Kategorie
Uncategorized

dr Sigismond Bloch

Fotografia z wniosku o deportację polityczną

Biografia

Sigismond (Zygmunt) Bloch urodził się 8 stycznia 1887 r. w Tarnobrzegu, we wschodniej Polsce. Jego rodzicami byli Tobie Bloch, przemysłowiec oraz Chaja z domu Last.

Sigismond Bloch, lekarz podczas I wojny światowej

Na francuskiej stronie poświęconej badaniom genealogicznym FILAE wskazano, że Zygmunt Bloch służył podczas pierwszej wojny światowej we francuskiej armii.

Na stronie Archiwum Paryskiego w rejestrach numerów naboru (1887-1921) odnaleziono dokument z informacjami na temat Zygmunta Blocha.

Sigismond Michel Bloch, urodzony w Tarnobrzegu, który mieszkał wówczas w Paryżu przy rue Michel Bizot, zgłosił się na ochotnika do wojny w wieku 27 lat 26 sierpnia 1914 r. Jest lekarzem mianowanym przez dyrektora służby zdrowia 5. regionu i będzie lekarzem Legii Cudzoziemskiej na tyłach frontu. Leczył uszkodzone twarze.

Przeniósł się do La Roche sur Yon, 14 października 1914 r. został mianowany lekarzem pomocniczym, następnie przeszedł do grupy noszy, następnie do Auxerre w 1917 roku, gdzie został przydzielony do szpitala, następnie do Noisy-le-Sec i ukończył w 418 Pułku Artylerii Ciężkiej jako asystent lekarza majora 1. klasy.

Lekarz pod Vichy

Po I wojnie światowej mieszkał w 8. dzielnicy Paryża według spisu ludności z 1936 r. z żoną Augustine Thérèse Jouanneau, którą poślubił w 1929 r. w tej samej dzielnicy.

Na stronie internetowej uniwersytetów medycznych w Paryżu znajdują się publikacje naukowe Sigismonda Blocha w Gazette des hôpitaux.

Wynika z nich, że Sigismond prowadził ogólną praktykę medyczną. W marcu 1934 r. pracował jako asystent medyczny w szpitalu Beaujon.

W czasie II wojny światowej próbował kontynuować praktykę. W aktach deportacyjnych znaleźć można informację, że złożył on wniosek o zgodę na kontynuowanie wykonywania zawodu. Zgodnie z prawem Vichy i ustawą z 16 sierpnia 1940 r. było to możliwe:

„nikt nie może wykonywać zawodu lekarza we Francji, jeśli nie posiada obywatelstwa francuskiego jako rodowity urodzony z francuskiego ojca. Odstępstwa przewidziane są dla tych, którzy naukowo uhonorowali swoją przybraną ojczyznę oraz tych, którzy służyli w jednostce bojowej podczas wojen 1914 i 1939 r.”

Przyjmuje się, że Zygmunt Bloch był w stanie uzyskać zwolnienie zarówno jako weteran, który został odznaczony Krzyżem Ochotniczego Kombatanta podczas wojny 1914 r. jak i jako  osoba posiadająca długi czas francuskie obywatelstwo. Niestety nie mamy na to dowodów.

Aresztowanie i deportacja Zygmunta Blocha

Podczas wizyty w paryskim Memorial de la Shoah paryscy studenci mogli zobaczyć nazwisko Zygmunta na ścianie nazwisk – upamiętniającej ofiary Holokaustu.

Z akt deportacyjnych wynika, że 1 lipca 1944 r. Zygmunt Bloch został aresztowany przez policję francuską w swoim domu przy Rue de la Boétie w 8. dzielnicy w obecności żony, konsjerża, pani Lecarier i sąsiadki, pani Hayo. W dokumentach podano, że powodem jego aresztowania były względy rasowe i że przedstawił zaświadczenie lekarskie licząc na zwolnienie z deportacji, anie nie przyniosło to efektu. 3 lipca 1944 r. został wysłany do Drancy, a 31 lipca deportowany do Auschwitz, gdzie doczekał wyzwolenia w dniu 27 stycznia 1945 r.

Świadectwo zesłańca z Birkenau: Ginette Kolinka

Sigismond Bloch został deportowany w lipcu, a Ginette Kolinka w kwietniu, oboje wrócili do Francji.

W kwietniu Ginette Kolinka, urodzona w Czerkaskach, deportowana przez konwój nr 71, przyjechała na spotkanie z uczniami paryskiej szkoły. Oto wrażenia uczniów: „Ginette Kolinka opowiedziała nam, co przeżyła w wieku 19 lat, kiedy to 13 marca 1944 r. została deportowana przez gestapo do Drancy wraz z ojcem, bratem i siostrzeńcem na podstawie donosu. Następnie wraz z rodziną została deportowana do Birkenau w konwoju nr 71, w którym znajdowała się również Simone Veil. Podczas tej historii wszyscy mogliśmy doświadczyć wielu uczuć i emocji. Dla mnie smutek mieszał się z empatią, nienawiścią, ale i radością. Rzeczywiście, głównie czułem nienawiść do nazistów. Ta nienawiść pojawiła się, gdy opowiedziała nam o swoim przybyciu do obozu; kobiety zostały oddzielone od mężczyzn i zabrane w osobne miejsce. Następnie inne kobiety kazały im się rozebrać na oczach wszystkich, ogoliły im całe ciała, łącznie z głowami. Następnie wytatuowano im numer na ich przedramieniu. Golenie głów kobietom i tatuowanie ich jak zwierząt uświadomiło mi, że naziści całkowicie odczłowieczyli Żydów.
Smutek i współczucie ogarnęły mnie również, gdy szczegółowo opowiedziała nam o zejściu z pociągu. Tam ciężarówki zapełniały się ludźmi, którzy byli bardzo młodzi lub zbyt zmęczeni, by kontynuować pieszą wędrówkę do obozu. Ginette Kolinka zaproponowała wtedy ojcu i bratu podwiezienie ciężarówką, aby im ulżyć, ponieważ byli zmęczeni podróżą. Dopiero po jakimś czasie dowiedziała się, że ciężarówki te jechały bezpośrednio do komór gazowych. Ci, którzy byli zdolni do pracy, trafiali do obozu pracy. Wysiadając z pociągu, po raz ostatni widziała kogoś ze swojej rodziny”.

Powrót

27 stycznia 1945 r. wojska radzieckie wyzwoliły Auschwitz-Birkenau i Monowitz. Znajdowało się tam jeszcze ponad 6000 więźniów, z których większość była chora i umierająca.
Zygmunt Bloch przebywał w Szpitalu św. Łazarza w Krakowie od stycznia do lipca 1945 r., leczono go na tyfus, zanim został odesłany na rekonwalescencję do Paryża do hotelu Lutétia.
Sigismund Bloch zmarł 14 września 1951 r. w Paryżu w 8. dzielnicy przy swojej rodzinnej Rue de la Boétie w wieku 64 lat, 6 lat po powrocie z obozów. Po wojnie to jego żona rozpoczęła prace badawcze i rozpoznawcze. Następnie mieszkała na Square de l’Aveyron w 17. dzielnicy.

Grób na cmentarzu Père-Lachaise

Na stronie badań genealogicznych FILAE wskazano, że Sigismond Bloch został pochowany na cmentarzu Père Lachaise. Oto fragment e-maila wysłanego do serwisu poświęconego lokalizacji grobów na cmentarzu Père Lachaise:

Paryscy gimnazjaliści zaczęli od studiowania dokumentów, które można znaleźć w Internecie.

Witam, w ramach badań dotyczących europejskiego projektu Convoi 77 dla Miejsca Pamięci Shoah, szukam grobu Sigismonda Michela Blocha pochowanego na cmentarzu Père Lachaise. Urodził się 8 stycznia 1887 roku w Tarnobrzegu… Czy mogliby Państwo wskazać, gdzie jest jego grób?

Oto e-mail otrzymany przez służby cmentarza Père Lachaise, położonego rzut kamieniem od kolegium i studentów uczelni:

Informuję, że pan BLOCH Sigismond, Michel został pochowany 17 września 1951 r. na cmentarzu Père Lachaise w kwaterze nr 206 PA 1929 nabytej przez niego. Kwatera znajduje się w 94 Dywizji, liczy 11 linii grobów od Dywizji 77, a następnie 14 grobów z Dywizji 97.

Oto zdjęcie zrobione na cmentarzu. Pochowana jest tam również jego żona, Augustyna Teresa Jouanneau. Zmarła w 1965 roku.

Wrażenia uczniów

Biografia Sigismonda Blocha jest efektem współpracy liceum Zespół Szkół w Stalowej Woli z uczelnią Saint-Germain de Charonne w Paryżu. Polskie liceum znajduje się tuż obok miejsca urodzenia Zygmunta Blocha, paryskie kolegium – obok miejsca, w którym został pochowany.
Dwie polskie licealistki, Jana i Julia, oraz ich dokumentalistka Beata Tracz pracowały zdalnie z paryską klasą Germaine Tillion.

Julia: Zdecydowałam się wziąć udział w projekcie, ponieważ interesuję się historią. Ponadto bardzo ciekawy jest również pomysł zbadania i odkrycia historii Zygmunta Blocha, poszukiwania wskazówek i pójścia w jego ślady i ma związek z kryminologią, z którą wiążę swoją przyszłość. W ostatnim czasie zainteresowałam się również kulturą żydowską, a udział w projekcie pozwala mi na dalsze pogłębianie wiedzy w tym zakresie.

Jan: To, co zainspirowało mnie do udziału w projekcie „Convoi77”, to możliwość wzięcia udziału w tworzeniu biografii ludzi. Bardzo interesuję się historią, co sprawia mi ogromną przyjemność zdobywania informacji o faktach historycznych. Muszę przyznać, że mimo upływu tylu lat i spadku liczby świadków nazistowskiej tragedii Holokaustu, ten okres historii wciąż budzi we mnie negatywne emocje. Dlatego czuję wewnętrzną potrzebę, aby dowiedzieć się więcej na ten temat i przekazać te informacje przyszłym pokoleniom.

Praca nad biografią Sigismonda Blocha wywarła także duży wpływ na francuskich uczniach. W tym miejscu dzielą się oni swoimi wrażeniami:

„Jeden fragment szczególnie mnie uderzył: to ten, w którym jeden z byłych internowanych opowiada, że kiedy bawił się z innymi dziećmi na balkonie, niemiecki żołnierz głośno krzyknął i wycelował w nich broń. Ten fragment pokazuje przemoc w obozie i okrucieństwo strażników. Dzieci były traktowane tak samo jak dorośli. Większość żandarmów nie miała dla nich litości, a nawet ich biła. Duże wrażenie wywarły na mnie również rysunki wykonane przez internowanych: ciemne, smutne i ponure, pokazują życie w obozie. Ten smutny i ponury sposób przedstawiania tego, co widzieli, świadczy o ich rozpaczy z powodu internowania w obozie, o czym świadczą tytuły rysunków, takie jak „Życie jak pies” czy „Na progu piekła”.

Jest tam też fragment ściany, na której zobaczyłem wyryte nazwisko, datę przyjazdu i deportacji oraz zdanie, które bardzo mnie poruszyło, a które brzmi: „Wracam”.

Fernand Bloch, Max Lévy i Eliane Haas zostali deportowani przez konwój 77. To, co mnie poruszyło, to historia tunelu zbudowanego przez internowanych, aby uciec i odkrytego przez strażników. Na szczęście 12 internowanych, którzy zostali złapani, zostało wysłanych do innego obozu. W pociągu udało im się uciec z innymi ludźmi w wagonie.

https://www.fondationshoah.org/memoire/les-evades-de-drancy-de-nicolas-levy-beff

Głód i nieustanny hałas zdawały się ciągle powracać w świadectwach, musiało to być dla nich naprawdę traumatyczne przeżycie. Warunki higieniczne są okropne i nie mogę zrozumieć, jak ludzie mogą czerpać przyjemność z zadawania ludziom takiego cierpienia. Jedną z rzeczy, która często pojawiała się w świadectwach, choć nie pytano o nią tych, którzy przeżyli obóz, był fakt niezauważenia z narażeniem się na cierpienie. Podany przykład, jak ważne było przestrzeganie tej domyślnej zasady, jest po prostu przerażający i mrożący krew w żyłach: celowanie z broni do dzieci za to, że głośno się bawiły, jest okropne. Jedną z rzeczy, która bardzo mnie zdumiała, było to, że ludzie (policjanci i ich rodziny) dobrowolnie zgodzili się mieszkać w wieżach z widokiem na obóz i dzięki temu móc o każdej porze dnia patrzeć, jak cierpią mężczyźni, kobiety i dzieci – ci ludzie są odrażający. Największe wrażenie podczas naszej wizyty w Drancy zrobił na mnie wagon kolejowy. Ten wagon kolei francuskich był używany do deportacji Żydów do Auschwitz, gdzie byli mordowani jak bydło.

Podczas wizyty w Miejscu Pamięci w Drancy i słuchania świadectw uderzył mnie brak higieny. Świadomość, że ludzie śpią na podłodze na matach pełnych odchodów i że nie mogą się umyć pod kranem z odrobiną prywatności, była dla mnie szokiem. Podczas tej wizyty i słuchania świadectw uderzył mnie również głód, jaki ci ludzie odczuwali w obozach. Rodzice poświęcali się, aby ich dzieci mogły jeść, nie zaznając głodu i dając im własne jedzenie. Mali chłopcy grzebiący w koszach w poszukiwaniu resztek i jedzący wszystko, co się da, naprawdę sprawili, że serce mnie bolało – nikt nie zasługuje na to, by być tak głodnym i każdy powinien jeść do syta. Życie w obozach było potworne dla wszystkich, a myślę, że jeszcze bardziej dla tych, którzy przyjechali bez swoich rodziców. Fakt, że widziałam ogromną liczbę dzieci internowanych, odcisnął na mnie piętno; wydawało mi się to nie do pomyślenia i bezsensowne, że tyle dzieci żyje w takich warunkach, większość z nich bez matek i z powodów, które w ich wieku są zupełnie nieznane. Nikt nie zasługuje na to, by żyć w tak złych warunkach bytowych i higienicznych, jak na osobę, którą jest. Nie ma znaczenia, skąd pochodzisz, jaką wyznajesz religię czy jaką masz orientację seksualną. Te dzieci nie zasłużyły na nic, przez co przeszły. Podczas wizyty w Miejscu Pamięci w Drancy uderzyły mnie dzieci, które muszą pozostawać bez punktów odniesienia, bez rodziców, bez braci i sióstr, a kiedy podczas składania relacji jedno z nich stwierdziło, że nie wystarcza mu zupy, czekało, aż kucharki wyniosą kosze, żeby się poczęstować. Ponieważ były bardzo głodne, od razu mnie to poruszyło, bo uważam, że to smutne, że dziecko nie może wystarczająco dużo jeść.

Aneks – historia tarnobrzeskiej społeczności żydowskiej

Herb i flaga miasta Tarnobrzeg, założonego w XVI wieku.

Pierwsi Żydzi pojawili się w Tarnobrzegu zaraz po lokacji miasta w 1593 r. Miasto było atrakcyjne pod względem handlowym – dostało przywilej dwóch jarmarków, na których handlowano zbożem. Brakowało w nim też wykwalifikowanych rzemieślników. Przybyli tu zatem rzemieślnicy – Żydzi, a także kilku kupców, którzy pozakładali sklepy. W drugiej połowie XVIII w. Żydzi zajmowali w mieście wysoką pozycję, jako doradcy i pośrednicy właścicieli miasta Tarnowskich. Często uzyskiwali przywileje dzierżawy.
Z początku Żydzi osiedlali się na obrzeżach miasta. Z czasem przenieśli się na rynek, gdzie zajęli się handlem. W mieście trudnili się handlem prawie wyłącznie Żydzi. Był on zresztą skromny, skoro około roku 1860 nie było w Tarnobrzegu nawet dziesięciu sklepików, mieszczących się w domach drewnianych. W paru sklepikach — prócz tego, co można było kupić u domokrążców — były płótna kolorowe, chusteczki, wstążki, płótna domowe, czapki, fajki, grzebienie, świeczki łojowe. Wszystko to prócz płótna białego, nabywanego od chłopów, sprowadzane było wozami z Tarnowa, dokąd pewnie przychodziło z przemysłowych krajów austriackich. Miejscowi Żydzi sprzedawali także zboże – najwięcej w dni targowe, wystawiając w workach na rynek. Ok 1860 r. powstał pierwszy sklep z żelazem, gdzie było żelazo w kawałkach dla kowali, nadto rynki, żeleźniaki, kociołki, wewnątrz niewybielane. Najwięcej było karczm, najpopularniejszy wyszynk mieścił się u Joska w Ratuszu. Pierwsze murowane kamienice, jakie powstały w Tarnobrzegu, należały przeważnie do zamożnych Żydów.

W 1914 r. również Ratusz stał się budowlą murowaną – z inicjatywy hrabiego Tarnowskiego. Tam też przeniosły się żydowskie sklepiki i popularna karczma. Oprócz handlu Żydzi trudnili się przemytem, bogacili się zwłaszcza na przewozie towarów bławatnych oraz alkoholu przez Wisłę z Królestwa Polskiego do Galicji. W okresie międzywojennym w Tarnobrzegu funkcjonował oddział Centralnego Związku Rzemieślników Żydów w Polsce, skupiający ok. 100 osób. Działało również Stowarzyszenie Kupców, któremu w 1939 r. przewodniczył Lejb Just oraz Bank Ludowy z 327 udziałowcami w 1932 r. W 1939 r. mieszkało w Tarnobrzegu ok. 3,8 tys. Żydów.

Po wybuchu II wojny światowej Tarnobrzeg został zajęty przez wojska niemieckie. W tym czasie w mieście żyło około 3800 Żydów, stanowiących prawie 70% mieszkańców. Po zajęciu miasta Niemcy dokonali licznych egzekucji Żydów na tarnobrzeskim rynku. Utworzono też getto wokół budynku dawnego rabinatu i synagogi, w którym przetrzymywano około 100 osób. Po zajęciu miasta 17 września 1939 r., Niemcy dokonali na rynku egzekucji 5 Żydów. Począwszy od 2 października 1939 r., część ludności żydowskiej została przez Niemców wysiedlona do Mielca i Sandomierza, a część wypędzona za San – do sowieckiej strefy okupacyjnej. Przekraczanie linii demarkacyjnej niemiecko-sowieckiej odbywało się w okolicach Radomyśla i w pobliżu Sieniawy. Podczas wysiedlania Żydów do Radomyśla, żandarmi z posterunku we dworze na Grabczynach przewozili ich łódką na drugą stronę Sanu. Niejednokrotnie na środku rzeki kazali im skakać z łódki do wody. Kilkanaście rodzin, które powróciły do miasta, Niemcy rozstrzelali w 1942 r. w Baranowie Sandomierskim. Na początku 1940 r. w budynku dawnego rabinatu i bóżnicy Niemcy zorganizowali obóz pracy dla Żydów, w którym przetrzymywali ok. 100 osób. Zmarłych z wycieńczenia grzebano na miejscowym cmentarzu żydowskim. Obóz zlikwidowano w połowie 1942 roku. Po wojnie społeczność żydowska w Tarnobrzegu nie odrodziła się.

W Tarnobrzegu znajdowała się dzielnica żydowska – Dzików. Były tam dwa cmentarze. Jeden z nich zamknięto pod koniec XIX wieku, prawdopodobnie dlatego, że nie było już miejsca. Został zdewastowany w czasie II wojny światowej, a po wojnie powstał tam targ. Drugi również został zdewastowany w czasie wojny i usunięto z niego prawie wszystkie nagrobki. Dziś istnieje kilka nagrobków i ohel (grobowiec) cadyka Eliezera Horowitza i członków jego rodziny, a sam cmentarz jest wymieniony jako pomnik przez konserwatora zabytków. W Tarnobrzegu znajdowała się również synagoga, która obecnie pełni funkcję biblioteki. Po zniszczeniu w czasie II wojny światowej budynek został wyremontowany, a na jednej z jego ścian umieszczona jest tablica upamiętniająca społeczność żydowską.

Dziś istnieje fundacja na rzecz zachowania dziedzictwa żydowskiego w Polsce wspierana przez Radę Europy, która stworzyła Szlak Chasydzki: szlak turystyczny i historyczny, który podąża śladami społeczności żydowskich przez południowo-wschodnią Polskę. Celem tego projektu jest stymulowanie rozwoju społeczno-gospodarczego regionu poprzez promowanie jego wielokulturowego dziedzictwa turystycznego.

Bibliografia

– Gutwein Y., Mémoires de mon shtetl, Dzików (Tarnobrzeg), Paryż 1948.

-Baran A. F., Tarnobrzeg – Shalom, „Tarnobrzeskie Zeszyty Historyczne” 1991, n° 1.

-Reczek K., Żydzi mojej pamięci, „Tarnobrzeskie Zeszyty Historyczne” 1991, nr 1

-Piotr Wróbel, „Żydzi polscy w czasie I wojny światowej”, 1992.

-Encyklopedia United State Holocaust Memorial Museum.

-Archiwum Wydziału Archiwów Ofiar Konfliktów Współczesnych (DAVCC)

-Archiwum centrum Arolsen

– Archiwum Paryża i Archiwum Medyczne (Archiwum biblioteki Médica numearic)

Kategorie
Uncategorized

Armand, David i Madelein Szwalberg

Biografia

Armand i David Szwalberg
Medelein Szwalberg

Rodzina Szwalbergów liczyła pięcioro dzieci. Były to dzieci Laji Nudel oraz Józefa Szwalberga. Troje z pięciorga dzieci: David, Armand i Madeleine zostało zamordowanych w czasie Zagłady w obozie Auschwitz-Birkenau, a dwoje pozostałych Michel i Georges przeżyło wojnę.

Armand urodził się 3 lub 5 lutego 1934 r., a jego brat David 4 marca 1935 r. Madeline, ich najmłodsza siostra, przyszła na świat 20 listopada 1936 r. Cała trójka, według relacji brata George’a Szwalberga, urodziła się w Paryżu.

Mapa sierocińców i instytucji prowadzonych przez UGIF w Paryżu i okolicach

Dzieci mieszkały wraz z rodzicami przy ulicy Impasse des Amandiers 5 w 20. dzielnicy Paryża. Kiedy ich rodziców deportowano, zostali umieszczeni w sierocińcu La Varennes w miejscowości Saint-Maur des Fossés prowadzony przez Główny Związek Francuskich Żydów (UGIF). Celem tej organizacji była opieka nad dziećmi, internowanych francuskich Żydów. W nocy z 21 na 22 lipca 1944 r., Armand, David i Madeleine zostali aresztowani przez oddział SS dowodzony przez Aloïs Brunnera w czasie obławy policyjnej na sierocińce. W czasie obławy w dniach od 22 do 25 lipca 1944 r. uprowadzono w sumie 28 dzieci w wieku od 4 do 11 lat z sierocińca La Varennes Saint-Hilaire w Saint-Maur-des-Fossés. Następnie deportowano je wraz z opiekunami do obozu w Drancy.

Żadne z deportowanej trójki dzieci nie przeżyło. Armand zmarł najprawdopodobniej 31 lipca 1944 r. w wieku 10 lat w trakcie deportacji do obozu Auschwitz-Birkenau. Madeline zmarła kilka dni po nim – 5 sierpnia 1944 r. w wieku 8 lat. Natomiast David zmarł przypuszczalnie 9 sierpnia 1944 r. w wieku 9 lat.

Sierociniec La Varennes Saint-Hilaire
Sieroty z sierocińca La Varennes
Tablica pamiątkowa z Saint-Maur des Fossés

Dwoje pozostałych dzieci z rodziny Szwalbergów, Georges i Michel uzyskały schronienie razem z innymi dziećmi w okresie od listopada 1944 do sierpnia 1945 r., dzięki pomocy księdza Antoine Dumasa z diecezji Saint-Just w departamencie Loire.

Jego pomoc uratowała im życie. Ksiądz Antoine Abbe Dumas otrzymał pośmiertnie, 5 lutego 1992 r., medal Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata za pomoc udzieloną Żydom. Michel und Georges przeżyli wojnę i do śmierci mieszkali we Francji. Georges zmarł 2 marca 2010 r., w wieku 71 lat, zaś Michel 27 lipca 2014 w wieku 73 lat.

Ksiądz Antoine Abbe Dumas
Georges i Michel Szwalberg

Stowarzyszenie „Rodziny i przyjaciele
deportowanych Konwoju 77”