej ze starszych córek, Friedzie, żeby pojechała do Antwerpii pracować w jednej z moich restauracji w Europie Zachodniej.

Potrafiła świetnie gotować koszerne dania, z pewnością dlatego, że po śmierci matki musiała wziąć na siebie trud wykarmienia rodzeństwa. Pracowała w restauracji przez jakieś sześć lat. Potem spotkała młodego Węgra, Victora Kahna – to była miłość od pierwszego wejrzenia.

Wyjechała do Francji, do Paryża, i tam wzięła ślub z Victorem. Zaproponowałem jej pracę w koszernym sklepie wędliniarskim przy ulicy Buffault.

Nawet jest na zdjęciu, w samym środku grupki, w czarnej sukience pod białym fartuchem.

Ja miałem wręcz zaszczyt zostać świadkiem na ich ślubie.

W 1922 roku czynsz za mieszkanie wynosił 800 franków rocznie, co odpowiadało miesięcznej pensji Victora. Frieda zarabała 500 franków na miesiąc. Swoją drogą, radziłbym wam pójść pod adres 60 rue Claude-Bernard, to tam pracowała później Frieda, była to żydowska szkoła, oferująca służbowe mieszkanie dla kucharki.

Odpis dokumentacji dotyczącej naturalizacji. Sygnatura BB/11/9644.
Rejestr ślubów. Źródło: archiwum w Paryżu, merostwo 4. dzielnicy, 30 października 1923.

Daniel i Léonard

Część 3: opowieść najlepszego przyjaciela Victora

W Antwerpii spotykamy się z Armandem, który od wczesnych lat młodości był najlepszym przyjacielem Victora.

„Dzień dobry, nazywam się Armand, byłem przyjacielem Victora, a po jego ślubie także Friedy. Opowiem wam to, co wiem o ich życiu.

Frieda Kohn z synem Albertem, rok1924. Źródło: zbiory rodzinne.
Frieda Kohn z synem Albertem i córką Charlotte, rok 1931. Źródło: zbiory rodzinne.

Spotkaliśmy się z Victorem w Czechosłowacji około 1920 roku. Obaj pochodziliśmy z Węgier i byliśmy drukarzami. Byliśmy tam około roku, a potem zaokrętowaliśmy się na statek żeglugi kupieckiej jako chłopcy okrętowi.

Skąd wypłynęliśmy? Ach, już nie pamiętam, starzeję się…

Tak czy inaczej zapewniam was, że opłynęliśmy cały świat, od Chin przez Malezję i Indie po Europę. Można powiedzieć, że znaliśmy świat jak własną kieszeń. Pływaliśmy na statku przez prawie rok, a wtedy, w gdy zawinęliśmy do portu w Antwerpii, Victor postanowił odpocząć w małej kawiarni. Celowo wybrał restaurację koszerną, która przypominała mu rodzinne gniazdo i kuchnię matki. Znacie tę nostalgię… Tak się złożyło, że w tej właśnie kawiarni pracowała Frieda. Nie znał jej jeszcze; gdy wyszliśmy z kawiarni, zapytał, czy zwróciłem uwagę na kelnerkę, bo chyba była to kobieta jego życia.

Od tego dnia Victor i Frieda zaczęli się spotykać. Frieda, podobnie jak Victor, była żydówką, ale znacznie bardziej religijną niż on. Pochodziła z małego miasteczka w zakątku Galicji, Mościsk, o ile dobrze pamiętam. Wtedy była to Polska. Victor uwielbiał jej kuchnię, była naprawdę wyborna (Friedę oczywiście też). Po krótkim czasie przyszedł do mnie i oświadczył, że zamierza porzucić żeglugę i wyjechać do Paryża, żeby poślubić Friedę. Udało jej się zdobyć nową pracę w sklepie w Paryżu, nadal u tego samego właściciela – ten człowiek był przyjacielem, powiedziałbym nawet, że dobroczyńcą.

I tak cała nasza trójka wyjechała do Paryża.

Przez jakiś czas życie upływało spokojnie.

Victor i Frieda wzięli ślub 30 października 1923 roku w merostwie 4. dzielnicy Paryża. Léon Ringer, ich dobroczyńca, i Meyer Outzerovsky, zaprzyjaźniony tłumacz, który dużo im pomógł po przyjeździe do Francji, zostali świadkami. Odpis aktu małżeństwa znajduje się w aktach Ministerstwa ds. Byłych Kombatantów i posłużył do sporządzenia dokumentów uznających ich za zmarłych na deportacji.

Certyfikat zawarcia małżeństwa.
Źródło: 111922-KOHN_Victor_21P_581_244_111922_DAVCC_copyright.

Wszyscy złożyliśmy wniosek o naturalizację, żeby otrzymać narodowość francuską. Dobrze pamiętam tę scenę: 1 czerwca 1925 roku Victor wrócił z pracy do małego mieszkania przy ulicy Doudeauville; w rodzinnym gronie opowiedzieli sobie o swoim dniu w pracy, a wtedy Victor poruszył temat naturalizacji. Frieda nie rozumiała, czemu miałoby to służyć. Jej mąż wyjaśnił jej, że podczas wojny straty w ludności były ogromne i że przeczytał w gazecie, że francuski rząd zamierzał ułatwić naturalizację. Victor podkreślał, że z dziennika „Le Matin” dowiedział się, że rząd się nad tym zastanawia, i dodał, że bycie Francuzem to zaszczyt, przynależność do najpiękniejszego kraju na świecie… Wreszcie Frieda ustąpiła, przypominając jednak Victorowi, że nie potrafi dobrze pisać po francusku. Uspokoił ją i powiedział, że ktoś może napisać jej wniosek ołówkiem, a ona poprawi go piórem.

Rękopis listu z akt dotyczących naturalizacji – sygnatura BB/11/9644.

Tak oto w czerwcu 1925 roku cała nasza trójka złożyła wniosek o przyznanie obywatelstwa, które otrzymaliśmy dwa lata później, 30 listopada 1927 roku. Byliśmy bardzo szczęśliwi, to było jak początek nowego życia. O tak, naturalizacja miała wszystko dla nas zmienić.”

„Uprzejmie proszę o naturalizację. Victor Kohn. Dołączam do prośby mojego męża. Frieda Kohn”. Na wniosku widać, że zdanie napisane i podpisane przez Friedę zostało napisane ołówkiem, a następnie poprawione tuszem – innym pismem niż pewny i zaokrąglony podpis Friedy. Prawdopodobnie miał w tym swój udział urzędnik z Prefektury, do którego zwróciła się kobieta niepotrafiąca dobrze pisać po francusku.

Armand kontynuuje opowieść: „No dobrze, przejdźmy do dalszej części historii. Jest rok 1939. Na wieść o wypowiedzeniu wojny Victor i ja zostaliśmy powołani do wojska w Alzacji, najpierw do 224 pułku regionalnego batalionu 2 w kompanii 8. Potem, w 1940 roku, przeniesiono nas do 7 pułku 9 kompanii piechoty kolonialnej, w którym służyliśmy do końca „dziwnej wojny”. Nasz pułk najpierw stacjonował w Wogezach jako wsparcie dla oddziałów na linii Maginota, a potem został przeniesiony do Chantilly.

W czasie „dziwnej wojny” dzieci w wieku szkolnym, jak mała Charlotte, zostały na pół roku ewakuowane z Paryża przez merostwo 5. dzielnicy. Wysłano je do Ver-sur-Mer w Normandii.

Z kolei Konsystorz Żydów ewakuował Friedę i Alberta do Vichy. Dla Victora oznaczało to duży problem, ponieważ chciał utrzymać kontakt z rodziną. W tym celu regularnie wysyłał do Paryża listy. Po ewakuacji nie wiedział jednak, gdzie przeniesiono jego żonę i dzieci. Pisał więc listy, ale nie wiedział, dokąd je wysłać.

Już kiedyś zauważyłem, że Victorowi czasem udawało się przewidzieć przyszłość, nigdy jednak w kwestii tak wielkiej wagi. Wiedział, że jego rodzinie grozi niebezpieczeństwo, bo spodziewał się w niedługim czasie najazdu Niemców. Chciał chronić bliskich, z pewnością jednak nie przewidział, że francuski rząd będzie kolaborował z Niemcami i nie mógł wiedzieć, jak straszne rzeczy mają się wydarzyć. Niemniej jednak napisał do Friedy, prosząc, by dołączyła do niego z dziećmi w departamencie Ariège, gdzie przywiał go nie pamiętam już jaki wojenny przypadek.

Po wyjeździe z Paryża bez wątpienia próbowali… Niestety, 13 czerwca 1940 roku nie udało im się wyjechać z miasta. Jak być może wiecie, dzień później, 14 czerwca, do Paryża dotarli Niemcy. Dlatego 13 czerwca wszyscy paryżanie usiłowali wyjechać na wieś jak najszybciej, to był exodus. Friedzie i dzieciom się to nie udało. Najlepiej było wyjechać pociągiem (zwłaszcza jeśli nie miało się samochodu), ale przed dworcami, a nawet na ulicach, ustawiały się niebotyczne kolejki; alei Gobelins nie dało się przejść, taki był tłum. Najbliżej mieli na dworzec Austerlitz, ale po wielu godzinach czekania, gdy wreszcie znaleźli się na peronie, nie było już żadnych pociągów. Nie zdołali opuścić miasta i to tam Victor musiał do nich dołączyć miesiąc później. Wtedy się rozdzieliliśmy, bo mnie udało się schronić w strefie nieokupowanej.”

Maïa i Apolline

Część 4: Świadectwo dzieci Kohnów, ALberta i Charlotte, przekazane przez wnóczkę Friedy i Victora

Spotkaliśmy się z wnuczką Friedy i Victora, gdy przyszła opowiedzieć ich historię w naszej szkole. Przekazała nam to, co opowiadali jej matka, Charlotte, która w styczniu ubiegłego roku skończyła 90 lat, i wuj Albert, który zmarł kilka lat temu. Długo rozmawialiśmy o ich życiu rodzinnym. Oto historia dzieci Friedy i Victora, przekazana nam przez Charlotte.

Frieda, Victor i Albert z Jacobem Wagnerem. Źródło: zbiory rodzinne.

Jacob Wagner, brat Friedy, odwiedza siostrę (źródło: photo@archive familiale). Francja, około 1926 roku. Frieda postanowiła uwiecznić chwile z bratem, robiąc wspólne zdjęcie podczas jego wizyty.

Czarno-białe zdjęcie przedstawia Jacoba Wagnera (brata Friedy) – stoi na górze po lewej stronie. Frieda Kohn siedzi po lewej, Victor Kohn, jej mąż, siedzi po prawej, a ich syn Albert stoi na kolanach rodziców. Chłopiec nie wydaje się stać pewnie na nogach, rodzice muszą więc podtrzymywać go z tyłu, podczas gdy z przodu opiera się na lasce. W tle widać zasłony w kwieciste wzory. Czy znajdowali się w domu, czy w studiu fotografa?

Wszyscy są elegancko ubrani: mężczyźni w garniturach, w krawatach i z poszetką, a Frieda w długiej czarnej sukni. Mały Albert ma na sobie buty na deszcz, spodenki i wełniany sweterek.

Widać pewne podobieństwo Jacoba i Friedy: ten sam wykrój ust, nosa i brwi. Co więcej, Jacob i Frieda byli podobno bardzo ze sobą związani.

Elise

Teatr Châtelet – dawna kartka pocztowa.

Frieda i Victor byli bardzo kochającymi, czułymi rodzicami. Mama długo pracowała jako kucharka, wcześniej była sprzedawczynią w sklepie mięsnym Léona Ringera. Tata był drukarzem (pamiętam, że pracował przy ulicy Henri Chevreau w 20. dzielnicy). W zasadzie po przyjeździe do Francji nie zaczynał jako drukarz, musiał na jakiś czas przerwać pracę w zawodzie i tymczasowo został przedstawicielem handlowym niskiego szczebla, żeby dobrze nauczyć się francuskiego. Ta praca przynosiła mu 800 franków dochodu na miesiąc.

Teatr Odéon – dawna kartka pocztowa.

Dla nas Victor był ucieleśnieniem nowoczesności, wręcz awangardy: miał ogromną wiedzę, czytał nam książki, na przykład Alexandre’a Dumasa. Poza tym nauczył syna grać w szachy. Uczył nas historii i astronomii, które go pasjonowały. Sądząc po imieniu Alberta, można powiedzieć, że podziwiał Einsteina (dopowiem tylko, że dzięki tej edukacji Albert dostał się do prestiżowego liceum Louis le Grand, a Charlotte do gimnazjum Paul Bert). Znał cztery języki – węgierski, jidysz, niemiecki i francuski, a mama sześć – jidysz, polski, rosyjski, niemiecki, flamandzki i francuski. Najpierw rozmawiali ze sobą po niemiecku, potem po francusku, a po niemiecku wtedy, gdy nie chcieli, żebyśmy rozumieli (ale i tak rozumieliśmy).

Mama była bardzo wierząca, tata mniej. To właśnie ją zgubiło – sądziła, że wiara ją ocali, że Bóg jej pomoże.

Całą rodziną często spacerowaliśmy po paryskim Ogrodzie Botanicznym albo Ogrodzie Luksemburskim, które były niedaleko. W weekendy jeździliśmy na wieś do Saint-Ouen l’Aumône niedaleko Pontoise – tak, wtedy to jeszcze była wieś.

Kohn w wojsku, 1939 rok. Źródło: zbiory rodzinne.

Dużo słuchaliśmy muzyki, ponieważ mieliśmy gramofon. Często graliśmy płyty Mistinguett, a nade wszystko opery, wszyscy razem śpiewaliśmy Carmen. Nasza rodzina często wychodziła, do teatrów Châtelet albo Odéon, do kina – uwielbialiśmy Flipa i Flapa, Chaplina, Jean Gabin i pierwsze filmy Walta Disneya.

Podczas odwrotu, gdy tata był w wojsku, w 7 pułku piechoty kolonialnej, trafił do departamentu Ariège.

Wtedy Victor miał przeczucie „końca”. Chciał, żeby Frieda wyjechała z Paryża, ale wobec jej odmowy po powrocie zażądał, żeby przynajmniej ukryła młodszą córkę, Charlotte, a Albertowi pokazał drogę ucieczki z ośrodka przy ulicy Vauquelin w razie obławy.

Nybras, Nina i Adèle

Część 5: Wspomnienia pana Marcela, służącego w ośrodku Generalnego Związku Izraelitów Francuskich

Podczas naszych poszukiwań dowiedzieliśmy się, że Frieda pracowała w żydowskiej szkole pod adresem 60 rue Claude Bernard, a następnie została zatrudniona przez Instytut Rabiniczny pod numerem 9 przy ulicy Vauquelin. Znajdował się tam internat dla chłopców z żydowskiej szkoły Maïmonide.

9 rue Vauquelin, widok współczesny, zdjęcie internetowe.

W czasie okupacji Instytut został zamknięty, a potem utworzono w nim internat dla dziewcząt. Pracował tam wówczas pan Marcel, który zapisał się we wspomnieniach ocalałych z tamtych czasów, takich jak Yvette Lévy.

Zapytaliśmy pana Marcela o historię sierocińca dla żydowskich dziewcząt podczas drugiej wojny światowej. Jego opowieść zaczęła się następująco:

„Przebywało tam 27 osieroconych dziewcząt, ukrytych przez Generalny Związek Izraelitów Francuskich. Od stycznia 1944 roku ośrodkiem kierowała pani Mortier. Były tam też wychowawczynie, które prowadziły różne zajęcia, oraz harcerki, które przechodziły popołudniami, kilka razy w tygodniu (zdaje się, że znacie jedną z nich, Gypsie).”

W dalszej części opowieści wyjaśnił, jaka była jego rola w ośrodku:

„Co rano robiłem zakupy dla pani Kohn, która najpierw była kucharką, a potem została dozorczynią – niewiele już było do gotowania… Wcześnie rano chodziłem na pobliski targ Patriarchates, bo od 1942 kucharka żydówka nie mogła robić zakupów ze względu na godzinę policyjną i na obostrzenia; ja nie byłem żydem, więc mogłem wychodzić, kiedy chciałem. W południe zostawiałem zakupy i zbierałem wiadomości od dziewcząt do rodzin – tak naprawdę nie wszystkie były sierotami, niektóre rodziny umieściły je w ośrodku w nadziei, że ukryją je i ochronią przed niebezpieczeństwem. Po obiedzie dostarczałem listy do adresatów, a potem szedłem do matki jednej z pensjonariuszek, która była niepełnosprawna i mieszkała na ostatnim piętrze kamienicy – pomagałem jej.

Dopiero 22 lipca 1944 roku ta codzienność została zburzona przez to, czego wszyscy się obawialiśmy. Tego ranka, gdy wchodziłem do sierocińca, otworzywszy drzwi nie usłyszałem zwykłego rozgardiaszu, jaki robiły młode, pełne życia dziewczęta, lecz głuchą ciszę. Zakupy wypadły mi z rąk, ziemniaki potoczyły się po podłodze. Sąsiedzi, widząc otwarte drzwi, przybiegli opisać mi koszmar minionej nocy. Esesmani pojawili się o godzinie 5 nad ranem. Wszystkie zabrali, wszystkie.”

Marcel powiedział nam, że przez kolejne dni pozostawał pod wpływem szoku. Nie zaakceptował rzeczywistości i wciąż miał nadzieję, że jeszcze zobaczy dziewczęta.

„Dwa dni później pani Mortier pojawiła się na progu, gdy sprzątałem podłogę. Była jak duch. Przez kilka minut tkwiliśmy naprzeciwko siebie, a wielkie łzy leciały nam po policzkach, aż wreszcie wymamrotała: „Marcel, homme de peine” [fr. posługacz, dosł. człowiek udręki – przyp. tłum.] – tak na mnie mówiono w sierocińcu. Pani Mortier przyszła po ubrania dla dziewcząt, które zostały wywiezione w pośpiechu, w koszulach nocnych. Potem już nigdy jej nie zobaczyłem.

Nour i Violette

Część 6: Opowieść Yvette Levy, Ocalałej z transportu 77

Wreszcie odnaleźliśmy jedną z osób, które przebywały w internacie, gdy pracowała tam Frieda – Yvette Lévy, zwana Gypsie. Oto jej opowieść:

Nazywam się Yvette Lévy, z domu Dreyfus. Urodziłam się w roku 1926. Byłam wolontariuszką w Generalnym Związku Izraelitów Francuskich w sierocińcu przy ulicy Vauquelin, czasem tam nocowałam. Tam poznałam Friedę, panią Kohn. Wtedy, latem 1944 roku, pełniła funkcję dozorczyni.

Aresztowanie miało miejsce nocą z 21 na 22 lipca 1944 roku. Dokonał go komendant obozu w Drancy, Aloïs Brunner. Z Drancy deportowano nas do Auschwitz 31 lipca 1944 roku w transporcie 77, ostatnim, którym deportowano żydów z Drancy do Auschwitz. Tam pracowałam i tak przeżyłam.

Trzeba więc opowiedzieć wam wszystko po kolei… Aresztowano nas w środku nocy z 21 na 22 lipca 1944 roku, gdy nocowałam w ośrodku. Często przychodzili się tam schronić żydowscy działacze ruchu oporu, dlatego gdy pojawili się esesmani, Frieda, dozorczyni, nie zawahała się, otwierając drzwi. Tak czy inaczej, co by to zmieniło? Zaczęła się obława. Wiem, że część dzieci zdołała uciec przejściem na tyłach budynku. Mieliśmy zaplanowaną ucieczkę przez okno na dziedziniec pobliskiego zakonu, ale zabrakło czasu.

Mój starszy brat, który również tam był, miał więcej szczęścia – dzięki celowej opieszałości osoby, która miała nas obudzić – chyba był to Victor, mąż Friedy – zdołał uciec z kolegami i schowali się na pobliskim krytym targu Patriarchów. Dzięki temu uszli z obławy, tak jak syn Friedy Albert i Victor, oraz dwie córki dyrektorki, pani Mortier – schowali się na klatce schodowej w sąsiedniej kamienicy.

Esesmani załadowali nas na ciężarówkę przykrytą plandeką, którą poprowadzili wzdłuż niemieckiej czarnej trakcji, a my śpiewałyśmy aż do Drancy. Po przybyciu panował upał, koniec lipca. A ani razu po drodze nie dostałyśmy wody. Pomieszczenia, w których przez kilka dni nas zakwaterowano, były wąskie, w opłakanym stanie, odrażające, całe zawszone.

Po wojnie Ministerstwo ds. Byłych Kombatantów wydało dokument potwierdzający, że Victor przebywał w Drancy od 22 do 31 lipca 1944 roku, a następnie został deportowany.

Potem był apel i wyjechaliśmy. W transporcie, który zabrał nas do Auschwitz, znalazło się 1306 osób, w tym 300 dzieci poniżej 16 roku życia, dziesięciodniowy noworodek w kartonowym pudle zamiast kołyski, staruszek na noszach… Pamiętam, że widziałam Friedę w transporcie, ale nie pamiętam Victora. Znałam go wprawdzie tylko z widzenia, w dzień nie bywał w sierocińcu, bo pracował gdzie indziej, natomiast Friedę, którą nazywałam panią Cohen, a nie panią Kohn, widywałam codziennie.

Wyjechaliśmy do Auschwitz 31 lipca 1944 roku. Podróż trwała trzy dni i trzy noce, obyliśmy ją w wagonach bydlęcych po około 100 osób, z dwoma wiadrami, jednym z wodą, drugim na „potrzeby”: drzwi zostały otwarte tylko raz, by je opróżnić. Panował nieludzki upał.

W nocy 3 sierpnia pociąg zatrzymał się w głębi obozu, blisko krematorium II. Podczas „selekcji” podzielono nas na dwie grupy: tych, którzy, jak ja, mieli trafić do obozu, i tych, którzy poszli bezpośrednio do gazu. Wysiadając z pociągu, zobaczyłam Friedę, chyba z panią dyrektor, panią z siwymi włosami, otoczoną dziewczętami z sierocińca – zostały wysłane do gazu. Nie pamiętam, żebym na peronie widziała Victora, nie wiem, czy zagazowano go od razu. Ale miał ponad czterdziestkę, więc…

Lucie i Louison

W przeciwieństwie do Friedy, Victor nie znajduje się na liście nowoprzybyłych do Auschwitz. Wiemy jednak, że zapewne zginęli tam 3 sierpnia 1944 roku (a nie 31 lipca w Drancy, jak wpisano w aktach zgonu), zagazowani zaraz po przybyciu, nie trafiwszy do obozu.

W 1956 roku na prośbę dzieci Friedę i Victora uznano za „Morts pour la France”, co oznaczało nadanie im prawnego statusu osób, które zginęły w służbie Francji.

Autorzy:

Nybras Ayari, Adèle Bonnier, Oriane Cabrol, Augustin Curtet, Aurélien Deleplace-Sigot, Elliot Gregory, Apolline Joly, Léonard Lazzari, Violette Montagne, Nour Mghaith, Garance Peslin, Daniel Raichman, Nina Ramaget-Vornetti, Maïa Riva, Lucie Sanchez, Louison Varin, Élise Vergnes, Lola Wartel-Paoli spisali teksty.

Edycji tekstów i ilustracji dokonali Aurélien Deleplace-Sigot i pani Darley, nauczycielka historii i geografii.

Źródła:

[referencje bibliograficzne zachowane w języku oryginalnym – przyp. tłum.]

Le dossier du DAVCC du SHD de Caen (la Division des archives des victimes des conflits contemporains au Service historique de la défense) pour Victor et pour Fradel (Frieda) Kohn ; registre d’état-civil de Mosciska (aujourd’hui Ukraine) ; registre d’état-civil de Vacz (Hongrie) ; catalogue d’exposition « 245 ans d’imprimeurs à Vac, 1772 – 2017  » (Nyomdaszati katalog www.muzeumvac.hu) ; le décret de naturalisation n°25263 X 26 du 30 novembre 1927 (dossier cote BB/11/9644 aux Archives nationales) ; les ressources du Mémorial de la Shoah, les souvenirs de Mme Charlotte Kohn transmis par le témoignage de sa fille, Mme Kaminsky (rencontre avec le groupe le 14 janvier 2021 et courriers) ; un entretien téléphonique avec Mme Yvette Lévy (décembre 2020) ; les archives familiales Kohn-Kaminsky (photos, cartes postales, documents divers) ; quelques cartes postales anciennes.

Kategorie
Uncategorized

Chaja Broder

Biografia

Fotografia ślubna Isabelle Broder i Adriena Pouvila. Paryż, 1933 rok.
(Salomon Broder w drugim rzędzie po lewej, u jego boku Chaja Broder. W pierwszym rzędzie po prawej René Broder.)

Źródło: http://www.dankazez.com/broda-broder

Miejsce urodzenia: Przedbórz

Miejsce aresztowania: Paryż

Miejsce zamieszkania: Paryż, Przedbórz

Chaja Malka Judkowicz urodziła się 16 kwietnia 1867 roku w polskiej miejscowości Przedbórz. Jej ojcem był Chaim Judkowicz, a matką Esther Rozdzial.

Ślub wzięła 27 października 1927 roku w 4. dzielnicy Paryża. Jej mąż, Salomon Broder, urodzony 26 sierpnia 1879 roku w Żarkach, na mocy dekretu z 4 grudnia 1926 roku uzyskał obywatelstwo francuskie[1].

Chaja miała trójkę dzieci. Jednym z nich był René zwany Néné. Urodził się 24 sierpnia 1926 roku w 12. dzielnicy Paryża, otrzymując – jako syn Francuza – narodowość francuską.

Jak wynika z dokumentu, Chaja jako Żydówka została deportowana z powodów „rasowych”.

Salomon Broder zmarł w 1941 roku.

W lipcu 1944 roku Chaja i jej syn René mieszkali przy ul. Wilfrid-Laurier 4 w 14. dzielnicy Paryża. 25 lipca znaleźli się wśród osób zatrzymanych w milicyjnej łapance przy ulicy Henri-Monnier.

Zostali zabrani na posterunek policji przy ulicy de la Banque w 2. dzielnicy Paryża. Następnie trafili do aresztu w prefekturze policji, a nazajutrz zostali umieszczeni w obozie internowania w Drancy[2], gdzie przebywali od 26 do 31 lipca 1944 roku. Deportowano ich w transporcie 77 z dworca Bobigny 31 lipca 1944[3].

Po przybyciu do Auschwitz, Chaja i jej syn zostali rozdzieleni na zawsze. Siedemnastoletni René zginął w komorze gazowej w Auschwitz-Birkenau[4].

Chaja Broder przeżyła. Potwierdza to świadectwo, jakie dała Chaja wraz z przyjaciółką, która także przeżyła deportację w transporcie 77[5]. Jak możemy się z niego dowiedzieć, Chaja była kilkukrotnie przenoszona do innych obozów koncentracyjnych. Od lipca do października 1944 roku przebywała w Auschwitz-Birkenau, potem została przeniesiona do Bergen-Belsen[6] na okres od listopada 1944 roku do stycznia 1945. Od lutego do kwietnia 1945 roku przetrzymywana w więzieniu w Hagen w Saksonii, w maju 1945 roku trafiła do obozu Theresienstadt[7] na terenie Czech. Uwolniona przez armię radziecką, 9 maja 1945 w Pilźnie[8] rozpoczęła podróż repatriacyjną, by 4 czerwca 1945 roku znaleźć się w Lyonie.

Renée Laval, która także była deportowana w transporcie 77, potwierdziła to świadectwo.

Odnaleźliśmy informacje na temat „towarzyszki podróży” Chaji Broder[9], Renée Braschevizky, urodzonej 24 lipca 1921 roku w 12 dzielnicy Paryża, żony Maurice’a Lavala. Zawarli małżeństwo 23 maja 1942 roku w 14 dzielnicy Paryża; nie mieli dzieci. Mieszkali przy alei Verdier 103 w Montrouge (departament Seine, obecnie Hauts-de-Seine). Renée została zatrzymana za działalność w Ruchu Oporu. Była więziona w kilku miejscach oraz internowana w obozie w Drancy. Wywieziona w transporcie 77, przetrwała piekło Auschwitz, a stamtąd trafiła do innego obozu.

Obie kobiety znały się jeszcze przed deportacją, ponieważ Chaja Broder mieszkała w tym samym bloku socjalnym, co rodzina i brat Renée, Léon Braschevyzki, optyk i działacz trockistowski[10]. Léon także był aresztowany i deportowany w transporcie 77. Udało mu się przeżyć, a po wojnie osiadł w Izraelu.

Po powrocie do Francji Chaja podjęła kroki administracyjne[11], by zgłosić śmierć swojego syna na deportacji. Miał zaledwie 17 lat. 31 lipca 1944[11] roku uznano go za zmarłego.

27 maja 1947 roku, na mocy artykułu 2 rozporządzenia z 6 stycznia 1945 roku, Chaja Broder otrzymała narodowość francuską.

Podjęła także starania o uzyskanie statusu ofiary wojny[12]. Potrzebowała zasiłku, ponieważ była pozbawiona dochodów. Znalazła się w trudnej sytuacji, nie mogąc uzyskać swojego aktu urodzenia z uwagi na sytuację panującą w Polsce po wojnie. Potwierdza to dokument pochodzący z Sekcji Archiwów Ofiar Współczesnych Konfliktów (DAVCC). W październiku 1954 roku Chaja Broder uzyskała status deportowanej z powodów politycznych, dzięki czemu rok później przyznano jej odszkodowanie.

Twórcy

Biografię sporządzili uczniowie trzeciej klasy Lycée Galilée w Comps-la-Ville pod kierunkiem nauczycielki historii, pani Surget.


[1] Obóz w Drancy utworzony na terenie nowoczesnego osiedla był miejscem internowania i gromadzenia Żydów, których następnie wywożono do obozów koncentracyjnych i obozów śmierci. Deportowano stamtąd blisko 63 000 osób.

[2] Transport 77 był ostatnim z wielkich transportów, w którym 31 lipca 1944 roku wywieziono z Drancy do Auschwitz 1 306 deportowanych.

[3] Dokument ze zbiorów Stowarzyszenia Transport 77, pochodzący z indywidualnych akt Chaji Broder, 21 P 718 112, w DAVCC, w Caen.

[4] Auschwitz-Birkenau to kompleks nazistowskich obozów koncentracyjnych i obozów śmierci na terenie Polski. Zginęło w nim ponad 1,1 miliona Żydów.

[5] Z prawie 1310 deportowanych w transporcie 77 przeżyło jedynie 250 osób (157 kobiet i 93 mężczyzn).

[6] W kwietniu 1945 roku zostało tam skierowanych wiele transportów więźniów z obozów Auschwitz, Buchenwald, Dora i Dachau.

[7] Obóz koncentracyjny Theresienstadt znajdował się około 60 kilometrów na północ od Pragi. W ostatnich tygodniach wojny przeniesiono do niego tysiące więźniów z innych obozów, ale bardzo niewielu z nich (mniej niż jeden na sześciu) przeżyło.

[8] Pilzno jest stolicą Bohemii, regionu we wschodniej części ziem czeskich.

[9] Dokumenty pochodzą z Muzeum Pamięci Shoah w Paryżu. Źródło: https://maitron.fr/spip.php?article211100. Nawiązaliśmy kontakt z autorem badań, jednak nie posiadał on informacji na temat Chaji Broder.

[10] Trockizm jest marksistowską filozofią polityczną odwołującą się do postaci Leona Trockiego, jego myśli, pism i działalności. Po 1924 roku ideologia trockistowska stała w opozycji wobec stalinowskiej wizji komunizmu, podważając wielką rolę biurokracji, domagając się demokracji i wolności debaty w Partii Komunistycznej.

[11] Wydać wyraźnie, że wniosek został złożony przez Chaję Broder, matkę René.

[12] Od roku 1945, kiedy okazało się, że po wielu deportowanych ślad zaginął, ich rodziny musiały zgłosić zaginięcie, a następnie złożyć wniosek o uznanie za zmarłego, zastępujące akt zgonu. Na potrzeby sporządzania tych dokumentów zdecydowano arbitralnie, że jako miejsce zgonu będzie podawany obóz internowania, w którym znalazła się dana osoba (Drancy, Pithiviers…), a za datę zgonu będzie uznawana data wyjazdu transportu.

[13] Status ofiary wojny pozwalał na uzyskanie ryczałtowego odszkodowania za okres spędzony w więzieniu, w obozie dla internowanych i na deportacji; takie odszkodowanie nazywano „pécule” (na ogół określa się w ten sposób pieniężny ekwiwalent pracy więźnia lub żołnierza, wypłacany mu w chwili zwolnienia – przyp. tłum.)

Stowarzyszenie „Rodziny i przyjaciele
deportowanych Konwoju 77”