Przed przystąpieniem do poszukiwań archiwalnych należało dowiedzieć się, czy rodzina Hofenung miała potomków. Badanie przeszłości i sporządzanie biografii jest zadaniem o niebagatelnym znaczniu, potomkowie musieli zatem poznać zamiar uczniów, by zapoznać się z archiwalnymi dokumentami dotyczącymi osobistych i bolesnych aspektów ich życia.
Dokumenty, którymi dysponowaliśmy, nie zawierały wzmianki o potomkach dzieci Riwki: Sarah, Rosy i Georges’a. W relacji dla USC Shoah Foundation Sarah Hofenung zadeklarowała, że nie ma dzieci. Inne dokumenty pozwalają stwierdzić, że Rosa wyszła za mąż za Srula Norynberga i mieszkała z nim w Vanves, ale nie ma informacji o dzieciach.
W Bibliotece Historycznej Poczty u Telekomunikacji przy ulicy Pelleport znajduje się dużo starych książek telefonicznych zachowanych na mikrofilmach. Srul Norynberg mieszkał pod tym samym adresem jeszcze w latach 80.
Nawiązaliśmy kontakt z Archiwum w Vanves.
„Po sprawdzeniu dokumentów, które zachowały się w naszych archiwach, informuję, że podczas spisów w 1962 i 1968 roku pod adresem 53, boulevard du Lycée w Vanves zamieszkiwali: Srul Norynberg, handlarz starzyzną, jego żona Rosa, z domu Hofenung oraz ich syn Didier Norynberg, ur. w 1954 roku, który na stronie internetowej copainsdavant (pozwalającej odnaleźć dawnych uczniów) wspomniał o szkole gimnazjalnej Saint- Exupéry w Vanves (1965-1969) i liceum Michelet w Vanves (1969-1972).”
Nauczycielka historii i geografii zaczęła szukać Didiera Norynberga – książka telefoniczna, Facebook… potem nawiązała kontakt z kimś, kto wydawał się pochodzić z rodziny i kto przekazał jej numer telefonu Didiera Norynberga.
Łącznik z przeszłością
Syn i wnuk deportowanych
Deportacja
Życie w Paryżu po wojnie
Antysemityzm dziś:
Kilka miesięcy później, pod koniec roku, Didier Norynberg powiedział nam:
„Ani zapomnienia, ani przebaczenia… W Polsce pod zaborem rosyjskim urodzili się moi dziadkowie Leizer i Riwka Hofenung, którzy, uciekając przed pogromami, wyemigrowali do Francji, kraju praw człowieka. Mieli pięcioro dzieci, Léona, Symchę, Sarah, Georges’a i Rosę, moją mamę. Zamieszkali prze bulwarze Ménilmontant, a następnie przy ulicy Félix Terrier. Żyli szczęśliwie w dzielnicy licznie zamieszkanej przez imigrantów. Francja stała się bogatsza o ich kulturę, żydowską i słowiańską.
W latach 1936-38 żyli pod rządami lewicowej koalicji Front populaire. To byli prości ludzie. Mój dziadek miał głos tenora, jak Ivan Rebroff. Georges grał na pianinie. To szczęście nie trwało jednak długo. Wojna wybuchła w 1939 roku i trwała pięć lat. Niestety, zadenuncjowani, a potem aresztowani przez milicję francuską, zostali skierowani do Drancy, a stamtąd w zwierzęcych wagonach przewiezieni do Birkenau, by dopełnić ostatecznego rozwiązania. Moja babcia Riwka została zamordowana przez SS. Tylko moja nastoletnia mama i ciotka Sarah wróciły w opłakanych warunkach. Georges zginął młodo w Dachau po marszu śmierci. Léon przeżył siedem lat internowania w obozie wojskowym. Mój dziadek i Symcha uniknęli obław i przeżyli.
Jestem łącznikiem pamięci, synem deportowanego, który kiedyś miał rodzinę. Będę walczył z antysemityzmem, rasizmem i obskurantyzmem, dopóki żyję.
Do mojej rodziny.
23 czerwca 2021”
Riwka urodziła się 15 kwietnia 1892 roku w Warszawie. Wyszła za mąż za Leizera Hofenunga jeszcze w kraju urodzenia; ślub prawdopodobnie był sakralny i odbył się w synagodze, ale ponownie zawarli małżeństwo cywilne 22 grudnia 1925 roku w merostwie 20 dzielnicy Paryża, przy placu Gambetta.
Mieli szóstkę dzieci: Léon urodził się 15 września 1915 roku, Symcha (Simon) 15 kwietnia 1918 roku, Sarah Hofenung 24 maja 1921 roku, Georges 23 marca 1925 roku, Rosa 15 stycznia 1928 roku i Jean 9 października 1932 roku, a zmarł 4 marca 1933 roku (w tym samym, w którym Hitler doszedł do władzy). Dwaj pierwsi synowie urodzili się w Polsce, a kolejna czwórka dzieci we Francji.
Rodzicami Riwki byli Corka Rolnad i Chai Sura Hanil. Leizer przeniósł się do Francji w grudniu 1919 roku, być może z żoną. W 1929 roku złożył wniosek o obywatelstwo francuskie dla całej rodziny, rozpatrzony pozytywnie jeszcze w tym roku. W dokumencie wzmiankowany jest jego zawód – rzemieślnik kaletnik – służba w rosyjskiej armii podczas pierwszej wojny światowej i zatrudnienie w dziale technicznym w Nord-Pas-de-Calais.
Najmłodszy syn Jean, którego można odnaleźć w serwisie filae, nie figurował w dokumentach.
Podczas wizyty w Muzeum Pamięci Shoah w Drancy w czerwcu 1921 roku usłyszeliśmy głos Sarah. Jej świadectwo było surowe, uderzające, poruszające. Sarah Hofenung pozostawiła świadectwo dla Visual Shoah Foundation z 1996 roku, miesiąc po śmierci jej siostry Rosy.
Sarah opowiada w nim o życiu we Francji przed wojną. Kreśli portret zżytej rodziny, pełnej miłości. W domu panowała bieda, podobnie jak u wszystkich przyjaciół. Rodzice wyemigrowali z Warszawy, nienawidzili Polski, gdzie często zdarzały się antysemickie akty przemocy i gdzie bali się ludzi wokół.
Jej ojciec Leizer przyjechał do Francji po pierwszej wojnie światowej i pracował dla służb rozminowujących w pobliżu Lille. Jej rodzice nie ustawali w pochwałach dla ludzi z północy Francji, którzy przyjęli ich z radością. Nie byli antysemitami.
Ojciec przeniósł rodzinę do Paryża, zapewne ze względu na pracę. Był robotnikiem w branży kaletniczej. Rodzina najpierw mieszkała przy Ménilmontant, w mieszkaniu nie było wody, prądu ani gazu. Ci ludzie, zawsze bardzo biedni, byli szczęśliwi. Potem, dzięki merostwu, mieli mieszkanie w 20. dzielnicy, dużo bardziej komfortowe – był tam prąd, choć nie było łazienki.
Rodzice byli bardzo religijni i stosowali reguły koszerności. Ojciec i brat Georges wierzyli w wizje lepszego jutra, jakie roztaczał komunizm; wyznawali „komunizm biblijny”.
Data aresztowania Riwki podawana jest różnie w kilku źródłach, ale wygląda na to, że doszło do niego 24 lipca 1944 roku. Riwka została zatrzymana przez francuską Gestapo w domu, pod adresem 2 rue Félix Terrier, w 20. dzielnicy Paryża. Wraz z nią aresztowano część dzieci; aresztowanie miało podłoże rasowe – byli Żydami i Polakami.
Dokumenty z obozu w Drancy potwierdzają, że Riwka była tam internowana 25 lipca, a następnie deportowana w kierunku obozu Auschwitz 31 lipca 1944 roku.
30 marca 2021 roku uczniowie spotkali się z Danielem Urbejtelem. Był on deportowany w tym samym transporcie co Riwka i przybliżył kontekst epoki i deportacji.
„Mam bardzo niewiele wspomnień z czasu, który spędziłem w Drancy, i jest tak z kilku powodów. Po pierwsze, niestety nie byliśmy tam długo, a po drugie, to co stało się później tak dalece wykracza poza wyobraźnię, że jeszcze dziś nie wiem, czy znajdę słowa, żeby opisać niewyrażalne. W każdym razie 31 lipca 1944 roku, na miesiąc przed wyzwoleniem Paryża, gdy Amerykanie już lądowali w Normandii, i po tym, jak wylądowali w Afryce. I tak 31 lipca 1944 roku zorganizowano transport, który okazał się ostatnim wielkim transportem na Wschód. Tamtego dnia te same paryskie autobusy ale tak liczne, by otoczyć cały obóz w Drancy, przewiozły nas na dworzec Bobigny, należący do sieci komunikacji otaczającej Paryż, służący raczej do transportu towarów. Bobigny znajdowało się blisko Drancy, docieraliśmy na dworzec, gdzie stał pociąg, odkryłem jednak z przerażeniem, że składał się z wagonów towarowych. Wówczas nie wiedziałem, że byliśmy towarem, i nie wiedząc, dokąd zawiezie nas ten pociąg, perspektywę podróży w wagonie towarowym wziąłem za zły omen. Myślę, choć nie wiem na pewno, że ludzie z jednego autobusu zapełniali jeden wagon. Wsiadłem do przypadającego mi wagonu i obszedłem go, żeby się rozejrzeć, szybko poszło, wagon był pusty, na ziemi była słoma, w głębi dwa zbiorniki, jeden z wodą, a drugi przeznaczony na to, co można sobie łatwo wyobrazić. Miałem 13 lat i nie byłem najmłodszy, były tam dzieci, które jeszcze nie chodziły do szkoły, były niemowlęta płaczące z wrażenia, jakie wywierało na nich otoczenie, małe dzieci zostały oddzielone od opiekunek, w głębi były osoby starsze, które także płakały nad swoim losem, być może też się modliły (…). Drzwi, ledwo się zamknęły, zostały zapieczętowane od zewnątrz; otwarta część, która w takich wagonach umożliwia cyrkulację powietrza, była częściowo zakryta deską przybitą w poprzek w oczywistym celu – by zapobiec próbom ucieczki, jednak przede wszystkim utrudniała ona cyrkulację powietrza, a niestety w pierwszych dniach sierpnia 1944 roku było bardzo ciepło. A gdy wszystkie wagony zostały zapieczętowane, pociąg zatrząsł się i ruszył, a nas rzecz jasna żaden nosowy głos z SNCF nie poinformował o celu podróży. Pociąg ruszył. Krążył, byliśmy zamknięci wewnątrz wagonu przez trzy dni i trzy noce, dużo więcej czasu, niż potrzeba, by przebyć te 1200 kilometrów dzielące nas od ostatecznego celu. Na Europę spadły masowe bombardowania. (…) Po trzech dniach pociąg stanął na dobre i po raz pierwszy otworzyły się drzwi, wtedy zrozumieliśmy, że oto dotarliśmy do końca podróży, a końcem tym był niestety obóz Auschwitz, o którym nigdy wcześniej nie słyszałem. Auschwitz był to obóz zagłady i zarazem obóz koncentracyjny. Ale w istocie był to obóz zagłady, albo natychmiastowej, albo poprzez pracę – tego jednak dowiadywałem się stopniowo. Po otwarciu drzwi rozbrzmiały wykrzyczane po niemiecku rozkazy, które jeszcze trzeba było zrozumieć. Mój brat, który uczył się niemieckiego jako pierwszego języka obcego, był moim tłumaczem. Głośniki nakazywały nam wysiadać schnell schnell, nie wszyscy wysiadali, dzieci, które nie umiały chodzić, zostawały na słomie i płakały, ci, którzy nie byli pewni swojej równowagi, zostawali, to byłbym dziś ja, bo dziś poruszam się, podpierając laską. Lecz ci wszyscy, którzy byli zdolni stać na nogach, wysiedli z trudnością, bo o ile kilka dni wcześniej nie było łatwo wsiąść do wagonu, do którego schodki nie były obniżone jak to jest współcześnie, to można sobie wyobrazić, jak trudno było z niego wysiąść, gdy trzeba było zrobić to szybko. Gdy przez trzy dni zupełnie nie ma się przestrzeni, by rozprostować mięśnie, i gdy trzeba się śpieszyć, jeśli człowiek nie trafi w stopień, upada, a zaledwie upada, gdy psy przybiegają go gryźć po łydkach. Esesmani wytresowali te psy, owczarki niemieckie, na pomocników; wtedy odbyła się pierwsza selekcja.”
Riwka nie pojawiła się na ślubie swojej córki Rosy po wojnie.
Według dokumentów składających się na wniosek o przyznanie statusu deportowanego, Riwka Hofenung zmarła w 1952 roku, jednak w rzeczywistości nigdy nie powróciła z obozu.
Zmarła kilka dni po deportacji, 5 sierpnia 1944 roku, z pewnością w straszliwych okolicznościach komory gazowej w Birkenau.
Nie istnieją oficjalne informacje o Riwce po deportacji. 14 marca 1957 roku uznano ją za zaginioną. Dopiero w 1993 państwo francuskie oficjalnym dekretem stwierdziło śmierć Riwki w Auschwitz-Birkenau.
Wzmianka w Journal officiel de la République française (francuskim dzienniku ustaw i dokumentów administracyjnych) z 1933 roku:
„Hofenung, z domu Roland (Riwka) urodzona 15 kwietnia 1892 roku w Warszawie (Polska), zmarła 5 sierpnia 1944 roku w Auschwitz (Polska), a nie 31 lipca 1944 roku w Drancy (departament Seine)”.
Riwka nie wróciła.
Niniejszy projekt pozwolił nam lepiej zrozumieć, przez co przeszli Żydzi w tamtych czasach. Był także okazją do przywrócenia naszej pamięci twarzy, wydarzeń, historii ofiar, by nigdy się to nie powtórzyło.
Dodaj komentarz