Kategorie
Uncategorized

Jakob Brzeziński

Biografia

Jakob Brzezinski z córką Charlotte około 1936 roku.

W poszukiwaniach historycznych prowadzonych przez uczniów pierwszej klasy nr 6 Lycée Louis Vincent w Metz pomagał pan Richard Nidermann, kuzyn Marthy, żony Jakoba. Urodził się po wojnie i nie znał ani Marthy, ani Jakoba, ale zgromadził liczne dokumenty zachowane przez jego brata Josepha. Przekazał nam wiele z nich, na naszą prośbę sporządził krótkie podsumowanie, a także spotkał się z nami na wideokonferencji / był naszym rozmówcą podczas wideokonferencji.

Zapraszamy czytelników do zapoznania się z biografią Charlotte Brzezinski, którą również sporządziliśmy i która stanowi uzupełnienie niniejszej pracy.

Yakob Brzezinski: w listach, które mój ojciec, uwięziony w Niemczech, wysyłał swoim dzieciom przez całą wojnę, nieustannie dopytywał, co działo się z siostrzeńcem jego żony, który był dla niego jak własny. Nigdy mi o nim nie opowiadał, zamiast niego czynicie to wy. Dziękuję.

Richard Niderman

Polak na emigracji we Francji

Jakub Gedalja Brzezinski urodził się w Lutomiersku w 1897 albo, według niektórych źródeł, 7 kwietnia 1898 roku. Nazywano go także Jacques lub Yakow. Był synem Charsza Lajba Brzezinskiego i Ajdy Ickowicz. Miał trzech braci i cztery siostry. Znamy tożsamość członków rodziny dzięki decyzji sądu w Tel Awiwie z 1949 roku dotyczącej ziemi, którą Jakob kupił tam w latach 30. W chwili odsprzedaży ziemi nieliczni pozostali przy życiu członkowie rodziny musieli wnioskować o oficjalne stwierdzenie śmierci Jakoba i innych uprawnionych właścicieli. Decyzja została wydana w języku hebrajskim i przetłumaczył ją dla nas Richard Niderman. Dzięki niej znamy nazwiska braci i sióstr Jakoba oraz ich dzieci; wiemy także, że większość z nich zginęła w Holokauście.

Z akt domicylowych Jakoba wiemy, że przybył do Metzu w 1926 roku. Przeniósł się tam z Longlaville niedaleko Longwy en Meurthe-et-Moselle, nie znamy jednak daty jego imigracji do Francji. Pierwsze wzmianki w aktach domicylowych wskazują, że Alter David, nazywany też Albertem (brat, a być może bliźniak Jakoba) i jego siostra Hella Welner mieszkali w Metzu w 1927 roku. Niewykluczone, że rodzeństwo całą trójką wyjechało z Polski.W chwili ślubu Altera Davida w Metzu w 1929 roku rodzice Brzezinski mieszkali w Łodzi. W 1933 roku, gdy żenił się Jakob, jego ojciec już nie żył, a matka mieszkała z nim w Metzu. Wynika z tego, że przeniosła się tam zapewne po śmierci męża, w 1931 roku, by być blisko dzieci. W tym czasie wyjechało do Francji także dwoje spośród jej dzieci, Ruchla i Maurice. Po śmierci matki w 1935 roku, wkrótce po jej przyjęciu do żydowskiego hospicjum, oboje opuścili Metz.

Ślub z Marthą

W 1933 roku Jakob poślubuł Marthę Steinberg, córkę Samuela Steinberga (Stajnberga) i Reginy Niderman. Martha, zwana także Bellą lub Baszą, urodziła się w Polsce w 1915 roku, a od 1920 mieszkała we francuskiej miejscowości Forbach. Była więc dużo młodsza od Joakoba i prawie całe życie spędziła we Francji.

Akt ślubu Jakuba Brzezinskiego i Marthy Steinberg z 1933 roku.

We wspomnieniach siostrzenicy Jakoba Alice Welner, spisanych przez amerykańskiego pisarza Carola Kassera, znajduje się zdjęcie ślubne przedstawiające obecnych na nim członków rodziny Brzezinskich. Można się domyślać, że zrobiono też zdjęcie rodziny Steinberg-Niderman, a być może także takie, na którym znalazły się obie rodziny.

Fotografia ślubna Jakoba i Marthy Brzezinski, 1933 rok.

Życie w Metz

Fragment spisu w departamecie Moselle z 1936 roku (Archiwum Miejskie w Metzu).

Jakob i Martha mieszkali w budynku pod adresem 19 quai Félix Maréchal, niedaleko sklepu z wyrobami pończoszniczymi i galanterią, który Jakob prowadził przy 22 rue des Jardins. Być może Martha pracowała razem z mężem. Sklep Jakoba mieścił się pomiędzy dwoma innymi: pierwszy należał do jego brata, Altera Davida, który w dorocznym spisie sporządzonym w departamencie Moselle w 1936 roku figurował jako kupiec; drugi prowadził Moszek Feingrütz, handlarz koszul. Wszystko wskazuje, że interes kwitł – Richard Niderman pamięta, jak mówiło się, że Jakob posiadał samochód. Prawdopodobnie był także właścicielem swojego mieszkania w Metzu. Zapewne właśnie dlatego w 1948 roku pozostali przy życiu krewni Marthy podjęli starania o uznanie ich członków rodziny za zmarłych przez sąd w Angoulême. Decyzja podjęta w Tel Awiwie w 1949 roku każe przypuszczać, że Jakob planował emigrację do Izraela.

Życie rodzinne

Pierwszym dzieckiem Jakoba i Marthy była Charlotte, która urodziła się 9 października 1934 roku. Na mocy deklaracji z 1938 roku otrzymała obywatelstwo francuskie. 11 lipca 1939 roku Brzezinskim urodziło się drugie dziecko, Henry. Archiwum Narodowe, do którego się zwróciliśmy, nie posiada informacji o jego naturalizacji. Można przypuszczać, że w niepewnym okresie wojny rodzice nie mieli czasu na powzięcie odpowiednich kroków administracyjnych.

Nie dysponujemy wieloma fotografiami dzieci Brzezinskich, podobnie zresztą jak samego Jakoba i Marthy. W biografii Charlotte znajdują się jej nieliczne zdjęcia. Wskazują one na to, że dzieci Brzezinskich były ich oczkiem w głowie, napawając rodziców i dziadków radością i dumą. Szczególnie poruszająca jest dedykacja wypisana na odwrocie jedynej znanej fotografii Henriego.

Jedyne zachowane zdjęcie Henriego, zrobione miesiąc przed ostatecznym wyjazdem z Metz (kartka pocztowa z dedykacją).
Od lewej do prawej: Jakob, Charlotte i Martha Brzezinski, Regina i Samuel Steinberg.

Na podstawie dokumentów, do jakich dotarliśmy, oraz wspomnień Richarda Nidermana wiemy, że Brzezinscy regulernie odwiedzili Forbach, gdzie w domu przy ulicy Monthyon mieszkali rodzice Marthy. Nazwiska całej czwórki widnieją na tablicy upamiętniającej w synagodze, co każe przypuszczać, że wszyscy mocno angażowali się w życie lokalnej społeczności żydowskiej. Forbach był także miejscem zamieszkania Léona Nidermana, brata Reginy. Miał on dwójkę dzieci, Charlotte i Josepha, i choć byli to kuzyni Marthy, tylko kilka lat dzieliło ich od jej córki. Richard Niderman jest ich bratem. Przekazał nam zasłyszane opowieści o radosnych rodzinnych spotkaniach, podczas których jego brat, stojąc na stole, śpiewał w jidysz, oklaskiwany przez całą rodzinę.

W Metz Jakob mieszkał niedaleko wielu swoich braci i sióstr. Alter David miał dwójkę dzieci, nieco starszych od Charlotte. Hella Welner miała dwie córki, Salomé (ur. w 1927) i Alice (ur. w 1935). Alice, która przeżyła wojnę, wspominała bliską relację, jaka połączyła ją i jej siostrę z Charlotte i Henrim.

Wyjazd do Angoulême

Według akt domicylowych w maju 1940 roku, kiedy Niemcy zaatakowali Francję, Jakob opuścił Metz wraz z rodziną. Wiadomo, że schronili się w Angoulême, gdzie zamieszkali pod adresem 31 bis rue des Bézines, w domku w głębi podwórza.

Zdjęcia budynku pod adresem 31 bis rue des Bézines, pod tym adresem mieszkali Brzezińscy

W Angoulême doszło do spotkania z żoną i dziećmi Léona Nidermana, który był jeńcem wojennym w Niemczech; odnalazła się tam także rodzina Altera Davida i Welnerowie. Z kolei dziadkowie Steinberg najpierw pojechali do Royan, potem do Libourne, a wreszcie do Saint-Sauvant w departamencie Vienne. O ich podróżach świadczą kolejne dokumenty. W ostatniej miejscowości zostali zatrzymani w lipcu 1941 roku, następnie internowani w obozie w Limoges, a wreszcie przeniesieni do Drancy i deportowani we wrześniu 1942 roku.

Od sierpnia 1942 roku u Brzezinskich zamieszkują po śmierci matki dzieci Nidermanów. Wspomnienia spisane przez Josepha pozwalają nieco lepiej poznać Jakoba. Joseph i jego siostra Charlotte byli bardzo wdzięczni za przyjęcie do domu Brzezinskich, w którym wszystko układało się dobrze. Dzięki temu nie musieli zostać w sierocińcu, czego Charlotte bardzo nie chciała. Martha była ich kuzynką, ale z powodu dużej różnicy wieku traktowali ją jak ciotkę, a Jakoba jak wuja. Okazywał im dużo dobroci, prawdopodobnie był bardzo spokojny, ponieważ chorował na serce, a co wieczór układał każde z dzieci do snu.

Obława

Rodzina mieszkała przy ulicy Bézines do nocy z 8 na 9 października 1942 roku, kiedy została aresztowana i, podobnie jak 442 Żydów w departamencie Charente, przeniesiona do Sali filharmonii w Angoulême. Joseph opowiadał, że w czwartek 8 października, w dzień wolny, z zapałem powtarzał materiał na lekcję historii następnego dnia, jednak kładąc się spać, mimo uspokajających słów Jakoba miał złe przeczucia. Około godziny drugiej nad ranem rodzina została gwałtownie zbudzona i dostała dwadzieścia minut na spakowanie się przed przeniesieniem na salę filharmonii. Osoby aresztowane podczas obławy przetrzymywano tam w trudnych warunkach przez prawie tydzień, aż „uwolniono” tych, którzy mieli obywatelstwo francuskie.

Dziedziniec sali filharmonii w Angoulême z tabliczkami upamiętniającymi obławę (autor zdjęcia: Richard Niderman).

W ten sposób Charlotte, od 1938 roku posiadająca obywatelstwo francuskie, została prawdopodobnie wraz z innymi dziećmi powierzona katolickiej instytucji religijnej, a w czerwcu 1943 roku wyjechała do ośrodka opiekuńczego Generalnego Związku Izraelitów Francuskich (UGIF) w regionie paryskim.

Henri też nie został deportowany w październiku 1942 roku. Czy to oznacza, że miał narodowość francuską? Być może gdy władze niemieckie oddzieliły Francuzów od cudzoziemców, rodzice powierzyli go Feingrützom, sąsiadom z Metzu, którzy byli Francuzami. Tak czy inaczej to właśnie z Feingrützami i ich córką Mathilde Henri został aresztowany w Eymoutiers w departamencie Haute-Vienne w kwietniu 1944 roku, następnie internowany w Drancy i deportowany do Auschwitz.

Jakob ze swoją chorobą serca nie nadawał się do deportacji. Wiadomo, że w grudniu 1942 roku przyjęto go do szpitala Hôtel-Dieu w Poitiers.

Martha jako jedyna została przeniesiona do Drancy 15 października, a następnie deportowana w transporcie 40 4 listopada 1942 roku, podobnie jak większość osób zatrzymanych podczas obławy. Joseph Niderman wspomina, że, choć nie zachowały się listy, miał z nią kontakt. W konwoju 40 w tym samym czasie co Martha została deportowana rodzina jej szwagra, Altera Davida.

Jakob w Hôtel-Dieu w Poitiers (grudzień 1942-maj 1944)

Dokument z internowania Jakoba w obozie w Poitiers 12 grudnia 1942 roku (Archiwum Departamentu Vienne).

Po obławie ślad Jakoba urywa się aż do 12 grudnia 1942 roku, kiedy został umieszczony w obozie w Limoges, znajdującym się w Poitiers. Trzy dni później, 15 grudnia, w związku z problemami kardiologicznymi przyjęto go do Hôtel-Dieu w Poitiers, zależnego od obozu. Został tam uznany za nieuleczalnie chorego i prawdopodobnie przebywał w szpitalu do maja 1944 roku. Jego nazwisko wielokrotnie pojawia się w rejestrach.

Fragment listu napisanego przez Jakoba do wuja jego żony, Léona Nidermana, z Hôtel-Dieu w Poitiers (data nieznana).

Joseph Niderman zachował fragment listu, który Jakob napisał po niemiecku do swojego ojca Léona z Hotel-Dieu w Poitiers. Z listu można wyczytać wielką rozpacz i znużenie.

„… nie spać. Mam już dość ustawicznego płaczu. Miejmy nadzieję, że jeszcze się zobaczymy i będziemy razem radować, może w moim mieszkaniu, tak jak napisałeś. Trzeba zawsze pozostawać odważnym…”

Drancy i deportacja

Lista transportu 74 z 20 maja 1944 roku (Arolsen Archives).

Jakob opuścił Hôtel-Dieu w Poitiers 5 maja 1944 roku, by 6 maja trafić do obozu w Drancy. Przydzielono mu miejsce w klatce schodowej 18 w Sali 4. W chwili wejścia do obozu odebrano mu 630 franków za pokwitowaniem z nagłówkiem obozu w Drancy.

Lista z 4 maja 1944 roku, zgodnie z którą Żydzi mieli nazajutrz wyjechać do Drancy (Archiwum Departamentu Vienne). 

Niemieckie Arolsen Archives, do których zwróciliśmy się z prośbą o wszelkie dokumenty dotyczące Jakoba, przekazały nam dwie różne listy transportów. Jakob jest wymieniony w transporcie 74 z 20 maja 1944 roku, dwa tygodnie po przybyciu do Drancy, ale także na liście transportu 77 z 31 lipca 1944 roku. Zapewne powodem tej niezwykłej sytuacji był stan zdrowia Jakoba. Przeniesiony do Drancy na początku maja, prawdopodobnie miał być deportowany 20 maja. Poważne problemy kardiologiczne sprawiły, że nie został wywieziony transportem 74, choć był zapisany na liście. Jednak w lipcu 1944 roku nie uszedł przed morderczym szałem Aloïsa Brunnera, komendanta obozu, który na kilka tygodni przed wyzwoleniem Paryża skompletował ostatni wielki transport z Francji, nie cofając się przed obławami w sierocińcach prowadzonych przez UGIF ani przed deportacją chorych. Tak też Charlotte, córka Jakoba, została zatrzymana w ośrodku w Montreuil 22 lipca 1944 roku i internowana w Drancy.

Lista transportu 74 z 20 maja 1944 roku (Arolsen Archives).

Nie ma jednak żadnych dowodów na to, by doszło do spotkania ojca z córką w trakcie tygodnia, kiedy byli razem w obozie, ani na to, by deportowano ich w tym samym wagonie. Listy tworzono według porządku alfabetycznego, Charlotte i Jakob figurują jednak pośrodku 1300 nazwisk deportowanych, na tej samej stronie.

W polskiej synagodze w Metz znajduje się tablica upamiętniająca pochodzących z miasta członków rodzin, którzy stali się ofiarami Holokaustu. Widnieje na niej nazwisko rodziny Brzezinskich, ale także Feingrütz, które prawdopodobnie przybrał Henri po adopcji. W byłej synagodze w Forbach, zamkniętej od 2013 roku, znajdowała się tablica z nazwiskami Jakoba, Marthy, Charlotte i Henriego, a także Samuela i Reginy.

Tablica w synagodze w Forbach (autor zdjęcia: Richard Niderman).

Podziękowania

Pragniemy serdecznie podziękować Richardowi Nidermanowi, który przybliżył nam postać Charlotte. Dziękujemy również pani Hildegarde Gauthier za przeprowadzenie dla nas licznych badań w archiwach departamentalnych w Vienne i Saint-Sauvant, w których współpracowała z archiwistą, panem Robertem Puaux.

Kategorie
Uncategorized

Frieda i Victor Kohn

Biografia

W grupie uczniów przeprowadziliśmy poszukiwania na temat dwojga deportowanych osób, Friedy i Victora Kohnów. Zostało po nich niewiele śladów, ponieważ po aresztowaniu ich mieszkanie zostało splądrowane: nieliczne przedmioty użytku codziennego, garstka rodzinnych zdjęć, wspomnienia przekazane przez dzieci wnukom. Parę naczyń, dzbanuszek na mleko. Żeby przywrócić im życie, pomyśleliśmy, by oddać głos tym, którzy ich znali, jak gdybyśmy naprawdę mogli ich wszystkich spotkać.

Część 1: Londyn, spotkanie z Adele siostrą Friedy

Powrót do przeszłości: o godzinie 22 na Dworcu Północnym (Gare du Nord) wsiadamy na Night Ferry z Paryża do Londynu, by następnego dnia o godzinie 9:10 dotrzeć na dworzec Victoria Station.
W pociągu rozkładamy na czynniki pierwsze te drobne odkrycia, które dotąd poczyniliśmy. Z niecierpliwością czekamy na koniec podróży, by spotkać się z siostrą Friedy i uzupełnić informacje.
Po dotarciu na miejsce wyruszamy na spotkanie z Adèle. Siadamy w przeszklonej kawiarni na dworcu Victioria Station. Kilka chwil później Adèle opowiada nam, co pamięta z dzieciństwa swojego i Friedy.

„Nasi rodzice nazywali się Judas Hersoh Wagner i Malka Rele Wagner. Frieda urodziła się 28 sierpnia 1894 roku w Mościskach w Galicji. Nasza rodzina była bardzo liczna: 15 braci i sióstr, wyobrażacie to sobie? Najstarsza nosiła żydowskie imię Chaje Gitel. Urodziła się w 1885, rok przede mną… Ja byłam druga, potem w 1888 urodziła się Ruchel, następnie Hene Leie, Biene, a w roku 1892, sześć lat po mnie, Abraham Bencyon – pierwszy chłopiec. Niedługo później przyszła na świat Frieda; oficjalnie rodzice nazwali ją Fradel. W 1896 roku, dziesięć lat po mnie, urodził się Perl Ettel, potem, w 1900, Sura, potem Majla, Glückel, a w 1905 roku Wolf Ber, drugi chłopiec. Dwa lata później przyszedł na świat trzeci, Chaim Jechieskiel. W 1908 roku urodziła się ostatnia córka, Drezla. Och, zapomniałabym o Jacobie! A przecież był tak związany z Friedą… Nie pamiętam już nawet daty jego narodzin…

Rejestr stanu cywilnego z Mościsk.
Mościska na mapie Austro-Węgier.
Mościska na mapie Galicji z 1868 roku.

Kopia rejestru urodzeń w Mościskach, miejscowości leżącej dziś na Ukrainie, a w czasach Friedy – w Austro-Węgrzech. W dwudziestoleciu międzywojennym miasteczko należało do Polski.

Właściwie pewien szczegół może was zaskoczyć – nasze oficjalne imiona różniły się od tych używanych na co dzień, pierwsze to były tradycyjne imiona żydowskie, drugie miały nowocześniejszy charakter. Ja na przykład oficjalnie nazywam się Eidel Ryfke, ale wszyscy mówili na mnie Adèle! Nasza rodzina liczyła więc piętnaścioro dzieci i była niezamożna. Nasz dziadek Abraham Benzione (lub Bencyone, któż to wie?) Wagner był cieślą, a ojciec handlarzem detalicznym, miał niewielki sklepik, w którym miał po trochu wszystkiego; był to jeden ze sklepików na placu targowym.

Małe miasteczko na wzgórzu, z dala od wielkich dróg, strumyk przecinający krajobraz, duży plac i domki z ogrodami.

Niestety, mama umarła w wieku 35 lat, być może podczas porodu, tak naprawdę już nie pamiętam. Co więcej, nie mamy rodzinnych zdjęć sprzed pierwszej wojny światowej. Tak jak wspominałam, byliśmy liczną i niezamożną rodziną – nie mieliśmy pieniędzy, żeby robić sobie zdjęcia.

W każdym razie po śmierci mamy starsze córki musiały zająć się młodszymi dziećmi. I tak Gitel, Ruchel i ja zaopiekowałyśmy się braćmi i siostrami najlepiej, jak umiałyśmy. Gdy podrośli, to oni zaczęli zajmować się najmniejszymi. Choć Frieda była o sześć lat młodsza, bardzo szybko przyszła nam z pomocą. Miała łagodny charakter i dobrze opiekowała się dziećmi.

W 1914 roku nasza rodzina uciekła przed pogromami, które miały miejsce po wejściu wojsk rosyjskich do Galicji. Wraz z nimi dotarł wielki napływ Żydów rosyjskich. Mój ojciec zaczął się obawiać. Myślę, że uznał, że wraz z Rosjanami nastaną antysemickie zachowania, częste po drugiej stronie granicy, postanowił więc uciekać. Gwoli przykładu – w tamtym czasie znacznie wzrosła liczba sklepów prowadzonych przez chrześcijan w małych miejscowościach. Oferowali oni wszelkiego rodzaju produkty żywnościowe w bardzo rozsądnych cenach i wyłączali żydowskich kupców z obiegu. Wszystko to sprawiło, że nasza już i tak skomplikowana sytuacja finansowa jeszcze bardziej się pogorszyła, zmuszając nas do wyjazdu.

Uchodźcy opuszczający Galicję, siedzący na wozie wypełnionym pakunkami. Źródło: Georges Muse dla  Daily Mirror, 1915 rok.

Schroniliśmy się więc w Wiedniu. W wieku 20, może 25 lat Frieda trafiła pod opiekę dobroczyńcy, który zajmował się restauracjami. Wysłano ją wówczas do Anvers do pracy jako kelnerka w jednej z nich. Mnie też wyprawiono za granicę. Wyjechałam do Londynu zaraz po Friedzie i tak jak ona, od razu zaczęłam pracować. W końcu nauczyłyśmy się języków… W Mościskach posługiwaliśmy się jidysz i polskim. Kiedy najechali nas Rosjanie, trzeba było nauczyć się mówić po rosyjsku. Po ucieczce musieliśmy poznać niemiecki, żeby porozumiewać się w Wiedniu. Nie mówiąc o tym, że potem wszyscy rozjechaliśmy się mieszkać w różnych krajach… Och, przez ten nasz los nauczyłyśmy się języków…

Chyba powiedziałam wam wszystko, co wiem o Friedzie. Kiedy o tym myślę, sądzę, że należałoby odnaleźć tego dobroczyńcę, który z pewnością mógłby udzielić wam informacji o życiu Friedy w tamtym okresie.”

Dziękujemy za czas, jaki Adèle poświęciła, by opowiedzieć nam swoje wspomnienia o Friedzie i żegnamy się.
Oriane, Élise, Lola

Część 2: Paryż, spotkanie z Leonem Ringerem

Frieda przed sklepem wędliniarskim La Cachère (Koszerna). Źródło: zbiory rodzinne.
Frieda i Victor

Dzięki zgłoszeniu ślubu Friedy i Victora Kohnów odnaleźliśmy ważną dla nich osobę, Léona Ringera. Zamieszkiwał 10 rue Buffault naprzeciwko miejsca, w którym, przy rue Lamartine, przed ślubem mieszkała Frieda. Oto jego wspomnienia:

„Była taka rodzina, z którą byłem blisko związany, Wagnerowie. Na początku pierwszej wojny światowej dowiedziałem się, że uciekli do Wiednia. Spotkałem ich tam i zaproponowałem jednej ze starszych córek, Friedzie, żeby pojechała do Antwerpii pracować w jednej z moich restauracji w Europie Zachodniej.

Potrafiła świetnie gotować koszerne dania, z pewnością dlatego, że po śmierci matki musiała wziąć na siebie trud wykarmienia rodzeństwa. Pracowała w restauracji przez jakieś sześć lat. Potem spotkała młodego Węgra, Victora Kahna – to była miłość od pierwszego wejrzenia.

Wyjechała do Francji, do Paryża, i tam wzięła ślub z Victorem. Zaproponowałem jej pracę w koszernym sklepie wędliniarskim przy ulicy Buffault.

Nawet jest na zdjęciu, w samym środku grupki, w czarnej sukience pod białym fartuchem.

Ja miałem wręcz zaszczyt zostać świadkiem na ich ślubie.

W 1922 roku czynsz za mieszkanie wynosił 800 franków rocznie, co odpowiadało miesięcznej pensji Victora. Frieda zarabała 500 franków na miesiąc. Swoją drogą, radziłbym wam pójść pod adres 60 rue Claude-Bernard, to tam pracowała później Frieda, była to żydowska szkoła, oferująca służbowe mieszkanie dla kucharki.

Odpis dokumentacji dotyczącej naturalizacji. Sygnatura BB/11/9644.
Rejestr ślubów. Źródło: archiwum w Paryżu, merostwo 4. dzielnicy, 30 października 1923.

Daniel i Léonard

Część 3: opowieść najlepszego przyjaciela Victora

W Antwerpii spotykamy się z Armandem, który od wczesnych lat młodości był najlepszym przyjacielem Victora.

„Dzień dobry, nazywam się Armand, byłem przyjacielem Victora, a po jego ślubie także Friedy. Opowiem wam to, co wiem o ich życiu.

Frieda Kohn z synem Albertem, rok1924. Źródło: zbiory rodzinne.
Frieda Kohn z synem Albertem i córką Charlotte, rok 1931. Źródło: zbiory rodzinne.

Spotkaliśmy się z Victorem w Czechosłowacji około 1920 roku. Obaj pochodziliśmy z Węgier i byliśmy drukarzami. Byliśmy tam około roku, a potem zaokrętowaliśmy się na statek żeglugi kupieckiej jako chłopcy okrętowi.

Skąd wypłynęliśmy? Ach, już nie pamiętam, starzeję się…

Tak czy inaczej zapewniam was, że opłynęliśmy cały świat, od Chin przez Malezję i Indie po Europę. Można powiedzieć, że znaliśmy świat jak własną kieszeń. Pływaliśmy na statku przez prawie rok, a wtedy, w gdy zawinęliśmy do portu w Antwerpii, Victor postanowił odpocząć w małej kawiarni. Celowo wybrał restaurację koszerną, która przypominała mu rodzinne gniazdo i kuchnię matki. Znacie tę nostalgię… Tak się złożyło, że w tej właśnie kawiarni pracowała Frieda. Nie znał jej jeszcze; gdy wyszliśmy z kawiarni, zapytał, czy zwróciłem uwagę na kelnerkę, bo chyba była to kobieta jego życia.

Od tego dnia Victor i Frieda zaczęli się spotykać. Frieda, podobnie jak Victor, była żydówką, ale znacznie bardziej religijną niż on. Pochodziła z małego miasteczka w zakątku Galicji, Mościsk, o ile dobrze pamiętam. Wtedy była to Polska. Victor uwielbiał jej kuchnię, była naprawdę wyborna (Friedę oczywiście też). Po krótkim czasie przyszedł do mnie i oświadczył, że zamierza porzucić żeglugę i wyjechać do Paryża, żeby poślubić Friedę. Udało jej się zdobyć nową pracę w sklepie w Paryżu, nadal u tego samego właściciela – ten człowiek był przyjacielem, powiedziałbym nawet, że dobroczyńcą.

I tak cała nasza trójka wyjechała do Paryża.

Przez jakiś czas życie upływało spokojnie.

Victor i Frieda wzięli ślub 30 października 1923 roku w merostwie 4. dzielnicy Paryża. Léon Ringer, ich dobroczyńca, i Meyer Outzerovsky, zaprzyjaźniony tłumacz, który dużo im pomógł po przyjeździe do Francji, zostali świadkami. Odpis aktu małżeństwa znajduje się w aktach Ministerstwa ds. Byłych Kombatantów i posłużył do sporządzenia dokumentów uznających ich za zmarłych na deportacji.

Certyfikat zawarcia małżeństwa.
Źródło: 111922-KOHN_Victor_21P_581_244_111922_DAVCC_copyright.

Wszyscy złożyliśmy wniosek o naturalizację, żeby otrzymać narodowość francuską. Dobrze pamiętam tę scenę: 1 czerwca 1925 roku Victor wrócił z pracy do małego mieszkania przy ulicy Doudeauville; w rodzinnym gronie opowiedzieli sobie o swoim dniu w pracy, a wtedy Victor poruszył temat naturalizacji. Frieda nie rozumiała, czemu miałoby to służyć. Jej mąż wyjaśnił jej, że podczas wojny straty w ludności były ogromne i że przeczytał w gazecie, że francuski rząd zamierzał ułatwić naturalizację. Victor podkreślał, że z dziennika „Le Matin” dowiedział się, że rząd się nad tym zastanawia, i dodał, że bycie Francuzem to zaszczyt, przynależność do najpiękniejszego kraju na świecie… Wreszcie Frieda ustąpiła, przypominając jednak Victorowi, że nie potrafi dobrze pisać po francusku. Uspokoił ją i powiedział, że ktoś może napisać jej wniosek ołówkiem, a ona poprawi go piórem.

Rękopis listu z akt dotyczących naturalizacji – sygnatura BB/11/9644.

Tak oto w czerwcu 1925 roku cała nasza trójka złożyła wniosek o przyznanie obywatelstwa, które otrzymaliśmy dwa lata później, 30 listopada 1927 roku. Byliśmy bardzo szczęśliwi, to było jak początek nowego życia. O tak, naturalizacja miała wszystko dla nas zmienić.”

„Uprzejmie proszę o naturalizację. Victor Kohn. Dołączam do prośby mojego męża. Frieda Kohn”. Na wniosku widać, że zdanie napisane i podpisane przez Friedę zostało napisane ołówkiem, a następnie poprawione tuszem – innym pismem niż pewny i zaokrąglony podpis Friedy. Prawdopodobnie miał w tym swój udział urzędnik z Prefektury, do którego zwróciła się kobieta niepotrafiąca dobrze pisać po francusku.

Armand kontynuuje opowieść: „No dobrze, przejdźmy do dalszej części historii. Jest rok 1939. Na wieść o wypowiedzeniu wojny Victor i ja zostaliśmy powołani do wojska w Alzacji, najpierw do 224 pułku regionalnego batalionu 2 w kompanii 8. Potem, w 1940 roku, przeniesiono nas do 7 pułku 9 kompanii piechoty kolonialnej, w którym służyliśmy do końca „dziwnej wojny”. Nasz pułk najpierw stacjonował w Wogezach jako wsparcie dla oddziałów na linii Maginota, a potem został przeniesiony do Chantilly.

W czasie „dziwnej wojny” dzieci w wieku szkolnym, jak mała Charlotte, zostały na pół roku ewakuowane z Paryża przez merostwo 5. dzielnicy. Wysłano je do Ver-sur-Mer w Normandii.

Z kolei Konsystorz Żydów ewakuował Friedę i Alberta do Vichy. Dla Victora oznaczało to duży problem, ponieważ chciał utrzymać kontakt z rodziną. W tym celu regularnie wysyłał do Paryża listy. Po ewakuacji nie wiedział jednak, gdzie przeniesiono jego żonę i dzieci. Pisał więc listy, ale nie wiedział, dokąd je wysłać.

Już kiedyś zauważyłem, że Victorowi czasem udawało się przewidzieć przyszłość, nigdy jednak w kwestii tak wielkiej wagi. Wiedział, że jego rodzinie grozi niebezpieczeństwo, bo spodziewał się w niedługim czasie najazdu Niemców. Chciał chronić bliskich, z pewnością jednak nie przewidział, że francuski rząd będzie kolaborował z Niemcami i nie mógł wiedzieć, jak straszne rzeczy mają się wydarzyć. Niemniej jednak napisał do Friedy, prosząc, by dołączyła do niego z dziećmi w departamencie Ariège, gdzie przywiał go nie pamiętam już jaki wojenny przypadek.

Po wyjeździe z Paryża bez wątpienia próbowali… Niestety, 13 czerwca 1940 roku nie udało im się wyjechać z miasta. Jak być może wiecie, dzień później, 14 czerwca, do Paryża dotarli Niemcy. Dlatego 13 czerwca wszyscy paryżanie usiłowali wyjechać na wieś jak najszybciej, to był exodus. Friedzie i dzieciom się to nie udało. Najlepiej było wyjechać pociągiem (zwłaszcza jeśli nie miało się samochodu), ale przed dworcami, a nawet na ulicach, ustawiały się niebotyczne kolejki; alei Gobelins nie dało się przejść, taki był tłum. Najbliżej mieli na dworzec Austerlitz, ale po wielu godzinach czekania, gdy wreszcie znaleźli się na peronie, nie było już żadnych pociągów. Nie zdołali opuścić miasta i to tam Victor musiał do nich dołączyć miesiąc później. Wtedy się rozdzieliliśmy, bo mnie udało się schronić w strefie nieokupowanej.”

Maïa i Apolline

Część 4: Świadectwo dzieci Kohnów, ALberta i Charlotte, przekazane przez wnóczkę Friedy i Victora

Spotkaliśmy się z wnuczką Friedy i Victora, gdy przyszła opowiedzieć ich historię w naszej szkole. Przekazała nam to, co opowiadali jej matka, Charlotte, która w styczniu ubiegłego roku skończyła 90 lat, i wuj Albert, który zmarł kilka lat temu. Długo rozmawialiśmy o ich życiu rodzinnym. Oto historia dzieci Friedy i Victora, przekazana nam przez Charlotte.

Frieda, Victor i Albert z Jacobem Wagnerem. Źródło: zbiory rodzinne.

Jacob Wagner, brat Friedy, odwiedza siostrę (źródło: photo@archive familiale). Francja, około 1926 roku. Frieda postanowiła uwiecznić chwile z bratem, robiąc wspólne zdjęcie podczas jego wizyty.

Czarno-białe zdjęcie przedstawia Jacoba Wagnera (brata Friedy) – stoi na górze po lewej stronie. Frieda Kohn siedzi po lewej, Victor Kohn, jej mąż, siedzi po prawej, a ich syn Albert stoi na kolanach rodziców. Chłopiec nie wydaje się stać pewnie na nogach, rodzice muszą więc podtrzymywać go z tyłu, podczas gdy z przodu opiera się na lasce. W tle widać zasłony w kwieciste wzory. Czy znajdowali się w domu, czy w studiu fotografa?

Wszyscy są elegancko ubrani: mężczyźni w garniturach, w krawatach i z poszetką, a Frieda w długiej czarnej sukni. Mały Albert ma na sobie buty na deszcz, spodenki i wełniany sweterek.

Widać pewne podobieństwo Jacoba i Friedy: ten sam wykrój ust, nosa i brwi. Co więcej, Jacob i Frieda byli podobno bardzo ze sobą związani.

Elise

Teatr Châtelet – dawna kartka pocztowa.

Frieda i Victor byli bardzo kochającymi, czułymi rodzicami. Mama długo pracowała jako kucharka, wcześniej była sprzedawczynią w sklepie mięsnym Léona Ringera. Tata był drukarzem (pamiętam, że pracował przy ulicy Henri Chevreau w 20. dzielnicy). W zasadzie po przyjeździe do Francji nie zaczynał jako drukarz, musiał na jakiś czas przerwać pracę w zawodzie i tymczasowo został przedstawicielem handlowym niskiego szczebla, żeby dobrze nauczyć się francuskiego. Ta praca przynosiła mu 800 franków dochodu na miesiąc.

Teatr Odéon – dawna kartka pocztowa.

Dla nas Victor był ucieleśnieniem nowoczesności, wręcz awangardy: miał ogromną wiedzę, czytał nam książki, na przykład Alexandre’a Dumasa. Poza tym nauczył syna grać w szachy. Uczył nas historii i astronomii, które go pasjonowały. Sądząc po imieniu Alberta, można powiedzieć, że podziwiał Einsteina (dopowiem tylko, że dzięki tej edukacji Albert dostał się do prestiżowego liceum Louis le Grand, a Charlotte do gimnazjum Paul Bert). Znał cztery języki – węgierski, jidysz, niemiecki i francuski, a mama sześć – jidysz, polski, rosyjski, niemiecki, flamandzki i francuski. Najpierw rozmawiali ze sobą po niemiecku, potem po francusku, a po niemiecku wtedy, gdy nie chcieli, żebyśmy rozumieli (ale i tak rozumieliśmy).

Mama była bardzo wierząca, tata mniej. To właśnie ją zgubiło – sądziła, że wiara ją ocali, że Bóg jej pomoże.

Całą rodziną często spacerowaliśmy po paryskim Ogrodzie Botanicznym albo Ogrodzie Luksemburskim, które były niedaleko. W weekendy jeździliśmy na wieś do Saint-Ouen l’Aumône niedaleko Pontoise – tak, wtedy to jeszcze była wieś.

Kohn w wojsku, 1939 rok. Źródło: zbiory rodzinne.

Dużo słuchaliśmy muzyki, ponieważ mieliśmy gramofon. Często graliśmy płyty Mistinguett, a nade wszystko opery, wszyscy razem śpiewaliśmy Carmen. Nasza rodzina często wychodziła, do teatrów Châtelet albo Odéon, do kina – uwielbialiśmy Flipa i Flapa, Chaplina, Jean Gabin i pierwsze filmy Walta Disneya.

Podczas odwrotu, gdy tata był w wojsku, w 7 pułku piechoty kolonialnej, trafił do departamentu Ariège.

Wtedy Victor miał przeczucie „końca”. Chciał, żeby Frieda wyjechała z Paryża, ale wobec jej odmowy po powrocie zażądał, żeby przynajmniej ukryła młodszą córkę, Charlotte, a Albertowi pokazał drogę ucieczki z ośrodka przy ulicy Vauquelin w razie obławy.

Nybras, Nina i Adèle

Część 5: Wspomnienia pana Marcela, służącego w ośrodku Generalnego Związku Izraelitów Francuskich

Podczas naszych poszukiwań dowiedzieliśmy się, że Frieda pracowała w żydowskiej szkole pod adresem 60 rue Claude Bernard, a następnie została zatrudniona przez Instytut Rabiniczny pod numerem 9 przy ulicy Vauquelin. Znajdował się tam internat dla chłopców z żydowskiej szkoły Maïmonide.

9 rue Vauquelin, widok współczesny, zdjęcie internetowe.

W czasie okupacji Instytut został zamknięty, a potem utworzono w nim internat dla dziewcząt. Pracował tam wówczas pan Marcel, który zapisał się we wspomnieniach ocalałych z tamtych czasów, takich jak Yvette Lévy.

Zapytaliśmy pana Marcela o historię sierocińca dla żydowskich dziewcząt podczas drugiej wojny światowej. Jego opowieść zaczęła się następująco:

„Przebywało tam 27 osieroconych dziewcząt, ukrytych przez Generalny Związek Izraelitów Francuskich. Od stycznia 1944 roku ośrodkiem kierowała pani Mortier. Były tam też wychowawczynie, które prowadziły różne zajęcia, oraz harcerki, które przechodziły popołudniami, kilka razy w tygodniu (zdaje się, że znacie jedną z nich, Gypsie).”

W dalszej części opowieści wyjaśnił, jaka była jego rola w ośrodku:

„Co rano robiłem zakupy dla pani Kohn, która najpierw była kucharką, a potem została dozorczynią – niewiele już było do gotowania… Wcześnie rano chodziłem na pobliski targ Patriarchates, bo od 1942 kucharka żydówka nie mogła robić zakupów ze względu na godzinę policyjną i na obostrzenia; ja nie byłem żydem, więc mogłem wychodzić, kiedy chciałem. W południe zostawiałem zakupy i zbierałem wiadomości od dziewcząt do rodzin – tak naprawdę nie wszystkie były sierotami, niektóre rodziny umieściły je w ośrodku w nadziei, że ukryją je i ochronią przed niebezpieczeństwem. Po obiedzie dostarczałem listy do adresatów, a potem szedłem do matki jednej z pensjonariuszek, która była niepełnosprawna i mieszkała na ostatnim piętrze kamienicy – pomagałem jej.

Dopiero 22 lipca 1944 roku ta codzienność została zburzona przez to, czego wszyscy się obawialiśmy. Tego ranka, gdy wchodziłem do sierocińca, otworzywszy drzwi nie usłyszałem zwykłego rozgardiaszu, jaki robiły młode, pełne życia dziewczęta, lecz głuchą ciszę. Zakupy wypadły mi z rąk, ziemniaki potoczyły się po podłodze. Sąsiedzi, widząc otwarte drzwi, przybiegli opisać mi koszmar minionej nocy. Esesmani pojawili się o godzinie 5 nad ranem. Wszystkie zabrali, wszystkie.”

Marcel powiedział nam, że przez kolejne dni pozostawał pod wpływem szoku. Nie zaakceptował rzeczywistości i wciąż miał nadzieję, że jeszcze zobaczy dziewczęta.

„Dwa dni później pani Mortier pojawiła się na progu, gdy sprzątałem podłogę. Była jak duch. Przez kilka minut tkwiliśmy naprzeciwko siebie, a wielkie łzy leciały nam po policzkach, aż wreszcie wymamrotała: „Marcel, homme de peine” [fr. posługacz, dosł. człowiek udręki – przyp. tłum.] – tak na mnie mówiono w sierocińcu. Pani Mortier przyszła po ubrania dla dziewcząt, które zostały wywiezione w pośpiechu, w koszulach nocnych. Potem już nigdy jej nie zobaczyłem.

Nour i Violette

Część 6: Opowieść Yvette Levy, Ocalałej z transportu 77

Wreszcie odnaleźliśmy jedną z osób, które przebywały w internacie, gdy pracowała tam Frieda – Yvette Lévy, zwana Gypsie. Oto jej opowieść:

Nazywam się Yvette Lévy, z domu Dreyfus. Urodziłam się w roku 1926. Byłam wolontariuszką w Generalnym Związku Izraelitów Francuskich w sierocińcu przy ulicy Vauquelin, czasem tam nocowałam. Tam poznałam Friedę, panią Kohn. Wtedy, latem 1944 roku, pełniła funkcję dozorczyni.

Aresztowanie miało miejsce nocą z 21 na 22 lipca 1944 roku. Dokonał go komendant obozu w Drancy, Aloïs Brunner. Z Drancy deportowano nas do Auschwitz 31 lipca 1944 roku w transporcie 77, ostatnim, którym deportowano żydów z Drancy do Auschwitz. Tam pracowałam i tak przeżyłam.

Trzeba więc opowiedzieć wam wszystko po kolei… Aresztowano nas w środku nocy z 21 na 22 lipca 1944 roku, gdy nocowałam w ośrodku. Często przychodzili się tam schronić żydowscy działacze ruchu oporu, dlatego gdy pojawili się esesmani, Frieda, dozorczyni, nie zawahała się, otwierając drzwi. Tak czy inaczej, co by to zmieniło? Zaczęła się obława. Wiem, że część dzieci zdołała uciec przejściem na tyłach budynku. Mieliśmy zaplanowaną ucieczkę przez okno na dziedziniec pobliskiego zakonu, ale zabrakło czasu.

Mój starszy brat, który również tam był, miał więcej szczęścia – dzięki celowej opieszałości osoby, która miała nas obudzić – chyba był to Victor, mąż Friedy – zdołał uciec z kolegami i schowali się na pobliskim krytym targu Patriarchów. Dzięki temu uszli z obławy, tak jak syn Friedy Albert i Victor, oraz dwie córki dyrektorki, pani Mortier – schowali się na klatce schodowej w sąsiedniej kamienicy.

Esesmani załadowali nas na ciężarówkę przykrytą plandeką, którą poprowadzili wzdłuż niemieckiej czarnej trakcji, a my śpiewałyśmy aż do Drancy. Po przybyciu panował upał, koniec lipca. A ani razu po drodze nie dostałyśmy wody. Pomieszczenia, w których przez kilka dni nas zakwaterowano, były wąskie, w opłakanym stanie, odrażające, całe zawszone.

Po wojnie Ministerstwo ds. Byłych Kombatantów wydało dokument potwierdzający, że Victor przebywał w Drancy od 22 do 31 lipca 1944 roku, a następnie został deportowany.

Potem był apel i wyjechaliśmy. W transporcie, który zabrał nas do Auschwitz, znalazło się 1306 osób, w tym 300 dzieci poniżej 16 roku życia, dziesięciodniowy noworodek w kartonowym pudle zamiast kołyski, staruszek na noszach… Pamiętam, że widziałam Friedę w transporcie, ale nie pamiętam Victora. Znałam go wprawdzie tylko z widzenia, w dzień nie bywał w sierocińcu, bo pracował gdzie indziej, natomiast Friedę, którą nazywałam panią Cohen, a nie panią Kohn, widywałam codziennie.

Wyjechaliśmy do Auschwitz 31 lipca 1944 roku. Podróż trwała trzy dni i trzy noce, obyliśmy ją w wagonach bydlęcych po około 100 osób, z dwoma wiadrami, jednym z wodą, drugim na „potrzeby”: drzwi zostały otwarte tylko raz, by je opróżnić. Panował nieludzki upał.

W nocy 3 sierpnia pociąg zatrzymał się w głębi obozu, blisko krematorium II. Podczas „selekcji” podzielono nas na dwie grupy: tych, którzy, jak ja, mieli trafić do obozu, i tych, którzy poszli bezpośrednio do gazu. Wysiadając z pociągu, zobaczyłam Friedę, chyba z panią dyrektor, panią z siwymi włosami, otoczoną dziewczętami z sierocińca – zostały wysłane do gazu. Nie pamiętam, żebym na peronie widziała Victora, nie wiem, czy zagazowano go od razu. Ale miał ponad czterdziestkę, więc…

Lucie i Louison

W przeciwieństwie do Friedy, Victor nie znajduje się na liście nowoprzybyłych do Auschwitz. Wiemy jednak, że zapewne zginęli tam 3 sierpnia 1944 roku (a nie 31 lipca w Drancy, jak wpisano w aktach zgonu), zagazowani zaraz po przybyciu, nie trafiwszy do obozu.

W 1956 roku na prośbę dzieci Friedę i Victora uznano za „Morts pour la France”, co oznaczało nadanie im prawnego statusu osób, które zginęły w służbie Francji.

Autorzy:

Nybras Ayari, Adèle Bonnier, Oriane Cabrol, Augustin Curtet, Aurélien Deleplace-Sigot, Elliot Gregory, Apolline Joly, Léonard Lazzari, Violette Montagne, Nour Mghaith, Garance Peslin, Daniel Raichman, Nina Ramaget-Vornetti, Maïa Riva, Lucie Sanchez, Louison Varin, Élise Vergnes, Lola Wartel-Paoli spisali teksty.

Edycji tekstów i ilustracji dokonali Aurélien Deleplace-Sigot i pani Darley, nauczycielka historii i geografii.

Źródła:

[referencje bibliograficzne zachowane w języku oryginalnym – przyp. tłum.]

Le dossier du DAVCC du SHD de Caen (la Division des archives des victimes des conflits contemporains au Service historique de la défense) pour Victor et pour Fradel (Frieda) Kohn ; registre d’état-civil de Mosciska (aujourd’hui Ukraine) ; registre d’état-civil de Vacz (Hongrie) ; catalogue d’exposition « 245 ans d’imprimeurs à Vac, 1772 – 2017  » (Nyomdaszati katalog www.muzeumvac.hu) ; le décret de naturalisation n°25263 X 26 du 30 novembre 1927 (dossier cote BB/11/9644 aux Archives nationales) ; les ressources du Mémorial de la Shoah, les souvenirs de Mme Charlotte Kohn transmis par le témoignage de sa fille, Mme Kaminsky (rencontre avec le groupe le 14 janvier 2021 et courriers) ; un entretien téléphonique avec Mme Yvette Lévy (décembre 2020) ; les archives familiales Kohn-Kaminsky (photos, cartes postales, documents divers) ; quelques cartes postales anciennes.

Kategorie
Uncategorized

Chaja Broder

Biografia

Fotografia ślubna Isabelle Broder i Adriena Pouvila. Paryż, 1933 rok.
(Salomon Broder w drugim rzędzie po lewej, u jego boku Chaja Broder. W pierwszym rzędzie po prawej René Broder.)

Źródło: http://www.dankazez.com/broda-broder

Miejsce urodzenia: Przedbórz

Miejsce aresztowania: Paryż

Miejsce zamieszkania: Paryż, Przedbórz

Chaja Malka Judkowicz urodziła się 16 kwietnia 1867 roku w polskiej miejscowości Przedbórz. Jej ojcem był Chaim Judkowicz, a matką Esther Rozdzial.

Ślub wzięła 27 października 1927 roku w 4. dzielnicy Paryża. Jej mąż, Salomon Broder, urodzony 26 sierpnia 1879 roku w Żarkach, na mocy dekretu z 4 grudnia 1926 roku uzyskał obywatelstwo francuskie[1].

Chaja miała trójkę dzieci. Jednym z nich był René zwany Néné. Urodził się 24 sierpnia 1926 roku w 12. dzielnicy Paryża, otrzymując – jako syn Francuza – narodowość francuską.

Jak wynika z dokumentu, Chaja jako Żydówka została deportowana z powodów „rasowych”.

Salomon Broder zmarł w 1941 roku.

W lipcu 1944 roku Chaja i jej syn René mieszkali przy ul. Wilfrid-Laurier 4 w 14. dzielnicy Paryża. 25 lipca znaleźli się wśród osób zatrzymanych w milicyjnej łapance przy ulicy Henri-Monnier.

Zostali zabrani na posterunek policji przy ulicy de la Banque w 2. dzielnicy Paryża. Następnie trafili do aresztu w prefekturze policji, a nazajutrz zostali umieszczeni w obozie internowania w Drancy[2], gdzie przebywali od 26 do 31 lipca 1944 roku. Deportowano ich w transporcie 77 z dworca Bobigny 31 lipca 1944[3].

Po przybyciu do Auschwitz, Chaja i jej syn zostali rozdzieleni na zawsze. Siedemnastoletni René zginął w komorze gazowej w Auschwitz-Birkenau[4].

Chaja Broder przeżyła. Potwierdza to świadectwo, jakie dała Chaja wraz z przyjaciółką, która także przeżyła deportację w transporcie 77[5]. Jak możemy się z niego dowiedzieć, Chaja była kilkukrotnie przenoszona do innych obozów koncentracyjnych. Od lipca do października 1944 roku przebywała w Auschwitz-Birkenau, potem została przeniesiona do Bergen-Belsen[6] na okres od listopada 1944 roku do stycznia 1945. Od lutego do kwietnia 1945 roku przetrzymywana w więzieniu w Hagen w Saksonii, w maju 1945 roku trafiła do obozu Theresienstadt[7] na terenie Czech. Uwolniona przez armię radziecką, 9 maja 1945 w Pilźnie[8] rozpoczęła podróż repatriacyjną, by 4 czerwca 1945 roku znaleźć się w Lyonie.

Renée Laval, która także była deportowana w transporcie 77, potwierdziła to świadectwo.

Odnaleźliśmy informacje na temat „towarzyszki podróży” Chaji Broder[9], Renée Braschevizky, urodzonej 24 lipca 1921 roku w 12 dzielnicy Paryża, żony Maurice’a Lavala. Zawarli małżeństwo 23 maja 1942 roku w 14 dzielnicy Paryża; nie mieli dzieci. Mieszkali przy alei Verdier 103 w Montrouge (departament Seine, obecnie Hauts-de-Seine). Renée została zatrzymana za działalność w Ruchu Oporu. Była więziona w kilku miejscach oraz internowana w obozie w Drancy. Wywieziona w transporcie 77, przetrwała piekło Auschwitz, a stamtąd trafiła do innego obozu.

Obie kobiety znały się jeszcze przed deportacją, ponieważ Chaja Broder mieszkała w tym samym bloku socjalnym, co rodzina i brat Renée, Léon Braschevyzki, optyk i działacz trockistowski[10]. Léon także był aresztowany i deportowany w transporcie 77. Udało mu się przeżyć, a po wojnie osiadł w Izraelu.

Po powrocie do Francji Chaja podjęła kroki administracyjne[11], by zgłosić śmierć swojego syna na deportacji. Miał zaledwie 17 lat. 31 lipca 1944[11] roku uznano go za zmarłego.

27 maja 1947 roku, na mocy artykułu 2 rozporządzenia z 6 stycznia 1945 roku, Chaja Broder otrzymała narodowość francuską.

Podjęła także starania o uzyskanie statusu ofiary wojny[12]. Potrzebowała zasiłku, ponieważ była pozbawiona dochodów. Znalazła się w trudnej sytuacji, nie mogąc uzyskać swojego aktu urodzenia z uwagi na sytuację panującą w Polsce po wojnie. Potwierdza to dokument pochodzący z Sekcji Archiwów Ofiar Współczesnych Konfliktów (DAVCC). W październiku 1954 roku Chaja Broder uzyskała status deportowanej z powodów politycznych, dzięki czemu rok później przyznano jej odszkodowanie.

Twórcy

Biografię sporządzili uczniowie trzeciej klasy Lycée Galilée w Comps-la-Ville pod kierunkiem nauczycielki historii, pani Surget.


[1] Obóz w Drancy utworzony na terenie nowoczesnego osiedla był miejscem internowania i gromadzenia Żydów, których następnie wywożono do obozów koncentracyjnych i obozów śmierci. Deportowano stamtąd blisko 63 000 osób.

[2] Transport 77 był ostatnim z wielkich transportów, w którym 31 lipca 1944 roku wywieziono z Drancy do Auschwitz 1 306 deportowanych.

[3] Dokument ze zbiorów Stowarzyszenia Transport 77, pochodzący z indywidualnych akt Chaji Broder, 21 P 718 112, w DAVCC, w Caen.

[4] Auschwitz-Birkenau to kompleks nazistowskich obozów koncentracyjnych i obozów śmierci na terenie Polski. Zginęło w nim ponad 1,1 miliona Żydów.

[5] Z prawie 1310 deportowanych w transporcie 77 przeżyło jedynie 250 osób (157 kobiet i 93 mężczyzn).

[6] W kwietniu 1945 roku zostało tam skierowanych wiele transportów więźniów z obozów Auschwitz, Buchenwald, Dora i Dachau.

[7] Obóz koncentracyjny Theresienstadt znajdował się około 60 kilometrów na północ od Pragi. W ostatnich tygodniach wojny przeniesiono do niego tysiące więźniów z innych obozów, ale bardzo niewielu z nich (mniej niż jeden na sześciu) przeżyło.

[8] Pilzno jest stolicą Bohemii, regionu we wschodniej części ziem czeskich.

[9] Dokumenty pochodzą z Muzeum Pamięci Shoah w Paryżu. Źródło: https://maitron.fr/spip.php?article211100. Nawiązaliśmy kontakt z autorem badań, jednak nie posiadał on informacji na temat Chaji Broder.

[10] Trockizm jest marksistowską filozofią polityczną odwołującą się do postaci Leona Trockiego, jego myśli, pism i działalności. Po 1924 roku ideologia trockistowska stała w opozycji wobec stalinowskiej wizji komunizmu, podważając wielką rolę biurokracji, domagając się demokracji i wolności debaty w Partii Komunistycznej.

[11] Wydać wyraźnie, że wniosek został złożony przez Chaję Broder, matkę René.

[12] Od roku 1945, kiedy okazało się, że po wielu deportowanych ślad zaginął, ich rodziny musiały zgłosić zaginięcie, a następnie złożyć wniosek o uznanie za zmarłego, zastępujące akt zgonu. Na potrzeby sporządzania tych dokumentów zdecydowano arbitralnie, że jako miejsce zgonu będzie podawany obóz internowania, w którym znalazła się dana osoba (Drancy, Pithiviers…), a za datę zgonu będzie uznawana data wyjazdu transportu.

[13] Status ofiary wojny pozwalał na uzyskanie ryczałtowego odszkodowania za okres spędzony w więzieniu, w obozie dla internowanych i na deportacji; takie odszkodowanie nazywano „pécule” (na ogół określa się w ten sposób pieniężny ekwiwalent pracy więźnia lub żołnierza, wypłacany mu w chwili zwolnienia – przyp. tłum.)

Stowarzyszenie „Rodziny i przyjaciele
deportowanych Konwoju 77”