Kategorie
Uncategorized

Lea Warech

Biografia

Léa Warech, 1938 rok. [Archiwum Departamentu Maine i Loara 120W65]

1919 – 2009 |

Miejsce urodzenia: ZAKLIKOW |

Miejsce aresztowania: PARIS |

Miejsce zamieszkania: DENAIN, PARIS, VIHIERS, ZAKLIKOW

We wrześniu 2020 roku 29 uczniów klasy trzeciej Liceum Aristide Briand w Saint-Nazaire (departament Loara Atlantycka) przystąpiło do projektu Konwój 77, w ramach którego ich zadaniem było sporządzenie biografii deportowanej Léi Warech. Wykonanie pracy zaproponowano właśnie uczniom klasy o profilu humanistyczno-społecznym (nauki ekonomiczne i społeczne, historia i geografia, geopolityka, nauki polityczne, humanistyczne, literatura i filozofia w zakresie rozszerzonym).

Przeprowadzony w ramach zajęć z etyki i edukacji obywatelskiej, w bezpośrednim odniesieniu do programu historii dla klasy trzeciej, projekt rozbudził w uczniach postawę obywatelską i chęć krzewienia pamięci.

Od samego początku możliwość uczestniczenia w projekcie była dla nas wielką przyjemnością, byliśmy zdeterminowani, by przekazać pamięć o osobie, która zaryzykowała wszystko, by bronić swoich wartości, i jej życiu, jednym z wielu i jedynym w swoim rodzaju. Zatrzymana jako członkini Ruchu Oporu, została deportowana jako żydówka.

Uważamy za istotne przywrócenie Léi Warech do życia poprzez opowiedzenie o niej w sposób dokładny i jasny, tak by pamięć o niej przetrwała.

Przyjazd do Francji

Zaklików, czwartek 2 października 1919 roku. Léa (Laja) Warech przyszła na świat w miasteczku we wschodniej Polsce, 80 km na południe od Lublina. Jej rodzice, Joseph (28 lat) i Brandla (20 lat), polscy żydzi, wzięli ślub wyznaniowy i cywilny 13 grudnia 1907 roku, również w Zaklikowie. Trzeba dodać, że było to miasteczko było zamieszkane głównie przez żydów- był to tzw. sztetl (miejscowość żydowska).

Plan Zaklikowa z 1916 roku [źródło: zbiory Sylwestra Piechoty].
Rynek w Zaklikowie [źródło: zbiory I. Dwornikiewicza].

Joseph Warech, ojciec Léi, urodził się 15 lipca 1879 roku w Tarnogrodzie. Był synem Israela Daniela Warecha, urodzonego w Zaklikowie w 1846 roku, i Marjem Marii Winer, urodzonej w Kraśniku i zmarłej 23 sierpnia 1928 roku. Była to polska rodzina drobnomieszczańska. Ojciec Léi, człowiek spokojny i o łagodnym temperamencie, był patriarchą, to on podejmował decyzje i miał ostatnie słowo.

Matka Léi, Brandla Warech, z domu Morenfeld, urodzona 13 października 1887 roku w Zaklikowie, także pochodziła z polskiej rodziny. Jej rodzicami byli Icek Morenfeld, urodzony w 1837 roku w Modliborzycach i zmarły w 1900 roku, oraz Marjem Maria Erlichzonow, urodzona w Kraśniku w 1848 roku i zmarła w roku 1885. W odróżnieniu od męża, Brandla miała silną osobowość i była bardziej stanowcza..

Pięcioro dzieci, od lewej do prawej: Léa, Sura, Jacques, Malka i Elka Warech. Data nieznana. [źródło: Zbiory prywatne rodziny Warech].

Rodzice Léi nigdy nie czuli się Rosjanami ani Polakami, lecz Żydami. Z powodu religii byli wyobcowani zarówno wśród Rosjan, jak i Polaków. Zdarzało się, że padali ofiarami przemocy. W początkach XX wieku judaizm był powodem prześladowań zarówno ze strony polskiej, jak rosyjskiej.

Ojciec Léi, Joseph, od 1910 do 1914 mieszkał w Łodzi. W 1904 roku uczestniczył w wojnie rosyjsko-japońskiej, a podczas pierwszej wojny światowej został powołany do rosyjskiej armii, z której dostał się do niewoli niemieckiej. Uwolniony w 1918 roku, wrócił do żony Brandli i pierwszej trójki dzieci. Po powrocie dalej pracował w zawodzie tkacza.

Simon Varech z żoną Julią, lata 40. [źródło: zbiory Musée de la Coupole].

Z żoną Brandlą miał piątkę dzieci. Najpierw, 24 lipca 1910 roku, przyszła na świat Sura (Drejzel), potem, 30 lipca 1912 roku, Jacques (Ichok), następnie Malka 20 stycznia 1914 roku – cała trójka w Łodzi; Léa (Laja) urodziła się 2 października 1919 roku w Zaklikowie, w tym samym mieście co najmłodsza Elka (Olga) 25 lutego 1922 roku.
Ojciec Léi wyjechał z Polski w 1922 roku, w wieku 43 lat. Skłoniły go do tego przemoc o podóżu antysemickim, ale także zamiar dołączenia dzięki wizom do swoich trzech sióstr w Stanach Zjednoczonych. Chciał lepszego życia dla siebie i swojej rodziny. Czekał na nich dom na Brooklynie. W Hawrze zszedł na ląd, żeby zatrzymać się u brata Simona, krawca męskiego na północy Francji.

Ostatecznie, pod wpływem brata, Joseph postanowił podjąć pracę w fabryce w Denain. Pracował na dwie zmiany w dwóch różnych firmach przez szesnaście godzin dziennie jako robotnik: w Société Anonyme des Forges et Aciéries de Denain-Anzin był kotlarzem, a w Fives Cail zajmował się gwintowaniem. Część pieniędzy pozwalała mu się utrzymać, a pozostałe wysyłał rodzinie w Zaklikowie.

Plan Denain z 1939 roku [źródło: Doroczny spis w Ravet-Anceau, Archiwum Departamentu Nord].

W 1925 roku Brandla, pomimo obaw, że nie będzie mogła dopełniać praktyk religijnych w nieznanym miejscu, które wydawało się jej małe, za radą rabina opuściła Polskę z piątką dzieci, by dołączyć do Josepha w Denain. Na miejscu zastała żydowską społeczność, która nie żyła w ukryciu, jednak musiała się użytkować synagogę w Valenciennes (odległą o 14 km).

Spis ludności z 1931 roku [źródło: Archiwum Miejskie w Denain].

We Francji matka Léi otworzyła sklep odzieżowy, a jednocześnie handlowała na jarmarkach. Z pomocą przyszedł jej fakt, że w mieście było bardzo wielu polskich imigrantów, którzy stawali się wiernymi klientami; jej znajomość polskiego była więc prawdziwym atutem. Społeczność polska powstała po pierwszej wojnie światowej w odpowiedzi na brak siły roboczej spowodowany stratami wojennymi. Polacy byli bardzo liczni w kopalniach i fabrykach na północy Francji. Brandla szybciej niż mąż opanowała język francuski. Joseph nauczył się mówić, czytać i pisać w tym języku dopiero w roku 1936.

Zaświadczenie dyrekcji szkoły potwierdzające uczestnictwo Elki Warech w zajęciach [źródło: Archiwum Państwowe 19770884/169 dossier n°33619X34].

„Ja niżej podpisana Dyrektorka szkoły Diderot przy avenue Jean Jaurès w Denain, zaświadczam, że młoda uczennica Elka Warech, urodzona 25 lutego 1922 roku, regularnie uczęszcza na zajęcia. Denain, 1 marca 1934 roku. [podpis nieczytelny]”.

Ogólnie we Francji rodzina czuła się dobrze, uznając się za Żydów – obywateli francuskich. Chodzili do synagogi w Valenciennes, spotykali się na wspólne obchody świąt religijnych i rodzinnych. Przede wszystkim Brandla podtrzymywała w rodzinie praktyki religijne, przestrzegając zasad uboju rytualnego (na przykład upuszczając krew kurczakom przeznaczonym na posiłek) i pielęgnując znajomość języka (w domu rozmawiało się w jidysz, pisali też w tym języku do sióstr Josepha w Stanach).

Cała rodzina próbowała uzyskać obywatelstwo francuskie poprzez naturalizację. Ich wnioski zostały jednak rozpatrzone negatywnie, z wyjątkiem prośby Isaaca, który odbył służbę wojskową.

Na odpowiedzi odmownej na wniosek Josepha napisano, że wykonuje on zawód jarmarcznego kupca „wątpliwej użyteczności”. Z tego powodu prośba została oddalona.

Dwie najmłodsze córki, Léa i Elka, chodziły do przedszkola i szkoły podstawowej w Denain.

Zaświadczenie dyrekcji szkoły potwierdzające uczestnictwo Léi Warech w zajęciach [źródło: Archiwum Państwowe 19770884/169 dossier n°33619X34].

„Pani [nazwisko nieczytelne] Dyrektorka szkoły Chaptal zaświadcza, że Laja Warech ukończyła naukę w naszej placówce. B. [nazwisko nieczytelne] Denain, 28 lutego 1934 roku”.
Świadectwo ukończenia szkoły podstawowej Léi Warech [źródło: Archiwum Państwowe 19770884/169 dossier n°33619X34].


|


Léa odebrała zatem dobrą edukację i otrzymała świadectwo ukończenia szkoły podstawowej, a następnie uprawnienia handlowe w Praktycznej Szkole Handllu i Przemysłu w Denain. Była dobrą uczennicą, energiczną
i wysportowaną. Po zdobyciu dyplomów z zakresu księgowości i krawiectwa pracowała u swojego szwagra Charlesa Gotainera jako sprzedawczyni butów. Później zdała też egzamin na prawo jazdy.

[Źródło: francegeo.free.fr].

W maju 1940 roku, po wkroczeniu wojsk niemieckich, nastąpił exodus – rodzina wyjechała samochodem w kierunku departamentu Maine i Loara. Léa opisywała: „Pamiętam, że jeden jedyny raz widziałam, jak ojciec płacze. To było, gdy wybuchła druga wojna światowa. Na naszą rodzinę miało wówczas spaść nieszczęście” [źródło: zbiory USC Shoah Foundation, Los Angeles].
Z tej okolicy pochodziła żona wuja Simona. Warechowie liczyli, że znajdą tam schronienie. Zatrzymali się w miejscowości Vihiers i zamieszkali w czterech domach. Przygarnęli i chronili ich mieszkańcy Vihiers. Dzieci chodziły do szkoły. Dorośli, w tym Léa, próbowali dostać się do Denain i sprawdzić, czy da się z powrotem zamieszkać w domu. Podjęli dwie próby: za pierwszym razem nie mieli Ausweisy (legitymacji) i musieli zawrócić do Vihiers. Za drugim razem dotarli do Denain, ale widząc, że ich domy zostały zajęte, byli zmuszeni wrócić do Vihiers.

Od lewej: Malka, Brandla, Elka et Léa Warech w Vihiers (pomiędzy 1940 i 1942 rokiem) [źródło: DAVCC 21 P 549271]

W miasteczku nie było Niemców. Rodzina figuruje w spisie ludności miejscowości Saumur w tym samym departamencie. Mieszkańcy Vihiers przyjęli ich, a niektórzy, jak pan Monéger, nawet chronili. W domu tego właściciela sklepu z artykułami metalowymi przy ulicy de l’école zamieszkała Malka z dwiema córeczkami, Danielle i Monique.

W czerwcu 1942 roku Warechowie nosili żółtą gwiazdę.

W połowie lipca 1942 roku z obozu koncentracyjnego w Pithiviers przyszła kartka od Abela Simenova, który uprzedzał rodzinę o swoim aresztowaniu. Warechowie sądzili, że tylko mężczyźni są zatrzymywani. Charles Gotainer przygotowywał się do wyjazdu do Laval w departamencie Mayenne, gdzie miał dołączyć do przyjaciela, masona, pana Dussarta. Gdy czekał na autokar, Niemcy wraz z Francuzami przyszli po rodzinę.

Lista zagranicznych żydów objętych nakazem noszenia gwiazdy [źródło: Archiwum Departamentu Maine i Loara 12W41].

Niemcy przyszli do wszystkich czterech domów, w których mieszkali członkowie rodziny, i dokonali aresztowań. Léa, która przebywała u siostry, zobaczyła nadchodzących funkcjonariuszy i wyskoczyła przez okno, żeby uprzedzić pozostałych za pośrednictwem sąsiadki.

Wieczorem 15 lipca 1942 roku aresztowano ośmioro członków rodziny. Zabrano ich do Angers, do Wielkiego Seminarium (dziś Centre Saint-Jean), miejsca gromadzenia żydów z Wandei, Loary Dolnej (dziś Loary Atlantyckiej) i Maine i Loary po obławie w lipcu 1942 roku. Stamtąd ruszył transport 8, jedyny, który wyjechał z tej okolicy do Auschwitz; znajdowało się w nim ośmioro członków rodziny. W Vihiers została tylko matka Léi i czwórka jej wnucząt.

Aresztowanie poruszyło mieszkanców gminy. Ksiądz Delépine publicznie potępił zatrzymania na niedzielnej mszy.

Léa, która uciekła tuż przed aresztowaniem, ukryła się u pani Cassin. Nie mogła jednak zostać u niej długo, nie narażając jej na niebezpieczeństwo. Bała się denuncjacji przez listonosza lub sąsiadów. Postanowiła więc z pomocą pana Monégera wyjechać do Paryża pod nazwiskiem Suzanne Roche. Jej matka odprowadziła ją na dworzec – widziały się wtedy po raz ostatni. Niewiele mówiły, wolały na siebie patrzeć i wyryć w pamięci swoje rysy.

Starszy księgowy w Maison Blanc, pan Victor Coret, z którym pracował pan Monéger, zatrudnił ją jako pracowniczkę biurową pod adresem 96 avenue de la République w 10. dzielnicy Paryża. Wiedział, że Léa jest żydówką. Léa zamieszkała u pani Arthuis, która podnajmowała jej i pani Denise Klotz mieszkanie pod adresem 64 avenue de la République. Pani Arthuis nie znała sytuacji Léi, traktowała ją jako jedną z wielu najemców. Przyjmując fałszywe nazwisko, Léa nie nosiła żółtej gwiazdy.

Działalność

Działalność Léi w Ruchu Oporu zaczęła się od pragnienia pomocy swojej społeczności. Léa organizowała fałszywe dokumenty, za pomocą których umożliwiała młodym ludziom i rodzinom ucieczkę przed poszukującym ich okupantem.

Pomogła wielu żydowskim rodzinom, dając im za darmo różnego rodzaju dokumenty – fałszywe dowody tożsamości lub kartki na żywność – co potwierdza w swoim świadectwie doktor Burstein. Deportowana wdowa, pani Zeikinski, 22 listopada 1958 roku powiedziała, że w listopadzie 1943 roku Léa dała jej i jej rodzinie dowody osobiste.

Ale skąd Léa miała te dokumenty? Mówiła, że utrzymała kontakt z osobami z merostwa w Vihiers, które dostarczały fałszywych dowodów osobistych. Zajmowała się także wyszukiwaniem mieszkań, w których mogli potajemnie mieszkać żydzi.

Świadectwo pani Cécile Arthuis [źródło: DAVCC 21 P 617493].

Wynajdywała również sposoby na przekroczenie linii granicznej między strefą okupowaną przez wojska niemieckie i nieokupowaną, tak by umożliwić ucieczkę osobom, które tego chciały. Potwierdza to świadectwo pani Arthuis.

Co więcej, ostrzegała żydów przed obławami.

Czasami Léa wnioskowała dla niektórych o azyl – tak było na przykład z rodziną Blondel. Potem opowiadała, że zabezpieczyła ich w Vihiers i zapewniła im wszystko, czego potrzebowali. Według doktora Bursteina czasami nawet sama potajemnie przyjmowała do siebie Żydów. Było tak w przypadku matki z dziećmi, na którą Léa natknęła się w pobliżu domu, gdy zastali własne mieszkanie opieczętowane. Przyjęła ich do siebie na trzy miesiące. Odzyskiwała z mieszkań futra i inne przedmioty, odzież i żywność, i przekazywała je Żydom w potrzebie.

Niejednokrotnie unikała aresztowań, wykazując się niewzruszoną pewnością siebie, która kładła kres wszelkim podejrzeniom.

Od lewej: Danielle, Sarah, Monique, na górze: Henri [źródło: Musée de la Coupole].

Mówiła, że nigdy się nie bała. Była młoda i zrobiła to, co należało, żeby pomóc swoim. Całą wojnę przeżyła, używając fałszywych dokumentów.

Pozostawała w kontakcie z panną La Rose, która pracowała w szpitalu 15-20 w dwunastej dzielnicy Paryża i pomagała Léi. Czy ta należała do jakichś struktur konspiracyjnych? Żaden dokument nie pozwala tego stwierdzić. Co więcej, Léa ocaliła także swojego siostrzeńca i siostrzenice. Te dzieci znaczyły dla niej wiele, były na styku jej życia rodzinnego i działalności przeciwko okupantom.
W październiku 1942 roku matka Léi, jej siostrzeniec Henri i trzy siostrzenice Monique, Danielle i Sarah zostali aresztowani i przeniesieni do Wielkiego Seminarium w Angers, a następnie do Drancy. Léa dostała od matki list z prośbą o uratowanie dzieci, i zrobiła wszystko, co było jej mocy, by tego dokonać.

W Drancy Henri zaraził się błonicą (chorobą zakaźną) i został przeniesiony do szpitala Claude Bernard. Wszystkie dzieci, które miały z nim kontakt, zostały ewakuowane z Drancy. Monique i Danielle zostały wysłane do żydowskiego ośrodka Lamarck w Paryżu, a następnie do ośrodka Guy Pantin, obu należących do Generalnego Związku Izraelitów Polskich[1]. Sarah natomiast trafiła do ośrodka w Montgeron. Léi udało się spotkać z całą czwórką, ponieważ podała się za „aryjską przyjaciółkę” ich rodziny. Dzieci mówiły do niej „proszę pani” i oszustwo nigdy nie wyszło na jaw.

Podczas odwiedzin doradziła swojemu jedenastoletniemu siostrzeńcowi ucieczkę przy pierwszej nadarzającej się okazji; chłopiec zbiegł, a Léa się nim zaopiekowała. Trudniej było uratować siostrzenice. Uciekła się do użycia przymusu, grożąc śmiercią Léi Meslay – guwernantce, pod którą się podszyła, wykorzystując jej prawo do odwiedzin, by zobaczyć się z Monique i Danielle. Poprosiła o zgodę na zabranie dziewcząt na spacer i wykorzystała okazję, by uciec z nimi z centrum. Żeby uratować Sarę, dokonała transakcji z małżeństwem Blondel, którzy pilnowali centrum. W zamian Léa ukryła ich dzieci, Marcelle i Germaine, w Denain. Znalazła dla pary schronienie w Vihiers, gdzie ich córki dołączyły do nich po kilku miesiącach. Każde dziecko z rodziny, które uratowała Léa, zostało następnie przemycone do Denain, gdzie cała czwórka pozostawała w ukryciu do końca wojny. Henri zatrzymał się u swojej mamki, pani Elise.

Aresztowanie i deportacja

Według rejestru podprefektury Paryża Léa Warech została aresztowana we wtorek 11 lipca 1944 roku w Paryżu w swoim miejscu pracy pod adresem 96 Avenue de la République w 11. dzielnicy.
Udało nam się dotrzeć do świadectw pani Cécile Arthuis, od której Léa wynajmowała pokój, doktora Mejera Bursteina, który wielokrotnie potwierdzał akty oporu, oraz Rebekki Zeikinski, Żydówki i koleżanki Léi. Pozwoliły nam one ustalić przebieg aresztowania.

Makieta Avenue de la République w 11. dzielnicy Paryża [autorki: Clémentine Bouilland i Elise David].

We wtorek 11 lipca 1944 roku, w dniu aresztowania Léi, w jej mieszkaniu pojawiło się dwóch przedstawicieli władz francuskich i niemieckich. Szukając Denise Klotz, natrafili na fałszywe dokumenty (dowody osobiste, paszporty i kartki na chleb), które należały do Léi.

Nie zastawszy jej w mieszkaniu, mężczyźni udali się do biura pana Coreta, gdzie pracowała. Na miejscu jeden z funkcjonariuszy dokonał przesłuchania Léi. Potem znaleziono jej dwa dowody osobiste i skoroszyt z adresami. Zapytali, do czego jej były dokumenty. Odpowiedziała, że służyły do tego, żeby nie wyjechać do Niemiec. Pod pretekstem pójścia do toalety próbowała uciec, jednak funkcjonariusze jej przeszkodzili i natychmiast dokonali aresztowania. Léa chciała uciec, ponieważ okrycie jednej z pracownic biura, wiszące na wieszaku, miało przyczepioną gwiazdę. Nie chciała, by podczas jej aresztowania współpracownica została odkryta, dlatego przeprowadziła dywersję, próbując uciec.

Makieta Avenue de la République w 11. dzielnicy Paryża [autorki: Clémentine Bouilland i Elise David].
Teczka deportowanej politycznej Léi Warech [źródło: DAVCC 21 P 617493].
Teczka deportowanej politycznej Léi Warech, opis aresztowania [źródło: DAVCC 21 P 617493].

Po tych wydarzeniach funkcjonariusze zabrali Léę do mieszkania Cécile Arthuis. Léa, Denise i Cécile zostały aresztowane jednocześnie, 11 lipca 1944 roku. Zabrano je do siedziby niemieckiej Policji Bezpieczeństwa pod adresem 11 rue des Saussaies i zamknięto w celach. Léi zabrano biżuterię i pieniądze.

Według rejestru Prefektury Policji w Paryżu trzy zatrzymane przyprowadzono o godzinie 23:50. Tego wieczoru zatrzymano wielu Żydów. Léa była przesłuchiwana i bita; gdy powiedziano jej, że prowadzi działalność opozycyjną, sama oświadczyła, że jest Żydówką. Denise Klotz i Léa zostały zatrzymane podczas obławy zorganizowanej przez niemiecką Policję Bezpieczeństwa. Cécile została uwolniona po kilku godzinach, a dwie pozostałe zabrano do aresztu w Hôtel de Ville, gdzie spędziły noc.
Nazajutrz, około godziny 15, przewieziono je razem z innymi Żydami do obozu w Drancy, prawdopodobnie autobusem. Léa została przydzielona do kategorii B – do natychmiastowej deportacji – i przyznano jej numer 25084.

Teczka deportowanej politycznej Léi Warech [źródło: DAVCC 21 P 617493].

Léa znalazła się w obozie nie wiedząc w którym miejscu Francji się znajudje, bez rodziny, zupełnie zagubiona pośrodku niczego. Był 21 lipca 1944 roku. Została tam około dziesięciu dni, w piekącym upale, w fatalnych warunkach higienicznych, bez wody ani toalety; w pomieszczeniach sypialnych szalały pluskwy, sienniki były odrażające. Francuscy i cudzoziemscy żydzi przebywali osobno. Organizacja życia w obozie należała do żydowskich zarządców. Léa mieszkała z dziećmi i zajmowała się nimi tak, jak przed wojną, gdy prowadziła zajęcia w ośrodku. Była oburzona relacjami, jakie łączyły niektórych dorosłych z młodymi dziewczętami, i mówiła im o tym.

Minęło kilka dni i pewnego ranka żołnierze kazali więźniom iść do autobusu, który miał wywieźć ich z Drancy w inne miejsce.

„Wyciągała po nas ręce wolność albo śmierć” [źródło: Świadectwo dla USC Shoah Foundation, Los Angeles].

Léa została deportowana do obozu Auschwitz-Birkenau 31 lipca 1944 roku w transporcie 77.

Na dworcu w Bobigny wszyscy byli zdezorientowani, ale nie było czasu na marudzenie, żołnierze nakazali szybko wsiąść do wagonów bydlęcych, nie pozostawiając czasu na protesty. Żołnierze najszybciej jak było możliwe zapełnili wagony mężczyznami, kobietami i dziećmi. Na jeden wagon przypadało 60 osób. Dookoła siebie Léa widziała spanikowane dzieci, matki przerażone tym, co się działo, ale sama czuła tylko pustkę. Pociąg ruszył. Nikt nie wiedział, dokąd ani na jak długo jadą. Wiedzieli tylko, że są stłoczeni jedni na drugich, mając na wszystkich tylko jedno wiadro wody i jedno wiadro na naturalne potrzeby. Zamiast okna był mały kwadratowy otwór, którego nie dało się otworzyć, ale który jednak dawał trochę światła. Léa zadawała sobie pytanie, jak mają przetrwać w tych okropnych warunkach, i było to pytanie zasadne, bo im więcej czasu mijało, tym więcej dzieci płakało z wycieńczenia. Wśród dorosłych byli chorzy i umierający. Podczas podróży beczka wypełniała się odchodami, aż wiadro się przelało i wywróciło od hamowania. Od tej chwili nie mogli już siedzieć, ale w takich warunkach nie da się odbyć długiej podróży. Co dziesięć minut zmieniali pozycję z siedzącej na stojącą i tak w kółko.

Wagon na Bahnrampe (rampie kolejowej) w Auschwitz-Birkenau [źródło: zbiory prywatne].

W nocy z 2 na 3 sierpnia pociąg się zatrzymał, wreszcie dojechali. Transport wjechał przez Bramę Śmierci prosto do Birkenau.

Jeszcze zanim wyszli z wagonów, ich uszu dobiegło szczekanie psów zmieszane ze wściekłymi krzykami niemieckich żołnierzy. Gdy drzwi się otworzyły, było na nich skierowane światło reflektorów, a wołania stały się coraz liczniejsze. Léa mówiła potem, że od razu zrozumiała, co się działo. Po wyjściu poczuli w gardle zapach palonego ciała. Po lewej stała ciężarówka, a pośrodku stał niemiecki oficer z pałką. Był do doktor Josef Mengele, który przeprowadzał selekcję. Rozdzielono mężczyzn oraz kobiety i dzieci na dwie strony. Nikt nie protestował ze strachu przed konsekwencjami. Léa miała na ramieniu czerwoną opaskę, oznaczającą członka personelu medycznego. Otrzymała ją w Drancy od pana Fildermana, obozowego dentysty. Dając jej ją, powiedział, że opaska uratuje jej życie, ponieważ w Pitchipoi będzie selekcja (Pitchipoi to słowo z języka jidysz określające „wymyślony światek”, używane w Drancy na określenie miejsca, w które deportowano ludzi z obozu).

Rampa i pozostałości baraków w Birkenau [źródło: zbiory prywatne].

„Miałam szczęście, że dostałam czerwoną opaskę, którą nosiłam na ramieniu (..) skierowano mnie do kobiet, które miały iść do obozu” [źródło: Świadectwo dla l’USC Shoah Foundation, Los Angeles]. Z jej wagonu ocalały tylko dwie osoby – Léa i lekarz z Lyonu.

Wszyscy deportowani, którzy w selekcji nie trafili do grupy idącej do obozu, zostali wysłani do komory gazowej.

Auschwitz Birkenau to szczególny obóz, ogromny i składający się z wielu części. Mężczyźni trafili do jednej z nich, a kobiety do innej. Wszyscy zostali poddani kwarantannie, żeby sprawdzić, czy nie przynieśli żadnych chorób.

Brama Śmierci prowadząca do Birkenau [źródło: zbiory prywatne].
Zentralsauna, Auschwitz Birkenau [źródło: zbiory prywatne].
Wnętrze baraku i prycze w Birkenau [źródło: zbiory prywatne].

Léa i pozostałe kobiety weszły do wielkiego pomieszczenia zwanego Sauną; nie wiedziały, co je tam czeka, wykonywały rozkazy. Miała je spotkać zapewne najtrudniejsza próba w życiu, musiały rozebrać się przed nieznajomymi osobami, ze wstydem biegnącym po całym ciele. Léa była skromna, podobnie jak pozostałe kobiety nie była przyzwyczajona do takich sytuacji, ponieważ w ich czasach nagość była tabu. Ale w tamtej chwili nikt się nie sprzeciwiał. Trzeba było słuchać rozkazów. Léa i pozostałe kobiety, nagie i przerażone, stały przed mężczyznami, którzy wchodzili i wychodzili z pomieszczenia. Było to dla nich jedno z najbardziej dehumanizujących wydarzeń, jakie przeżyły. Potem musiały wziąć prysznic, żeby uniknąć ewentualnych chorób i pozbyć się brudu, ale nie miały ręczników, nie miały nic, czekały mokre, aż ktoś powie im, co mają robić.

Wtedy nadeszli fryzjerzy i ogolili im części intymne. Kolejny akt dehumanizacji dla każdej z nich. Następnie zaprowadzono je do sterty ubrań (z której Léa wzięła łach pozostały po długiej sukience), ponieważ ich własne ubrania zostały im zabrane na znak porzucenia i samotności, by nic nie łączyło ich już z poprzednim życiem. Tego właśnie chcieli funkcjonariusze – żeby czuły się samotne i kruche.

Léa i inne kobiety zostały następnie zabrane do baraków obozu dla Romów „Zigeunerlager”, znajdującego się w pobliżu rampy, na którą wjeżdżały transporty, oraz blisko krematoriów. Stale czuła więc zapach palonego ciała i przy każdym przybyciu nowego transportu widziała, jak deportowanych kieruje się do komory gazowej.

Barak, do którego trafiła Léa, był zajęty przez trzypiętrowe prycze. W każdej sypiało po kilka kobiet, na słomie i pod bezkształtnym, dziurawym kawałkiem materiału. Szybko nauczyły się, że jeśli któraś z kobiet w łóżku odwracała się przez sen, pozostałe musiały iść w jej ślady ze względu na to, jak ciasno leżały, prawie jedna na drugiej.

Nazajutrz inni deportowani wytatuowali im numery w kolejności alfabetycznej. Każda z nich stała się odtąd tylko numerem. Léa miała wówczas dużo szczęścia, bo trafiła na młodą tatuażystkę z Węgier, która zrobiła jej mały tatuaż, którego nie było za bardzo widać. Powiedziała jej i innym kobietom z transportu, że znajdowały się wśród ostatnich przybywających do obozu i że miały szansę przeżyć. Numer powinien więc być jak najmniej widoczny. Wytatuowała go Léi na ramieniu; od tego czasu była ona numerem A16 829.

Zdjęcie pochodzące ze świadectwa Léi Warech-Gorfinkel [źródło: USC Shoah Foundation, Los Angeles].

Léa, która znała jidysz, bardzo szybko zorientowała się w funkcjonowaniu obozu dzięki więźniom, których spotykała. Komory gazowe, krematoria, nic przed nią nie ukrywano, a ona uwierzyła. Już wcześniej wiedziała i nie było to dla niej zaskoczeniem.

Każdy dzień w Birkenau był podobny do poprzedniego. Najpierw był apel – codziennie po dwa razy, co najmniej po trzy godziny, czasem całe dnie. Kobiety na kwarantannie nie nadawały się do pracy, ich jedynym celem było przetrwać pomimo maltretowania, jakiemu je poddawano. Dni były do siebie podobne. Codziennie po apelu całymi godzinami siedziały na ziemi. Nagle rozbrzmiewał gwizdek, oznaczający, że muszą się podnieść i pobiec po duże cegły. Potem musiały je nieść przez kilka kilometrów i nie wolno im było się zatrzymać. Po jakimś czasie kazano im odłożyć cegły, po czym prawie natychmiast miały je podnieść i zabrać z powrotem w miejsce, skąd je wzięły. Celem tej pracy było sprawdzenie, kto był w stanie przeżyć, a kto nie.

Jednak tym, co większość z nich uważała za najgorsze z obozowych doświadczeń, była selekcja. Gdy w baraku rozbrzmiewał gwizdek, kobiety musiały się rozebrać i nago przejść przed tym, kto decydował, czy mają prawo żyć. Żadnej wyselekcjonowanej kobiety nie widziano już nigdy więcej, bez powodu znikały. Dlatego selekcja była dla wszystkich koszmarem – żaden logiczny powód nie stał za tym, kto zasługiwał na życie, a kto nie. Selekcje miały na celu nie tylko pozbycie się tych, które wydawały się mniej zdatne i wysłanie ich do komory gazowej, ale także pogrążenie kobiet w stanie ciągłego strachu.

Przeżycie w Birkenau było dla Léi i innych kobiet bardzo trudne. Nie miały co jeść i były w różnym stanie, zależnie od osoby. Każda na swój sposób próbowała wytrzymać i przeżyć, kradnąc żywność, myśląc o dawnym życiu albo po prostu w miarę możliwości zachowując nadzieję. Régine Jacubert, ocalała z transportu 77, powiedziała nam w wywiadzie: „Żeby przetrwać, trzeba było być w dwójkę. Jeden silny i jeden słaby. Dwoje słabych nie żyło razem. Silny potrzebował słabego, by przeżyć, bo potrzebował motywacji, celu, a słaby potrzebował silnego, żeby przeżyć, żeby miał go kto chronić” [źródło: świadectwo Régine Jacubert/ entretien.ina.fr].

Kobiety nauczyły się więc żyć najlepiej jak potrafiły, pomagając sobie wzajemnie i walcząc o przetrwanie.

We wrześniu 1944 roku Léa i inne młode kobiety pościły, żeby uczcić Jom Kipur. Była to drwina z systemu, który chciał sprawić, by zniknęły, i akt oporu. Kapo ukarali je, pozbawiając jedzenia na dwa dni.

Léa mówiła później, że w Auschwitz straciła wiarę. „Jeśli Auschwitz istniało, szukamy Boga”. Te słowa pochodzą z jej świadectwa dla USC Shoah Foundation w Los Angeles.

Kwarantanna trwała prawie trzy miesiące, aż do 28 października 1944 roku. Trzy miesiące cierpień i tortur psychicznych i fizycznych wszystkich kobiet. Trzy miesiące, podczas których nie zobaczyły wejścia ani wyjścia z obozu, jak w niekończącym się labiryncie.

28 października 1944 roku poddano je selekcji, by dowiedzieć się, kto nadaje się do pracy. Léa i inne kobiety uznane za zdatne do pracy wyjechały do innego obozu, Gross Rosen, około stu kilometrów od Pragi.

Podróż była jeszcze trudniejsza, więźniowie już nie po 60, ale po 100 osób w wagonie bydlęcym jechali do nowego obozu tak jak przyjechali do Birkenau. Wiele osób zmarło w drodze. Po dotarciu Léa i inne kobiety zostały przewiezione ciężarówką do miejsca nazywanego Weißkirchen, kilka kilometrów od Chrastavy (niem. Kratzau).

Tam został umieszczone w budynku baraku naprzeciwko kuchni. Podobnie jak w Birkenau, spały na trzypiętrowych pryczach.

Co rano dostawały tak zwaną kawę, choć nie była to prawdziwa kawa, i kawałek chleba; wieczorem po powrocie dostawały wodnistą zupę i jednego lub dwa gotowane ziemniaki. Tyle dostawały po dwunastogodzinnym dniu albo nocy pracy.

Codziennie zanim wyszły do pracy kazano im ustawić się na apel w rzędach po pięć. Léa wraz z innymi musiała pokonać cztery-pięć kilometrów do Kratzau, gdzie każda wykonywała przydzieloną pracę. Były to różne zajęcia; Léa trafiła do fabryki amunicji.

Warunki życia w obozie były inne od tych, które znały z Birkenau. Pracowały ciężko, miały mało jedzenia, występowały wśród nich choroby i miały ogromne wszy. Higiena była marna albo żadna, a warunki życia nie do zniesienia. Nie było już jednak selekcji. Ludzie umierali z głodu, z zimna, od chorób, od pracy, ale już nie z powodu selekcji, co dla wielu stanowiło ogromną ulgę, uwalniając ich od strachu i niepokoju, że bez żadnego powodu zostaną wybrani do eksterminacji.

W tym obozie każdy chronił się tak, jak mógł, podobnie jak w Birkenau – starając się być optymistycznym, pomagając jedni drugim, kradnąc, bo by przeżyć, trzeba działać, a nie pozwolić się pokonać.

Léa Warech w 1952 roku [źródło: DAVCC 21 P 617493].
Badanie lekarskie po powrocie do Francji [źródło: DAVCC 21 P 617493].

8 maja 1945 roku Léa, wówczas 26-letnia, została uwolniona z fabryki w sudeckim Kratzau przez rosyjską armię. Warunki, w których ją przetrzymywano, były skrajnie wyczerpujące, wskutek czego Léa musiała zostać tam jeszcze przez miesiąc, nie nadając się do repatriacji. W trakcie badania po powrocie do Francji okazało się, że straciła 15 kilogramów, miała uszkodzone uzębienie i łagodny zanik mięśni. Przypuszcza się jednak, że jej stan był już lepszy niż w chwili uwolnienia obozu.

Będąc w złym stanie fizycznym, Léa wyjechała na miesiąc do centrum rekonwalescencji w Monnetier-Mornex w Górnej Sabałdii, polecanego przez Hôtel Lutetia[2] w Paryżu ośrodka, w którym przyjmowano i kontrolowano stan repatriantów.

Odpis aktu ślubu Léi Warech i Serge’a Gorfinkela [źródło: DAVCC 21 P 617493].

1 czerwca 1945 roku Léa wróciła do Paryża samolotem, a następnie została skierowana na północ w stronę Valenciennes i pojechała pociągiem do Denain. Bała się, że nie zastanie bliskich przy życiu. Ostatecznie odnalazła ich i zatrzymała się u przyjaciółki Germaine Regnier, a później u wuja Simona Varecha, który wówczas mieszkał pod adresem 58 Avenue Jean Jaurès. Odnalazła czwórkę siostrzeńców: Henriego, Sarę, Monique i Danielle, których Simonowi udało się sprowadzić w 1943 roku.

Następnie wróciła do Paryża do pani Kahn, matki towarzysza niewoli jej brata Jacques’a. Tam znów podjęła pracę u poprzedniego przełożonego, pana Coreta, który bardzo jej pomógł podczas wojny.

Odnalazła także Serge’a Gorfinkela, którego poznała przed wojną i z którym wzięła ślub w 16 dzielnicy Paryża 20 sierpnia 1945 roku. Serge Samuel Gorfinkel był inżynierem aeronautyki. Urodził się w Kownie na Litwie. Serge był bliskim przyjacielem rodziny; w Gandawie skończył te same studia, co Abel Simonov, ojciec Danielle i Monique. Serge także był deportowany do Auschwitz transportem 70 z 20 marca 1944 roku. Poprzez małżeństwo Léa otrzymała narodowość francuską.

Denain, 186 Rue de Villars [źródło: zbiory prywatne].
Sklep Chaussures Charles, Denain, 172 Rue de Villars [źródło: zbiory prywatne].

„Wyszłam za deportowanego, bo miałam pod opieką trójkę dzieci (…) Tylko deportowany mógł to zrobić, nikt inny (…) Wzięłam ślub także dla dobra dzieci. Mój mąż był wspaniały – to był deportowany, rozumiał, był wdzięczny” – fragment świadectwa Léi Warech dla l’USC Shoah Foundation w Los Angeles. Mieli więc wiele wspólnego – deportację, religię żydowską czy fakt, że wyrwano ich z Francji.

Młoda para zamieszkała najpierw w Paryżu. Pan Coret wynajął im mieszkanie pod adresem 120 Rue Nollet w 17. dzielnicy.

Wyjechali do Denain na początku 1948 roku i otworzyli sklep odzieżowy przy 186 rue des Villars – Bonneterie Centrale, tuż obok sklepu Jacques’a Chaussures Charles. Wyprowadzili się z dawnego domu przy 58 avenue Jean Jaurès. Serge zrezygnował z pracy, by znowu zająć się sklepem z Léą – on sprzedawał na targach, ona zajmowała się sklepem.

Serge postanowił zarzucić handel na targach z powodów zdrowotnych. W 1966 roku rodzina znów przeprowadziła się do Douai, gdzie zamieszkała przy 40 rue de Bellain. Para postanowiła wtedy wynająć mały sklep (La Maison du Tricot) w Douai przy tej samej ulicy. Zachowali też Bonneterie Centrale.

Życie powoli wróciło na swoje tory. 5 czerwca 1947 roku urodziła się Béatrice, pierwsza córka Léi i Serge’a. 2 stycznia 1955 w Neuilly-sur-Seine roku urodziło się ich drugie dziecko, Marc.

Béatrice została psychologiem. W 1969 roku wzięła ślub z Isy Neumanem, ginekologiem, z którym zamieszkała w Metzu. Marc ukończył studia prawnicze w Lille i został notariuszem. We wrześniu 1977 roku w Douai wziął ślub z Esther Halfon, z którą miał dwójkę dzieci: Steve’a urodzonego w maju 1980 roku i Michaela urodzonego w październiku 1984 roku.

Léa pozostała blisko związana ze swoim siostrzeńcem i siostrzenicami, gdy dorośli. Danielle wyszła za mąż w 1964 i przyjechała do Denain, gdzie zamieszkała z mężem Raymondem Mitnikiem.

W wieku 65 lat Serge zmarł na zawał serca. Béatrice i jej mąż wrócili do Douai, żeby pomagać Léi, która została sama z trzema sklepami odzieżowymi. Béatrice zmarła na raka trzustki w wieku 28 lat, pozostawiając po sobie trójkę małych dzieci: Sachę, Francja i Sabine. Léa wychowywała je razem z Isy.

Aż do grudnia 1990 roku Esther pracowała z Léą w dwóch sklepach w Douai.

Status deportowanego politycznego i deportowanego członka Ruchu Oporu

W 1946 roku Léa zwróciła się do Ministerstwa Więźniów, Deportowanych i Uchodźców (które zmieniło się później w Ministerstwo ds. Byłych Kombatantów i Ofiar Wojny), by uzyskać status deportowanego politycznego. Musiała zgromadzić dokumenty, które potwierdzały jej aresztowanie, deportację i internowanie. Otrzymała status i kartę deportowanego politycznego o numerze 215900145 w 1952 roku.

Ministerstwo ds. Byłych Kombatantów i Ofiar Wojny

Republika Francuska

Oddział śróddepartamentalny w Lille

Decyzja o przyznaniu Léi Warech statusu deportowanego politycznego [źródło: DAVCC 21 P 617493].

4 lipca 1953 r.

DECYZJA

w sprawie przyznania statusu deportowanego politycznego

 portant attribution du titre de déporté politique

Ministerstwo ds. Ministerstwo ds. Byłych Kombatantów i Ofiar Wojny postanawia przyznać status deportowanej politycznej pani Gorfinkel Léi urodzonej 2 października 1919 roku w Zaklikowie (Polska), zamieszkałej w Denain 186 Rue de Villars.

Rozpatrywany okres internowania: 11 lipca 1944-31 lipca 1944

Rozpatrywany okres deportacji: 1 sierpnia 1944-31 maja 1945

Karta nr 215900145.

W imieniu Ministra upoważniony Delegat śróddepartamentalny.

Oprócz statusu deportowanego politycznego w 1952 roku Léa wnioskowała także o status deportowanego członka Ruchu Oporu. Był to dla niej początek długich zmagań.

W 1958 roku ponowiła prośbę o status deportowanego członka Ruchu Oporu. W skład jej teczki wchodziło wówczas dziewięć dokumentów. Powstał jednak duży problem: Léa nie posiadała potwierdzenia przynależności do organizacji działającej przy Ruchu Oporu. Stało się to źródłem przeszkód podczas procedury, ponieważ nigdy Léa nie miała wystarczających albo kolejnych wymaganych dokumentów, by uzyskać status deportowanego członka Ruchu Oporu. Po wojnie wiele osób wnioskowało o ten status, ponieważ pozwalał on na otrzymanie zasiłku. Ministerstwo sprawowało ścisły nadzór nad wnioskami i wymagało dowodów przynależności do Ruchu Oporu.

Później, około września, biuro ds. deportowanych i internowanych zwróciło się do Ministerstwa ds. Byłych Kombatantów i Ofiar Wojny o szersze informacje, opierając się na przesłuchaniu pani Cécile Arthius, doktora Bursteina i pani Zeikinski.

Cécile Arthius, pan Burstein i pani Zeikinski rzeczywiście zeznali, że Léa dokonała aktu oporu, żeby udowodnić jej status. Dowiadujemy się w ten sposób o jej wielu działaniach, takich jak dostarczanie fałszywych dokumentów (dowodów osobistych, certyfikatów zamieszania, kartek na chleb…) osobom, które ich potrzebowały, albo o tym, że przyjmowała w mieszkaniu osoby poszukiwane przez Gestapo.

Świadectwo pani Zeikinski [źródło: DAVCC 21 P 617493].

Wdowa pani Zeikinski

73 rue de la Roquette, Paris 11. dzielnica

Ja, niżej podpisana pani Zeikinski, wdowa po deportowanym, zamieszkała pod adresem 73, rue de la Roquette w 11. dzielnicy Paryża, słowem honoru poświadczam, że:

Pani Léa Gorfinkel z domu Warech pod nazwiskiem Suzanne Roche

w listopadzie 1934 roku całkowicie za darmo dostarczyła mi trzy dowody osobiste dla moich rodziców oraz dla mnie.

Ponadto deklaruję, że pani Gorfinkel oddawała liczne przysługi, wszystkie bez wynagrodzenia, tj. zapewniała mieszkanie ukrywającym się osobom od roku 1942 do swojego aresztowania 17 lipca 1944 roku.

Paryż, 10 marca 1958 r.

Niestety, latem 1962 roku Minister odmówił przyznania jej statusu deportowanego członka Ruchu Oporu, ponieważ jej działalności nie można było zaklasyfikować jako aktu opory przewidzianego w artykule 2 dekretu z 25 marca 1949 roku, a Léa jedynie „przychodziła na pomoc Żydom”.

I tak 7 sierpnia ponownie odmówiono jej przyznania statusu deportowanego działacza opozycji, uzasadniając tę decyzję „brakiem wśród przedstawionych dokumentów dowodów na to, że powodem deportacji był zakwalifikowany akt oporu wrogowi [upoważniający do otrzymania] statusu deportowanego i internowanego działacza opozycji”. Była to wówczas bardzo rozczarowująca wiadomość dla osoby, która działała w imię solidarności (w swoim świadectwie mówiła, że przychodziła „z pomocą swojej społeczności”).

Republika Francuska

7 sierpnia 1962 r.

Szanowna Pani,

zwracam się do Pani, by poinformować, iż Pani wniosek o przyznanie statusu deportowanego działacza Ruchu Oporu nie mógł zostać rozpatrzony pozytywnie.

W załączniku znajduje się zawiadomienie o decyzji podjętej po wydaniu opinii przez Państwową Komisję ds. Deportowanych z Ruchu Oporu.

Proszę przyjąć wyrazy szacunku.

W imieniu Ministra

Dyrektor ds. Statusów i Służb Medycznych

Wobec wymagającej administracji Léa przez resztę życia żałowała tej odmowy. Nie udało się jej udowodnić swojej przynależności do zorganizowanej struktury.

Koniec życia

31 grudnia 1990 roku Léa przeszła na emeryturę, zamykając swój ostatni sklep przy 40 rue de Bellain w Douai, by na pół roku przenieść się do Cannes, a zaraz potem do Paryża na 106 avenue de Suffren, gdzie zmarła 1 września 2009 roku.

Jej syn Marc poprosił dla Léi o Order Narodowy Zasługi, który przyznano jej pośmiertnie. Tym samym po raz pierwszy została uznana jej działalność w Ruchu Oporu podczas wojny.

Léa Warech, przez towarzyszy z deportacji zwana Wielką Suzanne, była silną, odważną kobietą i przykładem dla nas wszystkich. Jej wartościami były odwaga, śmiałość, uczciwość i prawość.

Pragniemy podziękować:

  • Markowi Gorfinkelowi,
  • Danielle Simenow,
  • Arlette Gotainer,
  • całej rodzinie Léi,
  • Elissie André,
  • Olivierowi Guivarc’h,

bez których realizacja tego projektu nie byłaby możliwa.

Byliśmy niezwykle szczęśliwi, mogąc przekazać i na nowo spisać historię życia Léi. Była to prawdziwa praca nad materią historyczną i pamięcią, polegająca przede wszystkim na skomplikowanej analizie archiwów. Ponadto, nawiązując kontakt z członkami rodziny, mogliśmy lepiej zrozumieć pewne elementy.

Léa Warech jest dla nas wszystkich przykładem, wzorem do naśladowania pod względem oddania na rzecz dobra innych. Powinna być dla nas inspiracją w codziennym życiu. Zapytana na końcu swojego świadectwa, czego pragnie dziś, Léa odpowiedziała:

„Żeby Auschwitz już nie istniało, żeby zło już nie istniało”.

Twórcy

Uczniowie klasy TG02 : Enora AOUSTIN, Loane AVRIL, Marion BINARD, Mélissa BIREMONT, Candice BOISSONNOT, Clémentine BOUILLAND, Matthieu BRISSON, Céline CAN, Nathan CHEMIN, Jeanne CHEVALIER, Elise DAVID, Ilhem DERRECHE, Diarra DIOP, Yann GABARD, Chloé GUINARD, Sarah HAZEM, Agathe JANNIC, Lisa KUNZ, Aline LAFONT, Chloé LAOUAOUDJA, Sofène LAVOQUER, Léna LEDUC, Mylène MARTINEZ, Jade MAUGERE-OLLIVIER, Alyssa MEUNIER-HUVILLIER, Chloé MONNIER, Titouan RIO, Lou-Ann RIVRON, Dylan SOYDEMIR

Elissa ANDRE, nauczycielka historii i geografii
Olivier GUIVARC’H, nauczyciel dokumentalista

Źródła

[poniższe referencje bibliograficzne zachowane w języku oryginalnym – przyp. tłum.]

Service Historique de la Défense, Division des Archives des Victimes des Conflits Contemporains [DAVCC], Caen :

DAVCC Caen, dossiers de Léa WARECH [21 P 617493], Elka WARECH [21 P 549271], Joseph WARECH [21 P 549273], Brandla WARECH [21 P 549270], Fajga WARECH [21 P 549272], Malka WARECH [21 P 539092], Sarah WARECH [21 P 601734], Sura WARECH [21 P 457556], Chaïa GOTAINER [21 P 457555], Henri GOTAINER [21 P 617657], Abel SIMENOW [21 P 539091], Danielle SIMENOW (21 P 599128], Dossier Stalag XIa [21 P 3001]

Archives Nationales [AN], Pierrefitte-sur-Seine : 

Archives Nationales [AN], Pierrefitte-sur-Seine : Fichier Drancy-Beaune-Pithiviers :  Henri GOTAINER F9/5744, Abel SIMENOW F9/5770, Danielle SIMENOW F9/5747, Monique SIMENOW F9/5747, Brandla WARECH F9/5736, Léa WARECH F9/5736, Sarah WARECH F9/5748

Archives Nationales [AN], Pierrefitte-sur-Seine : dossiers d’aryanisation du Commissariat Général aux Questions Juives : Abraham GOTAINER AJ38/4838-dossier2419 ; Chaïa GOTAINER AJ38/4870-dossier10666 ; Simon WARECH AJ38/4814-dossier1741 consultés sur microfilm.

Archives International Tracing Service, Bad Arolsen

ITS Bad Arolsen : copies des originaux des listes du convoi 8 du 20 juillet 1942 (Angers-Auschwitz) et convoi 46 du 09 février 1943  [Drancy-Auschwitz]

Archives du Nord [ADN], Lille :  

  • Annuaires Ravet-Anceau de 1931, 1932, 1933, 1934, 1935, 1939, partie Denain
  • Spoliation des commerces ADN 67W45145-2, ADN 67W45148, ADN 67W45146 et ADN 67W45153
  • Dossiers de commerçants étrangers     :
    Abram GOTAINER 1035W20, Chaïa GOTAINER 1035W20, Sura GOTAINER 1035W20,
    Brandla WARECH 1035W52, Joseph WARECH 1035W20
  • Dossiers d’étranger : Chaïa GOTAINER 321W115396, Brandla WARECH 321W115396, Joseph WARECH 321W115396, Sura WARECH 321W115396
  • Enseignement : registres du certificat d’études et brevet élémentaire de l’Inspection Académique du Nord, 1932, 1934, 1939 [ADN 1899W12, ADN 1899W14, ADN 1899W129]
  • Etat civil : actes de mariage  [ADN 3E17452, ADN 3E4475 et ADN 3E17543]
  • Militaire : registre matricule     d’Itchok     WARECH     [ADN 1R4105]
  • Dossiers de demande de naturalisation : Joseph et Brandla WARECH     [ADN 448W139530], Abel SIMENOW [ADN 448W139994], Fajga WARECH [ADN     448W139902]

Archives Départementales du Maine-et-Loire [ADML], Angers :  

  • Dossiers d’étranger de Brandla WARECH, Elka WARECH, Fajga WARECH, Joseph WARECH, Laja (Léa) WARECH [ADML 120W65]
  • Internement Juifs Etrangers [ADML 97W39]
  • Registre     manuscrit du recensement avec signature de septembre/octobre 1940     [ADML 97W39]
  • Registre manuscrit du recensement 1940-1942 [ADML 97W39]
  • Contrôle des Juifs Etrangers [ADML 37W10]
  • Tampon Juif sur cartes d’identité     [ADML     97W39]
  • Liste biens Juifs [ADML 37W10]
  • Affiche Judische Gesellshaft 1940 [ADML 97W39]
  • Contrôle présence 1941 [ADML 97W39]
  • Recensement juin 1941 [ADML 97W39]
  • Contrôle présence Israélites 1942-1944 [ADML 7W1]
  • Insignes Juifs juin 1942 [ADML 12W41 et 97W39]
  • Rafle Juillet 1942 Maine-et-Loire [ADML 97W39]
  • Rafle Octobre 1942 Maine-et-Loire [ADML 97W39]

Archives Municipales de Denain :  

  • Registres recensement de population Denain 1931 et 1936
  • Rapport du pillage du commerce de Chaïa GOTAINER à Denain durant la seconde guerre mondiale, 1967
  • Mémoire des Déportés de la commune sans date [AM Denain 5H66]

Témoignages vidéogrammes :  

Témoignages écrits :  

  • MITNIK Danielle : “J’avais 4 ans en 1942”
  • Dossier documentaire du Musée de la Résistance en Zone Occupée DENAIN dont :
  • VARECH Josiane : “La communauté juive de Denain en 1939” (1995, 3 pages)
  • WARECH Josiane-Rachelle : “Denain à l’honneur d’avoir constamment servi de refuge pour beaucoup de juifs” (sans date, 11 pages)
  • Compte-rendu d’un témoignage oral de Léa WARECH : “Témoignage de Léa WARECH” (sans date, 14 pages)
  • WARECH  Irmgard Jeannette  née BRILL Compte-rendu d’un témoignage oral  à l’école Anne Franck de Gütersloh, Allemagne) traduit de l’allemand en septembre 1955 [1993, 6 pages]

Photographies :  

  • Auschwitz-Birkenau : photographies personnelles
  • Denain et Vihiers : photographies  personnelles
  • Portraits et photos de la famille: Marc GORFINKEL et Musée de La Coupole.




[1] Generalny Związek Izraelitów Francuskich (L’Union générale des Israélites de France) został utworzony na mocy ustawy Rządu w Vichy z 29 listopada 1941 roku z inicjatywy Niemiec, okupujących Francję podczas wojny. Zadaniem instytucji było reprezentowanie Żydów przed władzami, w szczególności w kwestiach pomocy, ubezpieczenia i awansów społecznych. Ośrodkami UGIF kierowali Żydzi z tej organizacji, zajmujący się tak zwanymi „dziećmi zablokowanymi”, wyznaczonymi do deportacji i niemogącymi wyjść na wolność.

[2] Paryski luksusowy Hotel Lutetia, podczas wojny zajęty przez nazistów, w 1940 roku został przeznaczony dla powracających z obozów repatriantów [przyp. tłum.].

Kategorie
Uncategorized

Jakob Brzeziński

Biografia

Jakob Brzezinski z córką Charlotte około 1936 roku.

W poszukiwaniach historycznych prowadzonych przez uczniów pierwszej klasy nr 6 Lycée Louis Vincent w Metz pomagał pan Richard Nidermann, kuzyn Marthy, żony Jakoba. Urodził się po wojnie i nie znał ani Marthy, ani Jakoba, ale zgromadził liczne dokumenty zachowane przez jego brata Josepha. Przekazał nam wiele z nich, na naszą prośbę sporządził krótkie podsumowanie, a także spotkał się z nami na wideokonferencji / był naszym rozmówcą podczas wideokonferencji.

Zapraszamy czytelników do zapoznania się z biografią Charlotte Brzezinski, którą również sporządziliśmy i która stanowi uzupełnienie niniejszej pracy.

Yakob Brzezinski: w listach, które mój ojciec, uwięziony w Niemczech, wysyłał swoim dzieciom przez całą wojnę, nieustannie dopytywał, co działo się z siostrzeńcem jego żony, który był dla niego jak własny. Nigdy mi o nim nie opowiadał, zamiast niego czynicie to wy. Dziękuję.

Richard Niderman

Polak na emigracji we Francji

Jakub Gedalja Brzezinski urodził się w Lutomiersku w 1897 albo, według niektórych źródeł, 7 kwietnia 1898 roku. Nazywano go także Jacques lub Yakow. Był synem Charsza Lajba Brzezinskiego i Ajdy Ickowicz. Miał trzech braci i cztery siostry. Znamy tożsamość członków rodziny dzięki decyzji sądu w Tel Awiwie z 1949 roku dotyczącej ziemi, którą Jakob kupił tam w latach 30. W chwili odsprzedaży ziemi nieliczni pozostali przy życiu członkowie rodziny musieli wnioskować o oficjalne stwierdzenie śmierci Jakoba i innych uprawnionych właścicieli. Decyzja została wydana w języku hebrajskim i przetłumaczył ją dla nas Richard Niderman. Dzięki niej znamy nazwiska braci i sióstr Jakoba oraz ich dzieci; wiemy także, że większość z nich zginęła w Holokauście.

Z akt domicylowych Jakoba wiemy, że przybył do Metzu w 1926 roku. Przeniósł się tam z Longlaville niedaleko Longwy en Meurthe-et-Moselle, nie znamy jednak daty jego imigracji do Francji. Pierwsze wzmianki w aktach domicylowych wskazują, że Alter David, nazywany też Albertem (brat, a być może bliźniak Jakoba) i jego siostra Hella Welner mieszkali w Metzu w 1927 roku. Niewykluczone, że rodzeństwo całą trójką wyjechało z Polski.W chwili ślubu Altera Davida w Metzu w 1929 roku rodzice Brzezinski mieszkali w Łodzi. W 1933 roku, gdy żenił się Jakob, jego ojciec już nie żył, a matka mieszkała z nim w Metzu. Wynika z tego, że przeniosła się tam zapewne po śmierci męża, w 1931 roku, by być blisko dzieci. W tym czasie wyjechało do Francji także dwoje spośród jej dzieci, Ruchla i Maurice. Po śmierci matki w 1935 roku, wkrótce po jej przyjęciu do żydowskiego hospicjum, oboje opuścili Metz.

Ślub z Marthą

W 1933 roku Jakob poślubuł Marthę Steinberg, córkę Samuela Steinberga (Stajnberga) i Reginy Niderman. Martha, zwana także Bellą lub Baszą, urodziła się w Polsce w 1915 roku, a od 1920 mieszkała we francuskiej miejscowości Forbach. Była więc dużo młodsza od Joakoba i prawie całe życie spędziła we Francji.

Akt ślubu Jakuba Brzezinskiego i Marthy Steinberg z 1933 roku.

We wspomnieniach siostrzenicy Jakoba Alice Welner, spisanych przez amerykańskiego pisarza Carola Kassera, znajduje się zdjęcie ślubne przedstawiające obecnych na nim członków rodziny Brzezinskich. Można się domyślać, że zrobiono też zdjęcie rodziny Steinberg-Niderman, a być może także takie, na którym znalazły się obie rodziny.

Fotografia ślubna Jakoba i Marthy Brzezinski, 1933 rok.

Życie w Metz

Fragment spisu w departamecie Moselle z 1936 roku (Archiwum Miejskie w Metzu).

Jakob i Martha mieszkali w budynku pod adresem 19 quai Félix Maréchal, niedaleko sklepu z wyrobami pończoszniczymi i galanterią, który Jakob prowadził przy 22 rue des Jardins. Być może Martha pracowała razem z mężem. Sklep Jakoba mieścił się pomiędzy dwoma innymi: pierwszy należał do jego brata, Altera Davida, który w dorocznym spisie sporządzonym w departamencie Moselle w 1936 roku figurował jako kupiec; drugi prowadził Moszek Feingrütz, handlarz koszul. Wszystko wskazuje, że interes kwitł – Richard Niderman pamięta, jak mówiło się, że Jakob posiadał samochód. Prawdopodobnie był także właścicielem swojego mieszkania w Metzu. Zapewne właśnie dlatego w 1948 roku pozostali przy życiu krewni Marthy podjęli starania o uznanie ich członków rodziny za zmarłych przez sąd w Angoulême. Decyzja podjęta w Tel Awiwie w 1949 roku każe przypuszczać, że Jakob planował emigrację do Izraela.

Życie rodzinne

Pierwszym dzieckiem Jakoba i Marthy była Charlotte, która urodziła się 9 października 1934 roku. Na mocy deklaracji z 1938 roku otrzymała obywatelstwo francuskie. 11 lipca 1939 roku Brzezinskim urodziło się drugie dziecko, Henry. Archiwum Narodowe, do którego się zwróciliśmy, nie posiada informacji o jego naturalizacji. Można przypuszczać, że w niepewnym okresie wojny rodzice nie mieli czasu na powzięcie odpowiednich kroków administracyjnych.

Nie dysponujemy wieloma fotografiami dzieci Brzezinskich, podobnie zresztą jak samego Jakoba i Marthy. W biografii Charlotte znajdują się jej nieliczne zdjęcia. Wskazują one na to, że dzieci Brzezinskich były ich oczkiem w głowie, napawając rodziców i dziadków radością i dumą. Szczególnie poruszająca jest dedykacja wypisana na odwrocie jedynej znanej fotografii Henriego.

Jedyne zachowane zdjęcie Henriego, zrobione miesiąc przed ostatecznym wyjazdem z Metz (kartka pocztowa z dedykacją).
Od lewej do prawej: Jakob, Charlotte i Martha Brzezinski, Regina i Samuel Steinberg.

Na podstawie dokumentów, do jakich dotarliśmy, oraz wspomnień Richarda Nidermana wiemy, że Brzezinscy regulernie odwiedzili Forbach, gdzie w domu przy ulicy Monthyon mieszkali rodzice Marthy. Nazwiska całej czwórki widnieją na tablicy upamiętniającej w synagodze, co każe przypuszczać, że wszyscy mocno angażowali się w życie lokalnej społeczności żydowskiej. Forbach był także miejscem zamieszkania Léona Nidermana, brata Reginy. Miał on dwójkę dzieci, Charlotte i Josepha, i choć byli to kuzyni Marthy, tylko kilka lat dzieliło ich od jej córki. Richard Niderman jest ich bratem. Przekazał nam zasłyszane opowieści o radosnych rodzinnych spotkaniach, podczas których jego brat, stojąc na stole, śpiewał w jidysz, oklaskiwany przez całą rodzinę.

W Metz Jakob mieszkał niedaleko wielu swoich braci i sióstr. Alter David miał dwójkę dzieci, nieco starszych od Charlotte. Hella Welner miała dwie córki, Salomé (ur. w 1927) i Alice (ur. w 1935). Alice, która przeżyła wojnę, wspominała bliską relację, jaka połączyła ją i jej siostrę z Charlotte i Henrim.

Wyjazd do Angoulême

Według akt domicylowych w maju 1940 roku, kiedy Niemcy zaatakowali Francję, Jakob opuścił Metz wraz z rodziną. Wiadomo, że schronili się w Angoulême, gdzie zamieszkali pod adresem 31 bis rue des Bézines, w domku w głębi podwórza.

Zdjęcia budynku pod adresem 31 bis rue des Bézines, pod tym adresem mieszkali Brzezińscy

W Angoulême doszło do spotkania z żoną i dziećmi Léona Nidermana, który był jeńcem wojennym w Niemczech; odnalazła się tam także rodzina Altera Davida i Welnerowie. Z kolei dziadkowie Steinberg najpierw pojechali do Royan, potem do Libourne, a wreszcie do Saint-Sauvant w departamencie Vienne. O ich podróżach świadczą kolejne dokumenty. W ostatniej miejscowości zostali zatrzymani w lipcu 1941 roku, następnie internowani w obozie w Limoges, a wreszcie przeniesieni do Drancy i deportowani we wrześniu 1942 roku.

Od sierpnia 1942 roku u Brzezinskich zamieszkują po śmierci matki dzieci Nidermanów. Wspomnienia spisane przez Josepha pozwalają nieco lepiej poznać Jakoba. Joseph i jego siostra Charlotte byli bardzo wdzięczni za przyjęcie do domu Brzezinskich, w którym wszystko układało się dobrze. Dzięki temu nie musieli zostać w sierocińcu, czego Charlotte bardzo nie chciała. Martha była ich kuzynką, ale z powodu dużej różnicy wieku traktowali ją jak ciotkę, a Jakoba jak wuja. Okazywał im dużo dobroci, prawdopodobnie był bardzo spokojny, ponieważ chorował na serce, a co wieczór układał każde z dzieci do snu.

Obława

Rodzina mieszkała przy ulicy Bézines do nocy z 8 na 9 października 1942 roku, kiedy została aresztowana i, podobnie jak 442 Żydów w departamencie Charente, przeniesiona do Sali filharmonii w Angoulême. Joseph opowiadał, że w czwartek 8 października, w dzień wolny, z zapałem powtarzał materiał na lekcję historii następnego dnia, jednak kładąc się spać, mimo uspokajających słów Jakoba miał złe przeczucia. Około godziny drugiej nad ranem rodzina została gwałtownie zbudzona i dostała dwadzieścia minut na spakowanie się przed przeniesieniem na salę filharmonii. Osoby aresztowane podczas obławy przetrzymywano tam w trudnych warunkach przez prawie tydzień, aż „uwolniono” tych, którzy mieli obywatelstwo francuskie.

Dziedziniec sali filharmonii w Angoulême z tabliczkami upamiętniającymi obławę (autor zdjęcia: Richard Niderman).

W ten sposób Charlotte, od 1938 roku posiadająca obywatelstwo francuskie, została prawdopodobnie wraz z innymi dziećmi powierzona katolickiej instytucji religijnej, a w czerwcu 1943 roku wyjechała do ośrodka opiekuńczego Generalnego Związku Izraelitów Francuskich (UGIF) w regionie paryskim.

Henri też nie został deportowany w październiku 1942 roku. Czy to oznacza, że miał narodowość francuską? Być może gdy władze niemieckie oddzieliły Francuzów od cudzoziemców, rodzice powierzyli go Feingrützom, sąsiadom z Metzu, którzy byli Francuzami. Tak czy inaczej to właśnie z Feingrützami i ich córką Mathilde Henri został aresztowany w Eymoutiers w departamencie Haute-Vienne w kwietniu 1944 roku, następnie internowany w Drancy i deportowany do Auschwitz.

Jakob ze swoją chorobą serca nie nadawał się do deportacji. Wiadomo, że w grudniu 1942 roku przyjęto go do szpitala Hôtel-Dieu w Poitiers.

Martha jako jedyna została przeniesiona do Drancy 15 października, a następnie deportowana w transporcie 40 4 listopada 1942 roku, podobnie jak większość osób zatrzymanych podczas obławy. Joseph Niderman wspomina, że, choć nie zachowały się listy, miał z nią kontakt. W konwoju 40 w tym samym czasie co Martha została deportowana rodzina jej szwagra, Altera Davida.

Jakob w Hôtel-Dieu w Poitiers (grudzień 1942-maj 1944)

Dokument z internowania Jakoba w obozie w Poitiers 12 grudnia 1942 roku (Archiwum Departamentu Vienne).

Po obławie ślad Jakoba urywa się aż do 12 grudnia 1942 roku, kiedy został umieszczony w obozie w Limoges, znajdującym się w Poitiers. Trzy dni później, 15 grudnia, w związku z problemami kardiologicznymi przyjęto go do Hôtel-Dieu w Poitiers, zależnego od obozu. Został tam uznany za nieuleczalnie chorego i prawdopodobnie przebywał w szpitalu do maja 1944 roku. Jego nazwisko wielokrotnie pojawia się w rejestrach.

Fragment listu napisanego przez Jakoba do wuja jego żony, Léona Nidermana, z Hôtel-Dieu w Poitiers (data nieznana).

Joseph Niderman zachował fragment listu, który Jakob napisał po niemiecku do swojego ojca Léona z Hotel-Dieu w Poitiers. Z listu można wyczytać wielką rozpacz i znużenie.

„… nie spać. Mam już dość ustawicznego płaczu. Miejmy nadzieję, że jeszcze się zobaczymy i będziemy razem radować, może w moim mieszkaniu, tak jak napisałeś. Trzeba zawsze pozostawać odważnym…”

Drancy i deportacja

Lista transportu 74 z 20 maja 1944 roku (Arolsen Archives).

Jakob opuścił Hôtel-Dieu w Poitiers 5 maja 1944 roku, by 6 maja trafić do obozu w Drancy. Przydzielono mu miejsce w klatce schodowej 18 w Sali 4. W chwili wejścia do obozu odebrano mu 630 franków za pokwitowaniem z nagłówkiem obozu w Drancy.

Lista z 4 maja 1944 roku, zgodnie z którą Żydzi mieli nazajutrz wyjechać do Drancy (Archiwum Departamentu Vienne). 

Niemieckie Arolsen Archives, do których zwróciliśmy się z prośbą o wszelkie dokumenty dotyczące Jakoba, przekazały nam dwie różne listy transportów. Jakob jest wymieniony w transporcie 74 z 20 maja 1944 roku, dwa tygodnie po przybyciu do Drancy, ale także na liście transportu 77 z 31 lipca 1944 roku. Zapewne powodem tej niezwykłej sytuacji był stan zdrowia Jakoba. Przeniesiony do Drancy na początku maja, prawdopodobnie miał być deportowany 20 maja. Poważne problemy kardiologiczne sprawiły, że nie został wywieziony transportem 74, choć był zapisany na liście. Jednak w lipcu 1944 roku nie uszedł przed morderczym szałem Aloïsa Brunnera, komendanta obozu, który na kilka tygodni przed wyzwoleniem Paryża skompletował ostatni wielki transport z Francji, nie cofając się przed obławami w sierocińcach prowadzonych przez UGIF ani przed deportacją chorych. Tak też Charlotte, córka Jakoba, została zatrzymana w ośrodku w Montreuil 22 lipca 1944 roku i internowana w Drancy.

Lista transportu 74 z 20 maja 1944 roku (Arolsen Archives).

Nie ma jednak żadnych dowodów na to, by doszło do spotkania ojca z córką w trakcie tygodnia, kiedy byli razem w obozie, ani na to, by deportowano ich w tym samym wagonie. Listy tworzono według porządku alfabetycznego, Charlotte i Jakob figurują jednak pośrodku 1300 nazwisk deportowanych, na tej samej stronie.

W polskiej synagodze w Metz znajduje się tablica upamiętniająca pochodzących z miasta członków rodzin, którzy stali się ofiarami Holokaustu. Widnieje na niej nazwisko rodziny Brzezinskich, ale także Feingrütz, które prawdopodobnie przybrał Henri po adopcji. W byłej synagodze w Forbach, zamkniętej od 2013 roku, znajdowała się tablica z nazwiskami Jakoba, Marthy, Charlotte i Henriego, a także Samuela i Reginy.

Tablica w synagodze w Forbach (autor zdjęcia: Richard Niderman).

Podziękowania

Pragniemy serdecznie podziękować Richardowi Nidermanowi, który przybliżył nam postać Charlotte. Dziękujemy również pani Hildegarde Gauthier za przeprowadzenie dla nas licznych badań w archiwach departamentalnych w Vienne i Saint-Sauvant, w których współpracowała z archiwistą, panem Robertem Puaux.

Kategorie
Uncategorized

Frieda i Victor Kohn

Biografia

W grupie uczniów przeprowadziliśmy poszukiwania na temat dwojga deportowanych osób, Friedy i Victora Kohnów. Zostało po nich niewiele śladów, ponieważ po aresztowaniu ich mieszkanie zostało splądrowane: nieliczne przedmioty użytku codziennego, garstka rodzinnych zdjęć, wspomnienia przekazane przez dzieci wnukom. Parę naczyń, dzbanuszek na mleko. Żeby przywrócić im życie, pomyśleliśmy, by oddać głos tym, którzy ich znali, jak gdybyśmy naprawdę mogli ich wszystkich spotkać.

Część 1: Londyn, spotkanie z Adele siostrą Friedy

Powrót do przeszłości: o godzinie 22 na Dworcu Północnym (Gare du Nord) wsiadamy na Night Ferry z Paryża do Londynu, by następnego dnia o godzinie 9:10 dotrzeć na dworzec Victoria Station.
W pociągu rozkładamy na czynniki pierwsze te drobne odkrycia, które dotąd poczyniliśmy. Z niecierpliwością czekamy na koniec podróży, by spotkać się z siostrą Friedy i uzupełnić informacje.
Po dotarciu na miejsce wyruszamy na spotkanie z Adèle. Siadamy w przeszklonej kawiarni na dworcu Victioria Station. Kilka chwil później Adèle opowiada nam, co pamięta z dzieciństwa swojego i Friedy.

„Nasi rodzice nazywali się Judas Hersoh Wagner i Malka Rele Wagner. Frieda urodziła się 28 sierpnia 1894 roku w Mościskach w Galicji. Nasza rodzina była bardzo liczna: 15 braci i sióstr, wyobrażacie to sobie? Najstarsza nosiła żydowskie imię Chaje Gitel. Urodziła się w 1885, rok przede mną… Ja byłam druga, potem w 1888 urodziła się Ruchel, następnie Hene Leie, Biene, a w roku 1892, sześć lat po mnie, Abraham Bencyon – pierwszy chłopiec. Niedługo później przyszła na świat Frieda; oficjalnie rodzice nazwali ją Fradel. W 1896 roku, dziesięć lat po mnie, urodził się Perl Ettel, potem, w 1900, Sura, potem Majla, Glückel, a w 1905 roku Wolf Ber, drugi chłopiec. Dwa lata później przyszedł na świat trzeci, Chaim Jechieskiel. W 1908 roku urodziła się ostatnia córka, Drezla. Och, zapomniałabym o Jacobie! A przecież był tak związany z Friedą… Nie pamiętam już nawet daty jego narodzin…

Rejestr stanu cywilnego z Mościsk.
Mościska na mapie Austro-Węgier.
Mościska na mapie Galicji z 1868 roku.

Kopia rejestru urodzeń w Mościskach, miejscowości leżącej dziś na Ukrainie, a w czasach Friedy – w Austro-Węgrzech. W dwudziestoleciu międzywojennym miasteczko należało do Polski.

Właściwie pewien szczegół może was zaskoczyć – nasze oficjalne imiona różniły się od tych używanych na co dzień, pierwsze to były tradycyjne imiona żydowskie, drugie miały nowocześniejszy charakter. Ja na przykład oficjalnie nazywam się Eidel Ryfke, ale wszyscy mówili na mnie Adèle! Nasza rodzina liczyła więc piętnaścioro dzieci i była niezamożna. Nasz dziadek Abraham Benzione (lub Bencyone, któż to wie?) Wagner był cieślą, a ojciec handlarzem detalicznym, miał niewielki sklepik, w którym miał po trochu wszystkiego; był to jeden ze sklepików na placu targowym.

Małe miasteczko na wzgórzu, z dala od wielkich dróg, strumyk przecinający krajobraz, duży plac i domki z ogrodami.

Niestety, mama umarła w wieku 35 lat, być może podczas porodu, tak naprawdę już nie pamiętam. Co więcej, nie mamy rodzinnych zdjęć sprzed pierwszej wojny światowej. Tak jak wspominałam, byliśmy liczną i niezamożną rodziną – nie mieliśmy pieniędzy, żeby robić sobie zdjęcia.

W każdym razie po śmierci mamy starsze córki musiały zająć się młodszymi dziećmi. I tak Gitel, Ruchel i ja zaopiekowałyśmy się braćmi i siostrami najlepiej, jak umiałyśmy. Gdy podrośli, to oni zaczęli zajmować się najmniejszymi. Choć Frieda była o sześć lat młodsza, bardzo szybko przyszła nam z pomocą. Miała łagodny charakter i dobrze opiekowała się dziećmi.

W 1914 roku nasza rodzina uciekła przed pogromami, które miały miejsce po wejściu wojsk rosyjskich do Galicji. Wraz z nimi dotarł wielki napływ Żydów rosyjskich. Mój ojciec zaczął się obawiać. Myślę, że uznał, że wraz z Rosjanami nastaną antysemickie zachowania, częste po drugiej stronie granicy, postanowił więc uciekać. Gwoli przykładu – w tamtym czasie znacznie wzrosła liczba sklepów prowadzonych przez chrześcijan w małych miejscowościach. Oferowali oni wszelkiego rodzaju produkty żywnościowe w bardzo rozsądnych cenach i wyłączali żydowskich kupców z obiegu. Wszystko to sprawiło, że nasza już i tak skomplikowana sytuacja finansowa jeszcze bardziej się pogorszyła, zmuszając nas do wyjazdu.

Uchodźcy opuszczający Galicję, siedzący na wozie wypełnionym pakunkami. Źródło: Georges Muse dla  Daily Mirror, 1915 rok.

Schroniliśmy się więc w Wiedniu. W wieku 20, może 25 lat Frieda trafiła pod opiekę dobroczyńcy, który zajmował się restauracjami. Wysłano ją wówczas do Anvers do pracy jako kelnerka w jednej z nich. Mnie też wyprawiono za granicę. Wyjechałam do Londynu zaraz po Friedzie i tak jak ona, od razu zaczęłam pracować. W końcu nauczyłyśmy się języków… W Mościskach posługiwaliśmy się jidysz i polskim. Kiedy najechali nas Rosjanie, trzeba było nauczyć się mówić po rosyjsku. Po ucieczce musieliśmy poznać niemiecki, żeby porozumiewać się w Wiedniu. Nie mówiąc o tym, że potem wszyscy rozjechaliśmy się mieszkać w różnych krajach… Och, przez ten nasz los nauczyłyśmy się języków…

Chyba powiedziałam wam wszystko, co wiem o Friedzie. Kiedy o tym myślę, sądzę, że należałoby odnaleźć tego dobroczyńcę, który z pewnością mógłby udzielić wam informacji o życiu Friedy w tamtym okresie.”

Dziękujemy za czas, jaki Adèle poświęciła, by opowiedzieć nam swoje wspomnienia o Friedzie i żegnamy się.
Oriane, Élise, Lola

Część 2: Paryż, spotkanie z Leonem Ringerem

Frieda przed sklepem wędliniarskim La Cachère (Koszerna). Źródło: zbiory rodzinne.
Frieda i Victor

Dzięki zgłoszeniu ślubu Friedy i Victora Kohnów odnaleźliśmy ważną dla nich osobę, Léona Ringera. Zamieszkiwał 10 rue Buffault naprzeciwko miejsca, w którym, przy rue Lamartine, przed ślubem mieszkała Frieda. Oto jego wspomnienia:

„Była taka rodzina, z którą byłem blisko związany, Wagnerowie. Na początku pierwszej wojny światowej dowiedziałem się, że uciekli do Wiednia. Spotkałem ich tam i zaproponowałem jednej ze starszych córek, Friedzie, żeby pojechała do Antwerpii pracować w jednej z moich restauracji w Europie Zachodniej.

Potrafiła świetnie gotować koszerne dania, z pewnością dlatego, że po śmierci matki musiała wziąć na siebie trud wykarmienia rodzeństwa. Pracowała w restauracji przez jakieś sześć lat. Potem spotkała młodego Węgra, Victora Kahna – to była miłość od pierwszego wejrzenia.

Wyjechała do Francji, do Paryża, i tam wzięła ślub z Victorem. Zaproponowałem jej pracę w koszernym sklepie wędliniarskim przy ulicy Buffault.

Nawet jest na zdjęciu, w samym środku grupki, w czarnej sukience pod białym fartuchem.

Ja miałem wręcz zaszczyt zostać świadkiem na ich ślubie.

W 1922 roku czynsz za mieszkanie wynosił 800 franków rocznie, co odpowiadało miesięcznej pensji Victora. Frieda zarabała 500 franków na miesiąc. Swoją drogą, radziłbym wam pójść pod adres 60 rue Claude-Bernard, to tam pracowała później Frieda, była to żydowska szkoła, oferująca służbowe mieszkanie dla kucharki.

Odpis dokumentacji dotyczącej naturalizacji. Sygnatura BB/11/9644.
Rejestr ślubów. Źródło: archiwum w Paryżu, merostwo 4. dzielnicy, 30 października 1923.

Daniel i Léonard

Część 3: opowieść najlepszego przyjaciela Victora

W Antwerpii spotykamy się z Armandem, który od wczesnych lat młodości był najlepszym przyjacielem Victora.

„Dzień dobry, nazywam się Armand, byłem przyjacielem Victora, a po jego ślubie także Friedy. Opowiem wam to, co wiem o ich życiu.

Frieda Kohn z synem Albertem, rok1924. Źródło: zbiory rodzinne.
Frieda Kohn z synem Albertem i córką Charlotte, rok 1931. Źródło: zbiory rodzinne.

Spotkaliśmy się z Victorem w Czechosłowacji około 1920 roku. Obaj pochodziliśmy z Węgier i byliśmy drukarzami. Byliśmy tam około roku, a potem zaokrętowaliśmy się na statek żeglugi kupieckiej jako chłopcy okrętowi.

Skąd wypłynęliśmy? Ach, już nie pamiętam, starzeję się…

Tak czy inaczej zapewniam was, że opłynęliśmy cały świat, od Chin przez Malezję i Indie po Europę. Można powiedzieć, że znaliśmy świat jak własną kieszeń. Pływaliśmy na statku przez prawie rok, a wtedy, w gdy zawinęliśmy do portu w Antwerpii, Victor postanowił odpocząć w małej kawiarni. Celowo wybrał restaurację koszerną, która przypominała mu rodzinne gniazdo i kuchnię matki. Znacie tę nostalgię… Tak się złożyło, że w tej właśnie kawiarni pracowała Frieda. Nie znał jej jeszcze; gdy wyszliśmy z kawiarni, zapytał, czy zwróciłem uwagę na kelnerkę, bo chyba była to kobieta jego życia.

Od tego dnia Victor i Frieda zaczęli się spotykać. Frieda, podobnie jak Victor, była żydówką, ale znacznie bardziej religijną niż on. Pochodziła z małego miasteczka w zakątku Galicji, Mościsk, o ile dobrze pamiętam. Wtedy była to Polska. Victor uwielbiał jej kuchnię, była naprawdę wyborna (Friedę oczywiście też). Po krótkim czasie przyszedł do mnie i oświadczył, że zamierza porzucić żeglugę i wyjechać do Paryża, żeby poślubić Friedę. Udało jej się zdobyć nową pracę w sklepie w Paryżu, nadal u tego samego właściciela – ten człowiek był przyjacielem, powiedziałbym nawet, że dobroczyńcą.

I tak cała nasza trójka wyjechała do Paryża.

Przez jakiś czas życie upływało spokojnie.

Victor i Frieda wzięli ślub 30 października 1923 roku w merostwie 4. dzielnicy Paryża. Léon Ringer, ich dobroczyńca, i Meyer Outzerovsky, zaprzyjaźniony tłumacz, który dużo im pomógł po przyjeździe do Francji, zostali świadkami. Odpis aktu małżeństwa znajduje się w aktach Ministerstwa ds. Byłych Kombatantów i posłużył do sporządzenia dokumentów uznających ich za zmarłych na deportacji.

Certyfikat zawarcia małżeństwa.
Źródło: 111922-KOHN_Victor_21P_581_244_111922_DAVCC_copyright.

Wszyscy złożyliśmy wniosek o naturalizację, żeby otrzymać narodowość francuską. Dobrze pamiętam tę scenę: 1 czerwca 1925 roku Victor wrócił z pracy do małego mieszkania przy ulicy Doudeauville; w rodzinnym gronie opowiedzieli sobie o swoim dniu w pracy, a wtedy Victor poruszył temat naturalizacji. Frieda nie rozumiała, czemu miałoby to służyć. Jej mąż wyjaśnił jej, że podczas wojny straty w ludności były ogromne i że przeczytał w gazecie, że francuski rząd zamierzał ułatwić naturalizację. Victor podkreślał, że z dziennika „Le Matin” dowiedział się, że rząd się nad tym zastanawia, i dodał, że bycie Francuzem to zaszczyt, przynależność do najpiękniejszego kraju na świecie… Wreszcie Frieda ustąpiła, przypominając jednak Victorowi, że nie potrafi dobrze pisać po francusku. Uspokoił ją i powiedział, że ktoś może napisać jej wniosek ołówkiem, a ona poprawi go piórem.

Rękopis listu z akt dotyczących naturalizacji – sygnatura BB/11/9644.

Tak oto w czerwcu 1925 roku cała nasza trójka złożyła wniosek o przyznanie obywatelstwa, które otrzymaliśmy dwa lata później, 30 listopada 1927 roku. Byliśmy bardzo szczęśliwi, to było jak początek nowego życia. O tak, naturalizacja miała wszystko dla nas zmienić.”

„Uprzejmie proszę o naturalizację. Victor Kohn. Dołączam do prośby mojego męża. Frieda Kohn”. Na wniosku widać, że zdanie napisane i podpisane przez Friedę zostało napisane ołówkiem, a następnie poprawione tuszem – innym pismem niż pewny i zaokrąglony podpis Friedy. Prawdopodobnie miał w tym swój udział urzędnik z Prefektury, do którego zwróciła się kobieta niepotrafiąca dobrze pisać po francusku.

Armand kontynuuje opowieść: „No dobrze, przejdźmy do dalszej części historii. Jest rok 1939. Na wieść o wypowiedzeniu wojny Victor i ja zostaliśmy powołani do wojska w Alzacji, najpierw do 224 pułku regionalnego batalionu 2 w kompanii 8. Potem, w 1940 roku, przeniesiono nas do 7 pułku 9 kompanii piechoty kolonialnej, w którym służyliśmy do końca „dziwnej wojny”. Nasz pułk najpierw stacjonował w Wogezach jako wsparcie dla oddziałów na linii Maginota, a potem został przeniesiony do Chantilly.

W czasie „dziwnej wojny” dzieci w wieku szkolnym, jak mała Charlotte, zostały na pół roku ewakuowane z Paryża przez merostwo 5. dzielnicy. Wysłano je do Ver-sur-Mer w Normandii.

Z kolei Konsystorz Żydów ewakuował Friedę i Alberta do Vichy. Dla Victora oznaczało to duży problem, ponieważ chciał utrzymać kontakt z rodziną. W tym celu regularnie wysyłał do Paryża listy. Po ewakuacji nie wiedział jednak, gdzie przeniesiono jego żonę i dzieci. Pisał więc listy, ale nie wiedział, dokąd je wysłać.

Już kiedyś zauważyłem, że Victorowi czasem udawało się przewidzieć przyszłość, nigdy jednak w kwestii tak wielkiej wagi. Wiedział, że jego rodzinie grozi niebezpieczeństwo, bo spodziewał się w niedługim czasie najazdu Niemców. Chciał chronić bliskich, z pewnością jednak nie przewidział, że francuski rząd będzie kolaborował z Niemcami i nie mógł wiedzieć, jak straszne rzeczy mają się wydarzyć. Niemniej jednak napisał do Friedy, prosząc, by dołączyła do niego z dziećmi w departamencie Ariège, gdzie przywiał go nie pamiętam już jaki wojenny przypadek.

Po wyjeździe z Paryża bez wątpienia próbowali… Niestety, 13 czerwca 1940 roku nie udało im się wyjechać z miasta. Jak być może wiecie, dzień później, 14 czerwca, do Paryża dotarli Niemcy. Dlatego 13 czerwca wszyscy paryżanie usiłowali wyjechać na wieś jak najszybciej, to był exodus. Friedzie i dzieciom się to nie udało. Najlepiej było wyjechać pociągiem (zwłaszcza jeśli nie miało się samochodu), ale przed dworcami, a nawet na ulicach, ustawiały się niebotyczne kolejki; alei Gobelins nie dało się przejść, taki był tłum. Najbliżej mieli na dworzec Austerlitz, ale po wielu godzinach czekania, gdy wreszcie znaleźli się na peronie, nie było już żadnych pociągów. Nie zdołali opuścić miasta i to tam Victor musiał do nich dołączyć miesiąc później. Wtedy się rozdzieliliśmy, bo mnie udało się schronić w strefie nieokupowanej.”

Maïa i Apolline

Część 4: Świadectwo dzieci Kohnów, ALberta i Charlotte, przekazane przez wnóczkę Friedy i Victora

Spotkaliśmy się z wnuczką Friedy i Victora, gdy przyszła opowiedzieć ich historię w naszej szkole. Przekazała nam to, co opowiadali jej matka, Charlotte, która w styczniu ubiegłego roku skończyła 90 lat, i wuj Albert, który zmarł kilka lat temu. Długo rozmawialiśmy o ich życiu rodzinnym. Oto historia dzieci Friedy i Victora, przekazana nam przez Charlotte.

Frieda, Victor i Albert z Jacobem Wagnerem. Źródło: zbiory rodzinne.

Jacob Wagner, brat Friedy, odwiedza siostrę (źródło: photo@archive familiale). Francja, około 1926 roku. Frieda postanowiła uwiecznić chwile z bratem, robiąc wspólne zdjęcie podczas jego wizyty.

Czarno-białe zdjęcie przedstawia Jacoba Wagnera (brata Friedy) – stoi na górze po lewej stronie. Frieda Kohn siedzi po lewej, Victor Kohn, jej mąż, siedzi po prawej, a ich syn Albert stoi na kolanach rodziców. Chłopiec nie wydaje się stać pewnie na nogach, rodzice muszą więc podtrzymywać go z tyłu, podczas gdy z przodu opiera się na lasce. W tle widać zasłony w kwieciste wzory. Czy znajdowali się w domu, czy w studiu fotografa?

Wszyscy są elegancko ubrani: mężczyźni w garniturach, w krawatach i z poszetką, a Frieda w długiej czarnej sukni. Mały Albert ma na sobie buty na deszcz, spodenki i wełniany sweterek.

Widać pewne podobieństwo Jacoba i Friedy: ten sam wykrój ust, nosa i brwi. Co więcej, Jacob i Frieda byli podobno bardzo ze sobą związani.

Elise

Teatr Châtelet – dawna kartka pocztowa.

Frieda i Victor byli bardzo kochającymi, czułymi rodzicami. Mama długo pracowała jako kucharka, wcześniej była sprzedawczynią w sklepie mięsnym Léona Ringera. Tata był drukarzem (pamiętam, że pracował przy ulicy Henri Chevreau w 20. dzielnicy). W zasadzie po przyjeździe do Francji nie zaczynał jako drukarz, musiał na jakiś czas przerwać pracę w zawodzie i tymczasowo został przedstawicielem handlowym niskiego szczebla, żeby dobrze nauczyć się francuskiego. Ta praca przynosiła mu 800 franków dochodu na miesiąc.

Teatr Odéon – dawna kartka pocztowa.

Dla nas Victor był ucieleśnieniem nowoczesności, wręcz awangardy: miał ogromną wiedzę, czytał nam książki, na przykład Alexandre’a Dumasa. Poza tym nauczył syna grać w szachy. Uczył nas historii i astronomii, które go pasjonowały. Sądząc po imieniu Alberta, można powiedzieć, że podziwiał Einsteina (dopowiem tylko, że dzięki tej edukacji Albert dostał się do prestiżowego liceum Louis le Grand, a Charlotte do gimnazjum Paul Bert). Znał cztery języki – węgierski, jidysz, niemiecki i francuski, a mama sześć – jidysz, polski, rosyjski, niemiecki, flamandzki i francuski. Najpierw rozmawiali ze sobą po niemiecku, potem po francusku, a po niemiecku wtedy, gdy nie chcieli, żebyśmy rozumieli (ale i tak rozumieliśmy).

Mama była bardzo wierząca, tata mniej. To właśnie ją zgubiło – sądziła, że wiara ją ocali, że Bóg jej pomoże.

Całą rodziną często spacerowaliśmy po paryskim Ogrodzie Botanicznym albo Ogrodzie Luksemburskim, które były niedaleko. W weekendy jeździliśmy na wieś do Saint-Ouen l’Aumône niedaleko Pontoise – tak, wtedy to jeszcze była wieś.

Kohn w wojsku, 1939 rok. Źródło: zbiory rodzinne.

Dużo słuchaliśmy muzyki, ponieważ mieliśmy gramofon. Często graliśmy płyty Mistinguett, a nade wszystko opery, wszyscy razem śpiewaliśmy Carmen. Nasza rodzina często wychodziła, do teatrów Châtelet albo Odéon, do kina – uwielbialiśmy Flipa i Flapa, Chaplina, Jean Gabin i pierwsze filmy Walta Disneya.

Podczas odwrotu, gdy tata był w wojsku, w 7 pułku piechoty kolonialnej, trafił do departamentu Ariège.

Wtedy Victor miał przeczucie „końca”. Chciał, żeby Frieda wyjechała z Paryża, ale wobec jej odmowy po powrocie zażądał, żeby przynajmniej ukryła młodszą córkę, Charlotte, a Albertowi pokazał drogę ucieczki z ośrodka przy ulicy Vauquelin w razie obławy.

Nybras, Nina i Adèle

Część 5: Wspomnienia pana Marcela, służącego w ośrodku Generalnego Związku Izraelitów Francuskich

Podczas naszych poszukiwań dowiedzieliśmy się, że Frieda pracowała w żydowskiej szkole pod adresem 60 rue Claude Bernard, a następnie została zatrudniona przez Instytut Rabiniczny pod numerem 9 przy ulicy Vauquelin. Znajdował się tam internat dla chłopców z żydowskiej szkoły Maïmonide.

9 rue Vauquelin, widok współczesny, zdjęcie internetowe.

W czasie okupacji Instytut został zamknięty, a potem utworzono w nim internat dla dziewcząt. Pracował tam wówczas pan Marcel, który zapisał się we wspomnieniach ocalałych z tamtych czasów, takich jak Yvette Lévy.

Zapytaliśmy pana Marcela o historię sierocińca dla żydowskich dziewcząt podczas drugiej wojny światowej. Jego opowieść zaczęła się następująco:

„Przebywało tam 27 osieroconych dziewcząt, ukrytych przez Generalny Związek Izraelitów Francuskich. Od stycznia 1944 roku ośrodkiem kierowała pani Mortier. Były tam też wychowawczynie, które prowadziły różne zajęcia, oraz harcerki, które przechodziły popołudniami, kilka razy w tygodniu (zdaje się, że znacie jedną z nich, Gypsie).”

W dalszej części opowieści wyjaśnił, jaka była jego rola w ośrodku:

„Co rano robiłem zakupy dla pani Kohn, która najpierw była kucharką, a potem została dozorczynią – niewiele już było do gotowania… Wcześnie rano chodziłem na pobliski targ Patriarchates, bo od 1942 kucharka żydówka nie mogła robić zakupów ze względu na godzinę policyjną i na obostrzenia; ja nie byłem żydem, więc mogłem wychodzić, kiedy chciałem. W południe zostawiałem zakupy i zbierałem wiadomości od dziewcząt do rodzin – tak naprawdę nie wszystkie były sierotami, niektóre rodziny umieściły je w ośrodku w nadziei, że ukryją je i ochronią przed niebezpieczeństwem. Po obiedzie dostarczałem listy do adresatów, a potem szedłem do matki jednej z pensjonariuszek, która była niepełnosprawna i mieszkała na ostatnim piętrze kamienicy – pomagałem jej.

Dopiero 22 lipca 1944 roku ta codzienność została zburzona przez to, czego wszyscy się obawialiśmy. Tego ranka, gdy wchodziłem do sierocińca, otworzywszy drzwi nie usłyszałem zwykłego rozgardiaszu, jaki robiły młode, pełne życia dziewczęta, lecz głuchą ciszę. Zakupy wypadły mi z rąk, ziemniaki potoczyły się po podłodze. Sąsiedzi, widząc otwarte drzwi, przybiegli opisać mi koszmar minionej nocy. Esesmani pojawili się o godzinie 5 nad ranem. Wszystkie zabrali, wszystkie.”

Marcel powiedział nam, że przez kolejne dni pozostawał pod wpływem szoku. Nie zaakceptował rzeczywistości i wciąż miał nadzieję, że jeszcze zobaczy dziewczęta.

„Dwa dni później pani Mortier pojawiła się na progu, gdy sprzątałem podłogę. Była jak duch. Przez kilka minut tkwiliśmy naprzeciwko siebie, a wielkie łzy leciały nam po policzkach, aż wreszcie wymamrotała: „Marcel, homme de peine” [fr. posługacz, dosł. człowiek udręki – przyp. tłum.] – tak na mnie mówiono w sierocińcu. Pani Mortier przyszła po ubrania dla dziewcząt, które zostały wywiezione w pośpiechu, w koszulach nocnych. Potem już nigdy jej nie zobaczyłem.

Nour i Violette

Część 6: Opowieść Yvette Levy, Ocalałej z transportu 77

Wreszcie odnaleźliśmy jedną z osób, które przebywały w internacie, gdy pracowała tam Frieda – Yvette Lévy, zwana Gypsie. Oto jej opowieść:

Nazywam się Yvette Lévy, z domu Dreyfus. Urodziłam się w roku 1926. Byłam wolontariuszką w Generalnym Związku Izraelitów Francuskich w sierocińcu przy ulicy Vauquelin, czasem tam nocowałam. Tam poznałam Friedę, panią Kohn. Wtedy, latem 1944 roku, pełniła funkcję dozorczyni.

Aresztowanie miało miejsce nocą z 21 na 22 lipca 1944 roku. Dokonał go komendant obozu w Drancy, Aloïs Brunner. Z Drancy deportowano nas do Auschwitz 31 lipca 1944 roku w transporcie 77, ostatnim, którym deportowano żydów z Drancy do Auschwitz. Tam pracowałam i tak przeżyłam.

Trzeba więc opowiedzieć wam wszystko po kolei… Aresztowano nas w środku nocy z 21 na 22 lipca 1944 roku, gdy nocowałam w ośrodku. Często przychodzili się tam schronić żydowscy działacze ruchu oporu, dlatego gdy pojawili się esesmani, Frieda, dozorczyni, nie zawahała się, otwierając drzwi. Tak czy inaczej, co by to zmieniło? Zaczęła się obława. Wiem, że część dzieci zdołała uciec przejściem na tyłach budynku. Mieliśmy zaplanowaną ucieczkę przez okno na dziedziniec pobliskiego zakonu, ale zabrakło czasu.

Mój starszy brat, który również tam był, miał więcej szczęścia – dzięki celowej opieszałości osoby, która miała nas obudzić – chyba był to Victor, mąż Friedy – zdołał uciec z kolegami i schowali się na pobliskim krytym targu Patriarchów. Dzięki temu uszli z obławy, tak jak syn Friedy Albert i Victor, oraz dwie córki dyrektorki, pani Mortier – schowali się na klatce schodowej w sąsiedniej kamienicy.

Esesmani załadowali nas na ciężarówkę przykrytą plandeką, którą poprowadzili wzdłuż niemieckiej czarnej trakcji, a my śpiewałyśmy aż do Drancy. Po przybyciu panował upał, koniec lipca. A ani razu po drodze nie dostałyśmy wody. Pomieszczenia, w których przez kilka dni nas zakwaterowano, były wąskie, w opłakanym stanie, odrażające, całe zawszone.

Po wojnie Ministerstwo ds. Byłych Kombatantów wydało dokument potwierdzający, że Victor przebywał w Drancy od 22 do 31 lipca 1944 roku, a następnie został deportowany.

Potem był apel i wyjechaliśmy. W transporcie, który zabrał nas do Auschwitz, znalazło się 1306 osób, w tym 300 dzieci poniżej 16 roku życia, dziesięciodniowy noworodek w kartonowym pudle zamiast kołyski, staruszek na noszach… Pamiętam, że widziałam Friedę w transporcie, ale nie pamiętam Victora. Znałam go wprawdzie tylko z widzenia, w dzień nie bywał w sierocińcu, bo pracował gdzie indziej, natomiast Friedę, którą nazywałam panią Cohen, a nie panią Kohn, widywałam codziennie.

Wyjechaliśmy do Auschwitz 31 lipca 1944 roku. Podróż trwała trzy dni i trzy noce, obyliśmy ją w wagonach bydlęcych po około 100 osób, z dwoma wiadrami, jednym z wodą, drugim na „potrzeby”: drzwi zostały otwarte tylko raz, by je opróżnić. Panował nieludzki upał.

W nocy 3 sierpnia pociąg zatrzymał się w głębi obozu, blisko krematorium II. Podczas „selekcji” podzielono nas na dwie grupy: tych, którzy, jak ja, mieli trafić do obozu, i tych, którzy poszli bezpośrednio do gazu. Wysiadając z pociągu, zobaczyłam Friedę, chyba z panią dyrektor, panią z siwymi włosami, otoczoną dziewczętami z sierocińca – zostały wysłane do gazu. Nie pamiętam, żebym na peronie widziała Victora, nie wiem, czy zagazowano go od razu. Ale miał ponad czterdziestkę, więc…

Lucie i Louison

W przeciwieństwie do Friedy, Victor nie znajduje się na liście nowoprzybyłych do Auschwitz. Wiemy jednak, że zapewne zginęli tam 3 sierpnia 1944 roku (a nie 31 lipca w Drancy, jak wpisano w aktach zgonu), zagazowani zaraz po przybyciu, nie trafiwszy do obozu.

W 1956 roku na prośbę dzieci Friedę i Victora uznano za „Morts pour la France”, co oznaczało nadanie im prawnego statusu osób, które zginęły w służbie Francji.

Autorzy:

Nybras Ayari, Adèle Bonnier, Oriane Cabrol, Augustin Curtet, Aurélien Deleplace-Sigot, Elliot Gregory, Apolline Joly, Léonard Lazzari, Violette Montagne, Nour Mghaith, Garance Peslin, Daniel Raichman, Nina Ramaget-Vornetti, Maïa Riva, Lucie Sanchez, Louison Varin, Élise Vergnes, Lola Wartel-Paoli spisali teksty.

Edycji tekstów i ilustracji dokonali Aurélien Deleplace-Sigot i pani Darley, nauczycielka historii i geografii.

Źródła:

[referencje bibliograficzne zachowane w języku oryginalnym – przyp. tłum.]

Le dossier du DAVCC du SHD de Caen (la Division des archives des victimes des conflits contemporains au Service historique de la défense) pour Victor et pour Fradel (Frieda) Kohn ; registre d’état-civil de Mosciska (aujourd’hui Ukraine) ; registre d’état-civil de Vacz (Hongrie) ; catalogue d’exposition « 245 ans d’imprimeurs à Vac, 1772 – 2017  » (Nyomdaszati katalog www.muzeumvac.hu) ; le décret de naturalisation n°25263 X 26 du 30 novembre 1927 (dossier cote BB/11/9644 aux Archives nationales) ; les ressources du Mémorial de la Shoah, les souvenirs de Mme Charlotte Kohn transmis par le témoignage de sa fille, Mme Kaminsky (rencontre avec le groupe le 14 janvier 2021 et courriers) ; un entretien téléphonique avec Mme Yvette Lévy (décembre 2020) ; les archives familiales Kohn-Kaminsky (photos, cartes postales, documents divers) ; quelques cartes postales anciennes.

Kategorie
Uncategorized

Chaja Broder

Biografia

Fotografia ślubna Isabelle Broder i Adriena Pouvila. Paryż, 1933 rok.
(Salomon Broder w drugim rzędzie po lewej, u jego boku Chaja Broder. W pierwszym rzędzie po prawej René Broder.)

Źródło: http://www.dankazez.com/broda-broder

Miejsce urodzenia: Przedbórz

Miejsce aresztowania: Paryż

Miejsce zamieszkania: Paryż, Przedbórz

Chaja Malka Judkowicz urodziła się 16 kwietnia 1867 roku w polskiej miejscowości Przedbórz. Jej ojcem był Chaim Judkowicz, a matką Esther Rozdzial.

Ślub wzięła 27 października 1927 roku w 4. dzielnicy Paryża. Jej mąż, Salomon Broder, urodzony 26 sierpnia 1879 roku w Żarkach, na mocy dekretu z 4 grudnia 1926 roku uzyskał obywatelstwo francuskie[1].

Chaja miała trójkę dzieci. Jednym z nich był René zwany Néné. Urodził się 24 sierpnia 1926 roku w 12. dzielnicy Paryża, otrzymując – jako syn Francuza – narodowość francuską.

Jak wynika z dokumentu, Chaja jako Żydówka została deportowana z powodów „rasowych”.

Salomon Broder zmarł w 1941 roku.

W lipcu 1944 roku Chaja i jej syn René mieszkali przy ul. Wilfrid-Laurier 4 w 14. dzielnicy Paryża. 25 lipca znaleźli się wśród osób zatrzymanych w milicyjnej łapance przy ulicy Henri-Monnier.

Zostali zabrani na posterunek policji przy ulicy de la Banque w 2. dzielnicy Paryża. Następnie trafili do aresztu w prefekturze policji, a nazajutrz zostali umieszczeni w obozie internowania w Drancy[2], gdzie przebywali od 26 do 31 lipca 1944 roku. Deportowano ich w transporcie 77 z dworca Bobigny 31 lipca 1944[3].

Po przybyciu do Auschwitz, Chaja i jej syn zostali rozdzieleni na zawsze. Siedemnastoletni René zginął w komorze gazowej w Auschwitz-Birkenau[4].

Chaja Broder przeżyła. Potwierdza to świadectwo, jakie dała Chaja wraz z przyjaciółką, która także przeżyła deportację w transporcie 77[5]. Jak możemy się z niego dowiedzieć, Chaja była kilkukrotnie przenoszona do innych obozów koncentracyjnych. Od lipca do października 1944 roku przebywała w Auschwitz-Birkenau, potem została przeniesiona do Bergen-Belsen[6] na okres od listopada 1944 roku do stycznia 1945. Od lutego do kwietnia 1945 roku przetrzymywana w więzieniu w Hagen w Saksonii, w maju 1945 roku trafiła do obozu Theresienstadt[7] na terenie Czech. Uwolniona przez armię radziecką, 9 maja 1945 w Pilźnie[8] rozpoczęła podróż repatriacyjną, by 4 czerwca 1945 roku znaleźć się w Lyonie.

Renée Laval, która także była deportowana w transporcie 77, potwierdziła to świadectwo.

Odnaleźliśmy informacje na temat „towarzyszki podróży” Chaji Broder[9], Renée Braschevizky, urodzonej 24 lipca 1921 roku w 12 dzielnicy Paryża, żony Maurice’a Lavala. Zawarli małżeństwo 23 maja 1942 roku w 14 dzielnicy Paryża; nie mieli dzieci. Mieszkali przy alei Verdier 103 w Montrouge (departament Seine, obecnie Hauts-de-Seine). Renée została zatrzymana za działalność w Ruchu Oporu. Była więziona w kilku miejscach oraz internowana w obozie w Drancy. Wywieziona w transporcie 77, przetrwała piekło Auschwitz, a stamtąd trafiła do innego obozu.

Obie kobiety znały się jeszcze przed deportacją, ponieważ Chaja Broder mieszkała w tym samym bloku socjalnym, co rodzina i brat Renée, Léon Braschevyzki, optyk i działacz trockistowski[10]. Léon także był aresztowany i deportowany w transporcie 77. Udało mu się przeżyć, a po wojnie osiadł w Izraelu.

Po powrocie do Francji Chaja podjęła kroki administracyjne[11], by zgłosić śmierć swojego syna na deportacji. Miał zaledwie 17 lat. 31 lipca 1944[11] roku uznano go za zmarłego.

27 maja 1947 roku, na mocy artykułu 2 rozporządzenia z 6 stycznia 1945 roku, Chaja Broder otrzymała narodowość francuską.

Podjęła także starania o uzyskanie statusu ofiary wojny[12]. Potrzebowała zasiłku, ponieważ była pozbawiona dochodów. Znalazła się w trudnej sytuacji, nie mogąc uzyskać swojego aktu urodzenia z uwagi na sytuację panującą w Polsce po wojnie. Potwierdza to dokument pochodzący z Sekcji Archiwów Ofiar Współczesnych Konfliktów (DAVCC). W październiku 1954 roku Chaja Broder uzyskała status deportowanej z powodów politycznych, dzięki czemu rok później przyznano jej odszkodowanie.

Twórcy

Biografię sporządzili uczniowie trzeciej klasy Lycée Galilée w Comps-la-Ville pod kierunkiem nauczycielki historii, pani Surget.


[1] Obóz w Drancy utworzony na terenie nowoczesnego osiedla był miejscem internowania i gromadzenia Żydów, których następnie wywożono do obozów koncentracyjnych i obozów śmierci. Deportowano stamtąd blisko 63 000 osób.

[2] Transport 77 był ostatnim z wielkich transportów, w którym 31 lipca 1944 roku wywieziono z Drancy do Auschwitz 1 306 deportowanych.

[3] Dokument ze zbiorów Stowarzyszenia Transport 77, pochodzący z indywidualnych akt Chaji Broder, 21 P 718 112, w DAVCC, w Caen.

[4] Auschwitz-Birkenau to kompleks nazistowskich obozów koncentracyjnych i obozów śmierci na terenie Polski. Zginęło w nim ponad 1,1 miliona Żydów.

[5] Z prawie 1310 deportowanych w transporcie 77 przeżyło jedynie 250 osób (157 kobiet i 93 mężczyzn).

[6] W kwietniu 1945 roku zostało tam skierowanych wiele transportów więźniów z obozów Auschwitz, Buchenwald, Dora i Dachau.

[7] Obóz koncentracyjny Theresienstadt znajdował się około 60 kilometrów na północ od Pragi. W ostatnich tygodniach wojny przeniesiono do niego tysiące więźniów z innych obozów, ale bardzo niewielu z nich (mniej niż jeden na sześciu) przeżyło.

[8] Pilzno jest stolicą Bohemii, regionu we wschodniej części ziem czeskich.

[9] Dokumenty pochodzą z Muzeum Pamięci Shoah w Paryżu. Źródło: https://maitron.fr/spip.php?article211100. Nawiązaliśmy kontakt z autorem badań, jednak nie posiadał on informacji na temat Chaji Broder.

[10] Trockizm jest marksistowską filozofią polityczną odwołującą się do postaci Leona Trockiego, jego myśli, pism i działalności. Po 1924 roku ideologia trockistowska stała w opozycji wobec stalinowskiej wizji komunizmu, podważając wielką rolę biurokracji, domagając się demokracji i wolności debaty w Partii Komunistycznej.

[11] Wydać wyraźnie, że wniosek został złożony przez Chaję Broder, matkę René.

[12] Od roku 1945, kiedy okazało się, że po wielu deportowanych ślad zaginął, ich rodziny musiały zgłosić zaginięcie, a następnie złożyć wniosek o uznanie za zmarłego, zastępujące akt zgonu. Na potrzeby sporządzania tych dokumentów zdecydowano arbitralnie, że jako miejsce zgonu będzie podawany obóz internowania, w którym znalazła się dana osoba (Drancy, Pithiviers…), a za datę zgonu będzie uznawana data wyjazdu transportu.

[13] Status ofiary wojny pozwalał na uzyskanie ryczałtowego odszkodowania za okres spędzony w więzieniu, w obozie dla internowanych i na deportacji; takie odszkodowanie nazywano „pécule” (na ogół określa się w ten sposób pieniężny ekwiwalent pracy więźnia lub żołnierza, wypłacany mu w chwili zwolnienia – przyp. tłum.)

Kategorie
Uncategorized

dr Sigismond Bloch

Fotografia z wniosku o deportację polityczną

Biografia

Sigismond (Zygmunt) Bloch urodził się 8 stycznia 1887 r. w Tarnobrzegu, we wschodniej Polsce. Jego rodzicami byli Tobie Bloch, przemysłowiec oraz Chaja z domu Last.

Sigismond Bloch, lekarz podczas I wojny światowej

Na francuskiej stronie poświęconej badaniom genealogicznym FILAE wskazano, że Zygmunt Bloch służył podczas pierwszej wojny światowej we francuskiej armii.

Na stronie Archiwum Paryskiego w rejestrach numerów naboru (1887-1921) odnaleziono dokument z informacjami na temat Zygmunta Blocha.

Sigismond Michel Bloch, urodzony w Tarnobrzegu, który mieszkał wówczas w Paryżu przy rue Michel Bizot, zgłosił się na ochotnika do wojny w wieku 27 lat 26 sierpnia 1914 r. Jest lekarzem mianowanym przez dyrektora służby zdrowia 5. regionu i będzie lekarzem Legii Cudzoziemskiej na tyłach frontu. Leczył uszkodzone twarze.

Przeniósł się do La Roche sur Yon, 14 października 1914 r. został mianowany lekarzem pomocniczym, następnie przeszedł do grupy noszy, następnie do Auxerre w 1917 roku, gdzie został przydzielony do szpitala, następnie do Noisy-le-Sec i ukończył w 418 Pułku Artylerii Ciężkiej jako asystent lekarza majora 1. klasy.

Lekarz pod Vichy

Po I wojnie światowej mieszkał w 8. dzielnicy Paryża według spisu ludności z 1936 r. z żoną Augustine Thérèse Jouanneau, którą poślubił w 1929 r. w tej samej dzielnicy.

Na stronie internetowej uniwersytetów medycznych w Paryżu znajdują się publikacje naukowe Sigismonda Blocha w Gazette des hôpitaux.

Wynika z nich, że Sigismond prowadził ogólną praktykę medyczną. W marcu 1934 r. pracował jako asystent medyczny w szpitalu Beaujon.

W czasie II wojny światowej próbował kontynuować praktykę. W aktach deportacyjnych znaleźć można informację, że złożył on wniosek o zgodę na kontynuowanie wykonywania zawodu. Zgodnie z prawem Vichy i ustawą z 16 sierpnia 1940 r. było to możliwe:

„nikt nie może wykonywać zawodu lekarza we Francji, jeśli nie posiada obywatelstwa francuskiego jako rodowity urodzony z francuskiego ojca. Odstępstwa przewidziane są dla tych, którzy naukowo uhonorowali swoją przybraną ojczyznę oraz tych, którzy służyli w jednostce bojowej podczas wojen 1914 i 1939 r.”

Przyjmuje się, że Zygmunt Bloch był w stanie uzyskać zwolnienie zarówno jako weteran, który został odznaczony Krzyżem Ochotniczego Kombatanta podczas wojny 1914 r. jak i jako  osoba posiadająca długi czas francuskie obywatelstwo. Niestety nie mamy na to dowodów.

Aresztowanie i deportacja Zygmunta Blocha

Podczas wizyty w paryskim Memorial de la Shoah paryscy studenci mogli zobaczyć nazwisko Zygmunta na ścianie nazwisk – upamiętniającej ofiary Holokaustu.

Z akt deportacyjnych wynika, że 1 lipca 1944 r. Zygmunt Bloch został aresztowany przez policję francuską w swoim domu przy Rue de la Boétie w 8. dzielnicy w obecności żony, konsjerża, pani Lecarier i sąsiadki, pani Hayo. W dokumentach podano, że powodem jego aresztowania były względy rasowe i że przedstawił zaświadczenie lekarskie licząc na zwolnienie z deportacji, anie nie przyniosło to efektu. 3 lipca 1944 r. został wysłany do Drancy, a 31 lipca deportowany do Auschwitz, gdzie doczekał wyzwolenia w dniu 27 stycznia 1945 r.

Świadectwo zesłańca z Birkenau: Ginette Kolinka

Sigismond Bloch został deportowany w lipcu, a Ginette Kolinka w kwietniu, oboje wrócili do Francji.

W kwietniu Ginette Kolinka, urodzona w Czerkaskach, deportowana przez konwój nr 71, przyjechała na spotkanie z uczniami paryskiej szkoły. Oto wrażenia uczniów: „Ginette Kolinka opowiedziała nam, co przeżyła w wieku 19 lat, kiedy to 13 marca 1944 r. została deportowana przez gestapo do Drancy wraz z ojcem, bratem i siostrzeńcem na podstawie donosu. Następnie wraz z rodziną została deportowana do Birkenau w konwoju nr 71, w którym znajdowała się również Simone Veil. Podczas tej historii wszyscy mogliśmy doświadczyć wielu uczuć i emocji. Dla mnie smutek mieszał się z empatią, nienawiścią, ale i radością. Rzeczywiście, głównie czułem nienawiść do nazistów. Ta nienawiść pojawiła się, gdy opowiedziała nam o swoim przybyciu do obozu; kobiety zostały oddzielone od mężczyzn i zabrane w osobne miejsce. Następnie inne kobiety kazały im się rozebrać na oczach wszystkich, ogoliły im całe ciała, łącznie z głowami. Następnie wytatuowano im numer na ich przedramieniu. Golenie głów kobietom i tatuowanie ich jak zwierząt uświadomiło mi, że naziści całkowicie odczłowieczyli Żydów.
Smutek i współczucie ogarnęły mnie również, gdy szczegółowo opowiedziała nam o zejściu z pociągu. Tam ciężarówki zapełniały się ludźmi, którzy byli bardzo młodzi lub zbyt zmęczeni, by kontynuować pieszą wędrówkę do obozu. Ginette Kolinka zaproponowała wtedy ojcu i bratu podwiezienie ciężarówką, aby im ulżyć, ponieważ byli zmęczeni podróżą. Dopiero po jakimś czasie dowiedziała się, że ciężarówki te jechały bezpośrednio do komór gazowych. Ci, którzy byli zdolni do pracy, trafiali do obozu pracy. Wysiadając z pociągu, po raz ostatni widziała kogoś ze swojej rodziny”.

Powrót

27 stycznia 1945 r. wojska radzieckie wyzwoliły Auschwitz-Birkenau i Monowitz. Znajdowało się tam jeszcze ponad 6000 więźniów, z których większość była chora i umierająca.
Zygmunt Bloch przebywał w Szpitalu św. Łazarza w Krakowie od stycznia do lipca 1945 r., leczono go na tyfus, zanim został odesłany na rekonwalescencję do Paryża do hotelu Lutétia.
Sigismund Bloch zmarł 14 września 1951 r. w Paryżu w 8. dzielnicy przy swojej rodzinnej Rue de la Boétie w wieku 64 lat, 6 lat po powrocie z obozów. Po wojnie to jego żona rozpoczęła prace badawcze i rozpoznawcze. Następnie mieszkała na Square de l’Aveyron w 17. dzielnicy.

Grób na cmentarzu Père-Lachaise

Na stronie badań genealogicznych FILAE wskazano, że Sigismond Bloch został pochowany na cmentarzu Père Lachaise. Oto fragment e-maila wysłanego do serwisu poświęconego lokalizacji grobów na cmentarzu Père Lachaise:

Paryscy gimnazjaliści zaczęli od studiowania dokumentów, które można znaleźć w Internecie.

Witam, w ramach badań dotyczących europejskiego projektu Convoi 77 dla Miejsca Pamięci Shoah, szukam grobu Sigismonda Michela Blocha pochowanego na cmentarzu Père Lachaise. Urodził się 8 stycznia 1887 roku w Tarnobrzegu… Czy mogliby Państwo wskazać, gdzie jest jego grób?

Oto e-mail otrzymany przez służby cmentarza Père Lachaise, położonego rzut kamieniem od kolegium i studentów uczelni:

Informuję, że pan BLOCH Sigismond, Michel został pochowany 17 września 1951 r. na cmentarzu Père Lachaise w kwaterze nr 206 PA 1929 nabytej przez niego. Kwatera znajduje się w 94 Dywizji, liczy 11 linii grobów od Dywizji 77, a następnie 14 grobów z Dywizji 97.

Oto zdjęcie zrobione na cmentarzu. Pochowana jest tam również jego żona, Augustyna Teresa Jouanneau. Zmarła w 1965 roku.

Wrażenia uczniów

Biografia Sigismonda Blocha jest efektem współpracy liceum Zespół Szkół w Stalowej Woli z uczelnią Saint-Germain de Charonne w Paryżu. Polskie liceum znajduje się tuż obok miejsca urodzenia Zygmunta Blocha, paryskie kolegium – obok miejsca, w którym został pochowany.
Dwie polskie licealistki, Jana i Julia, oraz ich dokumentalistka Beata Tracz pracowały zdalnie z paryską klasą Germaine Tillion.

Julia: Zdecydowałam się wziąć udział w projekcie, ponieważ interesuję się historią. Ponadto bardzo ciekawy jest również pomysł zbadania i odkrycia historii Zygmunta Blocha, poszukiwania wskazówek i pójścia w jego ślady i ma związek z kryminologią, z którą wiążę swoją przyszłość. W ostatnim czasie zainteresowałam się również kulturą żydowską, a udział w projekcie pozwala mi na dalsze pogłębianie wiedzy w tym zakresie.

Jan: To, co zainspirowało mnie do udziału w projekcie „Convoi77”, to możliwość wzięcia udziału w tworzeniu biografii ludzi. Bardzo interesuję się historią, co sprawia mi ogromną przyjemność zdobywania informacji o faktach historycznych. Muszę przyznać, że mimo upływu tylu lat i spadku liczby świadków nazistowskiej tragedii Holokaustu, ten okres historii wciąż budzi we mnie negatywne emocje. Dlatego czuję wewnętrzną potrzebę, aby dowiedzieć się więcej na ten temat i przekazać te informacje przyszłym pokoleniom.

Praca nad biografią Sigismonda Blocha wywarła także duży wpływ na francuskich uczniach. W tym miejscu dzielą się oni swoimi wrażeniami:

„Jeden fragment szczególnie mnie uderzył: to ten, w którym jeden z byłych internowanych opowiada, że kiedy bawił się z innymi dziećmi na balkonie, niemiecki żołnierz głośno krzyknął i wycelował w nich broń. Ten fragment pokazuje przemoc w obozie i okrucieństwo strażników. Dzieci były traktowane tak samo jak dorośli. Większość żandarmów nie miała dla nich litości, a nawet ich biła. Duże wrażenie wywarły na mnie również rysunki wykonane przez internowanych: ciemne, smutne i ponure, pokazują życie w obozie. Ten smutny i ponury sposób przedstawiania tego, co widzieli, świadczy o ich rozpaczy z powodu internowania w obozie, o czym świadczą tytuły rysunków, takie jak „Życie jak pies” czy „Na progu piekła”.

Jest tam też fragment ściany, na której zobaczyłem wyryte nazwisko, datę przyjazdu i deportacji oraz zdanie, które bardzo mnie poruszyło, a które brzmi: „Wracam”.

Fernand Bloch, Max Lévy i Eliane Haas zostali deportowani przez konwój 77. To, co mnie poruszyło, to historia tunelu zbudowanego przez internowanych, aby uciec i odkrytego przez strażników. Na szczęście 12 internowanych, którzy zostali złapani, zostało wysłanych do innego obozu. W pociągu udało im się uciec z innymi ludźmi w wagonie.

https://www.fondationshoah.org/memoire/les-evades-de-drancy-de-nicolas-levy-beff

Głód i nieustanny hałas zdawały się ciągle powracać w świadectwach, musiało to być dla nich naprawdę traumatyczne przeżycie. Warunki higieniczne są okropne i nie mogę zrozumieć, jak ludzie mogą czerpać przyjemność z zadawania ludziom takiego cierpienia. Jedną z rzeczy, która często pojawiała się w świadectwach, choć nie pytano o nią tych, którzy przeżyli obóz, był fakt niezauważenia z narażeniem się na cierpienie. Podany przykład, jak ważne było przestrzeganie tej domyślnej zasady, jest po prostu przerażający i mrożący krew w żyłach: celowanie z broni do dzieci za to, że głośno się bawiły, jest okropne. Jedną z rzeczy, która bardzo mnie zdumiała, było to, że ludzie (policjanci i ich rodziny) dobrowolnie zgodzili się mieszkać w wieżach z widokiem na obóz i dzięki temu móc o każdej porze dnia patrzeć, jak cierpią mężczyźni, kobiety i dzieci – ci ludzie są odrażający. Największe wrażenie podczas naszej wizyty w Drancy zrobił na mnie wagon kolejowy. Ten wagon kolei francuskich był używany do deportacji Żydów do Auschwitz, gdzie byli mordowani jak bydło.

Podczas wizyty w Miejscu Pamięci w Drancy i słuchania świadectw uderzył mnie brak higieny. Świadomość, że ludzie śpią na podłodze na matach pełnych odchodów i że nie mogą się umyć pod kranem z odrobiną prywatności, była dla mnie szokiem. Podczas tej wizyty i słuchania świadectw uderzył mnie również głód, jaki ci ludzie odczuwali w obozach. Rodzice poświęcali się, aby ich dzieci mogły jeść, nie zaznając głodu i dając im własne jedzenie. Mali chłopcy grzebiący w koszach w poszukiwaniu resztek i jedzący wszystko, co się da, naprawdę sprawili, że serce mnie bolało – nikt nie zasługuje na to, by być tak głodnym i każdy powinien jeść do syta. Życie w obozach było potworne dla wszystkich, a myślę, że jeszcze bardziej dla tych, którzy przyjechali bez swoich rodziców. Fakt, że widziałam ogromną liczbę dzieci internowanych, odcisnął na mnie piętno; wydawało mi się to nie do pomyślenia i bezsensowne, że tyle dzieci żyje w takich warunkach, większość z nich bez matek i z powodów, które w ich wieku są zupełnie nieznane. Nikt nie zasługuje na to, by żyć w tak złych warunkach bytowych i higienicznych, jak na osobę, którą jest. Nie ma znaczenia, skąd pochodzisz, jaką wyznajesz religię czy jaką masz orientację seksualną. Te dzieci nie zasłużyły na nic, przez co przeszły. Podczas wizyty w Miejscu Pamięci w Drancy uderzyły mnie dzieci, które muszą pozostawać bez punktów odniesienia, bez rodziców, bez braci i sióstr, a kiedy podczas składania relacji jedno z nich stwierdziło, że nie wystarcza mu zupy, czekało, aż kucharki wyniosą kosze, żeby się poczęstować. Ponieważ były bardzo głodne, od razu mnie to poruszyło, bo uważam, że to smutne, że dziecko nie może wystarczająco dużo jeść.

Aneks – historia tarnobrzeskiej społeczności żydowskiej

Herb i flaga miasta Tarnobrzeg, założonego w XVI wieku.

Pierwsi Żydzi pojawili się w Tarnobrzegu zaraz po lokacji miasta w 1593 r. Miasto było atrakcyjne pod względem handlowym – dostało przywilej dwóch jarmarków, na których handlowano zbożem. Brakowało w nim też wykwalifikowanych rzemieślników. Przybyli tu zatem rzemieślnicy – Żydzi, a także kilku kupców, którzy pozakładali sklepy. W drugiej połowie XVIII w. Żydzi zajmowali w mieście wysoką pozycję, jako doradcy i pośrednicy właścicieli miasta Tarnowskich. Często uzyskiwali przywileje dzierżawy.
Z początku Żydzi osiedlali się na obrzeżach miasta. Z czasem przenieśli się na rynek, gdzie zajęli się handlem. W mieście trudnili się handlem prawie wyłącznie Żydzi. Był on zresztą skromny, skoro około roku 1860 nie było w Tarnobrzegu nawet dziesięciu sklepików, mieszczących się w domach drewnianych. W paru sklepikach — prócz tego, co można było kupić u domokrążców — były płótna kolorowe, chusteczki, wstążki, płótna domowe, czapki, fajki, grzebienie, świeczki łojowe. Wszystko to prócz płótna białego, nabywanego od chłopów, sprowadzane było wozami z Tarnowa, dokąd pewnie przychodziło z przemysłowych krajów austriackich. Miejscowi Żydzi sprzedawali także zboże – najwięcej w dni targowe, wystawiając w workach na rynek. Ok 1860 r. powstał pierwszy sklep z żelazem, gdzie było żelazo w kawałkach dla kowali, nadto rynki, żeleźniaki, kociołki, wewnątrz niewybielane. Najwięcej było karczm, najpopularniejszy wyszynk mieścił się u Joska w Ratuszu. Pierwsze murowane kamienice, jakie powstały w Tarnobrzegu, należały przeważnie do zamożnych Żydów.

W 1914 r. również Ratusz stał się budowlą murowaną – z inicjatywy hrabiego Tarnowskiego. Tam też przeniosły się żydowskie sklepiki i popularna karczma. Oprócz handlu Żydzi trudnili się przemytem, bogacili się zwłaszcza na przewozie towarów bławatnych oraz alkoholu przez Wisłę z Królestwa Polskiego do Galicji. W okresie międzywojennym w Tarnobrzegu funkcjonował oddział Centralnego Związku Rzemieślników Żydów w Polsce, skupiający ok. 100 osób. Działało również Stowarzyszenie Kupców, któremu w 1939 r. przewodniczył Lejb Just oraz Bank Ludowy z 327 udziałowcami w 1932 r. W 1939 r. mieszkało w Tarnobrzegu ok. 3,8 tys. Żydów.

Po wybuchu II wojny światowej Tarnobrzeg został zajęty przez wojska niemieckie. W tym czasie w mieście żyło około 3800 Żydów, stanowiących prawie 70% mieszkańców. Po zajęciu miasta Niemcy dokonali licznych egzekucji Żydów na tarnobrzeskim rynku. Utworzono też getto wokół budynku dawnego rabinatu i synagogi, w którym przetrzymywano około 100 osób. Po zajęciu miasta 17 września 1939 r., Niemcy dokonali na rynku egzekucji 5 Żydów. Począwszy od 2 października 1939 r., część ludności żydowskiej została przez Niemców wysiedlona do Mielca i Sandomierza, a część wypędzona za San – do sowieckiej strefy okupacyjnej. Przekraczanie linii demarkacyjnej niemiecko-sowieckiej odbywało się w okolicach Radomyśla i w pobliżu Sieniawy. Podczas wysiedlania Żydów do Radomyśla, żandarmi z posterunku we dworze na Grabczynach przewozili ich łódką na drugą stronę Sanu. Niejednokrotnie na środku rzeki kazali im skakać z łódki do wody. Kilkanaście rodzin, które powróciły do miasta, Niemcy rozstrzelali w 1942 r. w Baranowie Sandomierskim. Na początku 1940 r. w budynku dawnego rabinatu i bóżnicy Niemcy zorganizowali obóz pracy dla Żydów, w którym przetrzymywali ok. 100 osób. Zmarłych z wycieńczenia grzebano na miejscowym cmentarzu żydowskim. Obóz zlikwidowano w połowie 1942 roku. Po wojnie społeczność żydowska w Tarnobrzegu nie odrodziła się.

W Tarnobrzegu znajdowała się dzielnica żydowska – Dzików. Były tam dwa cmentarze. Jeden z nich zamknięto pod koniec XIX wieku, prawdopodobnie dlatego, że nie było już miejsca. Został zdewastowany w czasie II wojny światowej, a po wojnie powstał tam targ. Drugi również został zdewastowany w czasie wojny i usunięto z niego prawie wszystkie nagrobki. Dziś istnieje kilka nagrobków i ohel (grobowiec) cadyka Eliezera Horowitza i członków jego rodziny, a sam cmentarz jest wymieniony jako pomnik przez konserwatora zabytków. W Tarnobrzegu znajdowała się również synagoga, która obecnie pełni funkcję biblioteki. Po zniszczeniu w czasie II wojny światowej budynek został wyremontowany, a na jednej z jego ścian umieszczona jest tablica upamiętniająca społeczność żydowską.

Dziś istnieje fundacja na rzecz zachowania dziedzictwa żydowskiego w Polsce wspierana przez Radę Europy, która stworzyła Szlak Chasydzki: szlak turystyczny i historyczny, który podąża śladami społeczności żydowskich przez południowo-wschodnią Polskę. Celem tego projektu jest stymulowanie rozwoju społeczno-gospodarczego regionu poprzez promowanie jego wielokulturowego dziedzictwa turystycznego.

Bibliografia

– Gutwein Y., Mémoires de mon shtetl, Dzików (Tarnobrzeg), Paryż 1948.

-Baran A. F., Tarnobrzeg – Shalom, „Tarnobrzeskie Zeszyty Historyczne” 1991, n° 1.

-Reczek K., Żydzi mojej pamięci, „Tarnobrzeskie Zeszyty Historyczne” 1991, nr 1

-Piotr Wróbel, „Żydzi polscy w czasie I wojny światowej”, 1992.

-Encyklopedia United State Holocaust Memorial Museum.

-Archiwum Wydziału Archiwów Ofiar Konfliktów Współczesnych (DAVCC)

-Archiwum centrum Arolsen

– Archiwum Paryża i Archiwum Medyczne (Archiwum biblioteki Médica numearic)

Kategorie
Uncategorized

Armand, David i Madelein Szwalberg

Biografia

Armand i David Szwalberg
Medelein Szwalberg

Rodzina Szwalbergów liczyła pięcioro dzieci. Były to dzieci Laji Nudel oraz Józefa Szwalberga. Troje z pięciorga dzieci: David, Armand i Madeleine zostało zamordowanych w czasie Zagłady w obozie Auschwitz-Birkenau, a dwoje pozostałych Michel i Georges przeżyło wojnę.

Armand urodził się 3 lub 5 lutego 1934 r., a jego brat David 4 marca 1935 r. Madeline, ich najmłodsza siostra, przyszła na świat 20 listopada 1936 r. Cała trójka, według relacji brata George’a Szwalberga, urodziła się w Paryżu.

Mapa sierocińców i instytucji prowadzonych przez UGIF w Paryżu i okolicach

Dzieci mieszkały wraz z rodzicami przy ulicy Impasse des Amandiers 5 w 20. dzielnicy Paryża. Kiedy ich rodziców deportowano, zostali umieszczeni w sierocińcu La Varennes w miejscowości Saint-Maur des Fossés prowadzony przez Główny Związek Francuskich Żydów (UGIF). Celem tej organizacji była opieka nad dziećmi, internowanych francuskich Żydów. W nocy z 21 na 22 lipca 1944 r., Armand, David i Madeleine zostali aresztowani przez oddział SS dowodzony przez Aloïs Brunnera w czasie obławy policyjnej na sierocińce. W czasie obławy w dniach od 22 do 25 lipca 1944 r. uprowadzono w sumie 28 dzieci w wieku od 4 do 11 lat z sierocińca La Varennes Saint-Hilaire w Saint-Maur-des-Fossés. Następnie deportowano je wraz z opiekunami do obozu w Drancy.

Żadne z deportowanej trójki dzieci nie przeżyło. Armand zmarł najprawdopodobniej 31 lipca 1944 r. w wieku 10 lat w trakcie deportacji do obozu Auschwitz-Birkenau. Madeline zmarła kilka dni po nim – 5 sierpnia 1944 r. w wieku 8 lat. Natomiast David zmarł przypuszczalnie 9 sierpnia 1944 r. w wieku 9 lat.

Sierociniec La Varennes Saint-Hilaire
Sieroty z sierocińca La Varennes
Tablica pamiątkowa z Saint-Maur des Fossés

Dwoje pozostałych dzieci z rodziny Szwalbergów, Georges i Michel uzyskały schronienie razem z innymi dziećmi w okresie od listopada 1944 do sierpnia 1945 r., dzięki pomocy księdza Antoine Dumasa z diecezji Saint-Just w departamencie Loire.

Jego pomoc uratowała im życie. Ksiądz Antoine Abbe Dumas otrzymał pośmiertnie, 5 lutego 1992 r., medal Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata za pomoc udzieloną Żydom. Michel und Georges przeżyli wojnę i do śmierci mieszkali we Francji. Georges zmarł 2 marca 2010 r., w wieku 71 lat, zaś Michel 27 lipca 2014 w wieku 73 lat.

Ksiądz Antoine Abbe Dumas
Georges i Michel Szwalberg

Kategorie
Uncategorized

Laja Nudel (Owczarska)

Biografia

Laja Nudel przychodzi na świat w Sulejowie w Polsce, jako córka  Matli i Bernarda Nudel. jej rok urodzenia nie jest do końca znany, choć niektóre ze znalezionych dokumentów podają jako datę narodzin rok 1902 albo 1907. Dzieciństwo spędziła w Polsce, by następnie w wieku dwudziestu lat rozpocząć życie we Francji. Dokument ze źródeł ministerstwa spraw zagranicznych z roku 1932 informuje, że zaraz po przybyciu do Francji w kwietniu 1932 r. zamieszkała na  Rue du Petit Musc w 4. dzielnicy Paryża. Potwierdza to także dokument policyjny z okresu jej przybycia do Francji.

We Francji na początku lat 30. XX w. poznaje Józefa Szwalberga, swojego męża i ojca jej dzieci. On z kolei przybył do Francji w styczniu 1922 roku. Na podstawie zatrzymanych 26 maja 1930 r. przez komendanta paryskiej policji dokumentów osobistych i podróżnych Józefa Szwalberga  dowiadujemy się, że zamieszkiwał on na 257 avenue des Acacias w 17 dzielnicy Paryża.  Z zawodu był  ogrodnikiem. Laja poślubia Józefa w 1933 r. Ceremonia miała prawdopodobnie miejsce w Paryżu. Posiadali oni pięcioro dzieci: Armanda (zapisywanego jako Hermann), urodzonego w 1934 r., Davida urodzonego w 1935 r. , Madeleine urodzoną w  1936 r., Georgesa urodzonego w 1938r.  i Michela urodzonego w 1941 r. 

Akt urodzenia Davida Szwalberga, 4. März 1935 r.  Szpital Saint-Antoine (12. Dzielnica Paryża) –
Źródło: Urząd Stanu Cywilnego  12. dzielnicy Paryża

Prawdopodobnie młoda para osiedliła się początkowo na Rue de la Gare 1 w Sevran (dzisiaj Seine-Saint-Denis), co sugerowałyby zapiski z marca 1935 r. na akcie urodzenia Davida. Potem mieszkali w Villepinte (dzisiaj Seine-Saint-Denis). Małżeństwo mieszkało tam na 52 Chemin de l’Arbre Sec, co wynika z aktu narodzin ich córki Madeleine oraz z wyciągu ze spisu ludności miasta Villepinte z roku 1936. Dodatkowo z zamieszczonego dokumentu dowiadujemy się, że Laja zarówno w roku 1932, jaki i w 1935 r. (narodziny syna Davida) była bezrobotna a jej mąż Józef pracował jako murarz.

Spis ludności miasta Villepinte z roku 1936 – Źródło: Archiwa Seine-Saint-Denis

Z biegiem czasu, w lutym 1938 roku, przenoszą się do Impasse des Amandiers 5 w 20. dzielnicy Paryża. W 1939 roku Józef najprawdopodobniej został powołany do wojska. Laja, będąc wciąż jeszcze obywatelką Polski, żyła do 1941 wraz ze swoim mężem i dziećmi pod tym samym adresem. W tym czasie Józef pracuje jako kurier.  Potwierdzenie tego faktu znajdziemy w dniu wydania jego dowodu osobistego.

Amandiers (Paris 20e) w okresie międzywojennym.

Kilka miesięcy po urodzeniu Michela dotychczasowe życie rodziny ulega zmianie na skutek aresztowania Józefa 9 lipca 1941 roku, które nastąpiło około godz. 23.00 na Boulevard de Belleville 98 w Paryżu. Na początku, biorąc pod uwagę odbytą służbę wojskową oraz sytuację rodzinną Józef został zwolniony. Po ponownym aresztowaniu trafił do obozu w Drancy oraz w okolicach lasu Compiègne. Stąd deportowano go do obozu Auschwitz-Birkenau. Transport, w którym go wywożono, opuścił Drancy 27 marca 1942 r. Józef w obozie przeżył zaledwie miesiąc. Według dokumentacji obozowej zmarł na zapalenie nerek 23 kwietnia 1942 r. o 8:40.

Akt zaginięcia Laji Nudel (1951 r.)

Losy Laji po aresztowaniu męża do dziś pozostają niewyjaśnione. Jako, że bardzo dobrze zdawała sobie sprawę z tego, że jej rodzina w każdej chwili może zostać deportowana, nawiązała kontakt z paryskim zakonem księży z Katedry Notre Dame de Sion, by ci pomogli jej i jej małym dzieciom zapewniając schronienie. Troje starszych dzieci: Armand, David i Madeleine zostało umieszczonych w sierocińcu  La Varennes w Saint-Maur-des-Fossés (dzisiaj Val de Marne). Dwoje młodszych Georges i Michel zostało przekazanych pod opiekę księdzu Antoine Dumas. Do końca wojny ukrywali się on w departamencie Loire.

24 lipca 1944 r. Laja została aresztowana i deportowana do Drancy. Tam spotkała swoje dzieci: Madeleine, Armanda i Davida, które zostały trzy dni wcześniej porwane z sierocińca i internowane w Drancy.Laja i jej dzieci zostały deportowane z obozu w Drancy do Auschwitz-Birkenau w dniu 31 lipca 1944 r. transportem numer 77. W Auschwitz Laja otrzymała numer 25678.

5 sierpnia 1944 r. w Auschwitz-Birkenau, Laja została uznana za słabą i niezdolną do pracy, a następnie zamordowana w komorze gazowej wraz ze swoją siedmioletnią córką, Madeleine.

Kategorie
Uncategorized

Yerme (Jeremie) Skórka

Biografia

Jerme (Jeremiasz) Skórka urodził się w Zagórowie w Wielkopolsce 20 kwietnia 1924 r. Jego ojciec, Jakub Skórka, był rabinem. Matka, Slatka z d. Szejman, pracowała jako modystka i sprzedawała kapelusze w Słupcy. Jerme miał siostrę Rywkę i dwóch młodszych braci – Lejba (Leona) i Zalmana (Zaliego).

W 1929 r. Jakub wyemigrował do Francji, do pracy w fabryce w Nancy, gdzie mieszkała już zamężna siostra Slatki.

W 1930 r. Slatka, Rywka i jej dwóch braci dołączyło do Jakuba w Nancy. Zalman, delikatnego zdrowia, zmarł wcześniej na zapalenie płuc. Rywka została Reginą, Jerme – Jérômem, a Lejb – Leonem.

1938: rząd polski uznaje Jakuba i jego rodzinę za bezpaństwowców. Postępowanie w sprawie przyznania im obywatelstwa francuskiego zostaje zawieszone.

1940: rodzina Skórków dociera do Libourne (Bordeaux), uciekając przed nacierającą armią niemiecką. Jakub i Jérome pracują jako robotnicy rolni, Slatka i Regina przygotowują posiłki dla robotników. Chwila oddechu na wsi nie trwa długo, prawdopodobnie z powodu niewystarczająco dobrej pracy dwóch robotników rolnych. Rodzina przeprowadza się do Bordeaux, gdzie każdy znajduje zatrudnienie. Regina zajmuje się handlem.
We wrześniu 1940 r. Regina wraca do Nancy, chcąc ponownie otworzyć swój stragan, podczas gdy Vichy wydaje pierwszy „statut żydowski” (Statut des Juifs).
Grudzień 1940 r.: cała, poza Reginą, rodzina Skórków, zostaje internowana w obozie La Lande, w miejscowości Monts niedaleko Tours.
1941: Pierre Marie, zastępca Edouarda Vignerona z biura do spraw cudzoziemców w komisariacie policji w Nancy wyrabia Reginie fałszywy dowód tożsamości na nazwisko Hiebel, jako miejsce urodzenia podając Metz. Z tym dowodem Regina regularnie odwiedza swoją rodzinę w obozie.

Październik 1941: Jérome ucieka, chcąc uniknąć zamknięcia w obozie (do tej pory La Lande było obozem otwartym) i dociera do Dijon. Regina dołącza do niego, ukryta w koszu na śmieci w wagonie restauracyjnych przez kolejarzy, będących członkami ruchu oporu (wydostanie się ze strefy czerwonej stawało się coraz trudniejsze). Mimo braku dokumentów, Jerôme’owi udało się wrócić z Reginą do Nancy i umknąć przed policją w czasie aresztowania jego siostry za nielegalny handel (o tych wydarzeniach można przeczytać w książce Jerôme’a).

Lipiec 1942: policjanci z biura do spraw cudzoziemców ostrzegają Żydów z Nancy przed planowaną obławą, ratując w ten sposób około trzystu osób, którym schronienia udzielili mieszkańcy Nancy. Pod koniec miesiąca Regina i rodzina ze strony jej ciotki, wspomagana, a później szantażowana przez nieuczciwego przemytnika, przedostaje się szczęśliwie do nieokupowanej części Francji.
Jerôme z przyjaciółmi również wyrusza do strefy nieokupowanej z fałszywymi dokumentami na nazwisko Huberta Hiebela, urodzinego w Metz (granicę stref przekracza w iście nieprawdopodobny sposób, ukryty w tendrze lokomotywy przez należących do ruchu oporu kolejarzy).

Sierpień 1942: Regina i Jerôme dowiadują się, że ich rodzice rozdzielili się z młodym Leonem, który wyruszył do Angers. Nie dostaną od nich więcej wiadomości. Ich rodzice zostali deportowani w konwoju nr 31, 11 września, a ich brak w konwoju nr 8 20 lipca.

1943: w czerwcu Jerôme zostaje zmobilizowany do młodzieżowych hufców pracy (jako Hubert Hiebel). Zgłasza się do pracy i wyrusza do Rumilly w Savoie. W sierpniu, podobnie jak wielu innych nastolatków z obozu, zostaje wysłany na winobranie w pobliże Narbonne. Po jego powrocie, obóz obiega wiadomość, że tym razem zostaną wysłani do pracy dla organizacji Todt w Normandii. Jerôme znowu postanawia uciec, ukryć się i wstąpić do ruchu oporu (grup bojowych przy Union des Juifs pour la Résistance et l’Entraide). Na przełomie 1943 i 1944, Jerôme bierze udział w licznych akcjach, kilkakrotnie udaje mu się uniknąć zasadzki.

1944: 6 czerwca, lądowanie wojsk alianckich we Francji

22 czerwca: Jerôme zostaje aresztowany w mieszkaniu przy rue de l’Annonciade przez Milicję Francuską dowodzoną przez gestapowca. Regina wpada w zasadzkę i również zostaje zatrzymana. Zostają internowani w obozie Montluc. Przesłuchuje ich osoba, którą zidentyfikują dużo później: Klaus Barbie. Rozpoznani jako Żydzi, nie zostają rozstrzelani, ale wysłani do Drancy.

31 lipca-2 sierpnia: konwój nr 77 z Drancy do Auschwitz.

Jednego z sierpniowych dni w Auschwitz Jerôme spotyka Michela Gelbera, przyjaciela z Nancy, internowanego w obozie La Lande i deportowanego w tym samym czasie co Leon, młodszy brat Jerôme’a, w 1942 r. Michel opowiada mu, jak więźniowie umierają i „wychodzą przez komin”, że taki los spotkał jego żonę i dwójkę dzieci, a także Leona, młodszego brata Leona i Reginy, który wytrzymał tylko sześć miesięcy i ich ojca, Jakuba, który po trzech miesiącach zachorował na tyfus i stracił w obozie okulary, a miał dużą wadę wzroku.

7 października: nad obozem z wystawionymi na widok publiczny ciałami członków Sonderkommando, którzy wysadzili piec krematoryjny, krążą samoloty.

28 października i następnego dnia: wraz z innymi, ale nie wszystkimi, więźniami, Jerôme zostaje przeniesiony do Stutthof koło Dantizg (Gdańsk), nad Morzem Bałtyckiem. W tym obozie Jerôme choruje na tyfus, ale udaje mu się przeżyć.

Połowa grudnia: transfer do obozu w Vaihingen sur Enz, koło Stuttgartu. Jerôme po podróży ma odmrożoną stopę, ale pracuje przy usuwaniu lodu z lotniska.

1945 koniec stycznia: transfer ciężarówką z Vaihingen do obozu w Ohdruf, na południowy wschód od Weimaru. Jerôme zostaje wyznaczony na grabarza, jest odpowiedzialny za usuwanie ciał.

Koniec lutego 1945 r.: Jerôme z chorą stopą trafia do rewiru (szpitala). Lekarz Rosjanin, dowiadując się, że Jerôme jest Francuzem, operuje i nacina zakażoną stopę, żeby uratować go przed amputacją i śmiercią. W ciągu następnych dni, trzy razy powtarza nacięcie.

2 kwietnia: ewakuacja obozu Ohrdurf. Sprawni więźniowie idą na piechotę, chorzy mogący podróżować jadą ciężarówką do obozu w Erfurcie.Niepełnosprawni i umierający zostają zgromadzeni w baraku kuchennym, który zostaje wysadzony w powietrze.

3 kwietnia: transfer ciężarówką do obozu w Buchenwaldzie.

8 kwietnia: wraz z dziesięcioma tysiącami wygłodzonych, wyczerpanych więźniów Jerôme z naciętą stopą i silnym bólem w kostce, maszeruje, podczas gdy żołnierze rozstrzeliwują tych, którzy nie są w stanie iść.

11 kwietnia: trzeci dzień marszu, więźniowie docierają do Jeny.

12 kwietnia: Jerôme i jego towarzysz, Martin, korzystając ze zmniejszającej się liczby strażników (którzy stawali się coraz bardziej okrutni), uciekają z kolumny

W piątek 13 kwietnia 1945 r: po dwóch kolejnych cudownych zdarzeniach (dobrzy Niemcy, którzy ich nakarmili, młody żołnierz SS, który ma ich na muszce, ale rezygnuje ze strzału) docierają do wojsk amerykańskich w rejonie Crossen.

22 maja: powrót do Nancy z twarzą trudną do rozpoznania z powodu odmy, której nabawił się w Crossen, pochłaniając pierwsze porządne jedzenie

Począwszy od 1979 r. Jerôme Skorka, który zmienił nazwisko na francuskie Scorin, występuje jako zaproszony gość w gimnazjach i liceach, opowiada o swoim życiu między 1939 a 1945 rokiem, odpowiada na pytania uczniów, a czasami towarzyszy im i ich nauczycielom w wycieczkach do miejsc kaźni, a także – pamięci.

28 września 2008 za swoje działania na polu edukacji otrzymał odznaczenie, z którego jest najbardziej dumny – Palmes Académiques.

18 lutego 2001 r. zostaje odznaczony Legią Honorową.

Umiera 17 stycznia 2013 r.

Kategorie
Uncategorized

Raphael Benderski

Biografia

Raphaël Benderski jest jednym z dzieci  aresztowanych w pensji Zysman w La Varenne i deportowanych w transporcie 77 pod koniec lipca 1944.

Informacje o Raphaelu pochodzą z następujących źródeł:
-Kilka informacji i zdjęcie z bazy danych  Mémorial de la Shoah
-Wspomiany jest on  w książce “Sieroty z La Varenne”( Les orphelins de LaVarenne) znalezionej na Amazonie

Jak wynika z aktu urodzenia Raphaela, jego ojciec Borys pochodził z Odessy i urodził się w 1910 roku, a matka  Natalia (urodzona  jako ? Leiman w 1903 roku)  pochodziła z Rakitny? ( Rokitno Szlacheckie ( na  Śląsku w teraźniejszej Polsce). Te informacje nie są najbardziej precyzyjne, ponieważ można znaleźć w internecie, że nazwisko matki też się pisało Lehmann i jej pochodzenie wskazuje na Ukrainę.

Na stronie informacyjnej  AJPN ( Anonymes, Justes et persécutés durant la période nazie) w rubryce « Maison des orphelins de La Varenne »znajduje sie
następujące zdanie :
“«22/07/1944 Rodzina Benderski – Raphael, urodzony 05/06/1938 w Nancy, został umieszczony w Domu Sierot Varenne, po aresztowaniu jego rodziców – Borisa i Nathalie, deportowanych bez powrotu przez konwój Nr 47 z dnia 11.02.1943 r. „

Ponieważ był Żydem, 6-letni Raphael został internowany w Drancy , a następnie deportowany stamtąd do Auschwitz , gdzie został zamordowany, jak i inni deportowani  w konwoju nr 77 z 31 lipca 1944, w którym transportowno 1321 osób, w tym 325 dzieci.

Inne informacje na stronie Yad Vashem.

Tłumaczył Pierre Alexander Chauffour z Liceum Francuskiego w Warszawie

Kategorie
Uncategorized

Alex Mayer

Biografia

Alex Mayer  urodził się w 1910 roku w Nancy. Należał do rodziny loratyńskich Żydów, których drzewo genealogiczne sięga aż siedemnastego wieku.

Na mocy  dekretu podpisanego 29 stycznia 1753 przez Stanisława Leszczyńskiego, króla Polski i księcia Lotaryngii,  przodkowie Alexa znaleźli się w gronie 180 rodzin z pozwoleniem na pobyt w księstwie. Przodek Alexa – Molling,  syn Jolle Mayer’a – jest jednym ze 180 ojców rodzin wspomnianych w królewskim dekrecie, który pozwolał im na pobyt w Schalbach, małym miasteczku leżącym miedzy Sarre-Union i Phalsbourgiem. Rodzina Mayerów pozostanie w Schalbach aż do przenosin w zachodnie krańce regionu.

Alex Mayer dorastał w Lunéville. Po śmierci ojca to matka wzięła na siebie edukację Alexa, a także jego brata André.W wieku dwudziestu lat wyjeżdża na służbę wojskową do Algierii, z którą związek zachowa przez resztę życia. Po powrocie do  Lunéville zostaje kupcem.

Wraz z wybuchem drugiej wojny światowej Alex zostaje powołany  jako telefonista w 15 tym pułku inżynieryjnym. Dzięki nieprzeciętnej odwadze podczas bombardowania miasta Arcy-sur-Aube przez Luftwaffe w czerwcu 1940 roku Alex przyczynia się do ewakuacji miejscowego szpitala, za co zostaje odznaczony Krzyżem Wojennym (fr. Croix de Guerre)

Zdemobilizowany po powstaniu Państwa Vichy otrzymuje posadę telefonisty w Ministerstwie Wojny. Zostaje jednak szybko zwolniony z uwagi na wprowadzenie antysemickich praw. Jako « niepożądany » w Vichy   ryzykuje w każdej chwili aresztowanie. Aby opiekować się samotną i głuchą matką przebywającą w domu opieki w Lapalisse, postanawia zostać i żyć w ukryciu. Pracując jako nocny stróż małego hoteliku, udaje mu się ukrywać przez kilka lat  bez zmiany tożsamości.

17  czerwca 1944 na skutek donosu  zostaje aresztowany przez Gestapo, przeniesiony do Drancy i  wywieziony do Auschwitz ostatnim transportem numer 77.

Po powrocie do Francji potrzeba mu będzie wielu lat, by przeboleć cierpienia niełatwej przeszłości i założyć rodzinę, co uczynił w 1949 w wieku  prawie 40 lat.

Jako niezależny umysł, miłośnik sztuki i literatury, Alex poświęci się pracy jako pośrednik w sprzedaży wydawnictwa publikującego książki o sztuce, czemu zostanie wierny aż do emerytury.

Alex Mayer zmarł w Colmar w marcu  1980 roku.

Alex Mayer
Alex Mayer po wojnie

Tłumaczył Jakub Mądry (Liceum Francuskie w Warszawie)

Stowarzyszenie „Rodziny i przyjaciele
deportowanych Konwoju 77”